Maraton spacerowy po mieście rozpoczęty. Dziś rower odstawiam do Oddziału, skąd z buta do Plastrów. Dniówka zlatuje, a po pracy na spacer prowadzony przez Tomka i Grześka - śladami Korzeńca. Po spacerku afterek okraszony 14 dniowym trunkiem z tanka. Jak nie jestem zwolennikiem tej marki, tak wchodziło jak miód.
Dziś biorytm dużo lepszy. Może tylko złudzenie związane z kolejną wiosną na karku. Dzień jak co dzień, rundka do pracy i z powrotem. A potem na tyle, aby rano do pracy wstać.
Po wczorajszych wojażach, oj jak mi się wstawać nie chciało. W końcu trzeba do pracy śmigać. Plus tego, że na dziesiątą i nie trzeba było wstawać skoro świt.
Po pracy na drugą stronę na spotkanie Cyklozy, a następnie bez zagięć powrót do domu.
Dziś miałem generalnie wypoczywać. A wyszło jak zawsze. Coś mnie wieczorem tchnęło i zdzwoniłem się ze znajomym księdzem jeszcze za czasów techników, odnośnie gdzie to nocują po pierwszym dniu Rowerowej Pielgrzymki na Jasną Górę Diecezji Sosnowieckiej. Dowiedziałem się, że jest to Nierada i o 8:30 startują w dalszą drogę.
No to plan już jest, a że nie zakładam powrotu pociągiem, to połączę to z objazdem trasy na 8 lipca. Start 5:40. Jakieś 14 stopni, ale migiem słupki rtęci idą do góry. Noga zapodaje idealnie. Noga zapodaje dobrze i idealnie dotarłem do Nierady i dołączyłem do grupy. Sprawnie pokonujemy etap na Jasną Górę. Potem kawusia, msza, przemyślenia, obiadek i koło 14:30 jedziemy dalej. Ja uszykowałem sobie kierunek Olsztyn, a że grupa też w tym kierunku to robię za przewodnika. Przerwa na lody i się żegnam. Zaś samemu kręcę zamierzoną trasę. Kryzys dopada mnie w Myszkowie, ale po pokonaniu podjazdu wracam do sił. Zjazd do Siewierza i na czerwony szlak prowadzący na P4, skąd już docelowo do domu.
Jak to bywa, po Waldziowej działce dzień kolejny jest niemrawy, szczególnie jak trzeba do pracy jechać. Niby 4 godziny, ale opornie to szło. Po pracy ze dwa kursy z dalszym ekwipunkiem ze starego na nowe M.
Jutro jak wstanę wczas, odpalam Biga i kierunek Medalikowo.
Dmiało, wiało dzień burzowy. Mimo to poranek ładny i dojazd do pracy rowerkiem. Po pracy kierunek działeczka i chillout połączony z nauką chodzenia po szkle.
Dziś normalnie jakieś przesilenie. Zebrać do pracy, oj jak mi się nie chciało. Skończyło się, że dość goniłem, aby zdążyć. Na drugim kilometrze, chcę wrzucić na blat i czuję, że coś nie tak z przednią przerzutką. Oglądam się, a tu się postrzępiła franca linka i został mi tylko środkowy bieg. Na szczęście nie strzeliła całkowicie i na jakimś normalnym przełożeniu dotarłem na centrum. Chwila do otwarcia, więc z pomocą Daniela udaje się linkę sprzęgła wymienić. W pracy też jakiś niemrawy jestem. Może temperatura. W natłoku zajęć udaje się dotrwać do zamknięcia. Powrót nieśpiesznie przez sosnowieckie parki.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym