Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:1099.00 km (w terenie 95.00 km; 8.64%)
Czas w ruchu:56:59
Średnia prędkość:19.29 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:45.79 km i 2h 22m
Więcej statystyk

Przelotówka na koniec miesiąca

Czwartek, 30 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Noga po wtorkowym tripie jeszcze do końca nie wróciła do normy. Od pracy wolne, ale nazbierało się kilka spraw i potrzeba było się jakoś zgrabnie przemieścić.
Koło 11:00 ruszam najprzód do Administracji podrzucić stan licznika wody, potem pod ścianę płaczu z zamiarem wpłaty na konto.

To w sumie pod domem i udałem się na centrum, skleroza nie boli i nawrót do domu po klucze od Oddziału. Dobrze, że nie w miarę szybko mi to naskoczyło. Zwrot i azymut Plaza odebrać korekcję pierścienia mocy. Następnie do Oddziału i ze zleceniem zakupu książeczek KOT kręcę do Kato na Staromiejską. Po drodze przy okazji zaglądam na Morawę, gdzie podrzucam księgowej godzinówkę.

Kręcę lajtowym tempem. Raz, że ciepławo, a dwa, coby nogi nie zmęczyć. Z zakupionymi książeczkami trip na Rawę na dobrą kawę u Martynki. W drodze powrotnej na Sosnowiec odzywa się kolano. Oj, a było tak dobrze. Jeszcze bardziej oszczędnie pod UM Sosnowiec dorzucić Grześkowi legitymację PTTK i powracam na Oddział. Tam z jakieś dwie godziny przerwy przy załatwianiu papierkowej roboty.
Pauza dobrze mi zrobiła. Noga odpoczęła i spokojnie udałem się na na Zagórze.

Z ciekawostek:
Fragment budowanej ścieżynki na 1 Maja - trochę za wąska mi się wydaje porównując do całego chodnika.


a na BMC kolejny market się szykuje w rejonie ZSO nr 5

DPD

Środa, 29 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Kategoria praca
Jeszcze wyskoczyła dodatkowa dniówka na salonie w tym miesiącu. 
Wstaję przed 7:00, żeby się ogarnąć zanim z przyczyn technicznych wodę zakręcą. Staram się wyskoczyć chwilę wcześniej z uwagi na ból w okolicach kolana. Nie jest na tyle duży, żeby sobie odbierać przyjemność jazdy, ale jednak nie pozwala w pełni kręcić.

Wyjazd 9:05. Kręcę spokojnie w jednym rytmie to nie jest źle, gorzej jak jest lekko pod górę, już nie mówię jak trzeba nieco przyśpieszyć. Mimo niedogodności dojeżdżam o czasie pod Biedrę, zakupy i nawrót otworzyć salon.

Po pracy zakręcam pod Plazę odebrać pierścień mocy, ale na podstawie sms-a nic nie odbiorę i muszę przyjechać jutro ze zleceniem.
Następnie kręcę szykowaną ścieżką wzdłuż 1 Maja na Ludwik. Czerwonego asfaltu jeszcze nie ma, ale już pierwszy podkład nałożyli. Krawężniki mogli by wyzerować, ale źle to nie wygląda.
Następnie już Kombajnistów do Parku na Środuli i już na Zagórzu.

Do Boronowa - czyli w odwiedziny do rodziny.

Wtorek, 28 czerwca 2016 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczki
Urodzinowy dzień wyszedł nie rowerowy, za to dzisiaj sobie odbiłem. Oj tak. Jeszcze wczorajszego dnia knułem, gdzie tu się udać. Małżonka również ma wolne, więc dałem jej wolny wybór jak chce go spędzić. Ja na pewno chcę nieco dalej pokręcić tak powyżej setki. 
Teraz tylko gdzie - może Koszęcin, nie głupia opcja. Dodałem jeszcze do tego, że może o Boronów bym zahaczył i może by się jej rodzinkę odwiedziło. Jak to Martyna usłyszała, uśmiech na twarzy, haczyk połknięty, więc jedziemy razem robiąc niespodziankę cioci i wujkowi.
Poranek jeszcze taki niemrawy, ale ICM opiniował, że warunki do jazdy będą znośnie, wiec problemu z pogodą później nie było.

Bez gonitwy, śniadanie, pakowanie i kwadrans przed 11:00 startujemy. Nim się na dobre rozkręcamy, jeszcze pojazd na Shella i tankowanie powietrza do opon plus regulacja siodełek. Wsio gotowe no to w drogę.

Zjazd do Dąbrowy i przez Konopnickiej jedziemy na P3. Planowałem przeskoczyć na P4 przy kręgu grillowym, a tamtejszy skrót przez tory w dalszym ciągu rozkopany. No cóż nawrotka i jedziemy dalej bieżnią na Piekło. Stamtąd przez przejazd i za drogą do Antoniowa na krzyżówkę z Gierkówką. Przecinamy ów drogę i przez Ujejsce jedziemy do Wojkowic Kościelnych, by tam zaś przeciąć DK 86 i dotrzeć do Przeczyc. Korciło mnie zobaczyć, czy wreszcie mostek na Przemszy przy stawach rybnych zrobili, ale stwierdziłem, że nie będziemy nie potrzebnie ryzykować z ewentualnym zawróceniem się. Krótki pitstop przy zbiorniku tuż przy remontowanej tamie. Myślałem, że więcej tej wody upuszczą w trakcie robót, ale jakoś dużej różnicy poziomów nie dojrzałem.

Wracamy do drogi i śmigamy do Boguchwałowic. Przecinamy 78 i bocznymi wiejskimi dróżkami śmigamy do Zadzienia. Wpadamy w las i sprawdzonym już terenowym odcinkiem kręcimy do Brudzowic, chwilę asfaltem i dalej przez las do Winowna.

Powrót na asfalt i jadąc przez Cynków docieramy do Woźnik. Tutaj nieco dłuższy postój odpoczynkowo-popasowy. Pora śmigać dalej. Podjazd do Ligoty Woźnickiej i przecinając budowany fragment A1 (faza początkowa) docieramy do Lubszy, następnie Psary - te nieLimitowe i już wojewódzką 908 prosto do Boronowa - punktu zwrotnego naszej dzisiejszej wycieczki. Nim docieramy pod wskazany adres zatrzymujemy się przy drewnianym kościele w centrum miejscowości. Oczywiście zaglądam do środka robiąc fotkę wnętrza kościoła. Stojąc pod drzewem nagle dostrzegam niepokojącego owada na lewej nodze. Skurczybyk kleszcz się dorwał do mnie. Udaje mi się go dość szybko usunąć zanim się na dobre zakotwiczył. 

Rzut okiem na mapkę i już prosto do wujków. Wpadamy na podwórko robiąc mega niespodziankę. Proponowali na weselu cobyśmy się do nich wybrali, ale chyba do końca nie sądzili, że na rowerach. Tym bardziej niespodzianka się udała. Na opowiadaniach zlatują między palcami ponad dwie godziny. 70 km w jedną stronę, a tu jeszcze do domu drugie tyle. 

Pora się żegnać i chwilę przed 18:00 odpalamy i udajemy się w drogę powrotną. Wpadamy na 907 i udajemy się do Koszęcina. Docieramy pod siedzibę zespołu Śląsk. Długo tu nie gościmy. Jest to miejsce, żeby sobie na spokojne pozwiedzać i zostawiam to na inny raz. Dzień powoli, ale dobiega końca. Bez większych postojów przelatujemy przez Kalety i w Miotku wpadamy na najbardziej męczący odcinek drogi czyli wojewódzką 908 zmierzając do Miasteczka Śląskiego. Parę kilometrów, ale strasznie obleganą drogą przez TIR-y. Pobocza nie ma, więc musiałem na siłę blokować środek pasa, by cię nie staranowali przy wyprzedzaniu. Dopiero, jak z przeciw była większa luka, lub jakiś parking po naszej stronie to uciekałem do krawędzi. Tuż przed Miasteczkiem odbijamy na 912 z ulubionym zakazem wjazdu dla pojazdów +3,5 t. 
W Żyglinie krótka przerwa na uzupełnienie płynów. Wreszcie docieramy do Parku w Świerklańcu. Trochę tu odnowionych obiektów od czasu jak byłem tu ze dwa lata do tyłu. Przejazd przez tamę w Kozłowej Górze, skąd na wiadukt nad A4, żeby wylecieć prosto przy upuście w Rogoźniku. Podjazd do Strzyżowic i od cmentarza na szczycie lecimy do Psar tych już Limitowych. Na zjeździe wylatuje mi pod rower ujadający kundel. Na tyle wredna bestia, że otrzymuje trepa na pysk i się dopiero odczepia. Opuszczamy  913 i wpadamy na Szkolną, którą to już prosto na Marianki przy P4. Chłodno się zrobiło, a moje prawe kolano zaczyna rwać. 10 km do domu. Przerzucam ciężar jazdy na lewą nogę. Nieśpiesznie już omijamy P3 i za drogą udajemy się na Zieloną, stamtąd pod Dworzec PKP, Centrum DG, szczytem przez Park Hallera i już prosto na Zagórze i parę minut po 22:00 dokujemy się na kwaterze.

Mimo kontuzji wypad na plus. Żonka pobiła o prawie dwie dyszki swój stary dzienny maksymalny dystans. Brawo TY.

Wyszło mniej więcej cosik takowego
 

Pitstop przy Ratuszu - Woźniki


Psary nielimitowe


Boronów - odhaczone


Koszęcin i przeciekający fortepian


Pałac Kawalera w Świerklańcu i paszczowo

DP Zagięcie D

Niedziela, 26 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria praca, rekreacja
Wszystkie niedziele czerwcowe w robocie i ciężko było się gdzieś dalej zapuścić.
Dzisiejsza niedziela nie za ciekawie się zaczęła. Co prawda budzik miałem już na 6:00 nastawiony, a tu półgodziny przed czasem ciśnienie mi podniosły wredne wrony, co se skoro świt ubzdurały jakieś dyskutowanie. No to pospane. Zbieram się na poranną mszę z intencją co by kolejny roczek był równie ciekawy.
Powrót do domu, śniadanie i 9:10 ruszam na Rawę. Jeszcze temperatura nie jest na tyle wysoka i nawet się kręci. Mijając sielec czuję jakbym w ogóle nie miał pary w nogach. Nie ma co walczyć, zwalniam nieznacznie i kręcę swoje, ale z dziwną niechęcią.
Przed pracą jeszcze zakup w Biedrze. Tu też pod górkę. Szybki zakup, a przyblokowałem się na linii kas na dobre 10 minut, co się odbiło z lekką obsuwą otwarcia salonu.

Długo nie minęło jak nad Katowicami niebo zrobiło się ołowiane. W sumie z dużej chmury mały deszcz. Całe szczęście wybiła 19:00 i już nie padało. Temperatura spadała poniżej 20 stopni. Początkowo ruszam na krótko, ale nie ujechałem kilometra i stwierdziłem, że wrzucam na siebie kurtałkę. Od razu lepiej. 

Kawy się napoiłem sporo i żeby nadmiar energii spalić postanowiłem nieco zagiąć powrót. W sumie to sporo zagiąłem.
Początkowo na Dąbrówkę, gdzie wpadam  na drogę do Siemianowic Śl. Tam kieruję się na pole golfowe, skąd na Bażantarnie i przecinając DK 94 wpadam na Przełajkę. Chmury niepewne, ale kręcę dalej. Przelatuję na drugą stronę Brynicy. Przelot koło cmentarza w Wojkowicach i za Orlenem zjeżdżam na terenowy skrót prowadzący do Psar. Kręcę koło Limitowej kwatery w kierunku Góry Siewierskiej i dalej zjazd do Dąbia. Nie pada, jadę dalej. Jak droga prowadzi przez Toporowice docieram do Mierzęcic. Tam zmiana kierunku jazdy. Wpadam na krajową 78, którą to prosto do Siewierza pod zamek. Na błoniach zamkowych chyba były jakieś harce, bo scenę demontują. Za zegarze 21:00 pora się kierować w kierunku domu. Bez większych postoi śmigam na Trzebiesławice.  Wpadam na lekką mgiełkę deszczu, która nieco mnie zrasza. Ciepły deszczyk to nawet mi nie przeszkadza. Czas mam dobry to odbijam na Ząbkowice. Wojewódzką 796 docieram w okolice P1. Terenem mi się jechać nie chce to za drogą kręcę na Gołonóg, gdzie odbijam na P3. Od Piekła wpadam na bieżnię i jadę pod molo. Potem już przez Malinowe Górki do Konopnickiej i prosto do Centrum DG. Od Hendrixa dopadam jednego z nielicznych cyklistów i siadam mu na kole. Tempo ma słabe to go wyprzedzam i własnym rytmem kręcenia zmierzam już ku kwaterze. 

No jeszcze stówka i cztery klocki ukręcone.

Wczorajsze ledy nad P3


Podjazd pod Mierzęcice. Jedyna górka co mi się dłużyła.



Indywidualny skromny NB

Sobota, 25 czerwca 2016 · Komentarze(2)
Kategoria rekreacja
Piątek mało rowerowy, za dnia uczestniczę w obrzędach zaślubin Adriana z Katarzyną, kolejny co podjął wyzwanie legalizacji związku.
Po powrocie na kwadrat dokończenie oglądania meczu Polska - Szwajcaria. 

Na wieczór plany były udziału w jaworznickim NB, a tu wyszła burza i plany mi nieco pokrzyżowała. Niby jeszcze mogłem dolecieć na start, ale nikt ze znajomków nie dawał znać, że się wybiera to sobie odpuściłem.
 
Dopiero decyduję się na jednoślad o 21:00. Wpadam po brata i w dwójkę jedziemy się pokręcić po DG. Nieśpiesznie główną drogą na Gołonóg, skąd zwrot i kręcimy na P3, gdzie o 22:00 miał się rozpocząć pierwszy ichni NB. No cóż debiutują, zobaczymy co to wymodzą. Jesteśmy pod molo na jakieś 10 minut przed startem. Ludzisków może z 30 ogólnie się zjechało. Nasłuchuję się planów jazdy, co tam szykują - jak będzie ciekawe to się przejedziemy. Zbliża się godzina startu ogólnie jakoś to drętwo wygląda, brak konkretów może tu, może asfaltem, albo jedźmy terenem - poziom irytacji wzrasta mi maksymalnie i myślę to wy se tu dumajcie dalej, a my jedziemy swoje. 
Że jutro jednak znów do pracy, a pora już zacna to samodzielnie kręcimy jeszcze rundkę po bieżni P3. Po przejechaniu rekreacyjnym tempem 3/4 pętli wokół zbiornika wreszcie mijamy się z grupą NB. Docieramy pod molo, skąd dalej kręcimy na Zieloną. Tam pitstop przy strefie CSiR-owskiej, gdzie trwają zawody plażówki w ramach akcji Noc Siatkojańska. Grać nie gramy, to po chwili nawrotka i przelatując przed dworzec PKP docieramy na centrum DG. Tam z kolei kolejny event. Na ścianie dawnego kina ARS wyświetlany jest niemy film, a po przeciwnej stronie na dachu ulokowany zespół, który wstawia ścieżkę dźwiękową. Ciekawy klimat - lokalizacja taka sobie, choć melomanów trochę było. Tu też nie gościmy za długo i kręcąc przez Park Hallera docieramy na Zagórze.

Ot i zapomniałem, na Piekle zamontowano uliczne lampy ledowe. Brukowy odcinek bieżni wreszcie oświetlony.

Na grilla do Imielina

Piątek, 24 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Przez cały dzień grzeje, aż miło. Jednak jakoś nie chce mi się kręcić w pełnym słońcu.
Dopiero po 17:00 uruchamiamy z małżonką Meridy i kręcimy do znajomych na grilla do Imielina.
W Mysłowicach słyszę Prezes, odwracam się i w oddali ktosik mi macha. No to odmachuję, ale że ślepawy jestem ręki nie dam któż to mógł być. Domniemywam, że Michał.

Imprezka kręci się jak trzeba, ale co poniektórzy, tym razem nie ja idą do pracy więc trzeba było przed północą zebrać się w drogę powrotną. Ze dwa razy chyba przelatywaliśmy koło watahy dziczyzny, ale nie wychodziły nam na drogę.

Jutro jak aura pozwoli to znów nocne wojaże. Tym razem NB Jaworzno.

DPD

Czwartek, 23 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Przedostatnia w tym miesiącu dniówka na salonach. Ciepła noc sprawia, że staję dość wcześnie, przez co sprawnie czynię poranne obrzędy i już o 9:00 ruszam na Rawę.
Chyba za szybko bo po kilometrze jakoś mi się dziwnie lekko jedzie. No tak plecak się został, nawrót skleroza nie boli.
I tak nie jest źle. 9:08 start kolejny. Światła przy Makro pokonuję bez zatrzymania. Kręci mi się nadzwyczaj dobrze, ciepełko sadzi na uda i nogi dobrze zapodają. 30 z licznika nie schodzi. Tak mi się ukręciło, że 9:35 jestem już pod Agatą. Dopiero teraz ciepło się zrobiło i pot twarz zalewa. Dopadam żonę w Biedrze i po zakupach razem na salon.

Po pracy odstawiam żonę na D, a sam kręcę przez Zawodzie na Szopki. Tam odbijam na Hubertusy i znęcam się trochę nad zachodzącym słońcem. Przynajmniej próbuję różnych opcji co to ten mój fon jest w stanie uchwycić.

Potem wylot na Ostrogórskiej, ścinam na Park Harcerski i wypadam na 1 maja w rejonie ZUS-u. Potem zwrot na rondzie Ludwik w kierunku Wawelu. Podjazd Klimontowską do Zagórza i już ścieżką wzdłuż Mieroszewskich prosto na kwadrat.

Ze znęcania wyszło cosik takowego: filtry normalny, świt/zmierzch, zachodzące słońce


chyba najlepsze, moim zdaniem


Objazdowo + centrowanie koła

Środa, 22 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja, serwis
Zaś niby dzień wolny, a nie da się dalej wyskoczyć bo mam kilka zobowiązać i spraw do załatwienia, a pogoda sprzyja.
Ok. 10:00 odpalam Meridiana i z ojcem kręcimy przez Będzin do Czeladzi, do Przychodni, którą to wczoraj szukałem.
Tam nawet sprawnie schodzi, wiec mamy chwilę czasu na objazdy. Kierujemy się na cmentarz na Piaskach, gdzie ku pamięci rodzince po zniczu stawiamy, dalej przez hałdę na Betony i zawijasem przez centrum Sosnowca kręcimy na Zagórze.

Na Mecu się odłączam i samemu kręcę do Grześka odebrać klucze, a następnie przez Południową zjazd na "moją" część Zagórza dokręcam do pana Robka na garaż. Akurat nie ma za dużo roboty, to podrzucam mu tylne kółko do wycentrowania. Jazda testowa i jest git. Myślałem, że  w piaście problem, a to po prostu szprychy się trzaskały. Jeszcze tylko muszę porządek z amorem zrobić.

Zjazd do domu na małe co nieco. Zmiana partnera do jazdy. Zbieram młodego i kręcimy na mały shopping. Po drodze jeszcze rundka do zegarmistrza. Małżonka dzwoni, że klucze do domu zostawiła w pracy, więc kończymy zakupy i kręcimy na kwadrat.

Popołudniu ciągnąłem połowice na dalsze rekreacyjne rowerowanie, ale mam chyba słaby dar przekonywania i skończyło się na 7 km tuptusiowaniu po okolicy.     

DPD

Wtorek, 21 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Kategoria praca
Dniówka na Roździeniu, przejazd bez sensacji. Wyjazd lekkim zapasem czasowym przez co nie trzeba było jechać na pełnej mocy.
Po wczorajszym serwisie przednia przerzutka chodzi idealnie.

W pracy jak to w pracy nudy, więc mogłem sobie poczytać chodziarz, co inni poczynili na wyjazdach. Końcówka to oglądanie pierwszej połowy meczu Polska - Ukraina. Do przerwy 0:0. 19:00 wybija zamykam salon i śmigam do Czeladzi z zadaniem zlokalizowania jednej przychodni koło Pałacu Saturna. Wnet jak obiekt zlokalizowałem zewsząd słychać jeeest, goool, brawo Polska. No to trafili nasi.
Na kontynuację drugiej połowy dokuję się na Rynku w Czeladzi na tamtejszej strefie kibica.
Od momentu strzelenia gola przez Błaszczykowskiego (jak się później dowiedziałem) nie wpadła żadna bramka.

Koniec meczu to i śmigam przez Będzin na Józefów, skąd już ja Zagórze.

Serwisowo - przednia przerzutka i czyszczenie napędu

Poniedziałek, 20 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria serwis
Poniedziałek taki niemrawy do jazdy. Może i dobrze, przynajmniej był czas na podłubanie przy rowerze.
Nim się jednak zabrałem za akcję serwisową z żonką zbiórkomem do Kato załatwić jedną sprawę.

Pod wieczór deszczowy front odpuścił, a w piwnicy pierdolnik związany z montażem instalacji CO, więc by w domu nie napaprać jak ostatnio po wymianie opon to przeniosłem się na balkon. W sumie miało się skończyć na wymianie linki od przedniej przerzutki, a tu wena mnie naszła i na początek postanowiłem wyczyścić podzespoły związane z napędem - łańcuch, kasetę, wózek tylnej przerzutki oraz korbę. Na sam koniec montaż linki. Testy tylko na sucho jutro zobaczę jak działa w praniu.


Praca wre, ale tam syfu było.


Końcowa regulacja i włala. Jedyne co się obawiałem, że jakieś narzędzia i części mogą oddać się sile grawitacji

a toż te wyroby m.in. degustowałem z początkiem weekendu. Pod koniec sierpnia czekam na pełną ofertę asortymentu.