Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1309.00 km (w terenie 189.00 km; 14.44%)
Czas w ruchu:69:04
Średnia prędkość:18.95 km/h
Maksymalna prędkość:63.10 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:54.54 km i 2h 52m
Więcej statystyk

DPD wieczorem P3

Wtorek, 30 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Na zakończenie lipcowego kręcenia małe załamanie pogody. Przerwa od upału, trochę deszczyku i chmur.

Pobudka o 6:30 i rozważanie co za oknem. Coś tam marasi ale decyduję się pokręcić do pracy. Chyba puki co dojazd z najgorszą średnią od początku dojazdów na Morawę. Przeskakujący co chwilę łańcuch nie pozwalał dojść do odpowiedniej prędkości. Do tego wmordewind i czerwone światła.

Z meteo wynikało, że powrót może być w deszczu ale jakoś do 17:00 się wyklarowało i powrót na sucho. Nawet napęd lepiej zapodawał. Mimo to przed Wilkasami pasowało by go zmienić.

Wieczorem po popołudniowej drzemce i TV relacji z 3 etapu TDP ruszam na dokrętkę w wiadomym kierunku na P3. Dwa kółeczka, znajomków nikogo nie spotkałem i powrót na Zagórze. Jutro 3 dni w trasie. Mała przerwa od dwóch kółek.

DPD

Poniedziałek, 29 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Ta wycieczka dała o sobie poznać tak się dobrze spało, że zapomniał bym, że dziś poniedziałek i robota czeka. Przycinając sobie komara rzut okiem na zegar o k..a to już ta godzina. Szybki szpil i już kierunek Morawa. Z rana jeszcze w miarę noga zapodaje, ale i tak docieram spóźniony. Układ świateł średnio sprzyjający.

Z uwagi na kolejny kontener i niechęć do jazdy po upale dziś później wyjazd z bazy. Powrót trochę zaokrąglając przez Hubertusa na Naftową i wjazd do Centrum. W parku Sieleckim spotkanie z Krzyśkiem. Krótka pogaducha i wlekę się do domu ze średnią 10 max 15 km/h. Jakoś nie miałem chęci kręcić szybciej.

Po południu plan wypadu nad wodę. Ale spanie zmogło i trzeba było dać organizmowi chwilę wytchnienia.

Ruszamy na Jurę dzień 3: Bydlin - Morsko, czasem warto powiedzieć pas

Niedziela, 28 lipca 2013 · Komentarze(0)
Niedziela to dopiero daje nam popalić z tym upałem. Plus tego, że mięśnia cały czas rozgrzane i nogi zapodawały jak należy.

Pobudka szła opornie kontynuacja wieczorów integracyjnych trwała do późnych godzin nocnych.

By w miarę postawić się na nogi o brzasku dnia czyt. koło 8:00 rozgrzewka w rześkiej wodzie stawu przy naszym noclegu, aż się wychodzić nie chciało, a tu trza ciągnąć dalej.

Plan przewidywał od możliwości dotarcie dziś do Częstochowy. Ale punktów sporo, z nieba żar to znów tempo przeciętnie nie za szybkie. Z noclegu wreszcie spakowani parę minut po 09:00 wyruszamy dalej. Na początek podjazd pod ruinki zamku w Bydlinie. Dalej by zmierzyć się z przejechaniem dystansu i nie męczeniu się za bardzo decyzją padło na kombinację trasy asfaltami.

Trasa Bydlin - Smoleń - Pilica - Ogrodzieniec - Morsko. Na przerwie obiadowej w Ogrodzieńcu zapada decyzja z rozsądku o dociągnięciu do następnego zamku w Morsku przeczekać największe słońce i udać się w drogę powrotną. Przetasowaniu już mniejszymi grupkami toczymy się w kierunku domu. Ja wybrałem wariant w pełni rowerowy i prowadząc jeszcze 5 za sobą przez Włodowice - Myszków docieramy do Siewierza na rynek. Konsumpcja lodów i ruszamy na "Pojezierze Dąbrowskie skąd już każdy w swoją stronę.

Ruszamy na jurę dzień drugi Kraków - Bydlin

Sobota, 27 lipca 2013 · Komentarze(0)
Dzień drugi wyprawy zakładał już właściwy przebieg trasy Orlimi Gniazdami. Sobotni poranek w Forcie 39 u podnóża Lasu Wolskiego w Krakowie wita nas pełnią słonecznego lata. Z naładowanymi akumulatorami opuszczamy Kraków i lecimy dalej.
Na rozkręcenie dociągamy pod Wawel podbić pieczątki. Dalej to już Zielonki - Korzkiew - teren Ojcowskiego Parku Narodowego - Ojców - Pieskowa Skała - Sułoszowa - Olkusz - Rabsztyn - Jaroszowiec - Bydlin.

Tempo nie za rewelacyjne zważywszy na różne postoje w zakładanych miejscach oraz temperaturę.

DP - Jura cel na dziś Kraków

Piątek, 26 lipca 2013 · Komentarze(0)
Zalegli rosną, a na kole prawie, że ciągle pora chociaż trasę uzupełnić w wolnym czasie może uda się resztę uzupełnić.

Dziś nietypowo bo z dwoma sakwami do roboty, ale za dużego oporu mi to nie daje i w granicach normy docieram standardową trasą na Morawę. Dziś dostawa na magazyn roboty w ciul, a tu jeszcze jazda czeka. Większość towaru już pochowana. Prysznic i lecę na 17:00 pod fontannę by z wesołą ferajną ruszyć na kolejny weekendowy wypad pod egidą CYKLOZy. Na miejsce docieram jako jeden z ostatnich ale co zrobić wcześniej się nie dało z pracy wyrwać. Tyle słowem wstępu reszta nadejdzie z czasem.

Trasa dnia Sosnowiec - Jaworzno - Trzebinia - Puszcza Dulowska - pierwszy z Zamków na trasie Tenczyn w Rudnie - Mników - Cholerzyn - Kryspinów - Kraków już dawno po zmroku.

DP - Szpital Górniczy - D

Czwartek, 25 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Coś czuję, że niebawem znów koszta i wymiana napędu i próba jazdy na dwóch łańcuchach, bo te przeskakiwanie jest dość uciążliwe.

Tydzień leci do przodu zważywszy, że zaczęło się pracę od wtorku. Pobudka jak zwykle 6:30 i mozolne wychodzenie z wyrka. Potem na przyśpieszenie, śniadanie i wypad. Dziś mała modernizacja trasy przejazdu na Szopki, a mianowicie początek jak zwykle: wylot na światłach przy Makro i rura wyłączonym pasem w kierunku Centrum S-ca. Modyfikacja polegała na ominięciu dwóch następnych świateł i tak na wys. Sielca wjazd do Parku Żeromskiego i skrótem pod Estakadą na Kilińskiego, skąd by ominąć te światła przebijam się przez Piłsudskiego u wylotu z Mireckiego (tu nie ma świateł), Kierocińskiej i powrót na na normalny tor (Sobieskiego) i na Morawę. Kilometr więcej do przejechania, ale płynniej zważywszy, że ostatnio udaje mi się czerwone polować.

Na koniec dniówki rower wraca na pace bo mieliśmy jeszcze robotę na mieście i żeby nie kołować taki wariant wyszedł w praniu.

Zostawiam zbędne, rzeczy i ruszam do Górniczego odebrać tacie wyniki. Powrót na małą okrętkę tzn: z Górek Małobądzich na wały i oczywiście P3. W oczekiwaniu na powitanie gastroustawkowiczów spędzam czas na pogawędce z Andrzejem, który przyjechał za wczas. Po kwadransie studenckim ekipa się zbiera na Grodziec, a ja kawałek z nimi,a potem na Zagórze.

Jutro prosto z roboty na Jurę i powrót w niedzielę, późnym wieczorem.

DP - PTTK - Dom

Środa, 24 lipca 2013 · Komentarze(1)
Kategoria drugi napęd, praca
Dojazd do pracy nie należał do rekordowych przejazdów. Dziś stosunek świateł 3/0. Po pracy małym objazdem po obrzeżach Hubertusa. Potem nadzwyczajne spotkanie klubu i dojazd do Dęblińskiej. Na zakończenie mała dokrętka do domu.

DPD

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Koniec weekendowego aktywnego odpoczynku, ale spokojnie za tydzień znów wypad potem przerwa i Mazury.

By nadgonić zaległości po późnym powrocie z rodzinnych stron zarywam trochę noc i legam się do wyra przed 3:00. Trzy godziny intensywnego snu pobudka 6:30 i znów na koło i do roboty. Wstawało się bezproblemowo. Dojazd standardową trasą. Układ świateł średnio sprzyjający 2Cz/1z. Średnia przejazdu oscylowała w granicach 30 km/h.

Z pracy wychodzę trochę później. Telefon do Tomka, czy czasem też dziś później nie kręci, a tu już zdążył przemkąć przez Morawę i jest już pod Fakopem. Zgadujemy się i udaje mi się go jeszcze złapać w Auchanie. Wspólnie kręcimy jeszcze w okolice Expo skąd już każdy w swoją stronę.

Pułap 5 tys przekroczony - zwariowany powrót do codzienności.

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · Komentarze(0)
O tym dniu można pisać i pisać ale jutro do roboty więc chwilowo tylko liczby jutro reszta rowerowo kolejowego powrotu do domu.

Edit:
No i 3 dzień laby. Dzień roboczy, a tu jeszcze można się pobyczyć trochę. Po śniadaniu puki słońce jeszcze nie jest tak wysoko z tatą ruszam jeszcze na Mierzyn by i u drugich krewnych i dziadków zapalić znicza.
Powrót trochę na azymut nieznanymi ścieżkami ale w efekcie i tak docieramy na znany grunt. Potem w gminie podatek zapłacić i powoli szykować się do powrotu. Także wstępnie uzbierało się z 30 km. Wybija 17:00 zbieram się na pociąg, a tata korzystając z wolnego jeszcze zostaje. Czekam na tej stacji wreszcie opóźniony pociąg dociera. Wsiadam na koniec starego składu i ruszam w drogę powrotną. W tym blaszaku pomimo otwartych okiennic ciepławo. A w mojej głowie chodzą dziwne myśli kontynuowania dalszej jazdy na rowerze. Tak też się staje. Sezon wakacyjny remontowane torowiska sprawiają, że co chwilę mój osobowy co chwile miał postoje przepuszczając jadące pośpieszne. Wniosek nasunął się jeden przez opóźnienia nie zdążę na szybką przesiadkę w Częstochowie, a na następny muszę ponad godzinę czekać od dotarcia. Szybka analiza czasu i w Radomsku swój niecny plan wprowadzam w życie. Wychodzę z pociągu i kręcę w kierunku Częstochowy na ten późniejszy pociąg. Zupełnie inne warunki niż w sobotę wiatr na plecy i trasa lekko z górki wpływa na to że w ekstra tempie jak na moje możliwości 40 km odcinek pokonuję poniżej 2h. W Częstochowie jestem raptem 20 minut później niż jakbym jechał pociągiem. Po głowie chodzi mi jeszcze by kolejny 70 km etap z Częstochowy do Sosnowca również ciągnąć na kole ale jakoś już późnawa pora sprawia, że jednak pociąg. Czy to była dobra czy zła decyzja nie wiem już po fakcie nie ma co rozpatrywać. Z półgodzinnego oczekiwania na pociąg zrobiła się znów prawie godzina bo kolejny osobowy już klimatyzowany skład KŚ opóźniony przez Pośpieszne. Wreszcie ruszam. Jakby tych wrażeń było mało przed Żarkami w składzie gaśnie światło. Po resecie całej elektroniki wreszcie ruszamy dalej. W Zawierciu dosiadł się kolejny kolarz na pogawędkach docieramy do Ząbkowic. Powoli się zbieram zapinam sakwy i szykuję się do wyjścia. Pociąg dociera na stację wysiadam i telefon od taty
- dotarłeś
- TAK
- długo
- NO FAKT Z NORMALNEJ DROGI CO ZAJMUJE MAX 3 H ZESZŁO 5, ALE ZARAZ TO NIE TA STACJA WIESZ CO WYSIADŁEM NA GOŁONOGU Z ROZPĘDU...

po konwersacji nie pozostało mi nic innego jak kręcić z Gołonoga, a nie z Centrum do domu. Już normalnie najkrótszą drogą pokonując dąbrowskie ulice wracam koło 23:00 na Zagórze. Radler dla relaksu przeładowanie sakwy wpisy BS i w kimę bo jutro znów robota czeka.

Gorzkowice i okolice - czyli odwiedziny rodziny i znajomych

Niedziela, 21 lipca 2013 · Komentarze(0)
Puki co dzięki Amatorka i Marta za wspólne kręcenie i miło spędzone popołudnie.

Wiadomo krótki czas na relaks więc dzień sensownie należy zaplanować. Z racji, że niedziela to wedle 9:00 do Kościoła. Potem sprawunki i przyjemności z jazdy na kole. Na początek kierunek Parzniewice zajrzeć na cmentarz i zapalić znicze. Dalej by nie wracać tą samą drogą zmieniamy azymut i udajemy się na Siódemkę. A rydz może ciotka będzie. I była na pogawędkach czas szybko leci, a tu jeszcze trochę mamy jeszcze do zrealizowania. Z Siódemki w kierunku hałdy bełchatowskiej i dalej przez Kamieńsk wracamy na obiad do Gorzkowic. Popołudnie należało do znajomych. Z tatą ruszam na tamę Zalewu w Cieszanowicach. Tata odbija Staśka, a ja na spotkanie z Amatorką, którą udało mi się wyłowić spośród bs-owych osobistości. Jak widać nie tylko wirtualnie ale i poza komputerem można się spotkać. Wspólnie robimy objazd po kolejnych wioskach umilając sobie czas na rozmowach. Przyszła pora na inne sprawunki więc odprowadzam Patrycję pod domek. Telefon do kuzyna ale nie odbiera więc wracam na jakąś strawę do tymczasowego kwaterunku w nogach o dziwo już się 70 km nazbierało. Docierając pod rynek w Gorzkowicach dostrzegam znajomą twarzyczkę. Dociągam bliżej by gafy nie strzelić. Jak to mówią z pewnymi osobami ciężko się umówić na spotkanie zważywszy, że tylko raz się je spotkało, a tu popatrz. Zarówno z mojej strony jak i nowo poznanej koleżanki Marty było wielkie zdziwienie i hasło A CO TY TU ROBISZ. Także wieczór również należał do bardzo udanych. Z nią to się człowiek nagadać nie może. A rozstać to praktycznie nie możebne, ale jakoś się udaje.
Wieczór jeszcze młody, a mi brakuje jeszcze trochę do setki. Kółeczko na dokrętkę co z sąsiadem robiłem wczoraj i wyjazd tacie na przeciw. Już po zmroku wracamy na kwaterunek. Stówka w nogach jest dzień w pełni udany. Jutro mniej kręcenia bo i pora wracać.