Niby piątek trzynastego, każdy przeżywa. Mi tam jakoś ten dzień nie doskwiera. Z resztą to już trzeci piątek trzynastego w tym roku.
Dziś pobudka dość wczas - 5:30, budzik dzwoni, pora wstać. Ogarniam się i godzinę później dosiadam Meridiana i śmigam standardową trasą na Morawę. Dzień powoli się budzi. Dniówka dziś specjalna, kurs do Gorlic z towarem i o 14:00 jestem już z powrotem.
Jeszcze widno i nawet termiczne znośnie. Melduję się połowicy, że dziś mnie na objazdy chęć naszła i będę nieco później w domku.
Pora ruszać. Z Morawy śmigam na Dąbrówkę. Dalej to już prosto do Siemianowic. Przelatuję koło Parku Tradycji, ale książeczki szlaku Zabytków nie mam to bez zatrzymania odbijam na Michałkowice. W głowie kumuluje mi się pomysł dotarcia do Kopca w Piekarach. Jeden mały problem: późna pora już i do końca nie znam drogi więc sobie odpuszczam.
Co prawda jak wyjechałem z Siemianowic i przeciąłem DK 94 wjechałem na chwilę do Piekar Śląskich, ale tylko do Dąbrówki Wielkiej.
Jadąc już znaną mi drogą przecinam Brynicę i wylatuję na końcu Wojkowic. Przy Netto odbijam na klinkierek i kręcę do Rogoźnika, gdzie przejeżdżam przez Park. Pustawo, w pojedynczych domkach letniskowych widać jedynie życie i po za tym kilku spacerowiczów.
Opuszczam Rogoźnik i kieruję się do Strzyżowic, gdzie przy cmentarzu odbijam wreszcie na teren i kieruję się do Góry Siewierskiej.
Na skarpie paralotniarzy pusto, mimo wiatru widoki też nie za rewelacyjne. Myślę, gdzie tu jechać. Na horyzoncie widzę nadajnik radiowy. Prowadzi do niego terenówka, więc tam też się udaję. Jak się nie mylę za nią powinienem dotrzeć do Brzękowic Wału.
Tak też się stało. Tam wpadam na czerwony szlak rowerowy, którym docieram do Dąbia. Jeszcze trochę dnia mi zostało decyduję się ruszyć dalej za żółtym szlakiem do Przeczyc. Oznaczenie do końca gminy Psary nawet całkiem całkiem, jedynie te mapki za wysoko i małe. Ciężko się do nich jakoś ustosunkować. Żółty szlak wyprowadził mnie na drogę gruntową. W pewnym momencie widzę, że szlak się skończył, strzałka pokazuje, że do Przeczyc jeszcze 3 km. Jadę więc dalej. Docieram do asfaltu odbijam w prawo i śmigam dalej z zastanowieniem, gdzie wyjadę. na krzyżówce orientuję się, że była to droga do Toporowic. Ustawiam ponownie azymut i jak już przeciąłem pod spodem S1 wiedziałem, gdzie mnie ta droga doprowadziła.
Jadę dalej w kierunku Boguchwałowic, żeby przeciąć Czarną Przemszę i wylecieć koło stawów hodowlanych pod koroną zapory Zbiornika Przeczycko-Siewierskiego. Jednak po mostku, z którego zwykle korzystałem został tylko szkielet.
No cóż w tył zwrot i kręcę jeszcze wyżej, żeby wjechać na tamę. Też nie był to idealny manewr bo zapomniałem, że na tamę można tylko z jednej strony wjechać, akurat od tej co na nią wjechałem, ale na drugiej stronie przyszło mi przez murek przeskakiwać, bo przejazdu brak.
Już szarówka, pora do domku zawijać. Kierunek Wojkowice Kościelne. Następnie przelot przez P4 i walka z uciążliwym wiaterkiem.
Przeskok przez tory na P3 i już prosto co centrum DG i zjazd na Zagórze.
No wreszcie można było więcej pośmigać w tym Listopadzie.