Na koniec maja Murckowski NB
Piątek, 31 maja 2019
· Komentarze(0)
Weekend na pełnych obrotach. Mając na uwadze, że sobotę i niedzielę spędzam na trekkingu w górach jako drugi przewodnik nie mogłem sobie pozwolić na udział w całym przejeździe zaplanowanego na dzisiaj Murckowskiego nocnego rajdu do Chudowa. Ale i tak do półmetku w grupie pognałem.
Nim jednak się zdecydowałem oczywiście analiza wykresów ICM i jak nic zielonego nie wiedziałem decyzja zapadła, że jadę.
Dniówka popołudniowa dziś od 10:00, więc ze spokojem mogłem zdążyć na start. Rano pakuję plecak, aby już gotowy był na dzień kolejny. Uszykowany ze spokojem ruszam do pracy.
8 godzin szybko przelatuje i nim się oglądam już 18:00. Odpalam Meridę i przez Wojska Polskiego kręcę na Modrzejów przekomarzając się z jednym króliczkiem, który bardzo chciał udowodnić, że ma więcej w kopytach i będzie szybszy. Mnie w to graj. Siadłem mu wreszcie na kole i sprawnie przedostaliśmy się do Mysłowic.Przy Kościele jednak drogi nam się rozjeżdżają. Podziękowaliśmy sobie i odbijam na Brzęczki, gdzie chciałem wpaść na szlak w kierunku Wesołej i dalej na Murcki.
Mijając czołg, którego nie ma zastanowiłem się, czy czasem zakręcone Mysłowice też nie kręcą. Spoglądam na plac, nikogo nie ma. A tu nagle cześć z drugiej strony, odwracam się a tu Mysłowicki Krzysiek z którym się już ho ho nie widziałem. Okazuje się, że jedzie tam gdzie ja. Więc kręcimy razem przegadując całą trasę. Na Wesołej doganiamy czarno-żółtych i trzymając się tyłów peletonu razem docieramy na Rynek w Murckach.
Do startu jeszcze sporo czasu. Powoli się zjeżdżają pozostali w tym i cyklozowi sympatycy Ewa z Robertem i Aga z Darkiem.
Wybija dwudziesta ruszamy. Krzysiek nie mając wystarczającego oświetlenia zaraz po starcie postanawia wracać na kwaterę, a ja kręcę do Chudowa. Trochę nie znanymi mi drogami docieramy na Stare Panewniki, skąd już znaną mi trasą zmierzamy pod ruiny Zamku w Chudowie. Na miejscu jesteśmy 22:30, Marek oznajmia, że godzina przerwy. No cóż totalnie mi nie na rękę, więc się po chwili rozmowy ze znajomkami uderzam samotnie na Sosnowiec. Aby szybkiej to asfalt. Wpadam na DK 44 i nią do wojewódzkiej 925 prowadzącej do Rudy Śląskiej. Dość sprawnie ten odcinek pokonuję. Po nocy się trochę motam i zamiast przy Plazie odbić od razu na Świony to poleciałem prosto na Czarny Las skutkowało to lekkim kolanem i niepotrzebnym podjazdem, ale szybko wracam na zaplanowaną w głowie trasę. Świony już powoli zmęczenie daje się we znaki, ale na marudzenie nie ma czasu więc bez pauzy na Batory i wzdłuż kolei na Załęże. W Kato lekkie marudzenie i zawijam w kierunku Silesii dopaść kilku Szwedów. Udaje się złapać dwóch. Północ na Zegarze. Dość krążenia. Wpadam na DK 86 i prosto na Borki. Oczywiście przy Roździeniu zaskoczyłem, że tam jeszcze jest jeden więc przeskok na drugą stronę, szybka foto i dalej do Centrum Sosnowca. Im bliżej domu tym mniejsza prędkość.
Na bazie chwilę po 1:00, 4 godzinki snu i dalej w drogę tym razem na nóżkach.
Nocne Szwedy i poszukiwanie mocy na finiszu.
Nim jednak się zdecydowałem oczywiście analiza wykresów ICM i jak nic zielonego nie wiedziałem decyzja zapadła, że jadę.
Dniówka popołudniowa dziś od 10:00, więc ze spokojem mogłem zdążyć na start. Rano pakuję plecak, aby już gotowy był na dzień kolejny. Uszykowany ze spokojem ruszam do pracy.
8 godzin szybko przelatuje i nim się oglądam już 18:00. Odpalam Meridę i przez Wojska Polskiego kręcę na Modrzejów przekomarzając się z jednym króliczkiem, który bardzo chciał udowodnić, że ma więcej w kopytach i będzie szybszy. Mnie w to graj. Siadłem mu wreszcie na kole i sprawnie przedostaliśmy się do Mysłowic.Przy Kościele jednak drogi nam się rozjeżdżają. Podziękowaliśmy sobie i odbijam na Brzęczki, gdzie chciałem wpaść na szlak w kierunku Wesołej i dalej na Murcki.
Mijając czołg, którego nie ma zastanowiłem się, czy czasem zakręcone Mysłowice też nie kręcą. Spoglądam na plac, nikogo nie ma. A tu nagle cześć z drugiej strony, odwracam się a tu Mysłowicki Krzysiek z którym się już ho ho nie widziałem. Okazuje się, że jedzie tam gdzie ja. Więc kręcimy razem przegadując całą trasę. Na Wesołej doganiamy czarno-żółtych i trzymając się tyłów peletonu razem docieramy na Rynek w Murckach.
Do startu jeszcze sporo czasu. Powoli się zjeżdżają pozostali w tym i cyklozowi sympatycy Ewa z Robertem i Aga z Darkiem.
Wybija dwudziesta ruszamy. Krzysiek nie mając wystarczającego oświetlenia zaraz po starcie postanawia wracać na kwaterę, a ja kręcę do Chudowa. Trochę nie znanymi mi drogami docieramy na Stare Panewniki, skąd już znaną mi trasą zmierzamy pod ruiny Zamku w Chudowie. Na miejscu jesteśmy 22:30, Marek oznajmia, że godzina przerwy. No cóż totalnie mi nie na rękę, więc się po chwili rozmowy ze znajomkami uderzam samotnie na Sosnowiec. Aby szybkiej to asfalt. Wpadam na DK 44 i nią do wojewódzkiej 925 prowadzącej do Rudy Śląskiej. Dość sprawnie ten odcinek pokonuję. Po nocy się trochę motam i zamiast przy Plazie odbić od razu na Świony to poleciałem prosto na Czarny Las skutkowało to lekkim kolanem i niepotrzebnym podjazdem, ale szybko wracam na zaplanowaną w głowie trasę. Świony już powoli zmęczenie daje się we znaki, ale na marudzenie nie ma czasu więc bez pauzy na Batory i wzdłuż kolei na Załęże. W Kato lekkie marudzenie i zawijam w kierunku Silesii dopaść kilku Szwedów. Udaje się złapać dwóch. Północ na Zegarze. Dość krążenia. Wpadam na DK 86 i prosto na Borki. Oczywiście przy Roździeniu zaskoczyłem, że tam jeszcze jest jeden więc przeskok na drugą stronę, szybka foto i dalej do Centrum Sosnowca. Im bliżej domu tym mniejsza prędkość.
Na bazie chwilę po 1:00, 4 godzinki snu i dalej w drogę tym razem na nóżkach.
Nocne Szwedy i poszukiwanie mocy na finiszu.