Wyjazd dobiega końca. Przed nami odcinek na zarżnięcie.
Poranek rozpoczynamy od smarowania napędu. Silniki były smarowane wieczorami.
:D
Potwierdzenie u plebana na początek niedzieli i w drogę
kierunek Praszka.
Chyba jakieś zmęczenie materiału. Początkowy rozruch mam
bardzo oporny. Temperatura też daje się we znaki. Pozbywanie się cieplejszych
warstw nastąpiło dopiero po 40 km.
Na między odcinkach trafiają się drewniane kościoły w
Uszycach i Gołej. Niby otwarte dziś, ale w trakcie mszy nie wypada zwiedzać od
środka. Wreszcie osiągamy punkt pośredni. Organizm domaga się kawusi. Akurat
trafił się Orlen, to była babeczka i kawusia. W centrum łapię pieczęć z
ciastkarni Ale Ciacho. Oczywiście zakup sporej ilości ciasta i dalej w drogę ku
miejscowości Dobrodzień.
Dłuższej uwadze chciałem poświecić w gminie Rudniki, jednak
obsuwa sprawia, że nie odbijamy na dodatkowe obiekty, tylko jedziemy po kresce.
Zależało mi na zwiedzeniu kościoła w Żytniowie pw. Św.
Marcina. Ale jak zajechaliśmy trwała suma i przyszło by długo czekać na koniec
mszy. Innym razem.
W Borkach Wielkich u Franciszkanów łączność z naszymi
klubowiczami, krótka relacja z naszej wyprawy. Na parę kilometrów, lub na 3
blachy przed Gutentagiem spotykamy kolegę zza miedzy. Mysłowiczanin pociągiem
pojechał do Poznania, kupił tam rower i na nim postanowił jednego dnia wrócić
do domu. Towarzyszy nam na odcinku między blachami, ale po tym się żegnamy i
każdy swoim tempem.
Gutentag po raz kolejny nie rozczarował mnie smaczną
kuchnią. Posileni ruszamy dalej. Nudną jak barszcz drogą wojewódzką docieramy
do Zawadzkiego. Zjazd w celu potwierdzenia i dalej kontynuacja ową drogą do
Wierzchlesia.
Tam zjeżdżamy i bokami przez Barut dokręcamy do Jamielnicy.
Próbuję złapać potwierdzenie u zakonników, ale zawarte.
Na wylocie z miejscowości dostrzegam neon jakiegoś zajazdu.
Zjeżdżamy może tam się uda podbić.
Restauracja Iskra mile nas zaskakuje. Właściciel bez
problemów pieczętuje nam kajety i z dobrego serca częstuje posiłkiem
regeneracyjnym w postaci schabu, zimnych nóżek, roladek i nocnika kawy.
My się odwdzięczamy skromnie tylko odblaskami z logo. Będąc
pod wielkim wrażeniem i miłym zaskoczeniem z sytuacji.
Teraz czekała już nas jazda po nocy. Ostatnie potwierdzenie
w Strzelcach i nużąca walka z drogą powrotną.
Krajową 94 kręcimy wspólnie do Toszka. Już po 21:00.
Dokładam na siebie dodatkowe warstwy i po pożegnaniu z Adamem ruszam dalej
krajową, a Limit postanowił kręcić bokami i udał się w kierunku Tarnowskich.
Do Pyskowic jedzie się mi rewelacyjnie. Bytom osiągam już w
Październiku. Drogi puste. Kryzys dopada w Czeladzi. Zjazd na tankowanie,
kawusia z nutką czekolady dodaje nieco energii.
Wreszcie M1, zjazd do Nerki, dwa Pagórki pod Warpie i z
nóżki na nóżkę przez Mydlice na Zagórze.
Drogówka nie śpi. Przy Dorjanie się ustawili. Mnie jednak
zostawiają w spokoju. Ostatnia prosta i zjazd na kwadrat. Teraz prysznic i
szybko spać bo czas na powrót do rzeczywistości.
Przejechany odcinek: Byczyna – Uszyce – Goła – Praszka –
Żytniów – Radłów – Borki Wielkie – Łomnica – Klekotna – Dobrodzień – Zawadzkie –
Borut – Jamielnica – Strzelce Opolskie – Toszek – Pyskowice – Karłowice – Bytom
– Czeladź – Będzin – Dąbrowa Górnicza – Sosnowiec
ZDJĘCIA DZIEŃ 6