Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:1027.00 km (w terenie 202.00 km; 19.67%)
Czas w ruchu:55:01
Średnia prędkość:18.67 km/h
Maksymalna prędkość:56.50 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:57.06 km i 3h 03m
Więcej statystyk

Ostatnia dniówka w Prowellnessie

Środa, 31 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Miesiąc Maj przynosi wiele zmian w życiu. Żona w delegację do Gdańska, Ja przeskok na nowe mieszkanie, zmiana pracy, nie mówiąc o nowym rowerze, który niedawno sobie sprawiałem.

Przewrotne to życie, nie wiem kto steruje tym wszystkim, ale w tym szaleństwie jest metoda. Nowa przygoda zawodowa zacznie się od poniedziałku i będzie związana z tym co lubię i kocham czyli rowerami.

Co do dzisiejszego ostatniego majowego dnia. Taki nawet akurat, nie za ciepło, nie za zimno. Chwilę po 7:00 zapinam sakwy do Big Wheela i udaję się na ostatnią dniówkę na Morawę. Objazdem przez Kombajnistów i 1 Maja. Najkrótszy wariant przez rozkopane 3 Maja sobie daruję. W pracy lajcik, nawet nie czuję, że za parę godzin przyjdzie pozbierać zabawki i powiedzieć do widzenia.

Wreszcie przyszła godzina w. opróżniam swoją szpindę (po naszemu szafkę) i w drogę ku nowej przygodzie.


Juki pełne, kręcę do Oddziału. Tam sprzęt zostawiam i z buta na drugą stronę wdrażać się dalej w następną pracę. Tuż przed 18:00 wracam do PTTK-u na zebranie Zarządu. A, że mnie skrybom Sekretarzem uczynili, to być musiałem. Po zebraniu jeszcze inkszym zakolem na kwadrat zaginając o nową lokalizację tymczasowej bazy Prezesa.
Teraz 4 dni wolnego poświęcam na bibę i rowerowanie.

DPPD - zdążyć przed deszczem

Wtorek, 30 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Przedostatnia dniówka w Fotelach. Wstawanie idzie dość opornie przez co potem się nieco goniłem, aby spokojnie udać się do pracy.
Dziś całkowicie na krótko. Trasa modyfikowana, bo przez 3 maja już coraz gorzej się jedzie. Przelot przez Plejadę, potem kawałek 3 Maja, aby odbić na teren za Pałacem Dietla. Kilińskiego i prosta przez Sobieskiego na Morawę.

W tej ciepłocie jakoś się pracować nie chciało, ale co konieczne to się robiło, przy okazji wreszcie u księgowej podpisałem rozwód z Fotelami, dziękując za 4 letnią współpracę.

Po dniówce na chwilę do Oddziału po legitymację na Patyka i na dłuższą chwilę do Plastrów wdrażać się w to co będzie mnie czekać. Tuż przed zamknięciem się ewakuuje i tnę zapobiegawczo na kwadrat kontrolując ołowiane chmurzyska. Jak to u mnie bywa, deszcz dorwał mnie dopiero pod klatką.

Praca, debata, zebranie

Poniedziałek, 29 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Ostatnie podrygi w Prowellnesie. Dziś na firmę tylko na szybko rozładować auto i rozliczyć się z ostatnich targów z moim udziałem.
Szybko poszło i przebijam się na Pogoń do LO im. Staszica, gdzie o 10:00 rozpoczynała się debata prorowerowa z moim udziałem jako jednego z prelegentów. Półtorej godzinna debata miała ukazać, że rower to nie tylko rekreacja ale też idealny środek transportu. Ponadto miało to na celu zachęcić uczestników do częstszego korzystania z roweru oczywiście nie zapomniano o omówienia bezpieczeństwa oraz przepisów odnośnie poruszania się w ruchu ulicznym.

Po spotkaniu miałem wrócić na bazę, ale mnie potrzebowali i udałem się na kwadrat uzupełnić zapasy magazynowe i przy okazji wpadłem pod rotacyjną. Wrzucam coś na ząb i kręcę do Plastrów, z którymi wiążę dalszy rozwój kariery zawodowej. Proces wdrażania zlatuje do 17:00. Przechodzę na drugą stronę do Oddziału, przeprowadzić majowe zebranie klubowe. Dziś szybko załatwiamy sprawy formalne i zmieniamy lokal na część nieformalną - małe co nie co z okazji 6 urodzin klubu.

Długo ta posiadówka nie trwa, bo krwiopijcy komary za bardzo dawały się we znaki. Zbieramy zabawki i każdy w swoją stronę. Nim ostatecznie docieram na kwadrat zaglądam do Włodka zamontować licznik rowerowy.  Uporawszy się z tym w lekkich kroplach deszczu kulam się ku domowi.

DPD - sezon na wiosenne burze rozpoczęty

Wtorek, 23 maja 2017 · Komentarze(2)
Kategoria praca
Według ICM dziś popołudniu burze, więc przed startem zaopatruje się w wodne buty i deszczówkę,
Poranek rześki, ale jadę na krótko. Przejazd mimo remontu 3 Maja idzie sprawnie i na bazie jestem ze sporym zapasem czasu. Jedyne co mnie niepokoiło, to mało powietrza w przedniej oponie. Domniemywał, że łata samoprzylepna popuszcza. Udaje się dojechać bez konieczności dopompowania. Na bazie od razu pod kompresor na full i będę wiedział, czy na powrocie zacznę od wymiany dętki.

Akurat jak przyszło jechać do domu zaczęło padać to posiedziałem na bazie i wyczyściłem napęd z piachu po niedzielnym wypadzie. Powietrze trzyma. Przestało padać to ruszam. Po przejechaniu centrum oglądam się za siebie, a tu kolejna chmura burzowa. Duży blat i powrót do domu identycznie jak do pracy. Od Środuli burza się rozkręca. Pioruny i grzmoty dość konkretne. Deszcz łapie mnie pod klatką.Zaś udało się futerka nie zmoczyć.

DPOD

Poniedziałek, 22 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Poranny kurs do pracy, potem objazd Katowic i Sosnowca, aby już po zachodzie Słońca ściągnąć na Zagórze.

Rocznicowy jurajski spontan

Niedziela, 21 maja 2017 · Komentarze(3)
Kategoria wycieczki
Jakoś w tym wszystkim zapomniałem, że moje dzieciątko CYKLOZA obchodzi dziś 6 urodziny. Trudno na spotkaniu klubowym uhonorujemy ten dzień.
Spać nie mogę, nawet jak wolne pobudka 5 rano. Organizm się już przyzwyczaił, że leki trzeba zażyć. Ogarniam się i na 9:00 udaje się do kościoła, w końcu niedziela dzień pański. Miało być zimno, a tu nawet całkiem całkiem.

Korciło mnie na wieś jechać 150 km, kawę wypić i wrócić pociągiem, ale brakło samozaparcia. Ale za to wpadł mi do głowy Jaroszowiec i przy okazji zlokalizowanie punktów na kolejną wycieczkę Cyklozy - szlakiem Powstańców.

Pakuję plecak i nim wybiła 11:00 jestem już na kołach. Wnet przypomniałem sobie, że nie mam już ani łatek, ani dętki. Długo się nie zastanawiając śmigam do Pogorii. Zakupuję dętkę na wszelki wypadek i garść batonów energetycznych.

11:30 pora ruszać. Przedzieram się przez Park Hallera, gdzie akurat odbywa się giełda staroci i dalej wpadam na drogę prowadzącą na Strzemieszyce. Wiaterek daje się lekko we znaki, ale jedzie się całkiem dobrze. Przed przejazdem skręcam na Szałasowiznę, a następnie na nie poznaną przeze mnie drogę prowadzącą do Euroterminala w Sławkowie. W sumie potrzebowałem zlokalizować mogiłę Ordona. Myślałem, że będzie gorzej, a tu przy drodze jeden postument, który wskazywał miejsce gdzie znajdę mogiłę. Jak po strzałkach docieram do celu. Rzut okiem na mapkę i śmigam dalej, bo komary atakują. Wyskakuję tuż przy schronisku na Niwie, skąd dalej za drogą udaję się do Sławkowa. Tutaj nic mnie nie interesuje, akurat w tym momencie i bez postoju lecę do Krzykawki niebieskim pieszym. Punkt kolejny to mogiła upamiętniająca  Powstańców Styczniowych pułk. Fr. Nullo. Przy dworku w Krzykawce posiłkuję się mapą, aby trafić do celu. W sumie to kontynuuję jazdę za niebieskim pieszym. Pomnik namierzony, foto i lecę dalej.

Wreszcie więcej terenu i to jaka ciekawa trasa. Po przejechaniu tego odcinka docieram na Laski, gdzie odbijam na czarny szlak Dąbrowski prowadzący do Błędowa. Wracam na asfalt i kręcę do Chechła. Widać wielbłąd wrócił na miejsce. Wpadam na niebieski rowerowy i kręce na Dąbrówkę. O dawno mnie nie było zmiany punkt widokowy dorobił się platformy. Następnie dalej niebieskim terenem do Kluczy. Czubatkę sobie odpuszczam i uderzam prosto do Jaroszowca.

15:00 czas na przerwę. Zasiadam sobie na trawce przy Sanktuarium Wspomożenia Wiernych i uzupełniam kalorie. Półmetek zrobiony, co dalej. Patrzę na tą mapkę i myślę Olkusz, czy Ogrodzieniec. Padło na to drugie.

Postój trochę mnie rozleniwił, ale szybko się do pionu ustawiam. Wpadam na czerwony rowerowy i lecę w wiadomym kierunku. Terenowy odcinek doprowadza mnie do Zalesia, skąd śmigam do Golczowic, gdzie natrafiam na kolejny krzyż pamięci Powstańców Styczniowych. Następnie Cieślin i Bydlin. Oczywiście nie omieszkałem sobie wjechać na ruiny Warowni. Ehh spędziłem w tej mieścince trochę swojej młodości, na koloniach jako uczestnik, a potem wychowawca. Znanym już odcinkiem udaje się przez Krzywopłoty do kolejnego miejsca pamięci związanego z AK. Chwilowo opuszczam czerwony na poczet nieco piaszczystego pieszego szlaku żółtego, którym docieram do Ryczowa. Powrót na czerwony i już docelowo nieznanym odcinkiem pod Zamek w Ogrodzieńcu.

Podbijam się do książeczki SZLAKIEM ZAMKÓW i staczam się między ludkami na dół na kolejną przerwę popasową. Pora coś na ciepło. Restauracja dziś zarezerwowana i kończy się na frytkach i zapiekance. Podładowało mi to akumulatory. Powracać czas. Wpadam na wojewódzką 790, ale ruch na niej spory to zamiast na Niegowonice odbiłem na Rokitno Szlacheckie i dalej na Łazy. Dość sprawnie pokonałem ten odcinek. Przypomniałem sobie o jednej trasie, którą jechałem z Magdą. Nią też postanowiłem jechać. A wiodła ona przez Wysoką do Chruszczobrodu. Przecinam 796 i kieruję się na Trzebiesławice i Podwarpie, skąd prosto na P4. Dziś szlaban zamknięty, fota musi być bo Limit nie uwierzy. Pokonuję zaporę i wpadam na Henia Muchę. Zamieniamy kilka słówek i każdy w swoją stronę. Z 4 na P3, kontrolnie przejazd po promenadzie, ale znanych ludów nie widać to kręcę już do Centrum DG i na Zagórze.

"drogowskaz do Mogiły Ordona"


krzyż upamiętniający oddział Ordona


stary Dąb w Krzykawce


mogiła pułk. Nullo


Żuczek gnojarz


Wielbłąd po liftingu wrócił na miejsce


Platforma na Dąbrówce


Ludwik Mauve dorobił się obelisku - Klucze


Krzyż pamięci Powstańców Styczniowych - Golczowice


Bydlin - ruiny Warowni


miejsce pamięci AK na żółtym szlaku


szlaban P4

Ustawka: terenowo wokół komina.

Sobota, 20 maja 2017 · Komentarze(1)
Kategoria serwis, wycieczki
Kolejna z przygotowawczych ustawek do wyjazdu w Bieszczady.
Prowodyrem Limit. Plan przejazd różnorakim terenem od Sosnowca poprzez Czeladź, Siemianowice, Powiat Będziński do Dąbrowy na Zieloną.
Że mi wolne wypadło, do pracy na dyżur nie trzeba było jechać, więc żal było by nie skorzystać. Wsiadam na Wielkiego i śmigam pod Egzotarium na zbiórkę. Na miejscu Limit, Krzysiek i Roman, który z przyczyn osobistych musiał zrezygnować. Niebawem docierają Paweł, Maciek, Marek oraz Tomek. Dodatkowo dołączył się Olek, którego zwerbował Limit. Czekamy na ewentualnych, ale nikt już się nie skusił dupska z kanapy ruszyć.
Podjeżdżamy jeszcze pod Lidla na mały zakup i śmigamy. Limit prowadzi, reszta za nim. Ja nie wiem, dochodzę do wniosku, że jeszcze mało bezdroży mam przejechane. Tak człek nas wodził, że czasem nie kojarzyłem, gdzie jestem, ale prowadził to wiedziałem, że gdzieś wyjedziemy. Poranna słoneczna aura nieco się popsuła, się zachmurzyło i zaczęło nieprzyjemnie wiać, ale bez deszczu, nie ma tragedii.

Sporo przygód awaryjnych spadło na Olka. Chyba taki, chrzest bojowy. A to mu się łańcuch zaklinował w korbie, a to glebę zaliczył, hamulce do regulacji oraz smarowanie napędu.
Ustawka nie oszczędziła również Maćka, który miał bliskie spotkanie z ziemią. W sumie to z Markiem, który akurat wpadł na trajektorię upadku. Także, ja i Krzysiek mieliśmy swoje 5 minut. Przy szklarniach w Malinowicach czuję, że coś nie tak z przednią oponą. Ehh pierwsza pana na wielkim kole. Szydercze paluchy poszły w ruch. Zaczynam brać się za łatanie, a tu Krzysiek melduje, że złapał snejka, ale na tył. Zabieramy się za robotę, a reszta ekipy spełnia się dogryzając szyderczo. Po chwili rowery już na kołach. Od tego momentu już bez awarii. Docieramy na Zieloną, skąd już każdy w swoją stronę. Większość pojechała na wały, a ja odbiłem na P3 zobaczyć czy jeszcze żaglówki pływają po zbiorniku. Zawody już zakończone, ale kilka jednostek jeszcze się woduje. Przelot przez promenadę i już prosto na Zagórze.

DP Jaworzno D

Piątek, 19 maja 2017 · Komentarze(3)
Kategoria rekreacja, praca
Dziś do pracy samemu, bo Damianowi przyszło autkiem jechać. Na starcie czuję, że sporo energii spaliłem wczoraj i nogi nie chcą od razu dawać na pełnych obrotach. Ale po kilku kilometrach tempo się podniosło. Po drodze 3 razy mijam się z Peugeotem Damiana. Koniec końców jestem minutę po nim na bazie.

Dniówkę dziś kończę wcześniej przez co nadrabiam to co wczoraj nie zrobiłem i udaję się do jaworznickiego PTTK. Zamiast przeładowanej DK 79 wybieram nieco zakosów. Początek jazda wzdłuż stawów Hubertus, potem tyłami Giełdy udaję się na teren wzdłuż Przemszy po stronie mysłowickiej, aż do mostu, gdzie wpadam na Modrzejów. Asfaltem na Jęzor pod Fasion House i dalej do zjazdu na Łubowiec. Przypomniała mi się droga, którą z Pawłem po nocy jechałem jak wracaliśmy z pilotażu do Ojcowa. Wpadam na ów szuter przechodzący potem na ścieżkę rowerową, którą do docieram do świateł przecinających 79. Dalej przez Wesołe Miasteczko ulicą Martyniaków do Podłęża i docelowo na Centrum. Po drodze w rejonie budowanego nowego bloku energetycznego wpadam na Szweda. Oczywiście szybkie foto na DZIEŃ DOBRY.


Zaglądam do Oddziału i odbieram Limitowe książeczki po weryfikacji. Synchronizacja czasu. 1,5 godz. do oglądania nowego lokum. No to nie muszę specjalnie się śpieszyć.Wpadam na Rynek i rozpoczynam wdrapywanie się w kierunku Geosfery. Dawno tą drogę nie jechałem. Miłe zaskoczenie spotyka mnie przy budowanym rondzie. Jak ładnie bezkolizyjnie można było ścieżkę wyprowadzić.


Można.
Korzystam z przepustu i śmigam górą Geosfery aby dostać się do drogi prowadzącej na Maczki. Gdy już dobiłem do Maczek zaś decyduję się na objazd wariantu skrótowego, który wskazał Dominik tyle, że po zmroku. Dziś jadę za dnia i docieram na Juliusz.
JEDZIE CIAPONG


Jeszcze mam chwilę to zaginam na zielony szlak i nim docieram na Browar. Podjazd pod kościół na Klimontowie, skąd udaję się na Fińskie Domki i docelowo na Gwiezdną na spotkanie z wynajmującym. Oględziny mieszkanka i czekam na kontakt odnośnie podpisania umowy. Spod przyszłej kwatery udaję się pod kwadrat Grześka, wyciągam go z domu i spacerkiem udajemy się na mój stary adres, gdzie przekazuję mu wypożyczone mapki.
Na dziś jazda zakończona, czas regenerować siłę na jutrzejszą wyrypę po bezdrożach.

DP objazdy pagórków D

Czwartek, 18 maja 2017 · Komentarze(1)
Kategoria rekreacja, praca
Widno coraz wcześniej to i wstawanie idzie sprawniej. Damian decyduje się na jazdę rowerem na Morawę, więc wybywam z domu o 7:00 i kręcę na Długosza go przechwycić. Wyjątkowo chłopakowi się zaspało, co wiązało się z tym, że przyjdzie mu nieco żwawiej pojechać. Czekam dłuższą chwilę i jest. Odpalamy Meridy i śmigamy moim wariantem najkrótszej trasy. Udaje się zdążyć na bazę na czas.

W pracy dostaję info od Krzyśka, że szykują z Limitem jakieś objazdy po Powiecie Będzińskim. Znając Adama i tamten teren to lekko nie będzie. Tyle, że godzina zaporowa i nie wiem, czy się wyrobię. Co prawda miałem plan uderzyć na Jaworzno do PTTK, ale się sprawa rypła i wyszły kolejne newsy, przez co plany się pozmieniały. Teraz tylko je dobrze synchronizować.

Z pracy udaje mi się nieco wcześniej wybyć to korzystam z okazji i jadę na spotkanie z Jackiem w Plastrach Miodu, ale o tym innym razem. Spotkanie przeciągnęło się do 16:00. Ustawkowicze już w drodze. Dzwonię do Limita i po konsultacji decyduję się na gonitwę za nimi. Zgadujemy się na Orlenie w Wojkowicach.

Nim tam się dostałem przyszło mi się przebijać między samochodziarzami od Wydziału Filologicznego UŚ, aż do Czeladzkich Piasków. Potem już jazda szła lepiej. Na miejscu jestem przed ekipą. Ekipą szumnie nazwane po chwili zjawiają się tylko i aż Limit i Krzysiek. Korzystam z okazji i aplikuję sobie izotona, bo nieco się wyładowałem, aby tu dotrzeć. Przywitanie i podążamy za trasą jaka się Limitowi urodziła w głowie.

Generalnie sporo pagórków, góra i dół, aż do P4. Nazwy tych wiosek mi się tak mylą, że wyszczególnię najbardziej charakterystyczne. Wojkowice - Strzyżowice - Góra Siewierska - Dąbie - potem gdzieś - zaś Góra Siewierska, tyle, że z innej strony - Twardowice - Sadowie II - Toporowice - Przeczyce - Podwarpie - P4. Noga dobrze zapodawała, to często wychylałem się, aby dopaść króliczka.

Na czwórce żegnamy się z Adamem, a my jeszcze bieżnia na P3 i po dotarciu na Zieloną i my się żegnamy. Wpadam na Robotniczą i kręcę pod Dworzec, skąd już na Park Hallera i zjazd do Zagórza. Na ostatnich km dogania mnie brat, który też gdzieś się po Pogoriach rowerem woził.

Oj było mi potrzeba takiej interwałowej nutki miodzio-rzeźni.

Wspomóc przy zakupie roweru

Środa, 17 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Dziś dzień wolny od rabotania, ale rano umówiłem się z kolegą z pracy, że pomogę mu wybrać rowery dla jego pociech.
Po raz pierwszy w tym sezonie zakładam krótkie batki i kręcę do Plastrów, gdzie umówiłem się z Tomkiem. Po krótkiej naradzie i konsultacji wychodzimy z dwoma pojazdami. Żegnam się i zagięciem przez Będzin, P3 kręcę na Zagórze.
Miałem jechać bikiem do Kato na Radę, ale zdecydowałem się na zbiórkom. Więc już popołudnie nie rowerowe.