Dokarmić kaczuchy.
Poniedziałek, 23 stycznia 2017
· Komentarze(0)
Kategoria rekreacja, zimowe podrygi
Słoneczny poniedziałek, nie mogłem sobie odżałować i wypuścić się ponownie na koła. Aura też sprzyjała. Śnieg sypki, jezdnie suche i termicznie też nieźle. Jakoś te 5 na minusie puki słoneczko nie dawało się we znaki.
Meridiana odpalam późnawo bo kwadrans przed 15:00. Przez co mało dnia mi zostało. Do plecaka suche pieczywo już nie zdatne do innego przetworzenia i w drogę. Na rozruch koło fabryki Limitowej zjazd do Kazimierza zobaczyć jak tam się mają żywiątka w parkowym mini zoo. Widać, że ferie w pełni, bo nawet zima nie odstrasza maluchy od korzystania z nowo powstałego ogrodu jordanowskiego. Kręcę się trochę po alejkach po czym odbijam na Staszic, celem przedostania się na dąbrowskie pojezierze. Podjeżdżam pod molo, ale tu dziobatych nie widzę. Czynię więc okrążenie wokół zbiornika. Udaje mi się je znaleźć przy przepuście między II, a III. Zrzucam prowiant i uwieczniam zachodzące Słońce.
Dziś dobry biorytm i decyduję się objazd jeszcze P2 i P1. Po czym wracam pod molo nad P3. Szarówka się zrobiła. Golenie w amorze już zamarzły to i jazda już się nie zrobiła komfortowa. Każda nierówność robi się uciążliwa. Do tego ssanie mnie chwyta. W takim wypadku nie pozostaje nic innego jak udać się w kierunku domu. Powrót czynię przez Zieloną, Dworzec PKP i Park Hallera.
Meridiana odpalam późnawo bo kwadrans przed 15:00. Przez co mało dnia mi zostało. Do plecaka suche pieczywo już nie zdatne do innego przetworzenia i w drogę. Na rozruch koło fabryki Limitowej zjazd do Kazimierza zobaczyć jak tam się mają żywiątka w parkowym mini zoo. Widać, że ferie w pełni, bo nawet zima nie odstrasza maluchy od korzystania z nowo powstałego ogrodu jordanowskiego. Kręcę się trochę po alejkach po czym odbijam na Staszic, celem przedostania się na dąbrowskie pojezierze. Podjeżdżam pod molo, ale tu dziobatych nie widzę. Czynię więc okrążenie wokół zbiornika. Udaje mi się je znaleźć przy przepuście między II, a III. Zrzucam prowiant i uwieczniam zachodzące Słońce.
Dziś dobry biorytm i decyduję się objazd jeszcze P2 i P1. Po czym wracam pod molo nad P3. Szarówka się zrobiła. Golenie w amorze już zamarzły to i jazda już się nie zrobiła komfortowa. Każda nierówność robi się uciążliwa. Do tego ssanie mnie chwyta. W takim wypadku nie pozostaje nic innego jak udać się w kierunku domu. Powrót czynię przez Zieloną, Dworzec PKP i Park Hallera.