Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:479.00 km (w terenie 50.00 km; 10.44%)
Czas w ruchu:27:06
Średnia prędkość:17.68 km/h
Maksymalna prędkość:55.30 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:36.85 km i 2h 05m
Więcej statystyk

Ostatni wypad kwietniowy

Środa, 30 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
No cóż znów mała przerwa w nabijaniu kilometrów. Dziś tylko szybka rundka na Klimontów robiąc za kuriera. W drodze powrotnej rozglądam się po targowiskach na Gwiezdnej i Mecu w poszukiwaniu wygodnego bucisza bo poprzednie już wyeksploatowane pozostaną na rowerowe wojaże. Czasu mało na szukanie ale udaje mi się ciekawe ustrzelić na Mecu skąd już powrót na kwaterę. 

Rower na parking, a ja przesiadka na pociąg i kierunek Gorzkowice zobaczyć co tam na wsi słychać. Powrót koło południa w piątek drugiego maja.

Projekt Szlak Czarnego Morza czas zacząć

Wtorek, 29 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Kategoria rekreacja
Pogoda luks rano mgła ale do godziny zbiórki zdążyła się podnieść i zrobiło się całkiem przyjemnie. Do tego wybrałem sobie parę dni wolnego więc do niedzieli można oddać się temu co tygrysy lubią najbardziej. Z wyrka wygonić się ciężko miałem ale przypomniałem sobie, że dziś praca w terenie z chłopakami z Urzędu i chciał nie chciał pora wstać. Na śniadanko jajecznica, do rodziców po bika i kręcę pod halę na Mortimer, gdzie umówiłem się z "urzędasami". Ekipa już jest - pompka w ruch wyrównać ciśnienie w oponach i w składzie Paweł, Artur, Tomek i Ja czyli cały pakiet WDR, WPI, WKS i CYKLOZA :D.ruszamy eksplorować trasę i przetestować możliwe warianty poprowadzenia szlaku. Cztery punkty widzenia różne pomysły ale wszytko brnie w dobrym kierunku - wytyczenie i oznaczenie jak najlepiej tego szlaku. Dużo czasu zlatuje nad analizą mapy i ogarnianiu, gdzie by powstawiać oznaczenia szlaku. Możliwe, że cykliści doczekają się pierwszego kontapasu w Sosnowcu. Problematyczne są miejsca przecięcia z ul. Lenartowicza, Dobrzeńskiego oraz torami PKP prowadzącymi na  odcinku Sosnowiec Dworzec Południowy - Kazimierz Górniczy i dalej na Kielce.

Kombinując różne opcje trafiamy w końcu na Balaton krótko trwały deszczyk nas dopada. Zregenerowawszy siły wracamy na Zagórze. Posiadówka pod parasolami u Albatrosa. Miło się gada czas szybko płynie pora się zwijać. Artur i Paweł zostali na Zagórzu, a Ja ruszam odholować Tomka na Pogoń opowiadając po drodze parę ciekawostek związanych z Zagórzem.  Pod Klubem Kiepury cześć i nawijka do domku na obiad. 

Mało kilometrów, potencjał był większy ale i tak ciekawie spędzony dzionek.

HEH CZŁOWIEK PRZEZ TĄ ROBOTĘ MYŚLI MAŁO KILOMETRÓW ROBI W TYM ROKU, A TU  PO 4 MIESIĄCACH ROK DO ROKU MAM RAPTEM TYLKO 200 KM MNIEJ (CZYLI NA UPARTEGO ŚREDNIO CZTERY DNI JAZDY LUB JEDEN CIEKAWY ROWEROWY WEEKEND). CZYLI NIE JEST TAK ŹLE, KAŻDA WOLNA CHWILA NA KOLE.

DPOD - między kroplami deszczu

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
No cóż rozpoczęcia sezonu w Sosnowcu nie było, brak pomysłu brak czasu do organizacji. Rajd Kraków - Trzebinia też przeszedł koło nosa, zamiast pod Wawel na weekend trafiłem do Warszawy. Myślałem nawet by nie być stratny to wypożyczę rower miejski ale czasu mało na rekreację i pogoda nie pewna to i ten pomysł spalił na panewce. Za to była chwila by się przyjrzeć dłużej jak wygląda infrastruktura rowerowa i sposób jazdy stołecznych cyklistów. Zważywszy, że jak i u nas po zmroku dużo batmanów jeździ bez oświetlenia.

Co do rowerowego poniedziałku ICM-owskie słupki wróżyły deszczową pogodę ale mimo to skusiłem się na jazdę do pracy na rowerze.
Wyjazd na Morawę 7:40 plus nie pada ale profilaktycznie ruszam w deszczówce. Średnia przelotowa 26 km/h fajnie się leciało bo z wiatrem i dodatkowo przy Żeromie doganiam króliczka z którym się na wzajem wyprzedzamy aż do Morawy. Wyjątkowo jak na mnie melduję się na bazie o czasie. Nie długo czekać trzeba było i zaczęło padać i tak na zmianę ze przebłyskami słońca aż do 13:00.

Czekam jak trochę woda z dróg zejdzie i ruszam w drogę powrotną do domu, lekko ją zaokrąglając. Na początek kierunek na giełdę mysłowicką potem wbijam się w szlak pogranicza i dalej do Mikołajczyka.

UWAGA CYKLIŚCI NA ODCINKU SZLAKU POGRANICZA OD OSTROGÓRSKIEJ DO MIKOŁAJCZYKA W MAJU MOŻLIWE UTRUDNIENIA W PRZEJEŹDZIE Z POWODU PRAC KANALIZACYJNYCH.

Przy Magnetti Marelli w lewo i ciągnę do Niweckiej i dalej na Cedlera zobaczyć postępy na dziełce Wadka. Niestety go nie ma więc tylko zza płota i kręcę dalej. Bokami przez Fińskie Domki, koło Placu Papieskiego i przez Kielecką gdzie napotykam kolejnego SZWEDA  "Szewdzki Zakórze" Potem już prosto na kwaterę odstawić bika. Wieczór i pogodny można by dokręcić ale jakoś mi się już nie chciało.

Plan spalił na manowce weekend znów w pracy

Środa, 23 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Kategoria rekreacja
Plan był konkretny, a tu telefon we wtorek z firmy i mina spokorniała, zamiast rowerowego Krakowa, targowa Warszawa.
Cóż taka praca i planuj tu weekend. Wtorek zleciał na serwisowaniu roweru znajomego. Za to środa musiała być jeszcze na dokrętkę.
Pobudka coś po 8:00 zbieram się do taty po rower i wspólnie po 10:00 ruszamy na centrum S-ca pozałatwiać sprawunki. Na ICM pokazują opad konwekcyjny więc prawdopodobieństwo burzy lub deszczu 50%.

Załatwiwszy sprawy na Rzeźniczej, ja odbijam do PTTK-u, a tata do znajomego odebrać klucz do odkręcenia wolnobiegu.

W Oddziale zlatuje trochę czasu, po 15:00 dzwonię do Tomka o której będzie wracał do domu i czy są szanse się dopasować. Niestety korelacja ujemna to kwadrans później ruszam sam na Zagórze. Powrót uszedł na sucho, chodź widziałem miejscami, że musiało padać ale całe szczęście wszędzie tam gdzie mnie nie było.

Po południu ciąg dalszy z pracami przy serwisowanym rowerze i jazda próbna czy wszystko działa jak należy. Po 17:00 dzwoni Tomek, że są z Kosmą w Castoramie. Dobrze się złożyło wskakuję na Meridiana i jadę dostarczyć przedłużoną Kartę PTTK.

Patrzę na licznik mało coś kilometrów, a na dworze sucho to o 21:00 jeszcze szybki szpil - rundka z Zagórza pod Molo na P3, objazd bieżni i powrót. No teraz pasuje. 40 km. zrobione 1400 przekroczone, można jechać w trasę. Jak cosik to fon powrót w niedzielę wieczorem.

Lany Poniedziałek na rowerze - potrójna ustawka.

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Trzeci dzień świąteczny + wolne + sprzyjająca aura. Okoliczności dzisiejszego dnia zdecydowanie na plus więc nie można było sobie dnia zmarnować zważywszy, że w tym roku mało mam okazji z grupą gdzieś pośmigać.

Wczorajsze popołudniowe świętowanie i nocna poprawka sprawiają, że wstawanie opornie mi idzie. Tak mi się błogo śpi. a tu telefon od Ryśka, za ile będę na Dańdówce bo już się zbierają. Patrzę na zegarek 9:45 nie ma szans, by nie wstrzymać grupy oznajmiam, że dojadę do nich później i znajdziemy się na Jaworznie.

Ogarniam się i idę do rodziców po rower. W efekcie wyszło, że najpierw na 10:30 do Kościoła, potem drugie śniadanie i w granicach południa z tatą ruszamy na Sosinę dołączyć do ekipy z pierwszej ustawki. Trasa przez Porąbkę, Juliusz, Maczki i Stare Maczki, tereny lokomotywowni na Szczakowej i płytami docieramy na Sosinę. Ekipy jeszcze nie ma to zielonym szlakiem okrążamy zbiornik. Telefoniczne namierzanie, gdzie kto jest. Chwila czekania i dociera pod stanowisko grillowe ekipa z porannej ustawki w składzie Limit, Waldi, Marcin G, Marcin P, Marek i Rysiek. Okazuje się, że jest deficyt kiełbasowy. Pytanie gdzie kupić idę z pomocą i w czwórkę, Waldi, Patyk i Rysio kręcimy w okolice dworca na Szczakowej gdzie zakupujemy to i owo. Z prowiantem powrót nad Sosinę. W międzyczasie do ustawkowej grupy dołącza Grzesiek, a za nim Krzyśki dwa.

Pogaduchy, wodolanie , grillowanie totalny świąteczny chillout. Między wierszami wychwytuję sygnał, że do nas wybierają się Olga z drugą ekipą ustawkową. Jak się okazało po telefonicznych uzgodnieniach, że nie dotrą do nas bo późno wyjechali i zabunkrowali się na Piernikarce. Nie było mnie tam jeszcze, rzut okiem na mapę jak tam dotrzeć posileni ruszamy w odwiedziny. Na początek asfaltem w kierunku Bukowna, a dalej na żółty szlak i docieramy na miejsce. Wszystko pięknie miło tylko, gdzie oni są. Po krótkim nawoływaniu udaje się ich namierzyć i tak ustawka pierwsza spotkała się z drugą. Z grillowania nad wodą przenieśliśmy się do leśnego zacisza na Białą Przemszą. Tak więc wesoła gromadka poszerzyła się o Olgę, Ola, Freja i Jadzię. Kolejna porcja wesołego nastroju i tak zlatuje do 18:00.

Pora się zbierać  
Czasem razem czasem na raty docieramy na Maczki. Tu większe przetasowanie, jedni w lewo w kierunku Centrum Sosnowca, a drudzy ze mną na Zagórze. Pod Orlenem znów rotacja Ja, tata i Olga zostajemy, a Rafał, Olo i Jadzia dalej na Mydlice.

Czas operacyjny godz. 20:00. Olga namawia na wypad jeszcze do remedium na Grę o Tron. Godzinka oddechu i o 21:30 spotykamy się w składzie Ja, Patyk i Olga. Nikt więcej się nie deklaruje to kręcimy wzdłuż 94 na Akademiki. Docieramy punktualnie. Po godzinnym seansie powrót niemalże identycznie na Zagórze. Patyk ma najdalej to jeszcze odprowadzamy go pod PKM, nawrotka i spać.

Znów z domu po północy. Eh dobrze, że jutro wolne.

Wielkiej Nocy czas i nowy rekord czasowy dojazdu do Kato.

Niedziela, 20 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Niedziela Wielkanocna zaczęta już o 5:00 rano. Już tradycyjnie co roku obowiązkowo wybieram się na Rezurekcję. Potem do rodziców na śniadanie wielkanocne co skutkuje tym, że zostaję do obiadu. Po trzeciej telefon do Patyka czy jest w domu bo mam plan eksploracji i nakreślenia w głowie i przestrzeni nowego szlaku, samemu kręcić mi się nie chce to zaczął bym od Kazimierza i po drodze go zgarnął,  ale okazuje się, że Pan_P przesiaduje u Moni na Tauzenie. Zgadujemy się na ok. 17:00 w centrum Kato.

Po wczorajszej walce z zefirkiem dziś bez oporów wiatru i jazda nabiera innych barw. By sprawnie i możliwie szybko się przedostać się do punktu B wariant poszedł na pobocze 94 i 86, od razu osiągam przelotową +30 km/h i tak aż pod sam spodek. Patyka jeszcze nie ma zdzwaniamy się gdzie się znajduje - nie wyjechał jeszcze z Parku Śląskiego to tnę dalej pod halę Kapelusz

Praktycznie na zielonej fali docieram pod Żyrafę przy Śląskim ZOO. Dane z licznika ODO 1254, dst19 max 55.3, średnia 29,6  t 0:39

Pogaduchy, krótka przejażdżka jego nowym nabytkiem i po telefonicznych zapowiedziach kręcimy do Rysia na Załęże. Znów pogaduchy i azymut na 3 stawy. Niespodziewanie dzwoni Waldi, że planuje jutro ustawkę rowerową.no problemo, a my zaproponowaliśmy, że zawitamy w trójkę do niego i obgadamy szczegóły jutrzejszego wypadu. By nie kołować tymi samymi drogami na Sosnowiec wracamy przez Zawodzie, Szopienice, mysłowicką giełdę do czerwonego szlaku granicznego, którym się przebijamy do Waldka na Niwkę.

Obradowanie schodzi do późnych godzin nocnych. Wreszcie się zbieramy. Patyk pojechał wcześniej., a Ja odprowadzam Rysia pod Maca na kresową, a stamtąd już każdy swoim kierunku. W domku już po północy.

Jajka na wietrze :P

Sobota, 19 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Kategoria rekreacja
Świąteczny okres Wielkiej Nocy czas zacząć. Od wtorkowego uruchomienia Meridiana jadąc na spotkanie klubowe dziś dopiero udało się kolejne kilometry ukręcić i wygospodarować czas na bika. Aura mogła by trochę bardziej współpracować ale i tak tragedii nie ma.

Pobudka skoro świt bo na nowym lokum okna na wschód i najlepszym budzikiem okazują się słoneczne promienie. Poduszka na drugą stronę tapczanu i dalej kimono do 9:00. Delikatne śniadanie i ruszam do rodziców po koszyczek i wspólnie jak tradycja i obyczaj każe razem do Kościoła. Im bliżej południa wiatr coraz bardziej pokazywał na co go stać i tak do samego wieczora. Myślę sobie nie taki wiatr straszny i się skuszę na bika, a żeby nie kręcić bez celu po obiedzie dzwonię do Kosmy co tam z Tomkiem mają w planach i gdzie krążą. W odpowiedzi, że wiatr za mocny i wracają do Kosmicznej Kwatery Dowodzenia nad rajdami KoRNO.

Aby tak z pustymi rękami nie jechać przygotowałem na króliczka uprzednio obfity pakunek map i przewodników nazbieranych w czasie tegorocznych targów turystycznych (Łodzi i Kato).

Kalorie naładowane teraz można krążyć. Za towarzysza dzisiejszej jazdy tata. Na początek kierunek Ząbkowice. Jedzie się opornie porywisty wmordewind strasznie spowalniał i utrudniał jazdę ale się nie dawaliśmy. Wreszcie docieramy do Ząbkowic, dostarczam przesyłkę na Sikorskiego i stamtąd prosto na Łosień do Kosmy. Pogaduchy, wspomnienia, kawka, herbatka czas błogo leci. W międzyczasie przeszła chmura deszczowa i co najważniejsze jak przyszła pora się zbierać przestało wiać. Z Łośnia, kierunek na Strzemieszyce i dalej już jak droga prosta i rozkopana na Zagórze.

Jutro jak czas pozwoli w planach eksploracja alternatywy dla proponowanego szlaku N-S (północ-południe od Niwki do Lasku Zagórskiego), który w tym roku wraz z Sosnowieckim Magistratem w planach mam zamiar otworzyć.

Kwietniowe spotkanie klubowe

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Kolejny dzień zwariowanej pogody w sumie kwiecień, w tym miesiącu wszystko się przeplata to czego się spodziewać. Zawirowania odnośnie przenosin do najmowanej kwatery sprawiają, że pomimo nie deszczowej aury jednak rower odpuszczam i skupiam się na przydomowych robótkach. Tak w sumie to rano i tak nie pospane pomimo wolnego bo robiłem za nawigację jadąc z tatą dwuśladem do chorzowskiego ZUS-u. Potem porządki na nowym lokum i zlatuje do 15:00.

Telefon od Limita o której oraz czym jadę na spotkanie klubowe. On na biku więc nie mogłem być gorszy i o 16:00 spotykamy się i bokami przez Kombajnistów jedziem na Dęblińską. Pod fontanną już klubowicze ale tylko my w dwójkę na kołach. Na spotkaniu sprawy różne głównie imprezy na rozpoczęcie oficjalnego sezonu, plany urzędu miasta na projekty ścieżek i szlaków  oraz wręczenie odznak KOT dla Maćka i Limita. Czym bliżej zakończenia spotkania na polu rozkręca się ulewa. Całe szczęście już na zakończenie przestało. Mało mi kilometrów więc ryzykując przed nadejściem kolejnej deszczowej chmury postanawiam kawałek odprowadzić Limita i potem odbić do siebie. Początkowo miała być to Pogoń. Przebijamy się przez Kilińskiego z tyłu szkoły Humanitas pod Żeroma.

Na Pogoni się nie kończy i toczymy się dalej pod Nerkę, z nieba nadal nie pada to objazd przedłużam dalej. Przebijamy się na Grodziec przy okazji ogarniam ścieżkę prowadzącą prawie, że pod Dorotkę. Po za tym, że pieszechody z niej korzystają bo któremu z nich chce się przełazić na drugą stronę, gdzie mają cały chodnik dla siebie to przydatny odcinek szczególnie w obrębie wiaduktu nad DK 86 bo bezkolizyjnie można przejechać w obu kierunkach. I tak odprowadzanie które miało kończyć się pod Żyletą, skończyło się też pod budynkiem oświaty ale w Gródkowie. Chłodno się robi, Limit odbija do siebie na Psary, a ja w dół pod Lwa. Przecinam 86 i dalej na Łagiszę, Zieloną i pod Molo na P3. Myślałem zrobić pętlę po bieżni ale sobie odpuszczam i prosto już kręcę na Zagórze.

Cała droga odprowadzania prawie wyszła mi na sucho, aż do czasu gdy rozpędzony jadąc od Expo wpadam z impetem przy Stadionie w mega rozlewisko. Z kurtki ściekło bo wodoszczelna ale za to getry oraz buty do prania.

Rowerowy dzionek w miarę na pro choć mogło by być trochę cieplej.

DPD z deszczem w tle

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Znów dłuższa przerwa w jeździe ale jak już się nadarza okazja to nawet deszczowa pogoda mnie nie zniechęca do ukręcenia trochę kilometrów. W sumie może i by się okazja znalazła bo robota na targach w Sosnowcu i w Bielsku, ale doszły inne zajęcia więc trzeba było przyjemności odstawić na dalszą kolej.

Wczorajsza analiza słupków ICM nie wróżyła ładnej pogody ale jak rano wyjrzałem za okno wcale nie było tak źle. Spoglądam jeszcze raz na wykresy rozważając czy do bazy jechać busem czy mimo wszystko odpalić meridiana. Nim się zapakowałem to siąpiło ale jak już dwa koła wystawiłem na światło dzienne deszczyk ustał i śmiało mogłem ciągnąć do pracy. Wyjazd o 8:30 i dość spokojna jazda w granicach 20 km/h. Na bazę docieram półgodziny później Po czym jak w zegarku zaczęło padać i dojazd wyszedł mi na sucho.

Do 13:00 praktycznie na zmianę deszcz, słońce, wiatr, deszcz. Trzeba było się dobrze znów wstrzelić by w drodze powrotnej również za bardzo się nie upodlić. Wreszcie słońce na dłużej się pokazało to się przebieram i o 13:30 zawijam w drogę powrotną. Od samego początku znalazł się króliczek za którym pognałem aż do Sielca. Potem drogi się rozeszły i już samotnie pod dom. Ledwo zaparkowałem bika na klatce a tu z nieba ulewa, burza z gradem wielkości wisienek. Ja to chyba w czepku urodzony. Po południu już brak inwencji do kręcenia bo aura niepewna, a i w domu trochę trzeba pomieszkać.

DPD + nocna rundka po bieżni

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Kategoria praca
W koło kierat nowy tydzień czas zacząć. Z Kalisza zjechałem coś po północy ale to autkiem więc się nie liczy.

A z cyklu wyrwane z kontekstu -> kolejny Szwedzki zlokalizowany tym razem w rejonie Szpitala nr 3 w Sosnowcu Zagórzu. Muszę znaleźć dzionek i sfocić z okolicy te okazy które to udało mi się upatrzyć.

Wracając do dzisiejszego rowerowego dnia. Rozpoczął się o 8:45, kiedy to dosiadam Meridiana i ruszam na Morawę rozliczyć się z wyjazdu. Trasa standard. Byłby rekord dojazdu ale stwierdziłem, że nie ma sensu gonić to za dworcem redukcja i już spokojnie w granicy 25 km/h. Na Sielcu na wysokości remontowanego torowiska Smerfy blokowali ruch i prowadzili akcję trzeźwy poniedziałek, wyprzedzać nie było za bardzo jak więc się wlekłem w tym całym sznurku aut do punktu dmuchania ale Pani władza pokiwała lizakiem jedź pan dalej (myślę immunitet mam jakiś czy co) wszystkich trzepali nawet motocyklistę
Jak już się nie śpieszyłem to mając chwilę czasu nim się pomarańczowi rozłożyli przeleciałem wzrokiem jak im tam idzie robota i przejechałem rozkopany odcinek drogi od Sobieskiego do Morawy.

Master rozładowany, wyczyszczony, faktury rozliczone można się zbierać. Nie zastanawiając się długo po 12:00 wyjazd z firmy. Godzina młoda to i mały objazd. Dziś padło na Mysłowice. z Morawy przebijam się pod Selgrosa skąd już prosto na 79 i przelotem docieram na Sosnowiecki Modrzejów. Tu mi wpada pomysł przejechania odcinka Szlaku Pogranicza od Modrzejowa do Ostrogórskiej. No chyba jedyny odcinek plus Park Tysiąclecia, gdzie się fajnie jedzie tym szlakiem. 
Z Ostrogórskiej przez Park Harcerski pod ZUS i dalej na Kombajnistów, Małe Zagórze i do domu.

Jakiś niedosyt był ale mieszkanko trzeba sobie urządzić więc chwilo bika odstawiam. Popołudnie zlatuje na urządzaniu M2.

Wracam na rodzinne mieszkanko. Na dworze ciepławo. Długo nie mędrkując o 21:00 na koło i w plener. Szybki szpil na bieżnię. Rundka tym razem zgodnie z ruchem zegara. Po okrążeniu wjazd na teren CSiRu co to się tam dzieje. Okazało się, a ja nie w temacie, że odbył się specjalny bieg dla Tomka (alpinisty, który zginął w górach), a na zakończenie organizator przygotował pokaz zdjęć z wypadów Tomka oraz ognisko w ceglanym kręgu. Długo nie przesiaduję bo event powoli dobiegał końca. Dostrzegam Poli oraz Freya (łysego), pomagam przy składaniu namiotów chwila jeszcze pogaduch i się towarzystwo rozchodzi.

Powrót z bieżni przez Zieloną, Park Hallera i dalej ścieżką, aż do wiaduktu na 94.

Po przemyśleniach oficjalne rozpoczęcie sezonu planuję zrobić dwudniowe. Sobota - rajd Kraków/Trzebinia, a w Niedzielę kanonizacji w godzinach popołudniowych przygotować rajd po mieście Sosnowcu z metą w Parku Kazimierz połączoną z konkursami oraz jak uda się załatwić ogniskiem.