Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:370.00 km (w terenie 39.00 km; 10.54%)
Czas w ruchu:18:26
Średnia prędkość:20.07 km/h
Maksymalna prędkość:46.80 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:46.25 km i 2h 18m
Więcej statystyk

DPD - bulwers total

Poniedziałek, 23 marca 2015 · Komentarze(2)
Kategoria praca
W telegraficznym skrócie: tam i nazad.
A po prawdzie start w oknie startowym 7:35. Decyzja jazdy z kominem na szyi była stosowna, iż ponieważ O stopnia i chłodny wiatr mimo słońca były odczuwalne. Czas dojazdu w normie 22 minuty.

W trakcie dniówki nieoczekiwana informacja dot. zmiany bieżącego tygodnia pracy. Ciśnienie mi się podniosło bo człowiek zaplanuje co nie co, a potem musi przestawiać bo firma nie umie ułożyć stałego sensownego grafiku.

Z racji, że jutro wyjazd służbowy na tydzień do stolicy to skracam dniówkę o 3 godziny i przed 15:00 opuszczam Morawę. 

Droga powrotna "ciągiem" ścieżek rowerowych zaczynając od 1 maja na wys. Sądu. Nim się wbiłem na ścieżkę to zakręcam jeszcze pod bike shopy zakupić kolejny przyrząd do zestawu naprawczego. Ścieżką na Ludwik, następnie Narutowicza, Kombajnistów, Park na Środuli i szczytem przez BMC na centrum Zagórza. 

DPD

Piątek, 20 marca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Start dziś z lekkimi oporami 7:45, jakoś nie mogłem zebrać się sensownie i w efekcie start 5 minut później niż planowo w oknie startowym.
Droga w miarę bez przygód za wyjątkiem jednej baby, która wcisnęła mi się na zwężce przy Parku Sieleckim próbując wyprzedzić nie wiadomo po co skoro przed nami i tak sznur samochodów. Ciśnienie na tyle mi się podniosło bo musiałem awaryjnie hamować i skończyło się na "delikatnym" zwróceniu uwagi. 

Dniówka wydłużona o godzinę, którą to wczoraj sobie odebrałem na załatwianie prywaty i wyjazd z bazy po 17:00. 
Powrót dziś spontaniczny na okrętkę przez Hubertusy, skąd wpadam na Szlak graniczny. Jakieś inwestycyje się robią bo łącznik między Ostrogórską, a Mikołajczyka z kijowym podłożem z muldami i sypkim piachem.
Ze szlaku odbijam na Wojska Polskiego w rejon budowy ronda na Niwce, skąd już prosto przez Pawiak, Dańdówkę i Pekin zmierzam do domku. 

DP Fiskus D

Czwartek, 19 marca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Dzisiejszy dzień z tendencją na jazdę z wiatrem. Niestety w 40 % towarzyszył albo boczny, albo wmordewind.

Start dniówki 6:30 i godzinę później śmigam na firmę. Wedle pomiarów 3 na plusie i boczny wschodni wiatr miejscami nie odczuwalny.
Po kilku dniach absencji od roweru znów się miło śmigało i przyjazd z czasem 20 minut na bazę. 

Dostawa z rana potem trochę roboty na firmie i ok. południa w ramach przerwy wskakuję na bika i zawijam do sosnowieckiej skarbówki podrzucić PITy.
Powrót na bazę, a tu bonus - znaczy się rundka kurierska - tym razem z papierami firmowymi do centrum Kato. 
Z Morawy lecę, przez Dąbrówkę i Bogucice do Śródmieścia, gdzie w Pierwszym US, zostawiam jedną przesyłkę. Sprawnie mi schodzi, po czym odbijam na Powstańców i przebijam się na Padarewa do Drugiego US. Tu też kolejki nie ma toteż i tu szybko załatwiam i powrót na firmę. Przebierka w cywil ciuch - kolejna dostawa. Dobrze, że blisko. 
17:00 wybija koniec pracy i azymut przez Pogoń i Konstantynów do domu.

DPD - nawiedzenie LIDL'a

Czwartek, 12 marca 2015 · Komentarze(7)
Kategoria praca
Wczoraj trochę pauzy od bika. Aura niewyraźna i do tego lekki ból kolana sprawiły, że na Zebranie Rady pojechałem zbiórkomem.

Na dziś również pogody nijakie, a tu się okazał całkiem dobry dzień bez kropli deszczu. Mimo, że wstałem bez problemów to wyjście trochę się przeciągnęło i wyjazd do pracy wypadł lekko poza oknem startowym 8:45. Wiatry sprzyjające za pleców, to i czas dojazdu udało się ukręcić podobny jak we wtorek. Nadal walka z czasem by zejść z  czasu dojazdu do pracy poniżej 20 minut.

Sprawnie udaje się uporać z robotą na bazie co w efekcie sprawia, że kończę dniówkę o 14:00. Jak do pracy leciałem to zastanowiło mnie co tyle wiary czeka pod Lidlem na Środuli, jeszcze przed otwarciem. Po drodze przypomniało mi się, że dziś w ofercie akcesoria i odzież rowerowa.

Pora jeszcze przez popołudniowym szczytem zakupowym postanawiam pobuszować po okolicznych sklepach sieci LIDL. Na początek na cel pada LIDL - Szopienice. Tu udaje mi się zakupić koszulkę i spodenki plus licznik dla Julci. Niestety nie mieli jeszcze na stanie koszulki zielonej. Jak nie tu szukam dalej. I tak się urodziła trasa nawiedzania LiDLa.

Z Szopienic śmigam na nowo otwarty LIDL koło Os. Gwiazd, wzór koszulki, którą chciałem jeszcze nabyć znalazłem, ale na złość nie było już rozmiaru. No cóż jedziem dalej. Następnie przybieram kurs na Rawę, krótki postój i śmigam przez Dąbrówkę na Czeladzkie Piaski do tamtejszego LIDLa. Tu też nie znajduję tego co chcę. W tył zwrot i azymut Będzin. Ten LIDL też mocno przetrzebiony. Korzystam znów, ze sprzyjającego wiatru i sprawnie wpadam do Sosnowca. Przez Pogoń przebijam się na Piastów. Tu też kicha. Wariantów znalezienia coraz mniej, a rydz może się gdzieś jeszcze natrafi. Z Piastów na Ludwik, potem Środula. W nich też kicha. Na koniec został LIDL pod domem. Tu też kiszka osiedlowi klienci byli szybsi.

Na koniec spoglądam na licznik i oczom nie dowierzam, że do pracy tylko dyszka. a tu przy powrocie objeżdżając pobliskie markety uzbierało się kolejne 40 km.  

DPOD

Wtorek, 10 marca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Cel na ten miesiąc (dobić do 1000 km), w trakcie realizacji. Przy założeniu, że weekendy mi niestety odpadają w tygodniu muszę nieco podgonić.

Słońce już po 6 w okno świeci to i się dobrze wstaje i biorytm coraz lepszy. Ogarniam lekkie śniadanie i o 7:40 lekko po za oknem startowym wyjazd do pracy. Z punktu balkonu wydawało się ciepło, ale jednak na dole realia były nieco gorsze tylko 2 stopnie na plusie.
Chociaż tyle dobrze, że nie wieje. Na młynkach pod Makro by się rozgrzać i potem cała na przód. 

W porównaniu do wczorajszego dnia pomimo rześkiego powietrza leciało się całkiem całkiem. Do tego stopnia, że wpadł nowy rekord dotarcia na bazę w czasie 0:20:21. Gdyby nie jeden blachosmród, który zajechał mi tor jazdy to pewnie bariera 20 minut by pękła.

Dniówka odbyta, 15:00 wybija. Znaczy fajrant. Do domu jakoś mi nie po drodze więc realizuję plan miesiąca - czyli zapętlanie. Z Morawy lecę na Mysłowice i wpadam na DK 79, którą to przez Sosnowiecki Modrzejów docieram pod Stadion AKS-u. Jaworzno sobie odpuszczam i obieram kurs Juliusz podążając trasą projektowanego przeze mnie szlaku wzdłuż wschodniej granicy Sosnowca.
Miejscami trochę podmokłe tereny po zimie, ale poza tym na Juliusz docieram bez problemów. Dalej pod Balaton i zwrot na Ostrowy, skąd na wysokości Chaty w Niemcach śmigam przez Szałasowiznę na Strzemieszyce. 
By za prosto nie było testuję nową drogę, którą jeszcze nie miałem okazji jechać na biku. Dokładnie to odnoga od głównej ulicy Strzemieszyc ( Majewskiego) ciągnąca się wzdłuż torów kolejowych. Ciągiem ulic: Kruczej, Myśliwskiej i Podlesie docieram w rejon dąbrowskiego WORD-u. Swoją drogą trochę na okrętkę, ale za to bezkolizyjnie z S1 i DK 94 można by ten ciąg ulic wykorzystać do zaaranżowania na Szlak rowerowy łączący Sc i DG. 
Wracając do trasy spod WORD-u zawijam w okolice Stacji PKP na Gołonogu. Szlaban w dół i przymusowa pauza. Korzystam z okazji i wrzucam na siebie termoizolację bo słońce chyli się ku zachodowi i się chłodno robi. Pociąg przejechał i ruszam dalej. Piekło i zjazd na bieżnię. Kręcę się chwilę przy molo, ale znajomków nie ma to zawijam powoli do domu. 

Powrót przez Zieloną i stację PKP DG Główna. Tam też dostrzegam Damiana. Machnięcie na pozdrowienie i każdy w swoją stronę.
Coby nie krążyć jeszcze pod domem dla równych kilometrów zjazd do domu zakosem przez Mydlice.

DPD + dąbrowskie kałuże z nią

Poniedziałek, 9 marca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca, rekreacja
Powrót z Łodzi i z rana, może nie tak dosłownie bo na 10:00 ruszam na Morawę się rozliczyć z targowania.
Za okna budzi mnie słońce - wiosna w obwodzie. Wskakuję w bike wdzianko jeszcze nadal długi zestaw ciuchów i w drogę.
Standardowa trasa z nieco gorszym czasem przejazdu z racji upierdliwego wmordewindu.
Trzy godzinki zabawiam na firmie i powrót na obiadek. Powrót oczywiście okrężną przez Borki, Stawiki i bocznymi drogami licząc od Mireckiego przebijam się na ścieżkę przy Będzińskiej. Do granicy z Będzinem edukuję 3 piechurów po co jest ścieżka dla rowerów. Przy Kiepurolandzie (Klubie Kiepury II), odbijam na Chemiczną, skąd już szczytem przez osiedle Środula i prosto do domu.

Regeneracyjna strawa obiadowa wciągnięta, godzinna sjesta i znów na bika. 

Tym razem już w dwójkę Author za przewodnika i Julka za nim w ramach treningu przygotowawczego przez wypadem na Kraków.
Na rozgrzewkę. Jazda po drodze przy ruchu samochodowym w godzinach szczytu. I tak główną nitką dąbrowskiego układu ulic docieramy na Gołonóg. Nogi rozgrzane to podjazd pod kościół pw. Św. Antoniego. Chwila oddechu. Zjazd i lecim pod Ząbkowice, skąd zaczynamy objazd dąbrowskich kałuż. Zaczynamy od najstarszej P I, przejazd wzdłuż torów, aż pod Piekło i zaczynamy objazd największej. P IV w sumie to jako jedyną okrążamy całą. Wracamy do punktu wyjścia i jedziemy na P III. Spod przystani na molo i już powrót do domku, bo się w międzyczasie zdążyło zrobić ciemno i zimno.

Spontaniczna pętelka

Środa, 4 marca 2015 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Wreszcie znalazły się spokojne dwa dni, że nikt ode mnie nic nie chciał. Wczorajszy dzionek poświęcony nadrabianiu zaległości na stronie klubowej. Dziś do południa drobne poprawki i poszło w eter.

Na obiadek solidna porcja makaronu al dente i o 15:00 ruszam się dotlenić. ICM nie przewidywał już dziś opadów więc decyzja wyskoku na bika. 
Ruszam na Centrum zobaczyć jak tam idą remonty, a potem się zobaczy. 
Pomysł jak jechać wyglądał w ten sposób, że wybierałem sobie punty pośrednie i korygowałem o czas jaki mi to zajęło, czy zawijać do domu czy jechać dalej. I tak punkt po punkcie.

Na pierwszy ogień trafia Ostrogórska, gdzie spotykam się na krótką pogaduchę z Dawidem. Potem Mysłowice, zwrot na DK 79 i gonię na Niwkę. 5-setny kilometr wybija na rondzie w Modrzejowie. Pora jeszcze młoda to gonię dalej krajówką do Jaworzna. Łubowiec, Stałe, Leopold, Pechnik i wpadam na Centrum. Rundka po Ryneczku i gonię do Geosfery. Dalej na Ciężkowice i zwrot w kierunku Sosiny.
Korciło mnie podgonić do Bukowna, ale temperatura zaczęła spadać i dzień chylił się ku nocy, to odpuszczam sobie kolejny azymut i odbijam na Lokomotywownie, skąd powrót do sosnowieckich Maczek. 

Myślę, którędy tu pociągnąć do domu i pomysł się nasunął, że na okrętkę. Tak też czynię i gonię na Ostrowy, skąd zwrot za Chatą w Niemcach i lecę na Strzemieszyce w rejon stacji PKP. 1,5 stopnia według licznika daje się powoli we znaki. Z dużego blatu redukcja i główną przelotową drogą przez Strzemieszyce jadę w kierunku Dąbrowskiego Reala. Tu znów wpada mi do głowy pomysł odbicia jeszcze na P3. Po czym ssanie się załącza i już bez kombinowania za drogą pod Expo i już Mieroszewskich zjazd prosto do domku.

Znów nastąpi parę dni wolnego od bika. Delegacja do Łodzi.

W marcu jak w garncu - witamy Julcię na pokładzie

Poniedziałek, 2 marca 2015 · Komentarze(6)
Kategoria Inne, praca
Luty buty spalił minął nie wiadomo kiedy. Patrzę na tabelę, a tu szok raptem 5 wypadów w lutym zdążył człowiek zrobić w tym tymczasowy tegoroczny rekord dystansu - 72 km w wietrze i chłodzie.

Według ICM pogoda nie za ciekawie się zapowiadała na pierwszy wiosenny miesiąc. Najważniejsze, że do pracy człowiek na sucho dojechał. Start z domu 8:30 i 23 minuty później jestem na Morawie. Rozładowanie autków po targach i nim wybija południe jestem już wolny. 

Planowo o 10:00 deszczyk wyskoczył i też o odpowiedniej porze zaprzestało sikać z nieba. Z Morawy terenem przebijam się pod Stadion na Kresowej, skąd już wzdłuż Szlaku Pogranicza na Naftową i zjazd do PTTK-u. 

Czekam chwil parę na mojego skarba i z buta idziemy do Plastrów po zamówionego nowego rumaka do naszej rodzinnej stajni jednośladów.

Wybór padł na Meridę Juliet 15-V rocznik 2014. Pani Prezesowa od razu przechrzciła jednoślad nadając tytuł JULIA.

Powrót do Oddziału dokończyć trochę papierologii i pora ochrzcić bika po po mojemu czyli jazda próbna. 

Z Oddziału objazdem przez Mireckiego i Kilińskiego do Fiskusa pobrać druki zeznań PIT. Pogoda nijaka lecz nie pada to śmigamy dalej. Zwrot na Pogoń i tym razem zakosem przez Będzin zmierzamy do Decathlonu  Oj jak dobrze, że ten dyskont sportowy wyposażony jest w profesjonalny zadaszony parking dla rowerów. Przemierzając poszczególne działy dochodzi do mnie niepokojący dźwięk grzmotu. Znaczy się leje i mamy pierwszą burzę. Udaje się parę promocji wyhaczyć. Na dworze przestaje padać. Pora do domku zmykać. Żeby nie było za prosto jeszcze pętla przez Józefów i domki na Mydlicach, zwrot przy Nemo i już od Expo zjazd Mieroszewskich prosto na kwaterę. Wisienką na torcie był finisz czyli wjazd z pełnym impetem w rozlewisko na wysokości Stadionu na Zagórzu. Deszcz nas nie złapał, a tu się człowiek wjazdem w big kałużę załatwił.

Pierwsze koty za płoty. Chrzest zaliczony. Julka się spisuje, na jej konto jak na razie 16 km.  Pora za Meridiana się wziąć bo się tam chłopak obrazi.