Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:2198.00 km (w terenie 220.00 km; 10.01%)
Czas w ruchu:121:08
Średnia prędkość:17.98 km/h
Maksymalna prędkość:54.80 km/h
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:61.06 km i 3h 33m
Więcej statystyk

Tour de Śląsk

Sobota, 13 października 2012 · Komentarze(1)
Kategoria Inne
czyli VIII Mikołowski Rajd im.Józefa Czempy i Jesienny Bytomski Rajd rowerowy "Poznaj swoje miasto" - trasa podobna do I Nocnego Rajdu po Bytomiu.

Opis dojdzie jutro gdyż ponieważ wyjebany jestem jak koń po westernie :p

fotostory Pawła z rajdu w Mikołowie i drogi na Bytom

Galeria Romka Badury z rajdu w Bytomiu
Edit

Po wczorajszych harcach sam nie wiedziałem na ile sił starczy i na jakie imprezy się załapiemy, a tu i dwie imprezy zaliczone pół Śląska objechane no i dystans konkretny.

Pobudka o 6:00, cztery godziny snu, ale musi wystarczyć. Siostrze drukuję jakieś materiały na uczelnię i powoli się rozkręcam do życia. Głowa trochę boli, ale mam nadzieję, że przejdzie. Na ostatnią chwilę zbieram się do wyjścia i gonię pod fontannę, gdzie ustawiłem zbiórkę na dzisiejszą ustawkę. Do końca nie wiedziałem ile nas się uzbiera. W efekcie ruszamy w piątkę Ja, tata, brat, Paweł i Darek. Marcin jak on to lubi stwierdził, że będzie nas gonił bo mu się przysnęło. Kot odpuścił. W tym składzie jedziemy na 3 Stawy zgarnąć Ryśka po drodze. Znów się musiał na nas naczekać. Mamy jakieś 1,5 h czasu na dotarcie. Trasa jaką przygotowałem biegła głównie asfaltami przez 3 garby, Ochojec, Piotrowice, Podlesie i wylecieliśmy w Mikołowie. Z racji, że mało tam bywam z lekkim kręceniem po centrum Miasta docieramy miejsce zbiórki, na parę metrów przed spotykamy Piotra z Rudy( Man_22), który nam towarzyszył w dalszej części dnia.
Po zapisach i pieczątkach do kolekcji, chwila dla kultury i zwiedzamy muzeum ziemi mikołowskiej. Dajemy szansę jeszcze spóźnialskim i ruszamy. Tutejszy oddział przygotował dość krótką trasę ale z licznymi zjazdami i podjazdami w Łaziskach, w ramach rajdu zapalenie znicza działaczowi oddziału, którego im. jest ten rajd i ognisko w Łaziskach średnich na które się nie piszemy z myślą, że odbędzie się w Bytomiu. Dodatkową atrakcją było wejście na hałdę pomiędzy elektrownią, a kopalnią Łaziska - jednym z największych sztucznych wzniesień w regionie, 90 metrów przewyższenia i ok. 389 m n.p.m. skąd przy bezchmurnej pogodzie rozciera się rozległy widok na okolicę i góry.

Pora się zbierać, a Marcina jeszcze nie ma, ale już nie dużo mu zostało i zgadujemy się przy pomniku. W ośmiu ruszamy do Bytomia na imprezę organizowaną przez Romka. Generalnie asfaltami, z Łazisk do Bujakowa do drogi wojewódzkiej 925, którą dotrzemy do celu. Przed granicą z Rudą Śląską Rysiek woła, że ma defekt przedniego koła. Problem z łożyskiem na tyle nie dobry, że decyduje się na powrót do domu. Do Halemby docieramy razem i Rysiek łapie się na autobus do Katowic, a my dalej wspinamy się przez Rudę pokonując kolejne dzielnice.
Przy Hucie Pokój chwila odpoczynku dla nóg i tel. do Romka, w celu dogadania konkretnej godziny startu. Pomimo chęci nie dotrzemy punktualnie i będziemy łapać ich na trasie. Już w Bytomiu zakupy na ognisko i gonimy pod rynek i dalej za grupą, którą doganiamy przy Macu na Karbiu.
Trasa wyszła coś ponad 50km i wiodła w większości podobnie jak na nocnym z dodatkiem, że pojechaliśmy na żabie doły.
W takcie przerwy okazuje się, że ogniska jednak nie będzie, no trudno świat się nie zawali. Po rajdzie coś ok. 19:00 herbatka na Rynku i konsumpcja kiełbasek na zimno. Romek zaprasza na afer w Platformie ale jednak odpuszczamy z Bytomia ciężko się w nasze strony w środku nocy wydostać. W 6 ruszamy w drogę powrotną DK 79 w kierunku Jaworzna. Ruch już nie duży, ale łapiemy czerwoną falę i co chwilę postój na krzyżówkach. Mijamy Bytom, Chorzów, Katowice i kierujemy się na Mysłowice. Przelotowa ok. 30 km/h nogi pomimo chłodu jeszcze zapodają.
Przy Realu na Mysłowicach się rozdzielamy się Paweł z Darkiem do siebie wgłąb Mysłowic, a my pod Giełdę i na Sosnowiec. Już trochę wolniejszym tempem turlamy się na Zagórze, gdzie jak to zwyczajowo na Mecu odbija Marcin na Kazimierz, a ja na dół do siebie.

Dzień pod znakiem spontan pisany w biegu. Szkoda tylko Ryśka, tak się napalił na jazdę, a tu pech i przymusowy zjazd do domu.

Październikowa Zabrzańska Masa Krytyczna

Piątek, 12 października 2012 · Komentarze(3)
Kategoria Inne
opis dojdzie z czasem, jutro kto wie gdzie koła poniosą, na początek Mikołów potem ...

Edit

Do południa dzień jak co dzień zakupy, małe porządki w papierach i pogawędka z Justyną w pobliskim sklepie spożywczym.

W głowie się zastawiam jechać na masę czy nie jechać, Pan_P nie da rady, Black Cat się zastanawia bo nie wie czy się wyrobi, w końcu się dogaduję z Rysiem "Fistaszkiem" i na 16:00 ustawiamy się pod żyrafą. Wcześniej jeszcze podążam do PTTK-u rozliczyć się z ostatniej umowy. Przed startem na Katowice Kot się odzywa, że jednak da radę i zgadujemy się na kwadrans przed 16:00 przy fontannie. Jak zwykle w obawie, że nie zdążymy lecimy na Park Śląski zgarnąć Ryśka. Trochę na nas poczekał, ale i tak mieliśmy dużo zapasu co się później okazało. Wcześniej, przeze mnie ustaloną trasą ruszamy na Zabrze. Początkowo na Chorzów, na estakadzie natłok blachosmrodów ale jakoś boczkiem, slalomem i innymi sposobami docieramy na skrzyżowanie koło staży pożarnej i dalej 3 Maja na Rudę i Zabrze. W efekcie 30 paro km trasę pokonujemy nieco ponad godzinę i mamy spory zapas czasu do startu. Na miejscu zbiórki już czekał Amiga. Pogaduchy i po jakiś 30 minutach zaczęli się zjeżdżać miejscowi, co ciekawe większość bikerów na fullach. Wybija 18:00 ruszamy na godziną pętlę w obrębie Centrum - większość trasy już po zachodzie słońca. Krótkie podziękowania i ruszamy w drogę powrotną, praktycznie podobną w Chorzowie, trochę modyfikuję unikając rozkopanej estakady z przerwą pod Bezdomką na orzeszki i popas, a także C.K Wiatrach posłuchać tylko przed klubem koncertu Happy Sad oraz dłużą przerwą pod AKS-em w celu zrobienia niespodzianki Monice.

Na Katowicach też się trochę kręcimy, najpierw do Guga na nektar i ambrozję, przejazd przez Mariacką i kierujemy się w kierunku ronda na pl. Wolności, gdzie żegnamy się Amigą, krążymy jeszcze po centrum w celu znalezienia jakiegoś zajęcia ale nic ciekawego nie odrywamy. Zaczyna pokrapywać więc z Kotem zawijamy się na Sc. Na Stawikach dzwoni Pan_P i zgadujemy się pod Kiepurą. Północ za pasem, a jutro kolejne manewry rowerowe. Więc zbieramy się na chatę. Przy ślimaku odłącza się Kot, a na Mecu Marcin.

Dzień jak najbardziej pro. W domu jestem coś po 1:00 w nocy. Zanotować dystans na BSie i w kimę.

39 Bytomska Masa Krytyczna

Piątek, 28 września 2012 · Komentarze(4)
Kategoria Inne
Na zaproszenie Romka po ostatnim nocnym Rajdzie w Bytomiu rzucam info na okoliczne strony i nakręcam ekipę na dzisiejszą masówkę.

Zanim tam ok. 13:00 z siostrą i tatą jadę na Center pozałatwiać parę spraw przy dworcu ich zostawiam i gonię do PTTKu na spotkanie z Asią i uzupełnienie biurokracji. Na 16:00 ustawiłem ludzi pod fontanną i w ostateczności zebrało się nas pięciu Limit, Pan Rysiek, Marcin i Paweł zwany Czarnym Kotem no i moja skromna osoba ze zrytą banią. W ostateczności ruszamy półgodziny później. Ja prowadzę całą lokomotywę - trasa prawie, że identyczna jaką jechaliśmy na nocny rajd; fontanna. stawiki, Borki, Dąbrówka Mała, Siemianowice, Chorzów i na półgodziny przed startem meldujemy się na Rynku, dziś obyło się bez kilogramowych burgerów z dworcowego bistra. Ludzie ściągają z każdej możliwej uliczki jakie otaczały rynek. Dotarł również Romek na swoim bicyklu. Krótkie przemówienie i ruszamy pod eskortą ekipy w pomarańczowych kamizelkach, policji i asyście ambulansu. Trasą nie wiem jaką jechaliśmy jako goście i nie interesowało mnie którędy. Na półmetku zakręciliśmy na Szombierki do tamtejszej elektrociepłowni i mieliśmy krótką prelekcję na temat tego miejsca. Po herbatce ruszyliśmy dalej w stronę miejsca startu. ok. 21:00 powrót na centralny plac podziękowania i większość ludu się rozjeżdża. My jeszcze trochę siedzimy degustujemy się kreplami i gaworzymy o następnych eventach. Limit się od nas odłącza i jedzie swoją trasą, a my zaraz po nim wracamy 79 na Katosy. Przerwa jeszcze w Żabce w celu naładowania porcji żywnościowej ssanie nie możliwe i jedziemy dalej. Dziś powrót wcześniej to i na drodze więcej blachosmrodów więc trzeba było jechać zapobiegawczo. Na 86 to jeszcze więcej carów i decydujemy się na jazdę po chodnikach wzdłuż trasy. Na Scu odprowadzamy pod drzwi Czarnego i w trójkę na Mec gdzie odłącza Pan_p i na dół do domu.

Z wariatami zawsze spoko jazda śmiechu i rozmów bez granic. Pogoda w miarę nie było najgorzej. Powrót na 23:00. Wpisa na BS'a, papu i spać bo jutro kierunek Huta i 150 km do przejechania.


LOŻA SZYDERCÓW PO RAZ KOLEJNY GOŚCIŁA NA BYTOMSKIEJ ZIEMI

Szaleństwo czwartkowej nocy czyli 1 Bytomski Nocny Rajd Rowerowy

Czwartek, 20 września 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Inne
Po niedosycie V nocek dąbrowskich, na BS odnalazłem zaproszenie Badury na ich pierwszy nocny rajd rowerowy. Krótkie rozkminy, analiza pogody i wrzucam info na masę. Chętnych się nas dużo nie zebrało jedynie delegacja Loży i Cyklozy w składzie Czarny Kot, Pan_P(Marcin), Adrian and moja skromna osoba - prowodyra wypadu na drugą stronę Brynicy.

Do południa krótka rozgrzewka po Zagórzu i załatwianie spraw. Na 19:00 jadę pod fontannę, o dziwo jestem pierwszy i czekam na resztę składu. Gdy już się wszyscy zjechali ruszamy jakieś 20 min później. Z dziwnej obawy, że nie zdążymy od Borków robię za lokomotywę i naginamy przez Dąbrówkę, Siemce, Bytków do Chorzowa, patrząc na zegar mieliśmy czas jeszcze odwiedzić Monię na AKS-ie ale gdzieś nam się drogi powaliły i wylatujemy zupełnie w innej części Chorzowa niż planowałem. No to nic nie pozostało i rozgrzani już lekko wolniejszym tempem DK 79 zmierzamy na Rynek w Bytomiu. Pomimo różnych dywagacji obyło się bez kontroli paszportowej i bez problemów docieramy na miejsce. Miało być spokojnym tempem, tu w godzinę dotarliśmy do celu. Ludzi jak na lekarstwo, w sumie co się dziwić na 1,5 h przez planowanym startem. Korzystając z dłuższej chwili ciągnę chłopaków na małe co nie co do Baru przy dworcu PKP i autobusowym zarazem. Godzina zlatuje i wracamy. Powoli się ludziska wyłaniają z bocznych uliczek otaczających pokaźnych rozmiarów rynek. Nazbierało się pokaźna prawie 100 osobowa ekipa nocnych marków w tym nasza czwórka jako jedyna zza rzeki :D. Czekamy jeszcze na Romka i ruszamy na ok. 40 km trasę przez miasto, parki, lasy i inne atrakcje. Trasy ni w ząb nie znam chodź niektóre miejsca kojarzyłem.

Objazd trasy mija ciekawie wszyscy się w grupie trzymają i pomimo paru kapci wywrotki i celowej lub mniej celowej akcji zmiany trasy wszyscy przed północą wrócili na miejsce zbiórki. Podziękowania i na odchodne Romek ogłosił, że mieli gości "zza Granicy" co było wesołym akcentem na zakończenie. My opowiedzieliśmy jak to u nas wygląda dla porównania dzisiejszego przejazdu. Gdy już się tubylcy rozjechali w swoje strony Romek jako dobry gospodarz zaprosił nas na nabicie kalorii w postaci KREPLI odpowiedników naszych pączków. :D Po degustacji ruszamy w drogę powrotną. Zimna ta noc i lecimy już samymi asfaltami w nasze strony tym razem cały czas 79 przez Chorzów do Katowic pusta droga i się leciało całą szerokością. Momentami jakieś złotowy z klientelą leciały. Na Katosach przesiadka na ekspresówkę i już poboczem bo tu większy ruch jedziemy do Granicy. Na 3:00 docieramy do Granic miasta uszy do głowy przymarzają. Chwila pogaduch dla wyrównania tętna i odprowadzamy z Marcinem na Pogoń Czarnego i Adriana i w dwójkę na Zagórze, gdzie na Mecu się żegnamy ja na dół do ciepłego domu, a on cwaniak najcieplej się ubrał na Kazimierz.

</iframe>">Trasa jaką my jechali od fontanny do powrotu na wysokości Parku Śląskiego. Bo z mrozu GPS padł.

Dzięki chłopaki za wspólny nocny trip, jakby cieplej było można by do świtu kręcić.

II niekończąca się Noc Cykliczna

Wtorek, 24 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
trochę za wczesna pora (2:50) wracając do domu na pisanie o nim więc tylko liczby, a potem przebieg dnionocy.

Edit:
Za cały dzień nie miałem czasu siedzieć na kompie więc znów po nocy się skrobie.
Wtorkowy dzień bardzo przyjemny ciepły wschodni wiatr od jakiegoś czasu w końcu nie wiejący na twarz sprawiał, że rower się sam toczył i można było ładnie się rozbujać.

Gdy już wyrwałem się z łóżka po poniedziałkowym oblewaniu zaliczenia obrony kumpeli, śniadanie papierkowa robota i zbieram się do Plastrów po Sakwy, okazuje się, że muszę jutro przyjechać bo na złość została jedna para i zarezerwowana, tylko zastanawiam się dlaczego nie Mi skoro specjalnie w poniedziałek byłem zaklepać je sobie. No trudno dzień mnie nie zbawi, tym razem zostawiam telefon niech dzwonią jak sakwy dotrą co bym na darmo nie krążył. Bezpośrednio z BIKE ATELIER razem z Tatą jedziemy przez Szopki do Silesii po drodze spotykając Tomka i Monikę wracających z pracy.Załatwiam swoje sprawy i trochę czasu zlatuje. Już po 17:00 wprawdzie myślałem, że z Ryśkiem zakręcę w drogę powrotną, ale nie chciało mi się krążyć po Katowicach do 18:00 wiec sami wracamy. Na początek koło targów katowickich do Siemianowic i terenem koło cmentarza do Czeladzi. Jest jeszcze trochę zapasu czasu i zawijamy do rodzinki na Piaski. Na Betonach czas szybko mija, a tu trzeba do domu wracać staruszek na nockę, a Ja na rowerową nockę. Szybki posiłek i lecę na Pogorię pod molo skąd jest rozpoczęcie. Docieram na miejsce jakieś 15 minut przed czasem ludzi co najmniej dwa razy więcej niż na pierwszej edycji, szukam swoich wpadam na Ryśka i Łukasza, przerwa na sok z gumi jagód (jedyny za cały wieczór) co by się lepiej jechało i dołączamy do wszystkich. Są moi współtowarzysze z BSa i Cyklozy. 21:00 wybija Paulina wita wszystkich i ruszamy.


GŁÓWNA PROWODYRKA TEGO PRZEDSIĘWZIĘCIA.

Trasa trochę dłuższa niż ostatnio wiedzie prawym brzegiem Pogorii 3 i w 3/4 szlakiem i ścieżką wokół P4. W lesie na P4, gdzieś się nasza paczka rozjeżdża i tak sam Mariuszem jadę w końcówce służąc za przewodnika po ciemnym odcinku trasy dla gości przybyłych a nie znających trasy. Po drodze mijam kolejne znane twarze chwila rozmów i podciągamy tempa z Mariuszem na asfalcie przy śluzie zaś holujemy kolejnych "zagubionych" do parku Zielona. Finisz i tak zamykający są za mami jakieś 10 minut. Na miejscu w Centrum Sportów Letnich zaś kolejni znajomi nawet z Zawiercia i Myszkowa dotarli. Noc jeszcze młoda, ale środek tygodnia wiec większość ludu po jakieś godzinie się rozjeżdżała - robota, praktyki inne obowiązki, kto cwańszy i mógł sobie pozwolić to został dłużej.

Bikestatsowa ekipa w składzie: Adam, Jacek, Damian, Krzyśki się zawinęli coś przed północą. Ino Ja i Rysiek zostaliśmy dłużej. Z racji, że Duchy też się zbierają Rysiu podpina się do nich i wraca do Katowic. Ja dosiadam się do najwytrwalszych LOŻY SZYDERCÓW.



Przy kominku zostają najwytrwalsi teraz dopiero się impra zrobiła 0:00 wybiło idziemy na rekord, tańce hulanki swawole i tak kolejna godzina ucieka. Pada propozycja powtórki z pierwszej edycji czyli swimming in Pogoria Night. Zwijamy imprezę i przenosiny na Pogorię pod molo. Jak na 1:20 to jeszcze ludu się kręciło rozkładamy biwak i sru do wody. Dość zabawy pora się zwijać, ekipa poluj na kaczki jeszcze została, a ja z Black Catem podczepiając się pod dwie panie jedziemy na Sosnowiec, dziewczyny opuszczają nas jeszcze na DG, a My nocni bikerzy ruszamy dalej. Głód się upomina o swoje więc głowa szuka drogi do domu. Z Czarnym Kotem jeszcze pod Warpie i nawijam się na Mydlice i Zagórze.

W DG jeszcze zawijam na Kebaba i różnymi zakolami zmierzam do domu. Także przed 3:00 zakotwiczam. Wpis na BS (kilometrażowy) przysznic i w kimę.

IV etap 69 TdP Będzin-Katowice

Piątek, 13 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Co z tego, że Piątek 13. Człowiek który mieszka pod trzynastką jakoś się tym dniem nie przejmuje szczególnie, że tak fajnie minął.

Dziś służba zabezpieczania trasy przejazdu kolarzy w Będzinie. Zbieram się tuż przed 10:00 do UM w Będzinie na odprawę i rozprowadzenie wszystkich wolontariuszy na trasę. W sali sesyjnej zebrało się dość spora grupa ludzi chcąca zaangażować się w to przedsięwzięcie. Na tylu luda tylko nas trzech na Bikach czyli, Ja, Niecki i Pinio. Hadzis pewnie by też do tego zacnego grona dołączył ale tak się poturbował, że nie był w stanie dziś pomóc. WRACAJ SZYBKO DO ZDROWIA.

Mój posterunek znajdował się w okolicach marketu Netto na Koszelewie. Czas mija na oczekiwaniu na kolarzy. Są blokujemy ruch kibicując białym trykotom. Dwukrotnie mnie mijają i by było na tyle, zbieram manele odprowadzając Pawła pod Lidla i lecę do Katowic na Metę po drodze na dworcu w Sosnowcu zgarniam Łukasza. Tutaj już pełna prywata i na kryterium miejskim można trochę ten pędzący pociąg podziwiać. Ostatnie okrążenie wszystko pakuje się pod metę i niestety etap wygrał Litwin. Przeciskamy się z Łukaszem pod podium pogratulować Polakom. Najaktywniejszy Adrian Kurek i nowy lider w generalce Michał Kwiatkowski.

Po ceremonii rozglądamy się jeszcze za gadżetami, a tu naglę wyłonił Rysiek i zaraz za nim Ania z Zawiercia, wspólnie jeszcze się kręcimy łapiemy jeszcze gadżety, nawet udało mi się załapać na zdjęcia z Czesławem Langiem



i Lechem Piaseckim, głównymi szychami tego przedsięwzięcia.



Po wszystkim krążymy jeszcze trochę po Katowicach zabijając czas w oczekiwaniu na pociąg Ani. W końcu docieramy pod dworzec tutejszy Rysiek wcale lub minimalnie był obeznany co i jak na dworcu więc służyłem za eksperta i przewodnika (gdzie i jaką kasę wybrać, do jakiego pociągu i z którego peronu). Zapakowaliśmy Anię do właściwego cugu i poszła, a My lecimy w drogę powrotną. Do Zawodzia odeskortowuje nas Rysiek. Dalej już sami przez Szopienice przedostajemy się na naszą stronę Brynicy :D. Czas mnie goni, więc przyśpieszam tempo od centrum jak na złość łapię wszystkie światła i Łukasz co wolniej jechał i tak mnie dogonił. Ale od Sielca światła się skończyły no to rura na Zagórze. Oddaję Olkowi jego furę, która mi tak dzielnie służyła i wracam do domku na konkretny popas.

Dzień super, szkoda że ten deszcz na koniec tak spierniczył aurę pod wieczór, ale i tak dzień zaliczam do udanych.

Testy bika i after BS-owy na Stargańcu

Czwartek, 5 lipca 2012 · Komentarze(4)
Kategoria Inne
Miał być opis ale internet mi szwankuje więc krótko na razie
Do południa testy nowej Meridy przy załatwianiu spraw na mieście. Zakupy, kurierka, fryzjer itp.
Popołudniu afer grupy bikestats na Stargańcu. Zakończony powrotem do domu już dziś dokładnie 00:10. Premiera i chrzciny w błotku też były.

Z racji, że już 6 lipca także Ryśkowi sto lat w dniu urodzin.

Edit: Jednak się udało internet już dobrze hula więc się biorę za wpisa. Młoda godzina 01:38 ale co tam 5 godz snu mi wystarczy.
Dzień się zaczął dość energicznie po wczorajszym maratonie filmowym jakoś nie miałem chęci stawać, ale mamuśka desant zrobiła i musiałem wstać i tacie kasę dowieść na Mec. Wskakuję na nowego rumaka i na dzień dobry podjazd pod przychodnię, nawet lekko pokonany. Korzystając, że już tam jestem zakręcam do fryzjera, akurat wczesna pora więc załapałem się prawie bez czekania. Powrót, jakieś śniadanko, uzupełnianie dokumentacji Cyklozowej i rowerkiem do Reala bo już przeciąg się w lodówce zrobił. Godzina czasu jeszcze więc zawijam obiad w międzyczasie załatwiając sprawy z wyjazdem sobotnim na wesele kuzynki.

Zbliża się 16:00 zakręcam do Łukasza wyciągnąć go na Ognicho, ale nie da rady więc sprawdzam ile nowe cacko wyciągnie i gonię na miejsce zbiórki pod PTTK, za dużo ludzi nie ma. Rozglądam się i równo ze mną dotarł Marcin i jego kolega, dostrzegam jeszcze Edytę chwila rozmowy czekamy jeszcze czy ktoś się zjawi ale nikogo nie ma i w czterech ruszamy pod Teatr Wyspiana na spotkanie z Ryśkiem, który robił nam za przewodnika. Już na finiszu dogania nas Limit, który drałował za nami od samego Pttku. W 6 ruszamy na Starganiec. Rysiek prowadzi nas przez Dolinkę 3 Stawów, Brynów, Panewniki, i Ligotę do celu. Okazuje się, że po czasie a i tak pierwsi jesteśmy. No prawie, był już Amiga, główny prowodyr tego zajścia. Zmierzamy na miejsce postoju, a Darek poleciał po Tomka i Kosmę, którzy gdzieś się zagmatwali i mieli problemy z dotarciem. Pogaduchy, śmiechy chichy czas umilały jak czekaliśmy na całą ekipę. Zebrało się trochę luda jednych znam inni mnie znają ale byli też tacy co dzisiaj się zapoznałem. Po długich pogaduchach z Ryśkiem do Lasu szukać drzewska na ognicho, a Kosma z pozostałymi byli strażnikami ognia.
Po degustacji pierwszej porcji kiełbasy ruszamy z Krzyśkami i Ryśkiem po następne. Z przejażdżki do sklepu włączył się ścigacz Avacs robi za ciuchcię i gonimy do sklepu. W drodze powrotnej, ze sklepu przez niezrozumienie Krzysiek młodszy uczy Ryśka sztuki latania i spadania. Temat był potem na drugą część ogniska. Zaczyna się robić ciemno małe bestie w postaci komarów zaczynają atakować robię za strażaka Sama i ugaszam to co rozpaliliśmy i w ciemnościach wracamy do domu.

Pierwszy etap do ławeczki w Lesie murckowskim prowadzi Amiga, Rysiek zaraz przy akademikach odbija do siebie, a My tak trochę znanymi ścieżkami i mniej znanymi docieramy do miejsca postoju, gdzie opuszcza nas Amiga. Dalej prowadzi Tomek. Jadąc mijamy staw Janina, Giszowiec i docieramy do Mysłowic, gdzie robimy małe zakupy w żabce i za kawałek żegnamy się ze starszym Krzyśkiem z tandemu Full, wychodzę na pierwszego i napędzam ludzi. Na Modrzewiowie kolejne pożegnania, Limit z Edytą kręcą na Pogoń i w przypadku Adama do Psar, a Ja dalej z Tomkiem, Moniką i Krzyśkiem jedziemy do Kazimierza. Koło przejazdu, żegnam się z Ekipą, którzy zmierzali dalej. Na złość chcę startować i zamknęli szlabany. Pociąg towarowy bez końca, ale udało się przejechał, ruszam przez Szenwalda i Lenartowicza do domku. W drodze powrotnej dostrzegam z nad przeciwka jeszcze Marcina, który wcześniej zebrał się z imprezy. Pogaduchy i każdy w swoją stronę.

Dzień miło spędzony, dzięki wszystkim za dobrą zabawę i możliwość spotkania się w większym gronie.
Edit:
Grupa założycielska Bikestatsowych spotkań ustawkowych.


foto by Amiga

V ZMK + bonus do Siewierza i After w W.

Czwartek, 3 maja 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Inne
Już piąty rok kiedy to Masa Krytyczna wyjeżdża na zagłębiowskie drogi.

Rano miałem z ekipą z BS skoczyć na objazdówkę przed masową ale się nie dogadałem i wyszło na to, że musiałem co poniektórym przed masą serwis rowerów zrobić. O 13:00 ekipa z Zagórza miała ruszyć na start dzisiejszej Masy ale się plany posypały na początku Wilemu poszła opona i on pierwszy odpadł potem reszta i tak wyszło, że każdy indywidualnie dotarł pod dworzec.
Chętnych nie było więc wróciłem się na obiad i przed drugą wystartowałem razem z tatą i najmłodszym bratem na start Masy. Jak to ja miałem się nie angażować w tym roku a wyszło jak zawsze najpierw przy rozdawaniu kamizelek (których nam brakło), a było ich ok. 1400. Do pomocy przyłączył się również Rysiek. Dużo znajomych twarzy z ubiegłych mas, BS i klubowych imprez.
Parę chwil oczekiwania i o 14:55 z pomocą Ghostbikersów, formujemy szyk do prowadzenia tego tabunu rowerzystów w odblaskowych kamizelkach liczący ponad 1600 uczestników.

Nawijka na rondzie przy PTTKu i w drogę na Zagórze.
Średnia na czole peletonu nie przekracza 15km/h

Szczelna obstawa z przodu nie pozwoliła na żadną samowolkę z przyśpieszaniem i zrobieniem z Masy wyścigu, wszyscy grzecznie za Prezesami (czyt. Mną i Hadzisem) i resztą ekipy jechali:D
Co jak co ale jazda przez peletonem z Mecu o pokaźnych rozmiarach bezcenne.

Trasa krótka w tym roku raptem 13 km i przebiegała przez Sosnowiec i Dąbrowę Górniczą pod Molo, gdzie była meta dzisiejszej Masy.

(finiszujący Gozdi z uniesionymi rękoma witający tłum na Pogorii)
Różnica między czołem, a końcem miała ok. 20 min ciągłego wjeżdżania na parking przy Molo gdzie czekała na nas Zalewajka.

Gdy już się cała grupa zjechała na parkingu przy Pogorii 3 zrobiło się naprawdę żółto

w tych niebieskich namiotach rozdawano Zalewajkę

Po oficjalnych przemowach możnowładców i losowaniu rowerów. Większość tej chmary zaczęła się zwijać z obawy na burzową chmurę, a my dopiero na spokojnie dostaliśmy się do kuchni polowej.
Po nasyceniu nasza grupa rowerowych zapaleńców stwierdziła, że jeszcze mało i jedziemy na afer pomasowe.
W ramach bonusu grupa z BS w składzie Ja, Limit, Tomek, Kosma, Jacek, Damian i Rysiek zahaczyliśmy najpierw o SHOP i kurs przez ścieżkę leśną wokół Pogorii IV i czerwony szlak do Siewierza prowadzący szutrową drogą.
Zatrzymujemy się najpierw przed Zamkiem w celu fotodokumentacji

7 wspaniałych w kolejności od lewej Adam, Rysiek, Monika, Damian, Ja, Tomek i Jacek


Po chwilowej przerwie kręcimy na Rynek w celu uzupełnienia zapasów. Tutaj dłuższa przerwa nastąpiła. Po konsumpcji i tankowaniu Adam proponuję trasę powrotną przez lasy. Kosma analizuje to na mapie i jedziemy dalej zamierzoną trasą przez las w kierunku Mierzęcic i odbijamy w pewnym momencie na Przeczyce, dalej przez Boguchwałowice asfaltem wzdłuż Zalewu Przeczyckiego, przejeżdżamy przez mostek i lądujemy przy stawach rybnych u podnóża tamy Zalewu. Następnie przez Marcinków i Wojkowice Kościelne wracamy na czwórkę gdzie tym razem ścieżką asfaltową do Marianek gdzie ekipa się rozłącza Limit do siebie przez Preczów, Tomek z Kosmą chyba na Łosień, a nasza czwórka jeszcze kawałek razem pod budynek CSiRu na Zielonej, gdzie Jacek z Damianem jadą dalej na Zagórze, a ja z Ryśkiem odbijam na ścieżkę wzdłuż Czarnej Przemszy, gdzie zmierzamy najpierw do W.. gdzie czekali na nas Ghosty z nektarem bogów i kiełbaską z grilla.
Już po zmroku, a właściwie późnym wieczorem odprowadziłem jeszcze Ryśka pod granice naszego Miasta i pod Roździeniem się pożegnaliśmy ja nawinąłem się pod mostem w drogę powrotną, a Rysiek dalej 86 do Katowic.
Powrót przez Centrum, Środulę i DK94 gdzie na wys. Makro skręcam do domu.

Dzień w pełni rowerowy i znów się powiedzenie sprawdziło, że mam zdolności zaklinania pogody wokół chmury burzowe, a na nas ani kropli.

Katowicka Masa Krytyczna - kwiecień 2012

Piątek, 27 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Inne
Dzisiejszy cel dnia to Katowicka Masa Krytyczna i właściwie nigdzie więcej nie byłem.

O 16:00 z grupą zagłębiowską ustawiliśmy się pod Dworcem PKP na Center Sc. Po drodze jadąc na spotkanie wyjechałem wcześniej i jak to ja zawitałem do PTTKu.
Na miejscu zbiórki o dziwo jak na mnie nie byłem ostatni, praktycznie wszyscy zjechaliśmy się na jedną porę.

O 16:10 grupa w składzie Ja, Limit, Doms, Olo, Nekor, Paweł, Rafik lekko spóźniony (padło na niego dzisiaj) i jeszcze dwóch, których z imienia nie znam (jak kogoś pominąłem SORY - meldować będę dopisywał) wystartowaliśmy przez Szopienice, Zawodzie pod Wyspiana na standardowe miejsce startu Masy.
W kato byliśmy półgodziny przed czasem to na Mariackiej odbiłem do Filipa na demontaż paru części od bika ale wziąłem nie ten zestaw demontujący i nic z tego nie wyszło więc z Filipem i jego koleżanką Pauliną dołączyliśmy do reszty ekipy. W międzyczasie z ekipy za Brynicy dołączyli Tomek i Monika (Kosma) i cała zagłębiowska reprezentacja była w komplecie.
Z lekkim opóźnieniem spowodowanym brakiem chętnych do prowadzenia dzisiejszej trasy w końcu ruszyliśmy, gdy ciężar prowadzenia dzisiejszej trasy wziąłem na barki Ja i Indi.
Trasa jak na zawsze na masę improwizowana, przebiegała przez Al. Korfantego do ronda przy Spodku, tutaj 2 kółeczka dla zasady, dalej do pętli na Słonecznej, tam też obowiązkowo objazd ronda i powrót do ronda przy Spodku.
Potem na Mickiewicza, Sokolską do ronda przy placu Wolności, jak to na rondzie objazd dookoła i dalej na 3 Maja, Mariacką, Damrota w kier. os. Paderewskiego. Powrót przez Graniczną, Mariacką przecięliśmy Warszawską i Szkolną wróciliśmy pod Wyspiana po ok. godzinnej spacerowej objazdówce.
Jak na katowicką frekwencję masową dziś nawet liczna grupa ok. 35 osób w tym 1/3 to nasza ekipa :D.
Indi, rzekł na koniec parę mądrych słów, trochę pogaduch i każdy w swoją stronę ale nie my.
W składzie znów Ja bo jakby inaczej, Limit, Olo, Kosma, Doms, Tomek, i Nekor pojechaliśmy jeszcze objazdem do domu. Znów wspinaczka pod Słoneczną, dalej na Siemce jadąc cały czas al. Korfantego, zjazdem Katowicką do Siemianowic. W Siemcach odbiliśmy znów na trasę którą wracaliśmy z Zabrza tym razem jeszcze za widoku, co by zobaczyć po czym wtedy jechaliśmy. Wylądowaliśmy na Czeladzi tu pożegnaliśmy się z Nekorem i wspólnie klinkierem do Grodźca, żeby dalej pojechać Mickiewicza na Łagiszę w Będzinie i dalej na Pogorię III. Na molo rozstaliśmy się z Limitem od do siebie i Olem, który stwierdził, że zostaje.
Dalej 3 bikerboysów eskortowało Kosmę praktycznie pod sam dom na Manhatanie, gdzie się z nią rozstaliśmy i już w razem trójka Zagórzaków do siebie. Miał być jeszcze las po drodze ale z racji przeszkód gastrologicznych zmieniliśmy kurs od Reala na Zagórze. Około Kasztana na Centrum Zagórza już się wszyscy rozdzielili ja do siebie, Damian na Długosza, a Tomek na Orion.

Wypad uważam za udany pogoda dopisała, tempo ciekawe, a i w końcu miałem okazję się z Kosmą oficjalnie poznać.

V Zlot Odziałów PTTK Województwa Śląskiego

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(5)
Kategoria Inne, praca
Kolejny weekend z rzędu co organizuję jakąś większą imprezę rowerową. Tym razem ponad 70 osób w pewnych momentach tamowało ruch na ulicach i chodnikach Sosnowca.
Tydzień temu "Dorotka", dziś można powiedzieć współorganizator jako CYKLOZA i organizator jako Oddział PTTK w jednym.

Zeszłoroczna edycja wojewódzkiego Zlotu odbyła się w Cieszynie w tym roku u nas.


TAK WYGLĄDAŁA JEDNA Z 2 GRUP W CIESZYNIE

A TAK U NAS NA STARCIE NA NIWCE PRZY KOMPLEKSIE SPORTOWYM AKS


O 8:00 wystartowaliśmy w czwórkę ode mnie na miejsce zbiórki dzisiejszego Zlotu.
W miarę było ciepło i prosta droga to z dobrym czasem dotarliśmy na Stadion AKSu.
Nie tylko my dotarliśmy przez czasem na start, również dotarła liczna grupa piechurów z Jastrzębia Zdroju.

Przez godzinę oczekiwania na wszystkich turystów kolarzy zapisanych na Zlot, omawiałem z grupą obstawiaczy trasy którędy jedziemy w między czasie zjawiały się grupy zarówno piechurów i kolarzy z Pszczyny, Cieszyna, Jastrzębia, Dąbrowy, Radlina, Tych, Jaworzna i innych miejscowości, które wyleciały z głowy. Łącznie przyszło mi 75 kolarzy rowerową wycieczką oprowadzić po Mieście.
O 10:00 wystartowaliśmy. Pierwszym punktem w Programie był Trójkąt Trzech Cesarzy, gdzie czekali na nas żołnierze reprezentujący wojska trzech zaborców.



niektórzy mieli problemy z przedostaniem się na dalszą część trasy


ale po negocjacjach udało mi się załatwić przepustkę.

Po zbiorowej foto i podbiciu przepustek pojechaliśmy z tyłu działek pod Kirkut na Modrzejowie. Tam parę słów ode mnie - ciekawostek na temat tego miejsca i całej dzielnicy.
Dalej ruszamy Mikołajczyka do następnego punktu postoju sosnowieckiej Katedry

(zwarty peleton przemierzający sosnowieckie ulice)
Na wysokości Magneti skręcamy na szuter i koło oczyszczalni "kosztując" tamtejszych aromatów docieramy do Ostrogórskiej. Na rondzie Gierka skręcamy w stronę Katedry.
Po zwiedzaniu jedziemy zrobić trochę młynu na Centrum. Nawracamy się na Modrzejowską (oj przydał mi się gwizdek) ludzie wyjścia nie mieli i robili nam ładne przejście. Dalej na Dekerta pod Okno Szpilmana i Targową znów na Modrzejowską, by dojechać do pomnika Kiepury. Szok ludzi na przystanku patrzący na rowerzystów bezcenny.

Tutaj znów skorzystałem z zasobów mojej wiedzy i opowiedziałem w Skrócie o Kiepurze oraz o Dworcu. Po czym dalszy etap młynu na Centrum schodzimy pod Przejście i jedziemy pod Cerkiew, gdzie czekał już na Nas Mikołaj i ks. Dziewiatowski.

Ciekawa opowieść przewodników o jednej z sosnowieckich perełek, która na co dzień nie jest dostępna dla zwiedzających pochłoneła trochę czasu.
Po wszystkim znów mój magiczny gwizdek i jedziemy dalej na Mireckiego, potem w prawo na Grota-Roweckiego i koło Żeroma jedziemy pod Kościół ewangelicki i Pałac Dietla.

Następny punkt Zamek Sielecki przy pomocy moich obstawiaczy sprawnie nawracamy na 3 maja i skręcamy pod Zamek. Gdy wszyscy dotarli konsultacja czy zahaczamy o Plac Papieski czy już na Metę zlotu. Przegłosowane i wracamy do ul. 3 maja i już prosto na Środulę pod stok narciarski.
Na deser swoim uczestnikom ufundowałem mały podjazd brukiem pod metę.


Na mecie czekała na nas grochówka, wbrew pozorom na 20 km trasie zeszło nam ponad 3 godziny ze zwiedzaniem.
Po napełnieniu żołądka przemówienia Prezesa Oddziału, który mnie wrobił cobym dołożył jeszcze swoje 2 grosze.

Skorzystałem z okazji i opowiedziałem o klubie, zeszłotygodniowym zlocie i imprezach jakie organizujemy. Na koniec podziękowania i oczekiwanie na grupy Piechurów.

Po wszystkim odprowadziłem jeszcze kolarzy z Cieszyna na miejsce startu, po drodze na ich prośbę odbijając na Plac z Pomnikiem Papieża. Tam podziękowanie Prezesa Ondraszku na super organizację przejazdu i trasę jaką wytyczyliśmy.
Wracając do domu zahaczyłem jeszcze o Środulę, ale już wszyscy się zwinęli i pozostało wracać do domu. Po obiedzie jeszcze rowerkiem do W..i gdzie zrobiliśmy after po Zlotowe.

Na koniec jeszcze podziękowania dla Ghostów, którzy napracowali mi się i odwalili kawał dobrej roboty przy zabezpieczeniu przejazdu kolumny.