Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:1050.00 km (w terenie 162.00 km; 15.43%)
Czas w ruchu:53:36
Średnia prędkość:19.59 km/h
Maksymalna prędkość:59.60 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:50.00 km i 2h 33m
Więcej statystyk

DPD na zakończenie miesiąca

Wtorek, 30 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Pobudka 6:00 i półgodziny później ruszam na bazę. Odziwo jakoś dobrze się jechało bo średni czas dojazdu wyszedł niewiele gorszy w porównaniu do jazdy z kompletnym napędem. Dziś trochę dostaw i powrót nastąpi później niż zwykle.

Edit:
Jak prorokował tak też się stało. 12 godzin w trasie i powrót na bazę na 20:00. Wieczór przyjemny ale już chęci nie było to niemalże identyczną trasą wracam do domu.

DPD

Poniedziałek, 29 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Jazda bez większych udziwnień. Weekend bez roweru spędzony w Krakowie. Dziś trasa standardowa do pracy z niestandardowym czasem przejazdu, zależnym od możliwości napędowych Meridiana. Wrażenie jakby jechało się na kagańcu - 25 km /h i zapłon odcinało.
Powrót z pracy lekkim zagięciem wzdłuż zachodnich granic miasta. 

Rekreacja

Czwartek, 25 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Wiekszosc dnia na dostawach. Po poludniu na bika porozruszac sie troche. Na rozruch na Cenrum podrzucic jedna przesylke Mackowi. Potem do Oddziału. Zlatuje roche czasu. By nie zmarnowac dnia ruszam na trase jeszcze puki nie ma tgo chlodu.
Na starcie na Pogon. Potem sciezka pod zamek i przez waly na zielona. Runka po biezni i nawijka do domu. 

Z nią part III - Jaworzno

Środa, 24 września 2014 · Komentarze(1)
Kategoria rekreacja
Dzień leniucha. Druga z rzędu wolna środa spędzona z Martyną. W planach mielismy wyjazd w góry ale się trochę posypało i został plan B - błogie lenistwo środowe i wypad rowerowy po okolicy. 
Owe lenistwo przeciągnęło się do obiadu przez co na rower wybraliśmy się dopiero po 16:00.
Wypad na spontana czyli gdzie koła poniosą, a zarazem na tyle prostą żeby napęd dał radę. Szczególnie, że mam tylko jeden bieg.

Z Zagórza pod Zajezdnię i wiejską przebijamy się na juliusz. Dalej przez las wzdłuz torow na Maczki. Potem na Stare Maczki przecinamy Białą Przemszę i od lokomotywowni na Szczakowej na Sosinę. Krótka pprzerwa i jedziemy przez Pieczyska za czerwonm szlakiem na Geosferę. Dzień chyli się ku nocy to powoli zacznamy zapętlać w stronę domu. Podjazd na gore piachu i zjazd drogą w kierunku Maczek. Chlodek daje sie we znaki. Z Maczek  na Balaton i krecimy na dzialke Pana-P zagrzac sie troche. Dlugo nie zasiadamy bo na okresloną godzine trzeba jeszcze wrócić. Powrot przez park kuronia, staszic i ladujemy przy Expo. Ostatni zwrot i do domu.

DP

Wtorek, 23 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Dniówka w kratkę. Nieco wcześniej niż zazwyczaj na Morawę wyjazd o 6:40. Pomimo jednego biegu nawet sensownie się jechało - równym tempem w granicach 23 km/h. Dojazd uszedł na sucho. Powrót z bazy z  udziałem trafica.

Druga część dniowki od 17:00 ale chyba wybiorę zbiórkom..

Nightbiking Katowice & single bike mtb

Sobota, 20 września 2014 · Komentarze(1)
Kategoria Inne, serwis, wycieczki
Narazie tyle, że dane reszta pikanterii jak znajdę chwilę.

EDIT:

Sobota zaczęła się jakoś nijako w sumie bez żadnych planów, aczkolwiek chodziło po głowie długodystansowe kręcenie bo weekend znów w domu. Normalnie zapomniałem już że coś takiego istnieje. Budzę się coś koło 7:00 słyszę, że za oknem dudni deszcz i długo się nie namyślając zwrot na drugi bok i dogorywam dalej w wyrku.

Dobiega południe już mnie nosi. Doprowadzam się do porządku i powoli rozkminiam co z tym dniem zdziałać zwłaszcza, że pogoda się poprawiła.
Z pomocą przyszedł Facebook. Spoglądam co się dziś dzieje, a tu opcja jazdy bikem na strefę kibica pod Spodek na mecz półfinałowy, na dokładkę zaskakuję, że dziś jeszcze do wyboru dwie nocne rowerowe imprezy. Jeden nightbiking w Jaworznie, a drugi w Kato. Co tu wybrać myślę. Trochę czatowania trochę telefonów i padło na nocne manewry po Katowicach.

Ale nim zapadł zmierz i nocne wojaże miały się zacząć zgaduję się z Pawłem na popołudniowe rowerowanie po okolicy w ramach supportu przed tą zakręconą nocą. Na 17:00 umawiamy się pod Dorjanem skąd we dwóch ruszamy rozruszać się trochę po dąbrowskich kałużach. Jako, tereny bliżej mi znane niż Pawłowi to ja w roli przewodnika i robimy objazd "trójki i czwórki". Kończąc pętlę przy molo spotykamy Doms'a. Chwila pogaduch i się żegnamy. Powrót na Zagórze. Ciemno i chłodnawo się robi to uzbrajamy się w długi ciuch, a ja dodatkowo ładuję do plecaka trochę popasu na rowerową noc.

Załadowani sprawnie przedostajemy się trasą do centrum Sosnowca, gdzie umówiliśmy się z Adim, który również się skusił na nocną jazdę. W trójkę ruszamy pod Spodek, połączyć dwa z trzech możliwych wariantów - czyli trochę meczu i resztę jazdy.
Docieramy na rozpoczęcie. Zaraz za nami zjawiają się Darek z Andrzejem oraz Kocur. Przetasowanie ekipy: Ja z Kocurem i Adim ruszamy na Muchowiec na główny punkt programu, a reszta ekipy zostają w strefie do końca półfinałowego meczu.

Dobiega 21:00 wpisujemy się na listy startowe, do naszej trójcy dołącza kolejny szyderczy człek FREY,  znaczy się będzie wesoło. Wspólne foto i ruszamy na całonocny objazd Katowic.
Na początek ruszamy spod lotniska pod Spodek. Jak się okazuje prowadzimy już 2:0 w setach. Noc długa przed nami to robimy pitstop na pomniku Powstańców śledząc trzeci set. Niestety tracimy go i mecz się jeszcze dalej będzie ciągnął. Ruszamy. Spod Spodka po kolei na Bogucice, Dąbrówkę, Szopki, gdzie dostaję sms-a od Pawła, że czwarty set wygrany i z wynikiem 3:1 przechodzimy do finału. Niusa od razu puściłem wśród peletonu. Dalej przez Janów, Nikisz i Giszowiec na Murcki, gdzie dłuższy pitstop na stacji benzynowej. Potem Ochojec, Piotrowice i insze katowickie dzielnice. Trochę odcinków leśnych, os-ów specjalnych co by umilić i uatrakcyjnić trasę. Po dłuższym bajaniu docieramy na Tauzena. Już po 2:00, gdzie tam jeszcze do rana, a tu zaczyna pokrapywać. Przebijamy się do Parku Śląskiego. Przy komarze zbiorowe foto i tniemy dalej do Silesii na popas. Przy wylocie z parku zaczyna dość solidnie padać. Przez co do Tesco docieramy solidnie zmoczeni. Półtorej godziny przerwy w środku galerii sprawia, że większość ciuchów szczególnie rowerowych zaczyna wysychać. Następuje kryzys w ekipie dochodzi 4 nad ranem. Sporo osób przemokniętych dalszą trasę sobie odpuszcza, a my brniemy dalej. Docieramy na Sokolską, Rafał nas opuszcza i wraca na DG, a niedobitki choć ich jeszcze sporo zostało błąkamy się jeszcze po okolicznych uliczkach Śródmieścia. Na godzinę przed finiszem na hałdzie z Kotem i Adim opuszczamy peleton i jedziemy na Dworzec do Maca na małe co nieco.

Nie wiem czy to kryzys jakiś nastał, czy mało mi było po ostatnim upadku - na rogu Mariackiej i Dworcowej jakoś dziwacznie zbieram zakręt i wpadam na krawężnik. Powtórka z rozrywki czyli katapulta z roweru i zaliczam spektakularną glebę. Normalnie sam bym sobie szydeczego palca pokazał, ale już mnie Kot wyręczył. Podnoszę się, tym razem jakoś lepiej upadłem bo nic nie zdarte. Oczywiście zastanawiam się jak tego krawężnika mogłem nie widzieć, dwa po co tak szeroko wchodziłem jak tyle chodnika do dyspozycji było. No cóż stało się, ogarniam się i kręcimy dalej pod Maca. Czuję, że jednak jest coś nie tak z rowerem. Jakoś dziwnie napęd chodzi.  Robię redukcję, a tu jak na złość na wysokości Hotelu Monopol wózek tylnej przerzutki zawija się w szprychy, krzywiąc przy okazji hak. Poziom zirytowania dochodzi fazy krytycznej czyli nici z dogonienia grupy i dotarcia przed świtem na hałdę i jeszcze nie wiem czy uda się bika doprowadzić do ładu czy będzie trzeba ściągać transport nad ranem.

Rozpoczynamy ogarnianie problemu. Próbuję jakoś doprowadzić przerzutkę do stanu używalności ale wykrzywienie jest na tyle duże, że próba naprostowania haka i wózka się nie powiodła. Czas na plan B. Łapy już mega uwalone i do tego zaczyna znów popadywać. Chowamy się pod zadaszenie i biorę się za przerobienie Meridiana w Singa. HEH czas na debiut rozpinania i skracania łańcucha. Jakoś to ogarniam przełożenie 2-6 jakoś się pociągnie do domu. Nim skończyłem się babrać z tym defektem zrobiło się jasno. Pakuję zestaw naprawczy w szmatę nadmiary smaru z rąk i jedziemy wreszcie do tego Maca. Gdyby nie te zachciewajki może rower byłby jeszcze na chodzie, a tak kolejne wydatki. Wrzucam w siebie kawę o poranku i wracamy na Sosnowiec. Na Bogucicach, żegnamy się z Kotem, a my dalej na Dąbrówkę, Morawę i wjazd przez Sobieskiego na Sosnowiec. Nawet dobrze mi się udało spiąć łańcuch bo luzów nie ma i leci się stale na równym tempie 20 do 25 km/h.  Przy Żeromie odbija i Adrian, a ja już sam za drogą na Zagórze. W domu 8:15 co za tym idzie 24 na nogach.

Jakoś mnie ten upadek i awaria totalnie nie załamała i tak do domu wróciłem z bananem na mordzie, że mimo wszystko nocka i tak fajnie minęła.
KIBICUJEMY


DRON BZZZ...


DPND

Piątek, 19 września 2014 · Komentarze(0)
8:40 wyjazd na bazę. Wyjazd na tyle późno, że od razu trzeba podkręcić tempo. Jak na złość jadę fajnie rozpędzony, wskoczyłem w bezpieczne ramy czasowe, a tu nagle przy Sezamie czuje że jest coś nie tak.  Rzut okim na napęd  i faktycznie - przy zmianie biegu jakoś wyskoczył mi łańcuch z wózka tylnej przerzutki. Awaryjny zjazd i biorę się za naprawę. Usterka naprawiona i tnę dalej. 

Po pracy ruszam na Panewniki do Martyny. Na Obrońców Westerplatte mijam się z Tomkiem innym razem pokażę mu moje ścieżki dojazdowe do Szopienic. Jedzie się dziwaczie bo pod wiatr. Na Bogucickiej przy UE odbijam na dolinę trzech stawów. Ciągnę za jednym cyklistą, który równiez tam jedzie. W tunelu się dobrze smiga ale wiem jak to jest jechać za kolem i daje mu zmianę. Cały czas +30. Od A4 do naszej dwojki podpina sie jeszcze jeden do zabawy. Hehe zaczęła się mała rywalizacja i współpraca zarazem. Przy wypożyczalni jestem pierwszy ale chlopaki trzymają sie zaraz za mną. Zabawa trwa nadal krecimy w kierunku drewutni.
Dalej już mi nie po drodze przed torami odbijam w prawo na pętlę brynowską i dalej już przez Ligotę na Panewniki.

Czas tak szybko płynie że ciemna noc nastała. Pora wracać. 22:12 wybiła na liczniku. Obawiałem się chłodniejszej nocy a bylo calkiem przyjemnie. Dosiadam Meridiana i poszedł. Najkrotszym wariantem przedostaje się na Mikołowską i zjazd do centrum Kato. Pod Spodek i pakuję się na trasę z której zjechałem dopiero u siebie pod Makro. Mały ruch miejscami znikomy to się płynnie i bezpiecznie jechało. Pod domem melduje się godzine później. Weekend w domu a tu jak na złość deszcze zapowiadają.

DPOD

Czwartek, 18 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Jakoś tak dzisiaj nieokreślony dzień przez co do pracy ruszam o 9:30. Droga bez problemów i sprawnie na 10:00 wpadam na bazę.
Zrobione wsio co mialo być. Wypija czwarta to zawijam nakwaterę. Nim wystarowałem tknęło mnie coś i dzwonię do Tomka czy juz też wraca. Udaje sie skorelować i parę minut później się widzimy. Nie śpieszy mi się bardzo to korzystam z wariantu objazdowego.

Z morawy na borki i zwrot na dąbrówkę by wylecieć na drogę prowadzącą na Czeladź. Mijamy rynek i kierujemy sie na Dorotkę. Tomek pokazuje mi alternatywę i omijajac szczyt przebijamy się na Łagiszę od strony lasku grodzieckiego. Potem Zielona P4 i szczytem wzdłuż torow jedziemy w kierunku Ząbkowic. Nad S1 się żegnamy i odbijam już do siebie. Żeby za nudno nie bylo to śmigam przez pojezierze. P1, P2, bieżnia i sru na centrum DG. Przejazd przez park i już w zagórzu.

Z nią part II

Środa, 17 września 2014 · Komentarze(9)
Kategoria wycieczki
Rzadko się udaje dopasować wolne, ale jak już się udało należycie trzeba było owy fakt wykorzystać.
Do poludnia wielkie byc:-) zenie. Rowerowy dzionek z nią rozpoczeliśmy o 13:00. Dla rozruchu trochę objazdów po dąbrowskich rowershopach.  Jak już moje słońce przyzwyczaiło się do roweru po serwisie ruszyliśmy w kierunku Siewierza.
Z centrum DG na P3. Bieżnią od strony cylpa na Piekło. Wbijamy się na terenową część pętli wokôł P4 i prosto przez Wojkowice Kościelne na Podwarpie. Na chwilę opuszamy czerwony szlak i delikatnie odbijamy w kierunku gierkówki sfocić dawno nie widziany wiatrak.
Wiatrak na Podwarpiu.


Powrót na szlak i szuterkiem już docelowo na Siewierz. Tempo moż niezawrotne ale dziś nie miało to znaczenia.
Siewierz Zamek z moim skarbem.

Sesja foto zrobiona 30 km w nogach pora na przerwę. Przerwa w postaci kebsa i pysznych lodów na siewierskim rynku. Posileni i zrelaksowani ruszamy w drogę powrotną nieco spontaniczną i przełajową. Przez chwilę wracamy drogą w kierunku Trzebiesławic, ale po minięciu obwodnicy Siewierza odbijamy na zielony szlak pieszy prowadzący w rejony Wysokiej. Wesoło się jechało tym terenem. Najpierw piach, potem kamienie, trawsko i kilometr pchania przez jakieś bagna.

Opuszczamy teren i od Wysokiej kręcimy na Chruszczobród z przerwą na czekoladowy dopalacz. Wiaduktu jeszcze nie oddali to przebijajmy się przez stację i dalej przez Tucznawę na Ząbkowice. Znów chwile terenem by się przebić na piekło i powrót na bieżnię. Krótki postój na molo i przez Zieloną i park Hallera wracamy po zmroku na Zagórze.
Dzionek bardzo mile spędzony. Kochanie i dla ciebie pochwała za wytrwałość i nowy dystansowy rekord. Niebawem czas na setkę.

Wrześniowe obrady klubowe

Wtorek, 16 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Nie chce mi się dziś pisać. O 16:00 ruszam do Odziału na spotkanie klubowe. Obrady zakończone to na deser jeszcze rundka z tymi co mogą na Pogorię i powrót do domu.