Popołudnie z Zenitem. Big się przegrzał i klasyk z udziałem drugiego jednośladu.

Dopołudniowe załatwianie sprawunków w śródmieściu, głównie w Oddziale.

Duszno, parno i zanosi się na burzę. Taka oto środa. Nim klasyk to zawijas po parę gadżetów do marketu sportowego. 
Trochę popadało, ale jak to na sosnowcu gadają poszło bokiem. Pogrzmiało, popadało. ale jak się dowiedziałem na Mysłowicach lepiej dał się we znaki front burzowy.

Klasycznie i na sucho. Gdybym z pięć minut później dotarł do pracy to by kita zmokła.

Po aktywnym weekendzie coś dziś kopytka nie chciały współpracować, dlatego wyjazd do pracy z nieco większym zapasem czasu.
Nim jednak do pracy rundka po upgrade lodówkowe.
Powrót ciepłą nocą. Na szczęście prognozowanej burzy na wieczór nie było i udało się na sucho obrócić.

Na niedziele przypadło mi raptem nieco ponad 2 godzinki okienka na bujanie się na rowerze
Po wczorajszych aktywnościach innych dziś postanowiłem w upale podkręcić nieco tempo i bujnąć się w okolice zapory w Przeczycach.
Na początek Środula by Piotrkowską dostać się do Będzina. Dalej pod Nerkę i jak droga prosta przez Łagiszę do Sarnowa. Przebijam się przez DK86 z zamiarem przejazdu przez Malinowice do Dąbia.
Ku zaskoczeniu wpadam w rejonie stadionu na organizowany wyścig kolegów na cienkich kołach. Policja pozwala mi się przedostać zaplanowaną trasą. Jak się okazało wpadłem na trasę ich pętli tyle, że pod prąd. Na szczęście nie gonili ławicami i nie było konieczności zjazdu na pobocze. W Toporowicach odbijam na Przeczyce. Tam ponownie wpadam na rundę ale to już zgodnie z ich kierunkiem jazdy. Mimo + 40 na moim liczniku nie udało się zachować koła za grupkami ścigających się kolarzy i szybko podarowałem sobie tą zabawę i zwolniłem do przelotowej +25. 
W Przeczycach zmiana kierunku i lecę do Wojkowic Kościelnych. Na zakończenie P4, Park Zielona, rzut oka na przebudowę dworca w Dąbrowie i zjazd na kwadrat.

Sobota pod znakiem różnej aktywności.
Na rozgrzewkę godzinka squash'a. Po powrocie sobotnie kwadratu sprzątanie.
Kwadrat w miarę posprzątany, obiad do brzucha wpakowany to na deser niwka i do wieczora w basenie wodowanie.
Na koniec okrągłe włoskie danie i kończymy to sobotnie bieganie.

I dobiegł końca kolejny tydzień. Sprawny dojazd i przyjazd na klasycznej trasie.
Po pracy trochę zawijasów, a to optyk, a to Oddział i na deser kawiarenka lody i biwak na Sielcu.

Klasycznie, a po pracy i ciepłej strawie rundka do starzyka z życzeniami.

Dziś klasycznie, na więcej czasu brakło mimo ładnej popołudniowej aury.