co by nie zapomnieć jak to się na rowerze jeździ :D. Generalnie pogoda mało zachęcająca do jazdy śnieg to pół biedy zeszłej zimy w większych zaspach się jeździło ale wiatr mnie bardziej zniechęcił by podjąć próbę ukręcenia większej ilości kilometrów niż to co konieczne. A czemu tylko 4 km, a bo nie chciało mi się iść z buta, a czekać na zbiórkoma by podjechać 2 przystanki to kpina jak sprawny rower w obwodzie czeka.
Rundka na Orion i z powrotem. Przez sobotę pora zrobić trochę większych porządków w domu, a w niedzielę po raz na tygodniową zmianę do Rzeszowa.
Podsumowując rok do roku jak na Styczeń ukręcone o 80 km mniej niż na 2013 rok.
Do końca się zastanawiałem czy czasem nie wybrać wersji przemieszczania się zbiurkomem ale nałóg robi swoje i nawet 5 stopniowy mróz mnie nie odstraszył.
Z uwagi na chłodny wiatr kombinacja rowerowa głównie przeciwwiatrowa i bluza w obwodzie jako dodatkowa izolacja + cieplejsze buty bo wersja jazdy w letnim ogumieniu mogła by skutkować szybszym ochłodzeniem stóp. Nim wybiło południe odpalam maszynę kontrola smaru i w drogę. Na początku profilaktycznie jazda wolniej przeanalizować stan nawierzchni, generalnie na całym odcinku przelotowa w granicy 18 km/h.
Najpierw zahaczam o Pekin w celu wyciągnięcia grosiwa na waciki :D i potem przez Kombajnistów, Ostrogórską, Mysłowicką giełdę, Szopienice docieram na Morawę do firmy rozliczyć się z delegacji. Po około godzinnym odpoczynku i wyrównaniu ciepłoty ciała ruszam dalej. Tym razem z przesyłką do centrum Kato. Przedzierając się przez Zawodzie modyfikuję trasę i zamiast przebijać się przez 1 Maja zawijam pod most i robię mały objazd przez 3 Stawy wylatując przy Bibliotece Śląskiej. Przesyłka dostarczona na Powstańców. Pora wracać.
Na powrót sprawdzona trasa przez Bogucice. W tą stronę nieco gorzej się ciągnie bo niby asfalty czarne i suche to przy wietrze szybszej prędkości się nie dało utrzymać jak i ciepłota ciała zaczynała znów uchodzić. Z Bogucic przebijam się na Dąbrówkę skąd dalej na most graniczny w Milowicach. Następnie Piaski, Pogoń, (wrzutka elektrolitów w post. drożdżówki w makiem, Hutę Buczka, Plejadę i park na Środuli.Łapki i stopy coraz częściej informują że poddatność na niskie temperatury się konczy i zimno daje coraz bardziej o sobie znać więc już bez większych zakosów kierunek dom.
Rzeszów - pobudka 3:30 podciągam roletę a za oknem biała centymetrowa kołderka, czyli ICM-owskie przepowiednie się sprawdziły. Wybija 4:00 opuszczam tamtejszy kwaterunek włączam piechtobusa i kierunek dworzec PKP. Regiobus już stoi parę minut potem wyjazd do Katowic. Czym bliżej na zachód śniegu coraz więcej, a w Kato to już całkiem całkiem się tego białego puchu nazbierało.
Odespawszy różnice czasowe wschodniopolskie :P po południu nie mogę się oprzeć pokusie i chociaż na chwilę wskoczę na dwa koła. Tylni prawie że slik miejscami buksował w trakcie wdrapywania się na Mec ale ogólnie przyczepność dość dobra. Wskakuję pod rotacyjną i powrót do domku. Na dziś starczy jutro więcej się dokręci.
Trzeba korzystać gdy nadarza się okazja do pokręcenia bo od piątku znów tygodniowa pauza. Do południa załatwianie różnych sprawunków. Niepewna pogoda ale popołudniowe ICM słupki dawały nadzieję na suchy dojazd do Kato. Tak też się stało 15:00 wybiła wskakuję na bika i lecę na chwilę do Oddziału sprawdzić jedną rzecz i potem rura przez Borki na Kato - na zebranie władających klubami PTTK. 1,5 h spotkanie i w drogę powrotną. Wiatr mniej odczuwalny przez co i lepiej się jechało. Powrót nieco inaczej zaginając przez Bogucice docierając na most bryniczny przy Milowicach, gdzie znów z Koła zrobił się rower :P. Dalej przez Piaski, przebijam się do Sosnowca. Drogi ruchliwe więc zbaczam z przelotówek na rzecz przebijania się przez osiedla mianowicie z Piasków na Stawową, Pogoń, Chemiczną, Środulę i ląduję na Zagórzu. Jutro mała rundka na firmę pakowanko i wieczorem powrót do Rzeszowa.
A myślał człowiek ze sobie pokręci jak chociaż na parę dni wróca z Rzeszowskich delegacji. Wczoraj tylko na nadliczbową dniówkę do pracy a dziś z rana podpinam sakwę i kierunek center Sosnowca odebrać przesyłkę. Pochmurno ale się w miarę kręciło w drodze powrotnej sparing interwałowy z T 15 jadącego z Kato na Zagórze ale poległem na końcowym odcinku sielec - srodula gdzie teraz tramwaj ma szanse większe prędkości zrobić na wyremontowanym torowisku.
Popołudniu korciło robić kolejne kilometry ale inksze zajęcia i deszczyk wpłynęły na fakt przesiedzenia w zasiszu domowym.
Pierwsza sto kilometrów przejechane w tym roku. Ciekaw kiedy przy tym systemie pracy wypadnie pierwsza jednodniowa setka. Generalnie wyjazd do roboty +/- koło 10. Chłodny wiatr ale się w miarę popylało. Przebierka w cywilki i w trasę. Niby mniej więcej w granicy województwa ale zleciał gdzieś dzień na dostawach i nici z większego kręcenia.
Powrót już do domu w świetle nocnych lampek. Po drodze jeszcze do Macieja odebrać kniżkę do weryfikacji.
Drugi dzień w tym roku co się mogłem na dwa koła wybrać. Przypadkiem na fb udaje mi się dostrzec, że Monia organizuje ustawkowe kręcenie w celu pozbierania PK z sylwestrowego KORNO. Telefon kontrolny jak dotarłem po zakupach do Kosmy czy aby na pewno ustawka jest dzisiaj. Hmm mało czasu z zapasem kwadransu studenckiego gonię na P3. Grupa przełajowa już ruszyła więc w dalszym ciągu gonitwa i ekipę doganiam za przejazdem na Piekle. Już w pełnym składzie: prowodyrzy Tomek i Kosma, Andrzej, Frey, Domin, Ja, Olga, Feru, Yellow ruszyliśmy w kierunku pierwszego punktu znajdującego się przy Kamieniołomie w Ząbkowicach.
Ja nie wiem jak poszczególne składy w noc sylwestrową te punkty odkrywali. Trasa w większości terenami bardziej lub trochę mniej znanymi przeze mnie. Błota, kałuże miejscami oblodzone, skarpy, tory, rowy było śmiechu przy przedzieraniu się na tej 30 km trasie. Na finiszu zakręcamy na Łosień na uzupełnienie elektrolitów. Pożegnanie z prowodyrami ustawki i w nieco mniejszym składzie wracamy pod molo. Po drodze seans w Ząbkowickim kinie i zwiedzanie z lotu ptaka ruin chyba Huty Szkła Ząbkowicach.
Na molo spotkanie jeszcze z Mario, który natłokiem zajęć nie dał rady dotrzeć i zaliczał rekreacyjny przejazd po Dąbrowskich Kałużach.
Foto na Zakończenie i się żegnamy. Frey z Dominem na objazd z Mario, a Ja z Olgą powrót na Zagórze.
Dzięki wszystkim za miłe towarzystwo ubłocenie i rowerowo spędzony dzionek. FOTO BY OLGA DUDEK PIERWSZY PUNKT POSTOJOWY - paśnik jeszcze pełny
Tak na rozruch nowego roku mala rundka po okolicy. To na firmę to do PTTK-u i jeszcze trochę krążenia by nie wracać tą samą trasą.
Na ten rok totalny spontan jeśli chodzi o jednodniówki z racji dość rozpiętego grafiku na ten rok, a z dłuższych to raczej 9-16 sierpień centralny zlot turystów kolarzy Witnica koło Gorzowa Wielkopolskiego i jak się uda to parę dni z rowerkiem w Kowarach u Wuja - równie zapalonego rowerzystę chodź już sędziwego 70 latka. A jak urlopu starczy to może wreszcie Wiślankę zrobię. To tyle postanowień i wstępnych rozważać, a co rok przyniesie się zobaczy.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym