Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:1730.00 km (w terenie 112.00 km; 6.47%)
Czas w ruchu:90:43
Średnia prędkość:19.07 km/h
Maksymalna prędkość:59.50 km/h
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:69.20 km i 3h 37m
Więcej statystyk

Na koniec urlopu

Poniedziałek, 31 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
W sumie mało atrakcyjne kręcenie. Za dnia uzupełniam relację z cyklicznego wypadu na klubowej stronie. Nim się obejrzałem nastała 20:00. Wrzucam coś na ruszt, zdzwaniam się z Łukaszem i wspólnie ruszamy pokręcić się po Dąbrowie.

W Parku Hallera jednak natrafiamy na starą wspólną znajomą Anię, która kręciła się po mieście razem z chłopakiem Arturem.
Żeby nie stać na darmo kręcimy na P3, jednak trasa ulega modyfikacji, a tempo spada do emeryckiego. Przewijamy się przez Zieloną, następnie Marianki, Preczów i wylatujemy na Ratanicach. Zwrot i już wzdłuż zbiornika P4 jedziemy na P3. Chwila pogaduch i turlamy się do Centrum, gdzie się spotkaliśmy i każdy kręci w swoją stronę.

NB Jaworzno

Sobota, 29 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Tyle propozycji na tą sobotę było, że nie wiedziałem na co się zdecydować. I Racibórz w dwóch odsłonach, i wypad na pałace w Pławniowicach i Mosznej, i Rajd na Orientację w okolicach Siedlca, a może Night Biking w Jaworznie.

Po przeliczeniu budżetu i analizie czasu wybór padł na Jaworzno. 

Nim jednak udaliśmy się z tam z Martyną wcześniej pokręciliśmy do Reala uzupełnić zapasy. Obiadek na szybko w postaci ryżu z kurczakiem i ananasem.

Posileni na ostatnią chwilę 19:45 śmigamy na rynek w Jaworznie. Jadąc przez Juliusz i Maczki docieramy na rynek chwilę po 20:30.
Tam spotykamy Adriana, który wyruszył tam z większym zapasem czasu. Na rynku stawiła się dość spora grupa cyklistów. Kilka słów od organizatorów i ruszamy. Dziś będzie głośno i wesoło. Muza leci z różnego typu urządzeń bike audio. Dzwonki, trąbki, wuwuzele, Jaworzno wcześnie dziś nie zaśnie. W gwarnym peletonie ruszamy na objazd zaplanowanej trasy przez niektóre dzielnice miasta. Jakoś za bardzo nie chciało mi się doszukiwać, gdzie w danym momencie jestem, ale przelatywaliśmy przez niektóre tereny, które kojarzyłem Wilkoszyn, Bycznę, Jeleń, gdzie przy MDK-u była przerwa i zwrot na Bory, znów Wilkoszyn by odbić na Ciężkowice i zakotwiczyliśmy nad Sosiną około północy.
Nie był to za długi NB, ale za to gwarny i z przytupem. 

Chwilę jeszcze przesiadujemy nad jeziorem, ale nic specjalnego się nie dzieje to postanawiamy wracać na nasze tereny. W trójkę jedziemy na Szczakową, potem zjazd do Osiedla Stałego i przelatując przez Łubowiec kierujemy się na Sosnowiec. 
Potem na Modrzejów i zjeżdżamy z ronda na ul. Mikołajczyka i docieramy nią pod rondo na Ludwiku. Kawałek jeszcze razem kręcimy w okolice Aldi-ka na Wawelu, tam się żegnamy Adi odbija do siebie, a my przez Kombajnistów kręcimy do siebie na kwadrat.

Akcja weryfikacja

Piątek, 28 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Bikem ruszam koło południa pod PKM podrzucić Limitowi pendrive ze zdjęciami z ostatniego wypadu dookoła województwa. W zamian otrzymuję płytkę z jego fotostory.

Potem cała naprzód i śmigam przez Maczki  do Jaworzna podrzucić do ichniego PTTK-u książeczki do weryfikacji.
Kajety zostawiam i śmigam dalej. Na centrum focę powstającą pierwszą w mieście Galerię Handlową, która jeszcze się buduje, ale już nabiera kształtów.

Żeby nie powtarzać drogi to drogę powrotną wytyczyłem sobie przez Niwkę.

Korzystam z okazji i postanawiam pokręcić się od Trójkąta zielonym szlakiem zobaczyć jak tam wygląda oznakowanie. Jadąc zielonym docieram do ul. Kujawskiej. Na tym odcinku przydało by się parę poprawek zrobić. Spoglądam na zegar i widzę, że nie mam za dużo czasu na dalszy objazd. Ze szlaku odbijam pod mikro przejazd pod torami kolejowymi i kręcę na Browar, Galot i wylatuję na Porąbce. Następnie zwrot i sunę znów pod PKM. 

Adam już po pracy. Razem śmigamy pod Lidla. Robię szybkie zakupy i kręcimy na kwadrat. Bez pogaduch pod blokiem się żegnamy i zbijam na dom warzyć cosik na obiad.

Miała być jeszcze dokrętka na Maczki na spacer po dzielnicy, ale jakieś dziwne zmęczenie mnie dopadło i człek już w chacie został.


Takie nic

Czwartek, 27 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Człowiek jak rano dupska z wyra nie podniesie, to potem na wszystko czasu brakuje i nic po myśli nie idzie.

Dziś jazda tylko do Reala zakupić młodemu bika, co by miał na czym jeździć. Z poprzedniego już wyrósł. 
Miałem jeszcze zakręcić na Łosień do Kosmodomu, ale już na to brakło czasu.

Klubowo - plenerowo

Środa, 26 sierpnia 2015 · Komentarze(1)
Kategoria rekreacja
Dziś taki nietypowy dzień. Z racji nałożenia się kilku ważnych spraw w życiu klubowym za namową Limita zwołałem specjalne spotkanie klubowe, a żeby było niecodziennie to spotkanie w plenerze. 

Z rana czynię sprawy różne. Wybija 15:00 wrzucam w siebie obiadek i zasuwam do Oddziału. Zamiast na Marko tym razem postanowiłem jechać przez Mec. Po tych górkach i dwóch dniach odpoczynku wjazdu na Mec nawet nie odczułem.

Na Dęblińskiej jestem kwadrans przed godziną zbiórki. Wpadam do biura pozałatwiać trochę sprawunków. Dzwoni Kocur, że jest na dole. Nim się ogarnąłem wlazł na górę i tak przesiedzieliśmy do 16:00. Już mamy wychodzić, spoglądam przez okno, a tam ku zaskoczeniu i spontanicznemu ogłoszeniu stawia się prawie cały skład.

Przywitanko, wybieramy wariant jazdy. Pada na Park Śląski. Rozpędzamy maszyny i prowadząc grupę jedziemy do wyznaczonego spontanicznego celu. Przez Stawiki, Borki, Dąbrówkę i Siemce docieramy do Parku. W okolicach ZOO zasiadamy na trawce i obgadujemy przyszłe plany oraz wspominamy to co w okresie wakacyjnym udało się zrealizować. Chyba przerzucę zebrania w biurze, na zebrania plenerowe jak tak frekwencja będzie dopisywać.

Pora wracać do macierzy, bo większość co prawda po pracy, ale niektórzy na nockę mieli. Limit odłącza się od razu, Kotek się traci zaraz za Silesią. Resztę składu prowadzę slalomem przez Bogucice na Dąbrówkę, aby wskoczyć na Burowiec i Morawę. Na końcu Szopienic odbijają Mario z Maćkiem, a resztę załogi z Adim odwozimy dalej. Przelatujemy przez Stawy Hubertus i kawałek ciągniemy szlakiem Pogranicza do ul. Mikołajczyka. Tam się żegnamy z Darkiem, Pawłem i Andrzejem, którzy odbiją na Mysłowice.
Na Pawiaku odbija Ela, następie odstawiamy Waldiego. W dwójkę z Adim kręcimy na centrum spotkać się jeszcze z Krzyśkiem, którego spotkanie ominęło, bo siedział w pracy.

Ssanie się włącza, przycumujemy przy Pomniku Kiepury wszamając po kebsie i ruszamy w kierunku Szpitala Wojewódzkiego. Po drodze dzwoni Krzysiek, że już wyjechał z pracy i jedzie w naszym kierunku. Na wysokości akademików wpadamy na siebie. Chwilę gadamy i odstawimy Krzycha na Legionów pod dom. Wszyscy odholowani i dogadani. Z Adrianem na koniec się żegnamy i każdy kręci w swoim kierunku na kwadrat.
Co jak co, ale po raz kolejny na spontana mile spędzony dzionek.

Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 7, Garnek - Sosnowiec

Niedziela, 23 sierpnia 2015 · Komentarze(1)
Ostatni z zaplanowanych dni na przejazd pętli. Pobudka przed 6:00, oprócz budzika limitowego, za budzenie zabrały się kozy, barany, osioł i kogut. Było zabawnie. Łóżka takie wygodne, że w ogóle nie chciało się wstawać.

Mieliśmy ruszyć przed 8:00, ale zostaliśmy jeszcze na porze karmienia zwierzyny. Jak tylko popas dostały skończyło się to błogie larum.

Żegnamy się i ruszamy 8 km jedną długą prostą do Klasztoru Sióstr Dominikanek na Świętej Annie, gdzie łapię pierwszą z dzisiejszych pieczątek (potwierdzeń).

Ten dzień to praktycznie przeloty od PK do PK. Z Anny przed Dąbrowę Zieloną jedziemy do wsi Radoszewnica. Nic tu nie ma oprócz odremontowanego Pałacu znajdującego się w prywatnych rękach. Sklepy pozamykane o ile były. Dopiero łapiemy PK na rynku w Koniecpolu. Popas i kręcimy do Nakła. Gdzie zatrzymujemy się przy kościele św. Mikołaja. Akurat trafiam na proboszcza, pieczątkę przybija, piątkę na drogę i jedziemy w poszukiwaniu Pałacu. Znaleziony obiekt obecnie służy jako hotel i jest w prywatnych rękach. Powoli jest odrestaurowywany. Z Nakła lądujemy w Szczekocinach.

Podbijam się kwiaciarni. Robimy zakup popasowy i za miastem zasiadamy na łączce ładując akumulatory. 
Żeby tak nie wiało kręcimy przez lasy. Jednak szuter czasem zmienia się w sypkie podłoże i tam też się nieprzyjemnie kręci.

Dolatując do mieściny Łany Wielkie po krótkiej drzemce. Limit łapie się króliczka, mnie kolano zaczyna doskwierać i odpuszczam pogoń. Po chwili i Adam odpuszcza widząc, że zostałem z tyłu. Nieco spokojniejszym tempem docieramy do Żarnowca. Jak na złość na plebanii nikogo i to w niedzielę, sklepy na rynku pozamykane. Kawałek dalej znajduję dwa, ale pieczątek nie mają dopiero za trzecim razem otrzymuję pieczątkę.

Śmigamy do Pilicy. Gdzieś mam przypływ siły jak zobaczyłem pierwsze wzniesienia. Nim się oglądamy docieramy na Rynek i zasiadamy w już sprawdzonej Pizzerii. Nim się pizza zrobiła korzystam z okazji i podbijam się w Żabce. Wracam, a Limit niesie dużą jak stół przy którym siedzimy pizzę hawajską. Bierzemy się za futrunek.
Brzuszki napełnione. Telefon do Moni, że ją dziś nawiedzimy i ruszamy. Jakoś te pagórki między Pilicą, a Podzamczem gładko poszły. Stempelek na zamku i lecimy do Niegowonic. Do Mitręgi zjazd i wspinamy się na Kromołowiec. Wyprzedzam króliczka i kręcę żwawo pod górę. Za nami ciągnie się sznurek samochodziarzy wracających z Jury.Krótka przerwa na potwierdzenie z drugiej strony wzniesienia i kręcimy na Łosień - Łosień, dzielnica DG będąca obowiązkowym punktem zaliczeniowym do odznaki. Innej opcji nie było jak tylko zakończyć pętlę w Kosmicznej Bazie. Monia przybija swoją Norkową pieczęć na moim i limitowym kajecie.

Przy lampce szampana obgadujemy nasz przejazd. Nim się oglądamy robi się ciemno. Żegnamy się i śmigamy na kwaterunki. Rozkręcamy maszyny i jadąc wzdłuż Huty Katowice wylatujemy na Gołonogu. Zwrot na Zieloną. Wspólne foto na zakończenie i każdy w swoją stronę.

Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 6, Pawełki - Garnek

Sobota, 22 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Najzimniejszy poranek jak dotąd. Po rozmowach z kierownikiem dyżurnym, wynikało, że ekipa budzikowa wyjedzie nam na spotkanie.
Jak zwykle start nam się opóźnia. W sumie dzisiaj to za sprawą smarowania napędów. Focimy bazę noclegową oraz sąsiadujący z nią drewniany mały kościółek po czym ruszamy w dalszą podróż wokół województwa.

Z Pawełków kręcimy do Sierakowa Śląskiego, który jest na liście PK. Po drodze w Ciasnej próbujemy się podbić w Urzędzie Gminy. Jednak nie wziąłem pod uwagę, że dziś już sobota.  W Sierakowie tuż przy DK 11 łapię pieczątkę w jednym z lokalnych sklepów.

Łączymy się z Mariuszem jak tam mu droga idzie. A dwie lokomotywy Mario i Robredo od 5 rano już śmigają w naszym kierunku. Zmawiamy się w Przystajni, gdzie mamy kolejne PK. Jednak nam strasznie wiatr daje popalić, opóźniając przy tym drogę. Coś dziś nam ta jazda idzie od rana opornie. Nim się doturlaliśmy do Przystajni, chłopaki już dawno zdążyli ostygnąć. Ukręcając od rana już stówkę.
Drogi nam się krzyżują, my dalej na północ, a Mariusz z Robertem w dół. Miłe spotkanie na trasie przyszło zakończyć. Za to, że im się chciało otrzymują od nas mapę województwa. Chłopaki lecą na Dobrodzień, a stempel w sklepie na rynku i dalej z Limitem kręcimy swoje.

Rozkręcamy maszyny i lecimy na Starokrzepice. W tą stronę się jechało trochę lżej, bo wiatr mieliśmy zza pleców. Bardzo ładny mają kościół. Plebana przy sobocie też nie użyczę, kończy się na pieczątce w sklepie ogrodniczym. Pora na Parzymiechy brodatego.

W plebanii zamknięte, czyżby Limita się bali. Znów podbijamy się w sklepie i gonimy dalej. Stacja pośrednia Danków. Ruiny zamku o których mapa mówiła okazały się jedynie fragmentami murów obronnych na których obecnie znajduje się Sanktuarium Maryjne. 

Kierujemy się do Popowa. Znów płaskie odcinki przyprawiają Limita o poziom mega irytacji. Do tego przez chwilę zaczyna na nas pokrapywać. 70 km zrobione rozglądamy się za lokalem pojeniowym. Natrafiamy na takowy w Zawadach. Restauracja Wczasowa, może i z zewnątrz i w środku wyglądała jak by się czas na PRL-u zatrzymał zaspokoiła nasze żołądki. 

Z kolejnym zapasem energetycznym udajemy się do wsi Borowa. Tutaj nawet sklepu nie ma. Mają kościół, ale pleban gdzieś wybył i panie sprzątające odesłały nas do Sołtysa. Jak się okazuje całkiem niedawno ktoś na rowerach również u pana zagościł.

Z Borowej wzdłuż Jeziora Ostrowskiego udajemy się do kolejnej wsi Ostrowy. Tutaj znów sklep i gonimy do Mykanowa.
Już była szansa podbić się u Strażaków z OSP, ale Komendanta, akurat nie było, a on trzyma pieczęć jednostki. Padło znów na lokalny sklep. Uzupełniamy zapasy żywnościowe we wsiowym Lewiatanie i kierujemy się do kolejnego PK - Gminy Kruszyna.

Tutaj naszym oczom ukazał się masywny XVI - wieczny kościół, a za nim w remoncie Pałac Denhoffa. Udaje się trafić akurat na koniec mszy i mogłem zobaczyć budowlę sakralną od środka. Po zwiedzeniu udaję się na plebanię po pieczątkę parafialną. Chwilę porozmawialiśmy o historii kościoła. 

Z Kruszyny to już prosto na Świętą Annę. Jedak na dziś nie osiągalne. Po raz kolejny uśmiecham się do Martynki o pomoc. Ciężko było, ale udaje się odnaleźć nocleg w gospodarstwie agroturystycznym w Garnku. Dzwonimy, jest miejsce, ale znów zapytanie czy nam nie będzie przeszkadzał hałas imprezy osiemnastkowej. Pytanie retoryczne, jedziemy.

Na noclegu zaś po zmroku. Ale stąd to już na spokojnie zdążymy całość objechać do końca.

Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 5, Kuźnia Raciborska - Pawełki

Piątek, 21 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Chwilę przed 8:00 pozbierani ruszamy dalej. Plan zrealizowania objazdu do soboty nam się nie powiedzie, ale przychodzą myśli, że i planowo nie niedzieli się nie wyrobimy. Plan był dociągnąć pod Krzepice, jednak nam się nie udało.

Opuszczamy Kuźnię i jedziemy do Rud. Z rana wiatru jeszcze nie ma to i ten chłodek poranny nie przeszkadza. 
Informacja w Rudach otwarta dopiero o 9:00. Czekać półgodziny nie ma sensu. Łapiemy pieczątki w Nadleśnictwie i na Stacji Kolejki Wąskotorowej wliczanej również do Odznaki Turysta Ziemi Raciborskiej. Chcący zrealizować plan dotarcia jak najwyżej na północą część województwa jedziemy dalej. Chwilę jedziemy leśnymi duktami, ale z sakwą jazd idzie opornie bo korzenie, piach.  W efekcie w Stanicach wpadamy na asfalt i kręcimy do Pilchowic. Przerwa zakupowa plus stemplowanie w Gminie. 

Następny punkt kontrolny to miejscowość Sierakowice. Po przejechaniu Smolnicy i Sośnicowic ukazuje nam się kolejny drewniany kościół w Sierakowicach. Po sfoceniu obiektu kręcimy się po mieścinie w poszukiwaniu, gdzie tu się podbić. Nic nie znajdujemy z czerwoną tabliczką i lądujemy z powrotem przy kościółku, gdzie po rozmowie po co i dla kogo otrzymujemy pieczęć z nazwą miejscowości. Z resztą praktycznie do końca wyprawy w większości przypadków pieczątki łapałem w sklepach. 

Wrzucamy coś na ruszt i kierujemy się do Rachowic, gdzie znajduje się kolejny drewniany kościół. Stamtąd udajemy się do Wsi Łącza.
Na wlocie do mieściny rzuca mi się napis Pałacyk Leśny - zapraszamy rowerzystów. W oddali widać restaurację. Podjeżdżam może moją jaką ładną pieczątkę. Niestety nie, ale mają zwykłą z nazwą miejscowości. W sumie nam to wystarczy. Jedziemy dalej. Zakręcamy jeszcze zobaczyć kościół. Tym razem murowany.
Kręcimy do Rudzińca, gdzie znajdujemy kolejny drewniany kościół. Kilka foto i śmigamy do Chechła po kolejną pieczątkę z PK. Nawiedzam jeden ze sklepów i otrzymuję stempelek. Z Chechła kierujemy się do PK - Bycina. Po drodze oglądamy z zewnątrz kościół w Poniszowicach. W Bycinie łapiemy pieczątkę z Restauracji w której już Limit miał okazję obiadować. Sprawdzony lokal, to i tym razem zasiadamy na obiadowanie. Krzepic już raczej nie osiągniemy. 
Po obiadowaniu ruszamy do Toszka. To już moja kolejna wizyta na dziedzińcu zamkowym. Limit po raz pierwszy. Łapiemy stempel na zamku i lecimy dalej.

Kolejny PK - to wieś Dąbrówka. Docieramy na centralny plac, gdzie łapię pieczątkę w sklepie. W tył zwrot i kierujemy się do Wielowsi. Na długich prostych przez pola wiatr znów dał nam w kość. Pod Urzędem Gminy jesteśmy już po zamknięciu. W Kościele Msza, to pleban zajęty więc znów sklep i kierujemy się do Potępy. Znów pieczątka w sklepie i jedziemy na Krupski Młyn. Wrzucamy w siebie resztki jadła z sakw i kręcimy do Lublińca. Wpadamy na DK 11 i mamy już ciągnąć asfaltem, ale przypomniało mi się, że wzdłuż wyremontowanej jedenastki biegnie między drzewami szutrowa ścieżka rowerowa. Na pierwszym możliwym zjeździe odbijamy na nią i bezkolizyjnie z dala od samochodów lecimy do kolejnego PK. Przypadkowym trafem zamiast na ryneczek trafiamy pod Pocztę. Trzy minuty do zamknięcia. Wpadam z Kajetami. Dzień dobry i udaje się rzutem na taśmę łapnąć stempel.  
20:00 wybiła patrzę na mapę i przypomniałem sobie, że Paweł wspominał mi o noclegu w Schronisku PTSM w Pawełkach.

Dzwonię do Martynki, co by mi podesłała namiary. Dzwonimy, spanie jest i nie drogie, ale Pani wspomniała, że odbywa się tam impreza osiemnastkowa, jak nam nie będzie przeszkadzało to zaprasza. Piąty dzień zmagań, kto tam będzie myślał, że głośno. Zaklepane. Robimy zakupy w Lublińcu i po sznurku prowadzeni przez Garmina po nocy docieramy do Schroniska Pawełek. Impreza w kameralnym gronie jak się okazało. Nam absolutnie nie przeszkadzała. Jak człowiek oczy przymknął to rano otworzył. 

Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 4, Gorzyczki - Kuźnia Raciborska.

Czwartek, 20 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Dziś jakoś to wstawanie gładko poszło i przed 8 już jesteśmy na kółkach. Rześko z rana. Z Gorzyczek udajemy się do Chałupek po kolejne potwierdzenie z PK. W Olzie na postoju przy sklepie podsuwam Limitowi pomysł suszenia ręcznika na superbohatera. Nie sądziłem, że na to pójdzie, ale przewiązał sobie ręcznik tworząc swojego rodzaju pelerynę i tak jechał do samych Chałupek.
Fotki na przejściu granicznym, pieczątki w Pałacu i na Poczcie. Z Chałupek kręcimy przez Krzyżanowice do Tworkowa, gdzie podbijam kajety w punkcie pocztowym oraz udajemy się pod ruiny Zamku. Brama zamknięta, za ogrodzenia widać, że trwają jakieś prace remontowe. Już mamy jechać dalej, aż tu zaczepia nas pani czy byśmy nie chcieli zwiedzić ruin. Jest możliwość czemu nie. Łapiemy dodatkową pieczątkę i kręcimy się między robotnikami.
Pora na nas. Następny punkt Krzanowice. Z PK nie było problemu, bo Urząd Miasta otwarty i mogłem się podbić w sekretariacie. 

Na długich prostych między polami wiatr daje się nam we znaki. Jak już pieczęć pozyskałem, zasiadamy na rynku na popas drugośniadaniowy, a może już trzeci. Nie pamiętam co chwilę coś się na ząb wrzucało.

Akumulatory naładowane. Rzeźbimy dalej kilometry. Przez Pietraszyn docieramy do Pietrowic Wielkich, tu krótki postój na zakupy pieczątki w Punkcie Pocztowym i Urzędzie Gminy. Następnie musieliśmy dotrzeć do Raciborza. Niby 10 km, ale przez ten silny wiatr w twarzoczaszkę droga dłużyła się niesamowicie i kosztowała nas sporo energii. Jak tak będzie wiało to daleko nie pociągniemy.

W Raciborzu zatrzymujemy się na nico dłuższą chwilę. Podbijam kajety w informacji i kierujemy się do PTTK. Obiecywałem Panu Staszkowi, że dojadę do Raciborza. Okazja się wreszcie nadarzyła. Szukając budynku Oddziału, szczęśliwym trafem wpadam akurat na Pana Stanisława idącego do Oddziału. 79 lat na karku, ale nad aktywny działacz i przewodnik turystyczny.
Zasiadamy na kawkę, nabywamy książeczki Odznaki Turysta Ziemi Raciborskiej i wymieniamy się wspomnieniami z różnych wycieczek po Polsce. Z racji, że niektóre miejscowości przez które dziś przejechaliśmy, znajdują się na liście punktów zaliczeniowych gospodarz podbija nam zaliczenie tych punktów.
Kawka wypita, zostawiamy rowery jeszcze na chwilę i idziemy zwiedzić Muzeum Raciborskie. Żegnamy się i znów z polecenia podążamy pod Magistrat, gdzie w podziemiach mieści się Restauracja "Swojskie Jadło". Dwudaniowy obiad znów nas napełnił na dalszą drogę. Wychodzimy na zewnątrz i zaczepia nas Radny z którym wymieniamy się uwagami nt. infrastruktury rowerowej. Od niego też dowiaduję się, że organizują raz do roku Raciborską Masę Krytyczną. Pora na nas żegnamy się i kierujemy się do kolejnego PK - Nędza. Jedziemy tam przez Rezerwat Łężczok, bardzo ciekawe miejsce pod względem krajobrazowym. W Nędzy jednak się nie podbijamy. Nie przyszło mi do głowy iść do sklepu po stempel.Z resztą zmęczenie dawało już się we znaki i powoli organizm domagał się odpoczynku. Z Nędzy udajemy się do Wsi Turze, gdzie trafiam do Pani Sołtys, która podbija nam pieczątkę na znak, że tu dotarliśmy. Powoli zaczynamy rozglądać się za spaniem. Pani Sołtys wspomniała, że u nich w przyszłym roku szykują bazę noclegową z przystanią nad rzeką Rudą, a najbliższe obiekty noclegowe to Kuźnia Raciborska. Tam też przybraliśmy azymut. Robimy zakupy popasowe, a ja dzwonię do Maryny z prośbą zlokalizowania obiektu. Wymęczeni tą szarpaniną z wiatrem docieramy do Hotelu "Gracja", gdzie udaje nam się przebunkrować do rana.

Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 3, Zwardoń - Gorzyczki.

Środa, 19 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kolejny dzień ze wzniesieniami. 
Spakowani ok. 8:00 rozpoczynamy kolejny dzień zmagań. Azymut Jaworzynka. Korzystam ze wskazówki Pawła i ze Zwardonia kierujemy się na drogę, którą nam polecił. Równoległa droga przez lasy do drogi wojewódzkiej 943.
Najpierw trochę rzeźbienia pod górę, by zjechać pod Jaworzynkę i znów pod górę, by dojechać do Trójstyku. Kiedyś tam strefa graniczna, teraz przechodzisz, gdzie chcesz bez żadnej obawy i kontroli granicznej.
W drodze powrotnej z Trójstyku, udaje mi się załatwić ładną pieczątkę w sklepie z pamiątkami. Śmigamy do Istebnej. Widzisz siodło, ale z impetem się nie wbijesz bo na dole rondo i od początku pod ścianę trzeba rzeźbić. Nogi pracują mi wyśmienicie na podjazdach, aż się sam dziwię. Łapię pieczątkę w punkcie i, chwila oddechu i kręcimy na Przełęcz Kubalonka. Przez Szczytem foto kolejnego drewnianego kościoła i przy Sanatorium, w barze Beczka się podbijamy i suniemy serpentynami do Wisły. Tą drogę też znam to mogłem sobie pozwolić na nieco pewniejszy zjazd. Docieramy do centrum Wisły. Podbitki w Muzeum i Informacji oraz ściana płaczu i uzupełnienie budżetu. No można powiedzieć, że góry zaliczone. Z Wisły lecimy wzdłuż Wiślanej Trasy Rowerowej do Ustronia. Nagle trach, awaria - poszła Limitowi linka od tylnej przerzutki. Szyderczy poszedł w ruch, po czym bierzemy się za naprawę.

Troszkę minutek nam uciekło na naprawie. Jazda kontrolna wszytko działa to śmigamy do centrum. Ja podbijam dodatkowo książeczkę ze szlaku zab. techniki w Muzeum Ustońskim i objazdowe w punkcie i na rynku.

Gdybyśmy nie mieli obsuwy czasowej pewnie by się skończyło, że byśmy zaliczyli jeszcze Równicę, ale tą przyjemność innym razem.
Z Ustronia kręcimy bocznymi drogami do Cieszyna. Ostatni raz tu byłem 2011 roku, kiedy to z sosnowieckim PTTK przyjechałem na Wojewódzki Zlot Oddziałów PTTK. Podbijamy się w Informacji i kręcimy do PTTK w odwiedziny. Tam też się podbijam, a że już pora obiadowa podpytuję się o sprawdzony lokal. Zostaję skierowany na ul. Limanowskiego, gdzie mieści się Restauracja "Obiady jak u Mamy". Nisko budżetowo, ale po raz kolejny smaczne i do syta. Posileni ruszamy w dalszą drogę,

Opuszczamy Cieszyn i kierujemy się do kolejnego PK Zebrzydowice. Po drodze postój w Kaczycach przy kolejnym drewnianym kościele. Od tego momentu przez kolejne dni zaczyna dawać się nam we znaki zimny wiatr ze wschodu. W Zebrzydowicach jesteśmy już w godzinach, gdzie Urzędy nie pracują. Udaje się złapać potwierdzenie u księdza w Parafii Wniebowzięcia NMP.
Chcący nadgonić nieco kilometrów omijamy Jastrzębie Zdrój, które nie jest obowiązkowym PK i ścinamy drogę przez Marklowice, gdzie wpadamy na chwilę do Czechów, by wyskoczyć znów w macierzy w miejscowości Skrbeńsko. Na granicy znajduję 2 groszówkę z 1939 roku. W Gołkowicach natrafiamy na przydrożny drewniany kościół św. Anny. Pieczątka jest ogólnodostępna dla nawiedzających obiekt podbijamy się i jedziemy do Godowa, gdzie znajduje się kolejny PK. Jednak nie ma tu gdzie się podbić. Dzień chyli się ku końcowi. Spoglądam na mapę, gdzie tu się można zakotwiczyć. Limit obdzwania klubowiczów i z pomocą przychodzi Paweł, który podrzuca nam namiary na nocleg w Gorzyczkach. Stwierdzamy, że jedziemy w ciemno - środek tygodnia nie powinno być problemu.
Zajeżdżamy na miejsce, a tu nie za ciekawa informacja. Pokój wstępnie zarezerwowany na jakieś firmy i mamy jakiś kwadrans niepewności czy dojadą. Zaczyna się szukanie awaryjne, w tych rejonach za dużo bazy noclegowej nie ma. Po niecałym kwadransie mamy zielone światło. Firma nie dojedzie przez co my korzystamy z gościny w już sprawdzonym noclegu.