Po dwudniowym maratonie dystansowym nie mam już siły pisać wraca się późno, a wyspać by się w końcu należało - więc dziś wpis jutro opis.
Edit:
Nadrabiam zaległości nareszcie więcej czasu by przy kompie posiedzieć.
Wycieczka, która niosła za sobą dużo emocji, dwa razy przestawiana doszła do skutku. Jak zwykle pogoda zamówiona i cały dzień było słonecznie.
Po późnym powrocie z Goczałkowic już w nogach było 170 km, a tu dziś kolejna setka do zrobienia. Dzień się zaczął w pośpiechu, chwilę się przysnęło, ale się wyrobiłem w czasie. Pakuję plecak, oliwienie łańcucha i w drogę pod PTTK, gdzie zorganizowałem zbiórkę sosnowieckiej grupy. Na Zaruskiego odwracam się, a Damian mi siedzi za kołem. Okazało się, że jednak się zdecydował na naszą wycieczkę. Krótka wymiana zdań podkręcam tempo i lecę robić zapisy, a Damian skręca jeszcze na Legionów po kolegę. Na miejscu pod fontanną jest już kilkanaście osób. Czekamy jeszcze na kilku spóźnialskich, omówienie planu wycieczki, foto zbiorowe i ruszamy.
ŁĄCZNIE Z SOSNOWCA WYSTARTOWAŁO 21 OSÓB.
Sprawnie, dojeżdżamy do Będzina pod Zamek, by dołączyć do współorganizatora, a zarazem prowadzącego wycieczkę klubu GHOSTBIKERS gdzie czekała już na nas dość spora ilość głodnych wycieczek rowerzystów. Zbiorowe foto i startujemy. Zwarty peleton rowerzystów liczących ponad 60 osób robi wrażenie. Do Tucznawy pod OSP, gdzie zaplanowaliśmy pierwszy postój docieramy bez większych problemów. Po drodze jeden kapeć, ale to nic przy serii jaka była później. Z racji, że jest nas dość spora grupa ludzi, pod strażą decydujemy się z Lenym z Ghostów na lekką modyfikację trasy. Na odcinku od OSP do Niegowonic, zwłaszcza na etapach leśnych czarna seria kapci - Ja doliczyłem się 11 wymieniających dętki, do tego jeszcze zerwany łańcuch. Na szczycie Kromołowca łączymy znów grupę która porozrywała się na podjeździe. Korzystając z chwili zanim drugi zamykający peleton Limit z dzielnymi uczestnikami wdrapał się na szczyt, wtaczam się z rowerem na skałki.
NA SZCZYCIE KROMOŁOWCA
Gdy już się wszyscy zjechali, korzystam ze swoich uprawnień - zamykam ruch by cała grupa bezpiecznie serpentynami mogła zjechać. Przy Biedronce w Ogrodzieńcu kolejna przerwa na zakupy płynów i innych pożywnych rzeczy. Dobiegły mnie słuchy o uczestniku, któremu pękła śruba mocująca siodełko. Okazało się, że tym pechowcem był Krzysiek (Olek) od którego użyczam tymczasowo jego sprzęt. Mimo szczerych chęci próbie różnych metod z Hadzisem nie jesteśmy w stanie Mu pomóc i musiał na finiszu odpaść z wycieczki.
Pozostałym udało się zaliczyć drugi etap wycieczki "Z Duchami na Zamek" w której nasz klub uczestniczył.
NA MECIE PRZY RUINACH ZAMKU W OGRODZIEŃCU.
Kto był chętny miał możliwość zwiedzenia Zamku. Przerwa na popas i udajemy się na kolejny punkt programu: Fermę Strusi w Kiełkowicach. Gospodarz dał mały wykład na temat gatunków Strusi oraz pokazał wyroby ze strusia m.in. Buty wizytowe.
Większość uczestników pod przewodnictwem przodowników dzisiejszego wypadu pojechali w drogę powrotną, a Ja za namową moich Cyklomaniaków zabrałem ekipę w składzie Edyta, Asia, Pan Rysiek, Rysiek młodszy, Adam (Limit) na zdobywanie kolejnych zamków na jurze.
Z Kiełkowic na azymut udaliśmy się do Pilicy, gdzie najpierw focisze przy Zamku, a potem przerwa na Popas. Dziewczyny udały się na lody, a pięciu chłopa stwierdziło, że pora na pizze. Zamawiamy dwie giga pizze turystyczne. Te pizze były faktycznie giga i mieliśmy problemy z opróżnieniem i trzeba było prosić dziewczyny o wsparcie.
Spoglądam na mapę i udajemy się czerwonym pieszym szlakiem do Smolenia. Gdzie focimy. Czas goni i dalej za czerwonym szlakiem. Miejscami dość ekstremalnym technicznie, ale do pokonania docieramy do Bydlina. Jak się tu pozmieniało. Idziemy po wodę ze sprawdzonego źródełka i w drogę powrotną bo czas goni, a co poniektórzy do pracy. Szlakiem docieramy do Cieślina, a dalej to już asfaltami, przed Kwaśniów, Chechło do Błędowa. Dalej przez Łosień koło kwatery głównej Kosmy, jedziemy do Centrum Dąbrowy.
Pod CH Pogoria jesteśmy już po 22:00, żegnamy się z Panem Ryśkiem, który jedzie już na Zagórze, też miał dość po dwóch dniach jazdy. Rysiek młodszy z racji, że ma najdalej też od nas się odłącza przyśpieszając tempa zmierza do Katowic. Ja to jak przystało na dobrego ojca Prezesa z Limitem odprowadzamy pozostałych. Na Pogoni, żegnamy się z Edytą i Pawłem. Docieramy na nasze miejsce startu na Dęblińską, gdzie pod drzwi eskortujemy Asię. Już grubo po 23:00. Nie mam siły i chęci na nabijanie 200 dziś i tak za dwa dni 340 przejechane. Z Limitem dokręcam jeszcze pod Buczka, gdzie i my się rozjeżdżamy. Adam do siebie na Psary, a Ja na Zagórze.
Weekend na maksa rowerowy. Dobra lekcja jak chodzi o wypad nad morze. Ubaw po pachy i wrażenia na cały tydzień.
Trasa wypadu dostępna u Limita, a zdjęcia na
klubowej stronie CYKLOZY, oraz forum
Ghostbikersów.