DPOD - Urodzinowo dzień czwarty pora na Kota
Wtorek, 30 czerwca 2015
· Komentarze(0)
Za oknem ciepławo zaczyna się dzień, zaczyna kolejny dzień pracy. Wstaję o 6:00 i godzinę później gonię bikem do pracy.
20 stopni na starcie już jest, a ja na długo ubrany. Mimo to szybko jadąc dziś na firmę docieram nawet nie zgrzany.
Do piątej dziś dniówka przeciągnęła się, bo pracę nadgonić musiałem.
Prezent na szybko szykuję na dziś i ruszam na tauzen bokami. Po drodze z Patykiem zdzwaniam się i potem razem do Moni zmierzamy.
Gorąco, upalnie - jak dziś pięknie jest - pogoda wręcz wymarzona.
Na miejscu, na kocu spotykamy się, z kocią ferajną gadamy. Jest Monia i Ola i Mario też stawił się, Bartek i Dawid znajomi przybili, no i my Cykliczni Patyk i Ja.
Czekamy chwil parę, w kroplach deszczyku zmieszani. Rozglądając się wszyscy na Pawła czekamy.
Nim 19:00 wybiła zjawia się Kocur, solenizant nasz - Sto lat i prezentów nadszedł czas.
Deszczyk nie straszny - zabawa przednia się nam rozkręca grill w pełni, sałatka też przednia. Na przegrychę grzybki i sok z gumi jagód. Delikatnie i spokojnie, bo jutro też trzeba iść do pracy.
Ekipa jeszcze ciągnie biesiadę, a ja z Mariuszem po 20:00 się żegnamy i do domu zmierzamy.
Tempo lajtowe około trzydziestki - prowadzę kompana, by w domu był szybciej. Sprawnie na Piastów się dostajemy. Piątka, narazie, Mariusz do siebie, a ja jadę dalej. Już tempo nie tak efektywne, bo po drodze zaczęły się Manewry, A to światła, a to rozkopy. W końcu, ruszam objazdem Pogoń, Środula i wjazd na Zagórze. Rower pod pachę, schodami na górę, powrót do domu i na dzisiaj koniec.
Koniec miesiąca jest dziś zarazem. Plan minimum zrobiony - tysiąc km jest w miesiącu przekroczony.
Kocykowo - urodzinowo
20 stopni na starcie już jest, a ja na długo ubrany. Mimo to szybko jadąc dziś na firmę docieram nawet nie zgrzany.
Do piątej dziś dniówka przeciągnęła się, bo pracę nadgonić musiałem.
Prezent na szybko szykuję na dziś i ruszam na tauzen bokami. Po drodze z Patykiem zdzwaniam się i potem razem do Moni zmierzamy.
Gorąco, upalnie - jak dziś pięknie jest - pogoda wręcz wymarzona.
Na miejscu, na kocu spotykamy się, z kocią ferajną gadamy. Jest Monia i Ola i Mario też stawił się, Bartek i Dawid znajomi przybili, no i my Cykliczni Patyk i Ja.
Czekamy chwil parę, w kroplach deszczyku zmieszani. Rozglądając się wszyscy na Pawła czekamy.
Nim 19:00 wybiła zjawia się Kocur, solenizant nasz - Sto lat i prezentów nadszedł czas.
Deszczyk nie straszny - zabawa przednia się nam rozkręca grill w pełni, sałatka też przednia. Na przegrychę grzybki i sok z gumi jagód. Delikatnie i spokojnie, bo jutro też trzeba iść do pracy.
Ekipa jeszcze ciągnie biesiadę, a ja z Mariuszem po 20:00 się żegnamy i do domu zmierzamy.
Tempo lajtowe około trzydziestki - prowadzę kompana, by w domu był szybciej. Sprawnie na Piastów się dostajemy. Piątka, narazie, Mariusz do siebie, a ja jadę dalej. Już tempo nie tak efektywne, bo po drodze zaczęły się Manewry, A to światła, a to rozkopy. W końcu, ruszam objazdem Pogoń, Środula i wjazd na Zagórze. Rower pod pachę, schodami na górę, powrót do domu i na dzisiaj koniec.
Koniec miesiąca jest dziś zarazem. Plan minimum zrobiony - tysiąc km jest w miesiącu przekroczony.
Kocykowo - urodzinowo