W weekendowego kręcenia nici wyszły, ale dziś pomimo zera na dworze, mroźnego wiatru potęgującego wrażenia minusowej punktacji Celciusza stwierdziłem, że zamiast tłuc się autobusami połączę piękne z pożytecznym czyli rower i do przodu zwłaszcza, że drogi suche i nie obawiałem się o niespodziewane oblodzenia.
Rano wyście kontrolne do piekarni przeanalizować wariant ubraniowy. Kontrola wykresów na ICM-ie i wreszcie po 9:00 spokojnym tempem pozałatwiać to i owo.
Na początek prawie, że standardową trasą do roboty po zaliczkę na kolejną tygodniową delegację tym razem Rzeszów. W firmie dowciapni i co rowerem się wybierasz. Przyznam pół żartem pół serio gdyby to była wiosna to puścił bym wodze fantazji i pokonał te ok. 256 km. Trasa nawet w miarę zimny wiatr w miarę nie odczuwalny bo znów na plecy przez co spokojnie można było ciągnąć w granicach 30 km na h.
Potem kierunek centrum K-ce, a dokładnie plac Andrzeja zorientować się i porównać warianty połączeń na Podkarpacie. W efekcie poszedł wariant optymalny czyli zastępcza komunikacja InterRegio w postaci bezpośredniego autokaru.
Najważniejsze załatwione. Jeszcze słabo wychłodzony na Sosnowiec wracam objazdem przez Siemce. Czyli najpierw ścieżką wzdłuż Chorzowskiej do Parku Śląskiego. Stamtąd pod TYP Katowice na Bytków i wbijam się w Siemianowice.
Trochę kombinowaną trasą w kierunku Michałkowic, dalej koło Parku Tradycji, Bażanciarni i Parku Pszczelnik przebijam się na pola graniczne między Siemcami, a Czeladzią.
Już po "naszej" stronie małej ojczyzny ruszam koło odnowionej Galerii Elektrownia, Pałacu Saturna do drogi prowadzącej przez Piaski na Sosnowiec.
Słońca brakuje i robi się coraz zimniej więc i coraz częściej redukcja na młynki by się rozgrzać i czasem trochę truchciku by poprawić krążenie w stopach. Wreszcie Sosnowiec, godz. 15:00 na ulice znów wtaczają się samochodziarze kończący zmiany no to by się nie ciaśnić wybieram boczne dróżki i tak na Pogoń, Chemiczną i pod Plejadę skąd już rondkami na Park Środulski i Zaruskiego przebijam się na Zagórze. W drodze do domku jeszcze zakręcam pod Przychodnie ustalić tacie wizytę do lekarza. Widok tych wymarzniętych ludzi czekających na pocieszające słowo lekarza jest pan/i zdrowy/a ale wyda receptę na X zł i te ciche słówka tak zimno, ledwo chce się wyjść z domu, a on na rowerze bezcenne.
No to w sumie by było tyle kilometrów w tym miesiącu. Jutro wyjazd do Rzeszowa i powrót już w Grudniu. Jak by się komuś nudziło i chciałby mnie odwiedzić - szukajcie w Galerii Rzeszów.
Jak w opisie. Rano pobudka 6:30 upgrade śniadaniowe u Króla i godz. później standardową trasą równym tempem z wiatrem na plecy dojazd na Morawę.
Przesiadka na Mastera i kierunek SKY TOWER - Wrocław. Człowiek się napatrzy na tą rozbudowaną infrastrukturę rowerową i rozkminia potem czy i w ogóle powstanie w Sosnowcu chociaż połowa tego co tam jest. Sprawunki w stolicy Dolnego Śląska załatwione, powrót na bazę.
Chwila odprężenia i ruszam na zebranie klubowe. Pomysłów na nowy sezon sporo, tylko za co i kiedy ja to wszystko zrealizuję.
Po zebraniu w towarzystwie Limita i Marcina G.2 wracam po resztę moich klamotów na bazę, których nie mogłem odebrać zaraz po powrocie z Wrocka.
Dalej już przez Borki wracamy na Sosnowiec. Klucząc po mieście odprowadzamy Marcina, następnie przez Wawel i Kukułek przebijamy się na Zagórze, skąd docieramy pod mój kwaterunek. Ale że chłopaki zakręcili ze mną na firmę postanawiam jeszcze kawałek Limita odprowadzić. Kawałek okazało się do P3. Miała być jeszcze runka po bieżni ale jakoś żadnemu się już nie chciało więc dalej ruszamy na Zieloną skąd już każdy w swoją stronę.
Wczoraj pomimo pogody nie udało się wygospodarować czasu na rowerowanie i dziś myślałem, że z tego nic nie będzie, ale wskaźniki na ICM-ie dawały dobre sygnały na to że jednak dwukołowiec pójdzie w ruch.
Poczekawszy do 10:00 gdzie wedle wykresów poranne opady miały ustać wrzucam w siebie jajecznicę i po 11:00 ruszam w trasę pozałatwiać sprawunki. Na początek Urząd, potem na firmę zawieść parę dokumentów i na chwilę do PTTK. Pochmurne niebo z rana zamieniło się w międzyczasie w błękitne i nawet pokazało się słońce. Nie dawały mi jednak spokoju zielone słupki po godz. 16:00 więc ruszam z Oddziału zakosami na obiad i kombinując jak tu się jeszcze ulotnić na nocne krążenie po aglomeracji.
Nim ogarnąłem się po obiedzie już mam się zbierać, a tu potwierdzenie z wykresów - deszcz. Więc chytry plan dokrętki spalił na panowce.
Kolejny weekend nierowerowy. Drugi weekend z rzędu na targach w Łodzi. Tym razem Mazury na sucho czyli Targi BOATSHOW.
Dziś skoro jest możliwość ruszam po 9:00 na bazę rozładować autko i rozliczyć się z targów. Nadal dojazd na Morawę jeszcze w normie ze średnią 27 km/h.
Myślałem, że jeszcze pokręci się po okolicy za widoku ale wpadły jeszcze dostawy w efekcie powrót już po zmroku na kwaterunek. Po dotarciu jakoś stwierdziłem, ze trochę wypadało by w tych 4 ścianach pomieszkać i kręcenie zostawiam na jutro.
Miało być wolne dziś, a tu jednak nadliczbowa dniówka. Wczoraj jakoś wyleciało mi z głowy załączyć budzikową melodyje i gdyby nie matula to bym sobie dalej dobrze i smacznie spał.
Synchro z czasomierzem szykowanie wersja przyspieszona i udaje się wyjechać w oknie czasowym. Na oko +4 na starcie z początku trochę chłodno ale potem szybko udało się rozgrzać. Trasa standardowa - Makro, 3 Maja, Centrum, Stawiki i Morawa. Jak na połowę listopada udało się wyrobić średnią 28,5.
Z pracy urywam się trochę wcześniej z racji zebrania rady prezesów kolarzy. Na początek trochę nie po drodze gonię na Dekerta odebrać pakunek. Przesyłka odebrana nawrót i tym razem przez Stawiki, Borki, DK 86 przebijam się na Gwiazdy dalej ścieżką pod Śródmieście i na Staromiejską.
Po zebraniu Rady ruszam na Stawową wrzucić coś ciepłego na ruszt - w roli głównej na dziś duża porcja frytek. Popas musiał wystarczyć. Naładowany objazdem przez Słoneczną, Siemce, Bańgów, Czeladź, Będzin, DG wracam na Zagórze.
To by było na tyle kręcenia w tym tydniu, jutro powrót do Łodzi.
Po czterodniowej absencji rowerowej dziś znów powrót do dwóch kółek.
Do pracy bez spiny startuję dziś parę minut po 9:00. + 6 stopni jak dla mnie nogi wypoczęte więc po mimo chłodnawej aury jechało się nawet sensownie.
Dla odmiany mała modyfikacja trasy; obok Joachima i Floriana potem park Środula i na 3 Maja pakuję się dopiero przy Sielcu, reszta trasy już bez zmian.
Po rozliczeniu się z delegacji kierunek powrotny na Zagórze. Zakręcam jeszcze do Oddziału po wizytówki bo mój zapas powoli się wykończył, potem na Dekerta po nowe ciżemki ale nie było mojego rozmiaru więc już bez kombinowania kierunek dom.
Mała przebierka i ruszam jeszcze na expo rozłożyć firmowe stoisko na targach.
Korciła mnie jeszcze dokrętka po bieżni ale ciemno, zimno - odechciało mi się wieczornych wojaży. Jutro może się cosik dokręci a potem znów kierunek Łódz.
Robota w weekend wypada to dziś znów wolne. Za dnia zbieram dwukołowca (znaczy się jeszcze nie bike) tzn. wózek i ruszam do skupu ze skarbami wtórnymi jakie mi zalegały w piwnicy. Potem kwiatów przesadzanie futrunek obiadowy i po 15:00 na dworze sucho wsiadam już na bika i ruszam pokręcić trochę po okolicy przed 4 dniową przerwą delegacyjną. Jak coś szukać mnie w Łodzi :D. Na początek do PTTK wrzucić kolejną dawkę ogłoszeń na serwer po drodze właściwie jeszcze na Zagórzu wpadam na Szwedzkiego, a dokładnie wylatując z kładki łączącej Mec z BMC zmierzałem Bora-Komorowskiego w kierunku Parku na Środuli.
Jak skończyłem robotę na PC-cie na dworze już zapadł zmrok. Plus, że nie pada więc objazd.
Z Oddziału na Kilińskiego i dalej pod Akademiki. Stamtąd wbijam się na ścieżynkę rowerową i nią to docieram pod zamek. Miały być wały ale uważając, że może być breja to tnę asfaltem na Łagiszę i dalej do Sarnowa. Nawrót na Preczów, P4 asfaltem do Piekła i przebijam się na Bieżnię P3. Cichociemnych krążowników praktycznie nie ma. Może paru w okolicy Mola i jeden biker z którym się minąłem. Jakoś nie chciało mi się toczyć jeszcze jednego to zawijam pod UM w DG stamtąd pod targ przez bloki do Parku Hallera. Trochę krążenia po alejkach i nawijka z powrotem na Zagórze.
Plany były niecne na weekend ale obowiązki wzywają więc na 4 dni urlop od bika. Może pod koniec miesiąca będzie lepsza aura by do 9k km dociagnąć.
Wczorajsze zielone słupki na ICM-e dały mi do wątpliwości jakim to środkiem transportu dotrzeć dziś do roboty.
Pobudka 6:00 za oknem jeszcze ciemno yhmm jednak zachmurzone niebo poranna analiza wykresików burza mózgu i postanowione mimo chlapy na dworze ekologiczny środek transportu.
Wypad w strefie okna startowego i dojazd lekko modyfikowaną trasą do roboty starając się uniknąć zwężki na 3 Maja. W efekcie przez wolniejsze tempo i mały objazd do roboty docieram na styk (tzn. mieszcząc się w dopuszczalnym studenckim kwadransie). W robocie okazuje się, że za dużo do roboty nie mam więc gdy wierzchnie okrycie wyschło za przyzwoleniem "góry" dalszą dniówkę byłem do dyspozycji pod telefonem.
Korzystając z owego zbiegu zdarzeń kręcę do Oddziału pobaraszkować znów w papierologii.
Deszczyk ani myśli przestać padać. 16:00 wybiła zamykam biuro i kierunek dom.
Po przymusowym dwutygodniowym wolnym wreszcie do roboty napędzać koniunkturę.
Jak na poniedziałek nie było tak tragicznie. Pobudka 6:00. Pakowanko i śniadanko. Obrobiony jeszcze przed oknem startowym wybywam z domu 7:20. Spokojnym tempem na firmę. Mokre drogi nie ma co szarżować bo znów wyląduję na zolu. Nawet jak mi na tempie nie zależało to wyjątkowo zielona fala. +5 na starcie.
Po pracy powrót do domku lekkimi zakolami ale bez większego kombinowania. Futrunek późno obiadowy i na dokrętkę do kolejnej setki w 8k km na Mec pod rotacyjną.
Do tego rozkmina co strzela w rowerze. Co gorsza luzów nie czuję ale po małej diagnozie jest to suport po nie całych 15k km lub lewy pedał.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym