Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:1246.00 km (w terenie 111.00 km; 8.91%)
Czas w ruchu:66:37
Średnia prędkość:18.70 km/h
Maksymalna prędkość:58.70 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:56.64 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Rekreacyjnie na koniec miesiąca

Niedziela, 30 czerwca 2013 · Komentarze(0)
W sumie można by powiedzieć, że dzień już zaczął się od północy, gdy wracałem z finiszowania sobotniej wycieczki w Bobrownikach, ale ten etap dnia zostawiłem do podsumowania soboty.

Na dziś wstępnie zaplanowałem wreszcie udać się na ustawkę Oli, ale jak to już tradycją się staje albo nie mogę albo zaśpię tak jak to miało miejsce i tym razem.
Wyrko na tyle było przyciągające, pora na regenetację więc budzę się dopiero po 10:00 i nie ma co pociąg ustawkowy znów pojechał beze mnie.

Zostało uhonorować niedzielę po bożemu: na sumę do kościoła obiadek i na popołudniowy objazd. Korzystając z chwili na pierwszy ogień poszedł Patyk, który wyszedł mi z pomocą w odzyskaniu danych. Z uwagi, że Marcin ma jeszcze parę punktów do zrealizowania to po 19:00 się żegnamy i ruszam na mały objazd na Park w Kazimierzu i dalej na P3, gdzie objeżdżając zbiornik 4-krotnie spotykam koleżanki z osiedla na rolkach (jednoosiowych czterokołowcach), Pawła, z Hańkiem w przelocie oraz Maćka i Staśka. Z Pogorii bez zbędnego kręcenia po zachodzie słońca do siebie na Zagórze.

Szlak Zabytków Techniki - pora na Zabrze czyli planowo-nieplanowane wydarzenia losowe.

Sobota, 29 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Dzień bez końca, ale spędzony w doborowym towarzystwie i pomimo porannego przepłukania deszczem humor towarzyszył do samego końca.

Opis w wolnym czasie narazie idę w kimę.

EDIT:
Pora nadrobić wpisem ten sobotni zwariowany dzionek.
Zaczęło się dość niepewnie. Pobudka standardowo jak do pracy czyli 6:30 spoglądam za okno, a tu słota i padający mżysty deszcz. Nie będzie za ciekawie, ale cóż jechać trzeba. Przyszła 7:30 przyszło ruszać i deszcz ustaje. Trochę okrężną drogą przez Pekin i Kukułek do Centrum pod fontannę. Ekipa już prawie w komplecie. Z Darkiem analiza kogo brakuje, a kto ewentualnie przestraszył się pogody lub z innych względów musiał zrezygnować. Czekamy jeszcze na mojego drugiego "Ja". Kwadrans studencki minął więc ruszamy by planowo zgarnąć po drodze kolejne osoby. Na Bogucicach punkt kulminacyjny opadów, jak to bywa na strefie buforowej terenu przybrynicznego. Przecinamy chmurę i zmoczeni docieramy pod Silesię, gdzie dołącza Teresa. Od tego momentu aura zaczęła z nami współpracować przestaje padać i w dodatku powoli zza chmur zaczynają przebijać się jeszcze znikome ale progresywnie promienie słońca. Chwila postoju i lecimy pod Wesołe Miasteczko, gdzie do wesołej kompani dołącza Rysio. Po drugiej stronie parku miał na nas czekać jeszcze jeden uczestnik więc decydujemy się jechać główną alejką przez park. Już się fajnie rozkręcamy a tu halt (co jest) okazuje się, że Posłowie najechali Śląsko-Zagłębiowską ziemię. W Parku miejsce na swój kongres wybrała Platforma z kolei u mnie na Zagórzu w halach Expo debatują na Kongresie PiS-owcy. Tyle na temat polityki. Wracając do wątku Środek Parku w obrębie hali Kapelusz okratowany więc tą całą strefę zero jakoś bokami musieliśmy ominąć. Przy AKS-ie okazuje się, że ów uczestnik jest dopiero w Siemcach to abyśmy nasz plan po drodze zrealizowali dogadujemy się, że spotkamy dopiero pod Guido. Kto miał dotrzeć dotarł więc w całości zakręcamy w Chorzowie pod Szyb Prezydent znajdujący się również na szlaku i podbijamy książeczki. Dalej prowadzeni przeze mnie do Rudy by chwilę odsapnąć przy Dworcu w Chebziu. Kolejny przykład budynku który z wierzchu jeszcze w miarę wygląda, a środek to ruina. Nadgoniliśmy trochę czasu to koryguję plan i po drodze docieramy już w Zabrzu by podbić się w Skansenie Górniczym Królowa Luiza. Niestety w weekendy w większości obiektów na szlaku konieczne jest wcześniejsze uzgodnienie i pozostaje nam jedynie zwiedzenie obiektu z zewnątrz jak i wystawy pojazdów militarnych znajdujących się również na placu. Zbliża się pora naszego wejścia do Guido to ruszamy do głównego punktu dzisiejszego dnia. Formalności chwilowa zamiana naszych kasków na górnicze, przywitanie z przewodnikiem i ruszamy pod ziemię spenetrować poziomy 170 i 320. Nie zawsze udaje się trafić na ciekawego przewodnika, ale Pan Romuald stanął naprawdę na wysokości zadania opowiadając historię oraz życie na kopalni puentując każdą ciekawostkę śląskim humorem. Niewiadomo kiedy ucieka nam przeszło 3 godz. i pora wyjechać na powierzchnię. Wychodząc z szybu zupełnie inna pogoda prawie bezchmurne niebo i słońce które towarzyszyło nam do wieczora. W Zabrzu próba złapania jeszcze pieczątek w Muzeum Górnictwa oraz przy Szybie Maciej, ale już po czasie i kończy się tylko na oględzinach zza płota. Przy Macieju mała rotacja i podział grupy. Pod przewodnictwem Darka przez Katowice odłączają się Teresa i Andrzej, a reszta czyli Ja i drugi Ja, Limit dwóch Ryśków i Adrian ruszamy na Azymut - gdzie droga poprowadzi. Objeżdżamy wokół ogrodzenia kąpielisko na Maciejowie i lądujemy w lesie, dalej przez łąki pokradła i bagienko wyjeżdżamy gdzieś w polach. Dalej kawałek niebieskim szlakiem wokół Zabrza i objazdami docieramy do drogi na Bytom. Na Rynku przerwa dla lodożerców. 18 wybija na wieży pora turlać się dalej. Kierunek Piekary Śląskie i dalej Wojkowice. Pod Netto już na terenie Zagłębiowskiej ziemi przerwa na tankowanie. Z Ryśkiem wpadam do Netto po zapas płynu wychodząc dostrzegamy znajome gęby. Któż to - a to nikt inny jak Frey i Jagaryba za namową których ruszamy do Bobrownik na imprezę plenerową z okazji święta Gminy. Docieramy na scenie lata 80 czyli Sztywny Pal Azji, śmiechy, rozmowy i dzień chyli się ku końcowi następnie po dłuższej przerwie wchodzi na scenę Robert Gawliński i rozpoczyna się finałowy koncert Wilków. W rytmach Baśki, Bohemy i innych przebojów ucieka do 22:30. Koncert powoli się kończy uniknąć przeciskania się przez bramy na Bisach opuszczamy Stadion, Rysiek ciągnie do siebie na Załęże, a my nocne marki przez Rogoźnik wtaczamy się na Górę Siewierską, gdzie podziwiamy Zagłębie nocą. Dalej na Psary, gdzie odstawiamy Limita i już w trójkę Ja, Frey i Jadzia przez Gródków, Łagiszę do Będzina, gdzie przy targowisku odłączam się i samotnie na DG i do domku.

Pomimo falstartu pogodowego dzień miło spędzony trasa pętlą wyszła następująco:
Sosnowiec - Katowice - Chorzów - Świętochłowice - Ruda Śląska - Zabrze - Bytom - Piekary Śląskie - Wojkowice - Bobrowniki - Rogoźnik - Strzyżowice - Góra Siewierska - Psary - Gródków - Będzin - Dąbrowa Górnicza - Sosnowiec.

DPD

Piątek, 28 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Ta pogoda przechodzi sama siebie już miało być ładnie wczoraj znośnie ale zimno, a dziś znów ni w 3 ni w 5. Pochmurno, co chwilę deszcz, ale stosunkowo w miarę ciepło.

Rano budzę się za oknem ciemne chmury ale to co z nieba leci nie wygląda groźnie i decyduję się na rowerowy dojazd do pracy. Trasa standardowa. Powrót lekko objazdem wstępując do PTTK-ku, a następnie do Auchana ogarnąć czy są tusze do Canona. Zwiad zrobiony - do domku na obiad i przed 19:00 ruszam znów na Auchan po zakup owych tuszów. Powrót w rzęsistym deszczu. Oby jutro pogoda dopisała.

DPDOD - u Prezesa kolejny roczek do przodu.

Czwartek, 27 czerwca 2013 · Komentarze(1)
7:30 wyjazd do roboty trasa standard.Rześko mogłoby być trochę cieplej.
W robocie zgaduję się z Tomkiem na wspólny powrót. Parę minut po 16:00 Tomek stoi już n pod bramą. Na początek do PTTK-u odebrać legitymację. Dalej różnymi zakosami przebijam Tomka do Parku na Środuli i dalej na Zagórze. Gdzie się żegnamy.

Wieczorem na dokrętkę Pogoria, Zielona, Ksawera, DG i na Zagórze.

Kto wyłączył ogrzewanie???

Wtorek, 25 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Dziś do pracy dla odmiany autem, gryzłem się czym może jednak ale jednak dałem sobie na wstrzymanie i wybrałem inny środek lokomocji.

Po pracy późnym popołudniem wreszcie decyduję się wskoczyć na rower i zrobić parę kilometrów po mieście przy okazji załatwiając parę rzeczy.

Na początek do Oddziału przetasować dokumentację klubową. Potem do Pawła na Pogoń i stamtąd różnymi zakosami na Zagórze do domku. Po drodze złapała mnie mała mżawka, wmordewindy działały z każdej strony, a powrót po zachodzie słońca to taki zimny jakbym jesienią jeździł.

DPD+ZD

Poniedziałek, 24 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Kategoria drugi napęd, praca
Dziś zdecydowanie lepsze jak dla mnie warunki zarówno do roboty jak i dojazdu do pracy. Najważniejsze, że nie padało to mogłem śmignąć na kole.

Pobudka dziś o 6:30 i na spokojnie dziś o 7:20 ruszam standard trasą do pracy dziś układ świateł średnio sprzyjający. Pierwsze czerwone zaraz przy Makro, a następne jak procedura nakazuje na Dęblińskiej. Unikając świateł za wiaduktem przebijam się Dęblińską na Naftową i szlakiem wzdłuż Brynicy wylatuję na Stawikach.
W pracy trochę dziś dłużej przesiaduję z myślą skorelowania się z Tomkiem. Tele-raport w jakiej pozycji jest i zgadujemy się na koniec dniówki na Morawie.

Unikając dłużego ruchu ciągniemy bocznymi drogami i różnymi skrótami na DG, gdzie na parkingu z tyłu PKZ-tu się żegnamy.

W domku obiadek krótka drzemka i kierunek Real uzupełnić braki lodówkowe. Jak w tamtą stronę udało się dotrzeć na sucho tak droga powrotna w strugach deszczu. Ale udaje się nie zmoczyć futra bo po raz kolejny foliowy płaszczyk znów ochronił. Jutro zależne od pogody czyn się pojedzie.

Bieg Trzeźwości w Mysłowicach

Niedziela, 23 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, Inne
Dziś moi klubowicze trochę w innej roli niż zawsze, ale zgrany team z każdym zadaniem sobie poradzi.

Na tydzień przed imprezą dzwoni do mnie Darek z prośbą co byśmy jako klub nie pomogli w zabezpieczeniu trasy niedzielnego biegu. Z racji, że większość ludzi w rozjazdach temat zostawiłem na piątkowe zebranie z uprzednim poinformowaniem niektórych. Na zebraniu Andrzej z Darkiem przedstawili szczegóły i w sobotę po przywitaniu Waldka ruszyliśmy na przeanalizowanie przebiegu trasy i wyznaczenie posterunków do obstawienia.
Wreszcie przyszła niedziela ustawiamy się na 16:45 już na stacji BP w Mysłowicach. Wcześniej rowerem ruszam na Pogoń do chrześnika i stamtąd zgaduję się z Patykiem i razem pognaliśmy prosto na umówiony punkt. Na horyzoncie burzowe chmury, no cóż może popadać ale swoje trzeba zrobić. Na miejscu już są wszyscy chwila oddechu i jedziemy się porozstawiać po wyznaczonych wczoraj punktach. Mi przyszło jechać prawie na sam początek trasy. Czekając na autokary z biegaczami rozkładamy baner startowy i w między czasie informuję kierowców o paru minutowym zamknięciu drogi. Chmura która wisiała nad Sosnowcem przyszła i na Mysłowice i jak na złość na pół godz. przez startem zaczęło padać. Pochowani po kątach czekamy jak się sytuacja rozwinie z resztą i tak nie zależnie od wszystkiego wyścig ruszy. Na parę minut przed startem deszcz ustaje i powoli wyłania się słońce. Ruszamy z Andrzejem na posterunki. Wybija 18:00 poszli czekam na ostatnich i w eskorcie policji jadę za przedostatnimi zawodnikami zabezpieczając, żeby nikt czasem niechciany wtargnął na zamknięty obszar i tak do samej mety. Antek z Mysłowic jako naczelny wodzu zdejmował z posterunków pozostałych rowerzystów i za razem był osobą zamykającą cała kawalkadę.

Po biegu ruszamy pod halę gdzie czekały na nas małe pakunki za pomoc. Obdarowani ruszamy do siebie za Brynicę. Ale nie tak od razu do domku. NIE NIE, Maciek został ponownie dziadkiem urodziła mu się wnusia także w rowerowym stylu i pozytywnym nastawieniu jak należy wypiliśmy symboliczny toast za zdrowie małej oraz korzystając z naszego lokalu zrobiliśmy sobie małą posiadówkę nie planowaną. Dzień powoli chyli się ku końcowi, a jutro robota więc się już rozjeżdżamy. Ja ruszam jeszcze Limita odprowadzić pod Dąbrowskie molo. Gdzie się co się okazało, żegnamy się na chwilę. Już teoretycznie każdy w swoją stronę. Już mam skręcać ale jakoś nie mogłem oprzeć się pokusie i przy blasku lamp zrobić jeszcze kółeczko w blasku pełni. Kończąc okrążenie dostrzegam przy końcu plaży rowerzystę w kamizelce, grzebiącego przy tylnej oponie. Z początku nie zakminiłem podjeżdżam by ewentualnie pomóc, a tu Limit pechowo złapał kapcia, ale nim objechałem zbiornik już był na finiszu serwisowania. Tyn razem już na dobre się żegnamy i mykam już bez błądzenia na chatkę.

Dzięki ekipo, że mogłem na was liczyć.

Akcja reanimacja - Orzeł wylądował oraz odprawa technicza przed jutrzejszym zabezpieczaniem trasy

Sobota, 22 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Dziś tylko dane liczbowe.
Edit:

Dzień jako na sobotę zaczyna się dość wcześnie. Na wczorajszym zebraniu wyszedł spontaniczny pomysł przywitania na Pyrzowicach naszego ambasadora do spraw wschodnich Waldka wracającego z Gruzji. Pomysł przeszedł większością głosów. Co prawda za dużo nas nie pojechało ale intencja się liczy.

Pobudka o 5:00 ale moje przyciągające łoże jakoś mnie nie chce puścić i ucieka mi pół godz. dobrze, że Darek dotarł parę min. wcześniej pod mój blok i dzwoniąc już na dobre postawił mnie na nogi. Wrzucam coś lekkiego na ruszt i o 5:50 ruszamy w dwóch na lotnisko. Aura sprzyja słońce nie jest jeszcze tak wysoko więc się fajnie jedzie. Z Zagórza na pojezierze dąbrowskie by przedostać się do Wojkowic Kościelnych, dalej na Przeczyce, Boguchwałowice "78" docieramy do Mierzęcic. Trasa mi się trochę pokręciła i fundujemy sobie dodatkową pętlę wkoło lotniska przez Zadzień, Zendek i Ożarowice. Po drodze nad głowami przelatuje lądujący Wizzair (pewnie Waldkowy) ale coś na 15 min przed czasem) wreszcie docieramy pod terminal A, a tu ani Limita, ani Waldka. Nagle słyszę, że ktoś mnie woła rozglądam się, a Jacek nas uprzedził i Waldek już w aucie. Uff w ostatniej chwili. Waldek daje się przekonać i wraca z nami na rowerze, a Jackowi podrzucamy same bagaże. Na parkingu w trakcie rozplombowania i składnia Weltura - Waldek opowiada nam jak było.
Fota pamiątkowa powitania na lotnisku i prowadzeni przez Limita ruszamy do Sosnowca.



Na Ratanicach powitalne bro i kolejna porcja opowieści. Dzień się powoli rozkręca, żona się niecierpliwi więc eskortujemy dalej Waldiego. Na Mariankach Limit odbija do siebie, a Ja z Darkiem na Zagórze, gdzie i ja odłączam, a Darek z racji, że na Mysłowice wraca odprowadza Waldka pod same drzwi.

W domu dwugodzinna drzemka i ruszam na Mysłowice pod Muzeum Pożarnictwa na spotkanie z rodzinką. Przy okazji łapię pieczątkę. Na horyzoncie burza. Po porcji lodów razem z siostrą i tatą wracamy na S-c, pod fontanną łapie dogania nas chmura i unikając moknięcia przeczekujemy burze w oddziale. Za jakiś czas dołącza do nas Limit z Adrianem. Wreszcie przestaje padać. Dzwonię jeszcze po Elę i Maćka. Posilony kebabem zgadujemy się z Darkiem i w piątkę, znów ruszamy na Mysłowice by wspomóc kolegów kolarzy w zabezpieczaniu trasy przejazdu biegaczy. Koledzy z Mysłowic przydzielają nam posterunki do obstawiania i wolnym tempem przejeżdżamy całą 7 km trasę by wskazać te punkty. Na zakończenie - nie wiem czy planowane to było czy nie na Bończyku Paweł imprezował na 18-stce kuzynki. To my jako dobrzy koledzy anielskim chórem by źle nie wypaść solenizantce STO LAT śpiewamy. Po dawce imprezowego trunku się żegnamy i wracamy za Brynicę.

W nogach już wyszło ponad 120 kilometrów, a chodziła mi jeszcze na zakończenie długiego dnia rowerowa nocka, ale sobie jednak odpuszczam bo zmęczenie materiału zrobiło swoje. Dzień zaliczam do udanych.

DP PTTK i event w Parku Śląskim.

Piątek, 21 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Dzień bez większych ekscesów.
Rano standardowa trasa do roboty i znów średnia 27 która z biegiem dnia automatycznie spadała.

Po pracy prosto do Oddziału na zebranie klubu i po zebraniu silną sosnowiecką ekipą ruszamy kierunek Stadion Śląski, trasą przez Borki i Bogucice. Na miejscu docierają kolejni od nas z Sosnowca i Cyklozy. Mamy chwilę przez startem wieczornego przejazdu po parku więc ogarniamy co tam Paweł wraz z organizatorami dla nas przygotował. Wreszcie ruszamy okrążenie dużą pętlą wokół parku. Na pierwszym odcinku dostrzegam koszyczek - Asię z Bytomia. To stanąłem by poczekać na jej znajomych którzy też się wybrali na przejazd ale coś im się droga wydłużyła także z małą obsówą gonimy całą grupę. Wreszcie na zjeździe (wjeździe) od strony ZOO ich doganiamy pech chciał, że docierając do ostatnich chwila nieuwagi sparowanie się kierownicami i koleżanka zalicza dość nie przyjemy upadek - całe szczęście że głowa cała skończyło się na paru szlifach na skórze. Docieramy Z powrotem do punktu wyjścia i przyszła pora na konkursy i losowanie nagród. Mieli organizatorzy zagwozdkę z nami sosnowiczanami Marcinami G. ale wreszcie do nich dotarło, że to nie ja się dwa razy zapisałem a jest nas po prostu dwóch. Krwiożercy atakują więc rezygnujemy z nocnego kółka i ruszamy po jakiś znieczulacz na komary, ale w parku gdzie by człowiek nie poszedł tam one za nim. Wreszcie pada hasło wracamy za Brynicę. Prawie, że podobną drogą jaką jechaliśmy do parku. Na wylocie ze stawików się rozjeżdżamy, a ja Patyk i Adi ruszamy jeszcze na Akademiki pogawędka trwa do późnych godzin nocnych, wreszcie pora ruszać do dom bo jutro suprise dla Waldka czyli akcja reanimacja Orzeł wylądował. Na 7:45 musimy dotrzeć do Pyrzowic. W domu po 1:00 szybki prysznic i w kimę.

DPD i znów wieczorkiem relaks na pogorii

Czwartek, 20 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Dziś dzień jak to normalnie bywa bez ekscesów z kierowcami. Za to rower właśnie dziś zalicza 10 tys. kilometr przebiegu.

Pobudka trochę wcześniej by na spokojnie wszystko ogarnąć i ruszyć bezstresowo w 10 km trasę do pracy, ale to nie ja wszystko na ostatnią chwilę. Plan był ruszyć o 7:30 i przeciągnęło się jeszcze do 7:40 smarując łańcuch oraz w Odido zakupując zapas wody na dniówkę. Wreszcie ruszam i od razu z kopyta. By uniknąć górki wybieram wariant na 94 i odbicie tamtędy na 3 Maja i wlot do Centrum Sosnowca. Tłumów na drodze nie ma więc jedzie się rewelacyjnie co prawda ciepławo już ale wiatr tym razem współpracował wiejąc od pleców i można było czasówkę kręcić. Światła pod estakadą ( ślimakiem) udaje się przelecieć bez postoju dopiero łapię się zaraz przed wylotem na Sobieskiego. Do firmy docieram na styk tym razem kiero nie mógł łatki przyczepić. Średnia na 10 km wyszła mi dość nie oczekiwanie 28 km/h także nowy rekord udało się dopaść.

Po dniówce próba dopasowania się z Tomkiem na powrót ale przedłuża mu się w Kato więc spokojnie bo słońce znów ładnie grzeje do przodu. Lekkim objazdem przez Stawy Hubertus. Dalej na Naftową przez Kościelną na Sielec i skarpą na Środulę. Nie chce mi się wdrapywać pod Mec więc decyduję się dotrzeć pod Makro i z tamtąd ciąć do domu.

Wieczorem znów dokrętka. Zamiast samej trójki na początek trochę po mieście, podjazd na wzgórze gołonowskie i na P1. Miałem ciąć na dwójkę ale jakość nie chciałem babrać w błocie kół więc wzdłuż torów docieram na Piekło skąd już na P3. Raptem zrobiłem pół okrążenia i przy Alladynie zjazd na bocznicę. Frey, Domino brodaty oraz Wallace dołączam do jakże zacnego grona i przerwa na izobronka. Posiadywana zlatuje do zachodu słońca. Przez komary trzeba się ewakuować i każdy w swoją stronę. Mi jeszcze mało i do równego rachunku ciągnę na odchodne samotnie okrążenie i również zbijam na Zagórze.