Przy poniedziałku cały dzień prószy, bikem na dalszą trasę nie ma co ruszać (kwestia ścioranego napędu), ale że nie daleko a ze mnie leniwa bestia to się podwożę na rowerze. Powoli jednak trzeba się trochę na dłuższe marsze przygotować bo Grzesiek nakręca mnie na jednodniowy maraton z buta do Krakowa. Po czerwcowej wyprawie nad Bałtyk albo jeszcze w maju.
Jak się poprawiać to na całego. Jakieś durne przeziębienie mnie łapie, ale powiedziałem, że się tak łatwo położyć do łóżka nie dam. Jednak z rana trochę mnie zmroziło także większość dnia spędzone na leżakowaniu przeglądając różne przewodniki i materiały o tematyce podróżniczej po Polsce, które poprało się w czasie dalszych wypadów no i w większości z targów. Miał być urlop ale coś z tego nie wychodzi. Padło hasło jechać po zakupy do Pogorii jakoś marznąć na przystanku mi się nie chciało drogi czarne i suche no to wybrałem wariant rower i sakwy. Na gładkiej nawierzchni jeszcze da się bez większego szarpania kręcić. Ale i tak na większe kręcenie na razie się nie piszę.
Miała być pauza z rowerem ale siła wyższa i się nie dało pierwsze podejście dojazdu na targ do DG komunikacją masową w celu wymiany pilota, okazało się że znów jakiś bubel. No to jeszcze raz na Reden tym razem już na biku i udało się wreszcie znaleść odpowiedni. No to do końca miecha rower w kąt, a w lutym się zobaczy.
Po dzisiejszym kręceniu stwierdzam, że już na tym napędzie kręcić się nie da, a bynajmniej w takim stopniu aby sprawiało to przyjemność, dlatego do czasu aż biały puszek nie wsiąknie w glebę rowerek będzie miał małą przerwę.
Trasa dzisiejsza po Sosnowcu - Zagórze, Park na Środuli, Kombajnistów, Rzeźnicza, Dańdówka i powrót na Zagórze Wojska Polskiego i Mieroszewskich.
Dziś z racji wczorajszego niedosytu kilometrowego poniosło mnie trochę dalej. Wolne od roboty, to z kolei w domu zajęcie sobie znalazłem właściwie mi zlecili i dopiero o 13:00 wpadam na bika trochę się wymrozić. Na początek pod targ w DG. Coś mi się dni pomyliły dziś zamknięty więc nie ma załatwiania to przyszła pora na rekreację. Koło TZN-u na Pogę 3 heh latem mała rozgrzewka, a dziś robiąc jedno kółko powyżej 25 km/h już miałem dość. Chwilę łapię oddech przy molo próbując jazdy po lodzie. Dziwnie strzela to sobie odpuszczam nie ma co stać i stygnąć. Dalej na zieloną i na wały aż do Ksawery. Trasę modyfikowałem na poczekaniu. Z Ksawery bocznymi drogami kręcę w okolice dworca Będzin Miasto. Rozważałem dalszą jazdę na center Sc, ale przeskakujący łańcuch strasznie mnie irytował i przybrałem kurs na Decathlon skąd przez Auchan na Zuzannę i Mec. Śnieg coraz bardziej pruszy, łańcuch też ma dość nawrót na światłach i do domku.
Krótka rundka na robotę i do domu. Jeszcze dobrze nie ruszyłem i już poślizg mało kontrolowany, ale całe szczęście nie skończył się bliskim spotkaniem trzeciego stopnia z kostką brukową. Powrót w strugach padającego dziwnego czegoś chyba był to grad lub jakiś marznący deszcz.
Drobne kilometry ale zawsze. Po noworocznym spotkaniu klubowym, gdy już głowa doszła do siebie wskakuję na bika, kierunek Pogoria (Real)uzupełnić braki art. spożywczych. Korciło mnie jeszcze pokręcić ale mrozik i bolące gardło spowodowało iż skończyło się tylko na przejeździe koniecznym.
Kolejny rok z rzędu co na rowerze wspieram Orkiestrę. Z tegoroczną decyzją do ostatniej chwili nie wiedziałem czy wyjazd na bytomskie rowerowanie dojdzie do skutku. Drobna kontuzja górnej kończyny jednak nie przeszkodziła opuchlizna zeszła jednie paznokieć do wymiany i wyszło na to, że jednak wypad doszedł do skutku. ale od początku.
Właściwie całym motorem napędowym była Ola w sobotnie popołudnie dostaję SMSa czy i w jaki sposób się wybieramy w odwiedzimy do Romka. Po zaciągnięciu info od Oli konsultacja z Waldkiem co robimy i postanowione - niedziela 10:20 parking przy Delikatesach; - skład: dwie renówki, 5 bikerów i bikera, 6 rowerów; - cel: Bytomski Przejazd Rowerowy dla WOŚP, dobra zabawa i zbiórka do puszek orkiestry.
Jako pierwsza zjawia się Ola zaraz za nią Ja z tatą, lekka obsuwa czasowa dociera Waldek. Ogarniamy jak spakować 12 kółek do 4 kółek. Jakoś daje rade. Miało nas jechać pięciu ale w ostatniej chwili Kocurek na swoim kątowniku również dołącza do wesołej kompani. Spakowani po drodze zbieramy Pana_P już w renówce 5 bików oj z Czarnym będzie kłopot ale jakoś musi wejść. Ruszamy na center Sosnowca po Kocura czas goni już po 11:00 a my ogarniamy na różne sposoby jak spakować Czarnego wreszcie się udaje kupa śmiechu przy tym była. Czasu coraz mniej półgodz. do startu. Dzwonię do Romana co by chwilę poczekali jak byśmy mogli nie zdążyć na południe.
Pomimo różnych komplikacji jednak się udaje pod sklepem Romka jesteśmy 5 min przed startem. Teraz tylko poskładać sprzęty i na rynek. Wyjmowanie zdecydowanie szybciej może dlatego, że presja czasu, ale ważne że się udało. Wybija południe Roman wita wszystkich oczywiście zbiórka do puchy w zamian serducha i ruszamy na 30 km pętlę wokół Bytomia. Ludzi około 60 temperatura też nie rozpieszcza nas to nie zraża i z uśmiechem na ustach przemierzamy dzielnice bytomskie. Dość wychłodzeni zwłaszcza dłonie i stopy kończymy objazd przy BeCeKu, gdzie czekała na nas gorąca strawa i herbatka. Tutaj trochę czasu nam zlatuje na rozmowach z Romkiem i próbach osiodłania jego Bicykla. Tematów nie ma końca, rozmyślając gdzie jeszcze się coś dzieje powoli zbieramy się w drogę powrotną - ciężko się było zebrać ale maszyna ruszyła i pakujemy się na Sosnowiec.
Aha w Bytomiu również zjawili się Darkowie czyli Amiga i Djk, z którymi również się parę słów wymieniło.
Dzień zwariowany ale bardzo udany. Dzięki wszystkim za wspólny wypadzik samochodowo-rowerowy.
Reprezentacja Cyklozy na Bytomskiej imprezie
alternatywa dla rowerowych bagażników, nie tylko Berlingo potrafi wiele zdziałać z rowerami :D
Dziś pomimo małej kontuzji prawej ręki i zawiei śnieżnych środkiem do przemieszczania się jest niezmiennie bike.
Na początek robota, dziś krócej bo mniej do pracy potem zawijam kiecę i po zakupy do Reala. Po za tym delikatnie coby na niedzielnego WośP u Romka być dysponowanym.
W sumie dystans aż z dwóch dni. Wczorajszy dojazd do i z roboty, oraz dzisiejsza robota i przychodnia w jednym. Dziś chyba więcej na nogach przeszedłem niż na biku wykręciłem ale się nadrobi w przeciągu roku.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym