Kolejny rok z rzędu jako klub wyruszyliśmy na zakończenie sezonu turystyki kolarskiej do Chudowa.
Do ostatnich chwil nie wiedziałem czy uda mi się pojechać i przewodniczyć tej eskapadzie, ale układ grafiku wyjazdów sprawił, że jednak na weekend zostałem w domu i mało tego na ten weekend zapowiadała się słoneczna pogoda.
Wrzucam info na neta i w niedzielny poranek zbieramy się pod fontanną - w tym sezonie nie było za dużo okazji do wspólnego kręcenia.
Meridian jeszcze pauzuje to za przyzwoleniem Martyny odpalam Authora i w drogę. Jak to zrobiłem nie wiem, ale nawet wyrobiłem się w czasie i się punktualnie stawiłem na zbiórkę. Dwie nowe twarze, po za tym klubowa elita: Waldi, Krzysiek, Patyk, Maciek, Domino, trójka z Mysłowic Darek, Paweł i Andrzej oraz Ja z tatą i bratem. Kwadrans studencki dla potencjalnych spóźnialskich, dzwonię jeszcze do Frey'a właściwie wyciągając go z wyrka z zapytaniem czemu go tu nie ma jak loża prawie w komplecie. Zgadujemy się, że poleci prosto sam do Chudowa i spotkamy się na miejscu.
Ruszamy. Łącznie 13 chłopa (parszywa trzynastka :D :D). Bez żadnych przygód przedzieramy się przez rozkopaną ul. Sobieskiego, następnie Szopki i Nikisz. Sprawy rodzinne zmuszają Maćka do przerwania wypadu i zostaje nas dwunastu. Wyskakujemy na Dolinie 3 Stawów, skąd na pętlę Brynowską i już za drogą przez Ligotę na Stare Panewniki, gdzie dołączają Kot i Rysiu. Ekipa rośnie. Lasem przebijamy się na Starą Kuźnię, gdzie znów asfalt i prosto do celu.
Pod ruiny zamku w Chudowie docieramy na punkt 11:00, Rafał też już dotarł. Pokazała się również Teresa oraz Piotrek z familią z Rudy. Na puchar na najliczniejszą grupę jednak to za mało. 33 osoby przywiózł ze sobą Leszek z Wagabundy, a nasza Cykloza wraz z ekipą od Badury była na równi na drugim miejscu.
Zapisy i zasiadamy do urodzinowego kręgu Krzyśka.
Posileni złocistym trunkiem szukamy innej szansy na nagrody biorąc udział w konkursach i smażing kiełbachy na żywym ogniu.
Tu już lepiej nam poszło. Mistrzu wirażu Kocur złapał złoto za najszybszy czas przejazdu po torze przeszkód, a sokole oko Paweł ustrzelił brąz w strzelaniu z łuku. Dochodzi 14:00 pora wręczania medali i gratulacji. Z oficjalnych źródeł, łącznie na metę tegorocznej edycji zakończenia sezonu stawiło się ponad 300 uczestników. Pogoda jak zwykle dopisała.
Pora się zbierać na after party. Plany się trochę pozmieniały i zamiast u Teresy lądujemy na klubowej działce u Maliny.
Powrót na Sosnowiecką ziemię dla odmiany przez rudzkie Bielszowice i Wirek, Świętochłowice, Chorzów Batory, Tysiąclecie, Park Śląski, Bogucice i Borki.
After zacny. Szybciej zdecydowanie robi się ciemno. Około 20:00 wrażenie jakby już północy minęło. Pora zakończyć wojaże i ruszać w swoim kierunku. Większość już się porozchodziła. Z racji, że Domin z Patykiem pojechali odholować Ryśka do Kato to tylko w dwóch ja i Frey lecimy na Zagórze.
Dzionek bardzo aktywnie i sympatycznie minął. W przyszłym tygodniu też delegacja w środku tygodnia to weekend znów zapowiada się w domu.