Po powrocie z pracy mały serwis Meridy. Niwelacja luzów na tylnym kole oraz jak już przy tyle jestem to i wymiana dętki i smarowanie napędu.
Dodatkowo naprawiam Mactronica i mogę włóczyć się do nocy. Ogarnięty na Orlena dotankować luftu, zgarniam Agę i wspólnie kręcimy sobie nieśpiesznie przez Dańdówkę, Hubertusy, Szopki do Zawodzia. Tam za pętlą wpadamy na Bulwary i ciągniemy pod NOSPR. Zmiana ścieżki i wzdłuż Chorzowskiej prosto do PŚ.
Droga powrotna przez Siemce i Czeladź. Z wielkiej dziury na terenie wysypiska zostało lekkie zagłębienie. Normalnie ile już tam śmieci zostało zasypane.
Chmurki burzowe gdzieś się zbierały, ale gdzieś się zaraz rozchodziły i udało się również na sucho ostatni wypadzik w lipcu ukręcić.
Miesiąc przyzwoicie spędzony na rowerku. Może i wypadowo średnio, ale 500 + powyżej tysiaka udało się ukręcić.
Ostania lipcowa dniówka, ale te dni uciekają. Spodziewałem się deszczu na powrocie, więc w ruch z rana idzie Zenit. Drugi powrót Big na flaku, ale za wymianę wezmę się po pracy. Deszcz zleciał w środku dniówki i powrót uszedł na sucho.
Jakiś dziwny dzień, chyba nieświadomie lewą ręką wstałem. A to na złą godzinę budzik zadzwonił i z półgodzinnym opóźnieniem do pracy przyszło jechać. Dętki mi się jeszcze wymieniać nie chciało i drugi dzień bawię się z dopompowywaniem.
Popołudnie miało być bardziej rowerowe, ale wyszła popołudniowa burza i plan się posypał. Udaje się jednak po 17:00 wskoczyć ponownie i zdążyć przed zamknięciem zakupić oświetlenie w Plastrach. Szoping zrobiony zjazd na Stawiki na spotkanie z Krzyśkiem i wymianę zdań z wojaży po Portugalii.
Po spotkaniu jeszcze mała rundka po mieście i zjazd na kwadrat. Pod domem niemalże zaskakuję, że nie mam soczewki z mactroniku. Dotarło do mnie, że to właśnie na Milowicach mogło mi spać. W tył zwrot i na zakończenie pozytywna rzecz. Udaje się soczewkę znaleźć w przewidywanym miejscu. Mam nadzieję, że został mi jeszcze jeden dystans w pudełku, aby ponownie soczewkę nałożyć.
W tym tygodniu miszmasz zmianowy. Wyszło, że dziś na drugą. I na dobre to wyszło bo wyjątkowo jakoś spać nie mogłem, a zebranie się o 4 rano na nogi mogło by być nie wykonalne.
Takoż to przed pracą udałem się do śródmieścia za dwoma spawami. Pierwsze primo obczaić co to w Parku Harcerskim na rozrabiali z infrastrukturą rowerową, sekundo zawitać do Plastrów zobaczyć nowości oświetleniowe. Jedną mnie Aga zaraziła, może sobie sprawie na spóźniony prezent urodzinowy.
Nawrót do domu, przebierka i kierunek Inwestycyjna. Na powrocie z pracy coś miękko z tyłu. Bawić mi się z wymianą nie chce, więc trochę manualu aby do Orlena dotrzeć. Dobijam na stacji i zjazd do domu.
A i wnioski z Parku. Łącznik od mostu na Przemszy aż do barierek na plus. Ale po jakiego grzyba takie dziadostwo na finiszu. Nie mogli jeszcze ze trzy metry pociągnąć aby na chodniku się wjazd kończył. Zwłaszcza, że na Jagiellońskiej ścieżka już jest.
Miały być górki, ale jakoś plany się zmieniły i korzystając z niedzieli handlowej odpalam Zenita i kręcę po PADzie w poszukiwaniu tylnej lampki do Meridy. Po PAD-dzie Plejada - Auchan - Decathlon. Akurat tak po trasie. Przy okazji zakupuję błotniczek pod siodłowy, zobaczymy jak się sprawdzi.
Po zakupowaniu i wciągnięciu obiadku zmiana roweru i dalsza pętelka. Ale o tym w nowym wpisie.
Sobotnie plany w połowie zrealizowane. Z pogodą nie wygrasz.
5:00 pobudka i ruszam na sobotni dyżur do pracy. Ok 13:00 gdy przyszło się zbierać słychać burzę. Wychodzę, przed halę, a tam na horyzoncie ołowiana chmura ze ścianą wody w tle. Ciekawie to wyglądało. Udało mi się na tyłach tej chmury burzowej dotrzeć na Zagórze, a tam jak po oberwaniu chmury. Rozlewiska, na drodze potoczki, ładnie tu grzało. Na mnie tylko trochę kropel spadło, a więcej wody spod kół zebrałem.
Do startu cyklozowej Rajzy jeszcze trochę czasu, więc myślę osuszy się trochę i ruszymy. Niestety przyszła kolejna chmura i do 18:00 marasiło. Rajd odwołałem.
Na szczęście do wieczora się wypadało i zebrałem się z Rafałem i Piotrkiem do Jaworzna na NB Niech żyje wolność, czyli tzw drugą część naszego rajdu. Na Rynku jesteśmy jedynymi z pierwszych. O 21:00 start i kręcimy po zaplanowanej trasie. Co prawda w blasku nocy, ale wreszcie zawitałem na Dolinę Żabnika. Na Dobrach ok. północy kończy się Rajd i zaczyna integracyjne ognisko z kiełbaskami. Na mecie orientuję się, że gdzieś na trasie straciłem tylną lampkę. Podejrzewam nawet w którym miejscu mogło się to stać.
Po godzince przerwy zbieramy się z Mysłowicami i w grupie kręcimy na Brzęczki pod czołga, którego nie ma. Stamtąd powoli każdy w swoją stronę. Z Rafałem dociągamy na Dańdówkę, gdzie już każdy do siebie.
Mimo połowicznie nie zrealizowanego dnia i tak fajnie spędzony czas.
Na szczęście mimo wejścia nocek, druga zaczęła wcześniej i po 17:00 byłem już wolny. Początkowo w planach był Roman i bytomska masa. Gonić mi się nie chciało i wyszło, że chciałem jeden mysłowicki fragment ogarnięty na mapie przetestować i sprawdzić w rzeczywistości przed jutrzejszą rajzą.
W sumie go nie sprawdziłem i trochę zacząłem improwizować wyszło to fajne i wyjechałem tam gdzie chciałem. Do tego drugi łącznik co odkryłem na mapie okazał się już znanym z wcześniejszych moich rozjazdów na krechę (przed siebie). I tak to przegoniłem całą pętlę jutrzejszej trasy, a miał być tylko fragment. Docieram na Rynek w Jaworznie, a stamtąd już prosto na Górę Piachu i przez Maczki, Juliusz, Porąbkę zjazd na Zagórze.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym