Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2018

Dystans całkowity:1228.00 km (w terenie 50.00 km; 4.07%)
Czas w ruchu:64:13
Średnia prędkość:17.38 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:49.12 km i 4h 56m
Więcej statystyk

Cykliczny wypad w Polskę: Opolszczyzna - dzień 6

Niedziela, 30 września 2018 · Komentarze(2)
Wyjazd dobiega końca. Przed nami odcinek na zarżnięcie. Poranek rozpoczynamy od smarowania napędu. Silniki były smarowane wieczorami. :D
Potwierdzenie u plebana na początek niedzieli i w drogę kierunek Praszka.
Chyba jakieś zmęczenie materiału. Początkowy rozruch mam bardzo oporny. Temperatura też daje się we znaki. Pozbywanie się cieplejszych warstw nastąpiło dopiero po 40 km.
Na między odcinkach trafiają się drewniane kościoły w Uszycach i Gołej. Niby otwarte dziś, ale w trakcie mszy nie wypada zwiedzać od środka. Wreszcie osiągamy punkt pośredni. Organizm domaga się kawusi. Akurat trafił się Orlen, to była babeczka i kawusia. W centrum łapię pieczęć z ciastkarni Ale Ciacho. Oczywiście zakup sporej ilości ciasta i dalej w drogę ku miejscowości Dobrodzień.
Dłuższej uwadze chciałem poświecić w gminie Rudniki, jednak obsuwa sprawia, że nie odbijamy na dodatkowe obiekty, tylko jedziemy po kresce.
Zależało mi na zwiedzeniu kościoła w Żytniowie pw. Św. Marcina. Ale jak zajechaliśmy trwała suma i przyszło by długo czekać na koniec mszy. Innym razem.
W Borkach Wielkich u Franciszkanów łączność z naszymi klubowiczami, krótka relacja z naszej wyprawy. Na parę kilometrów, lub na 3 blachy przed Gutentagiem spotykamy kolegę zza miedzy. Mysłowiczanin pociągiem pojechał do Poznania, kupił tam rower i na nim postanowił jednego dnia wrócić do domu. Towarzyszy nam na odcinku między blachami, ale po tym się żegnamy i każdy swoim tempem.
Gutentag po raz kolejny nie rozczarował mnie smaczną kuchnią. Posileni ruszamy dalej. Nudną jak barszcz drogą wojewódzką docieramy do Zawadzkiego. Zjazd w celu potwierdzenia i dalej kontynuacja ową drogą do Wierzchlesia.
Tam zjeżdżamy i bokami przez Barut dokręcamy do Jamielnicy. Próbuję złapać potwierdzenie u zakonników, ale zawarte.
Na wylocie z miejscowości dostrzegam neon jakiegoś zajazdu. Zjeżdżamy może tam się uda podbić.
Restauracja Iskra mile nas zaskakuje. Właściciel bez problemów pieczętuje nam kajety i z dobrego serca częstuje posiłkiem regeneracyjnym w postaci schabu, zimnych nóżek, roladek i nocnika kawy.
My się odwdzięczamy skromnie tylko odblaskami z logo. Będąc pod wielkim wrażeniem i miłym zaskoczeniem z sytuacji.
Teraz czekała już nas jazda po nocy. Ostatnie potwierdzenie w Strzelcach i nużąca walka z drogą powrotną.
Krajową 94 kręcimy wspólnie do Toszka. Już po 21:00. Dokładam na siebie dodatkowe warstwy i po pożegnaniu z Adamem ruszam dalej krajową, a Limit postanowił kręcić bokami i udał się w kierunku Tarnowskich.
Do Pyskowic jedzie się mi rewelacyjnie. Bytom osiągam już w Październiku. Drogi puste. Kryzys dopada w Czeladzi. Zjazd na tankowanie, kawusia z nutką czekolady dodaje nieco energii.
Wreszcie M1, zjazd do Nerki, dwa Pagórki pod Warpie i z nóżki na nóżkę przez Mydlice na Zagórze.
Drogówka nie śpi. Przy Dorjanie się ustawili. Mnie jednak zostawiają w spokoju. Ostatnia prosta i zjazd na kwadrat. Teraz prysznic i szybko spać bo czas na powrót do rzeczywistości.

Przejechany odcinek: Byczyna – Uszyce – Goła – Praszka – Żytniów – Radłów – Borki Wielkie – Łomnica – Klekotna – Dobrodzień – Zawadzkie – Borut – Jamielnica – Strzelce Opolskie – Toszek – Pyskowice – Karłowice – Bytom – Czeladź – Będzin – Dąbrowa Górnicza – Sosnowiec

ZDJĘCIA DZIEŃ 6 

Cykliczny wypad w Polskę: Opolszczyzna - dzień 5

Sobota, 29 września 2018 · Komentarze(0)
Sporo czasu na regenerację, a i tak wstać się nie chciało. Ruszamy znów chwilę po 7:00. Nawet sprawnie docieramy do Brzegu. Z racji, że sobota, to najlepiej od razu do Zamku po potwierdzenie i dalej w drodze. Szacuję, że musimy osiągnąć Byczynę, albo i dalej.
Nim docieramy do Namysłowa, napotykamy kilka drewnianych kościołów na naszej trasie. Ja nie wiem dziwny wiatr w którą stronę by nie jechał to cały czas w twarz z różną intensywnością.
W kolejnej miejscowości ze starym browarem i średniowiecznymi korzeniami zasiadamy do obiadku w skromnej pierogarni. Ale smaczne i to najważniejsze. Sporo terenu dziś, a to gdzieś tam przez pola, a to droga leśna. Determinacja ukończenia coraz większa. Zdjątka przy blachach, czasem przy obiektach, a to rozmowy z lokalsami i czas błogo ucieka.
Postacią pro dziś Sołtys Szymonkowa z którym ucieliśmy sobie dłuższą pogawędkę.
Z ciekawych obiektów Pałac w Woskowicach jako Centrum Uzależnień.
Byczynę osiągamy już w czasie zachodu słońca, czyli standard. Stówka przekroczona. Lokalsi, którzy spotkali nas w czasie zakupów proponują agroturystykę u ich znajomego. Po wykonaniu telefonu jednak nie da rady i zaś nocleg w restauracyjnych pokojach.

Przejechany odcinek: Grodków – Młodoszewice – Łukowice Brzeskie – Małujowice – Brzeg – Pisarzowice – Błota – Mikowice – Namysłów – Szymonków – Komorzno – Byczyna.

ZDJĘCIA DZIEŃ 5 

Cykliczny wypad w Polskę: Opolszczyzna - dzień 4

Piątek, 28 września 2018 · Komentarze(0)
Nocka spędzona w klimatycznym domku Gospodarstwa Agroturystycznego. Po wczorajszym ciepłym wieczorze decyduję się na jazdę w krótkich batkach. Nawet nie był to zły pomysł. W głowach rodzi się niedowierzanie czy nam się to uda. Czujemy, że mamy sporą obsuwę. Już piątek, a my jeszcze na połowy nie ukręciliśmy.
Trzeba było się spiąć przez co udaje się wystartować po 7:00. Zawsze trochę więcej dnia. Ruszamy dalej, blachowanie, podziwianie widoków i tak przemierzamy kolejne kilometry. Krajobraz gór zostaje powoli za nami, a przed nami objazd Jeziora Otmuchowskiego, czyli Paczków z średniowiecznymi korzeniami i zabytkowymi murami miejskimi oraz sam Otmuchów. Ciekawostką dla mnie też była wioska Lubiatów, kościół, założenie pałacowe z renesansową fasadą oraz same posesje mieszkańców. Wszystko z dawnej epoki pięknie zdobione. Miała ta mieścinka coś w sobie. Szukałem nieco więcej info o wiosce, ale za dużo nie pisze. Nadganiamy ile się da. W Otmuchowie jedynie potwierdzenie w Magistracie i szybka wizyta na zamku.
Na cel pośredni ustawiamy Grodków. Potem się zobaczy ile jeszcze jesteśmy w stanie ukręcić. Po drodze napotykamy zadbane w prywatnych rękach pałace z Rysiowicach i Jędrzejowie.
Generalnie całkiem się dobrze jechało. ICM zeznał, ze wieczorem załamanie pogody. Tuż przed Grodkowem naszły chmury i zaczęło ponownie silnie wiać i to prosto w nas. Pieczęć w Ratuszu i szukamy żarłodajni. Trafia nam się zajazd pod Lwem tuż przy Stacji PKP.
Na dotarcie do Brzegu raczej nie ma opcji. Niby pora jeszcze młoda, ale padający deszcz i wiatr sprawiają, że po zjedzonym objedzie decydujemy się na nocleg w tymże ośrodku. Akurat załapaliśmy się na kolejny mecz naszych siatkarzy.
Nie jest źle, ale mogło być lepiej. Jutro zachodnia ścianka województwa z odbiciem na część północną.

Przejechany odcinek: Burgrabice – Kałków – Jasienica Górna – Dziewiętlice – Ujeździec – Paczków – Lubiatów – Otmuchów – Rysiowice – Karłowice Wielkie – Jaszów – Jędrzejów – Wójtowice – Grodków.

ZDJĘCIA DZIEŃ 4

Cykliczny wypad w Polskę: Opolszczyzna - dzień 3

Czwartek, 27 września 2018 · Komentarze(0)
Trzeci dzień wojaży zaczynam od krótkiej przebieżki po centrum Głubczyc. Część restauracyjna, gdzie stacjonowały nasze rowery dopiero otwarta od 7:30 to skorzystałem z okazji i na półgodziny wybrałem się na piechtobusowe zwiedzanie. Ryneczek, Stary Browar i bulwar z licznymi fontannami.
Mmmm. Ale to śniadanko wchodziło po porannym rozruchu. Posilony przystępuję do wymiany klocków na przednim kole. Na dzień to starczyło potem to już igranie. Dobrze, że bezdroża i mogłem sobie pozwolić na długą drogę hamowania. Sporo z wyprzedzeniem musiałem zacząć hamowanie. Totalnie się te dziady – hamulce roztroiły.
Po krótkim serwisie dopinamy sakwy i dalej na pętlę. Podbijamy się w Urzędzie i chciałem dodatkowo w muzeum mieszczącym się w starym Ratuszu, ale byśmy musieli jeszcze z półgodziny poczekać.
Na wylocie mija nas króliczek, na pusto to sobie mógł śmigać, nasze tiry potrzebowały rozpędu. Przydał się jednak chłodno, a nogi nam się rozgrzały nieco. Ciąg dalszy jazdy z czeskim pograniczem. Na naszym szlaku Prudnik. Miasto na parę godzin do zwiedzania, a my jedynie pobieżnie. Ratusz, potwierdzenie w informacji, czynię też wpis do księgi pamiątkowej. Pora już to zasiadamy na ciepły obiadowy posiłek regeneracyjny w jednej z restauracji na rynku. Przy okazji łapię pieczątki do zamków w Prudniku i Łące Prudnickiej.
Jakiś taki ciepły front nas złapał jak wjechaliśmy w rejon Gór Opawskich. Tu też będę chciał na ten obszar nieco więcej uwagi poświęcić przy jakimś wyjeździe. Nawet wpadła mi baza noclegowa w Wieszczynie jako punkt wyjazdowy po okolicach. Za Jarnołtówkiem opuszczamy Park Krajobrazowy Gór Opawskich i powoli zmierzamy do Głuchołaz. Powoli rozmyślamy nad spaniem. Garmin wskazuje Burgrabice. Tam też się udajemy skracając nieco przez Główny Szlak Sudecki. Jak już cel osiągnęliśmy dzwonimy i udało się. Dystans nie za ambitny, ale cóż tyle się udało ukręcić.

Przejechany odcinek: Głubczyce – Pomorzowice – Racławice Śl. – Dytmarów – Prudnik – Łąka Prudnicka – Chocim – Wieszczyna – Pokrzywna – Jarnołtówek – Konradów – Głuchołazy – Gierałcice – Sławniowice – Burgrabice.

ZDJĘCIA DZIEŃ 3

Cykliczny wypad w Polskę: Opolszczyzna - dzień 2

Środa, 26 września 2018 · Komentarze(0)
Nastał dzień drugi, a formalnie już środek tygodnia. Pobudka podobnie jak wczoraj czyli powoli zaraz po 5:00 próbujemy się rozkręcać. Ciepła woda, wygodnie łóżka normalnie się wstawać nie chce.
Samo się nie pojedzie. Procedura startowa. Rozruch, śniadanie, pakowanie sakw, analiza mapki, gdzie chcielibyśmy dotrzeć. Marudzenie sprawia, że ruszamy już za widoku coś po 8:00.
Niby słonecznie, ale zimno.
Wracamy na trasę i zaczynamy od potwierdzenia się w Baborowie. Urząd Gminy w remoncie. Trochę zajmuje mi lokalizacja wejście do środka.
Sporo osób psioczy na te potwierdzenia, no bo jeździ się dla satysfakcji a nie dla jakiś odznak. Już to kiedyś pisałem, ale powtórzę fakt jest to uciążliwe, ale za to jest okazja poznać ludzi, dowiedzieć się od lokalsów ciekawostek nt ich małych ojczyzn. A przy okazji niektóre pieczątki są fajną pamiątką na przyszłość.
Tak i przy tym wyjeździe. Kiedy Limit na garminie ustawia azymut kolejnej miejscowości do potwierdzenia, ja załatwiam pieczątki i zawsze zamienię ze dwa trzy zdania. Od pani z sekretariatu Gminy Baborów dowiaduję się, że w przyszłym roku będą możliwe noclegi w mieścinie u Księdza. Generalnie nie było problemów z pieczęciami. Obyło się bez zbędnych komentarzy, a po co, na co itp.
Tradycyjnie jak to bywa natrafiamy na sporo rozkopanych ryneczków w większych miastach np. w Kietrzu. Tutaj zakończenie prac szacują na przyszły rok.
Im bliżej granicy z Czechami wiatr coraz bardziej dawał się we znaki oj topornie się jechało. Spowalniało to nas bardzo. Plus jedynie taki, że mimo nizinnego profilu Opolszczyzny na lokalnych K2 nie przekraczających 400 m n.p.m. rozciągał się widoczek na kilkanaście kilometrów.
Dokręcamy do najdalej wysuniętego na południe punktu Pilszczu. Potwierdzam się dla odmiany w szkole. Niby zwrot już w kierunku zachodnim, ale i tak nadal walczymy z wiatrem. Dopiero z wieczora jak już powoli osiągaliśmy Głubczyce nieco lżej się jechało. Po analizie bazy noclegowej zaś wyszło, że śpimy w pro standardzie. W internacie nas nie przenocowali i dzień skończyliśmy w Dworku Peszków.
Wiatr dał popalić. Niby stówka na blacie, a zmęczenie jak po dwóch.

Przejechany odcinek: Pawłów – Baborów – Kietrz – Dzierżysław – Pilszcz – Branice – Zubrzyce – Ciermięcice – Pietrowice – Opawica – Równe – Głubczyce.

ZDJĘCIA DZIEŃ 2

Cykliczny wypad w Polskę: Opolszczyzna - dzień 1

Wtorek, 25 września 2018 · Komentarze(1)
Kolejna już wyprawa w duecie z Limitem. Morze, Śląskie, a teraz Opolskie. Nie pisane mi były inne cykliczne wypady, które zapoczątkowałem. Kotlina Kłodzka, Wisła, Odra oraz Bieszczady. Dopiero 30 na karku, jeszcze zdążę rowerowo poznać te okolice.

Wtorek trochę łaskawszy pogodowo, niż poniedziałek, ale i tak szału nie ma. Pobudka dla większości o chorej porze - 5:00. Dla mnie i tak to normalna pora do wstawania.  Śniadanko, dopakowanie sakw i godzinę później ruszam. 

Zimno, ciemno, wieje. Przelot przez Będzin do Psar, gdzie zgarniam kompana tygodniowej wyprawy Limita. 
Szybkie przywitanie i śmigamy.

Sprawnie przemierzamy Rogoźnik, Bobrowniki, Piekary i Radzionków. Chwila na marudzenie następuje przy Zamku w TG. W sumie od tego miejsca już opuszczamy ruchliwe drogi, główną aglomerację i gnamy przez mniejsze mieściny. 

Właściwie do granicy z opolskim, głównie jazda, aby jak najdalej dziś ukręcić. Jedynie przerwy w Księżym Lesie przy kościele i Toszku.

Objazd Opolszczyzny zaczynamy od Ujazdu. Grunt to podział obowiązków. Ja odpowiadam za pieczątkowanie, a Limit za foto relację roboczo nazwaną później blachowaniem. Jakoś tak nam wyszło, że przy każdej tablicy mieściny przez którą przejedziemy robiliśmy pitstop na foto z blachą w tle. Z biegiem wyjazdu coraz ciekawe pomysły nam wchodziły do głowy. Nie powiem czasem mnie to irytowało - te ciągłe postoje - ale teraz fajnie się ogląda te nasze wygłupy.

Przy okazji wypadu wyszczególniłem sobie opolskie zamki na trasie, które kwalifikują się do odznaki Szlakiem Zamków Polskich i w niektórych miejscowościach dodatkowo potwierdzam pieczęć w osobnej książeczce.

Jazda w tygodniu ma plusy, bo potwierdzenia mogę łapać w Urzędach Miast, Gmin czy Szkołach. W wioskach z księdzami był problem, często nie uchwytni, to się szukało Sołtysa.

Przy pomocy mapy i GPS podążamy z punktu do punktu według regulaminu Odznaki. Pierwszy odcinek to głównie można powiedzieć przedmieścia Kędzierzyna Koźla. A to Kuźnia Stara, Kotlarnia czy Goszyce, gdzie następuje przerwa obiadowa w sprawdzonym lokalu - Złotym Bażancie. Kociełki uzupełnione, aby się dobrze uleżało po pokonaniu kilku kilometrów legamy się na polance ogrzewając się promieniami jesiennego słońca. 

Szczytem na dziś była miejscowość Szczyty. Tam nastąpiła pora szukania spania. Najlepiej byłoby w Baborowie, jednakże nic nie udaje nam się odnaleźć i w efekcie dzień kończymy w naszym województwie w miejscowości Pawłów. Porównując liczniki wychodzi na to, że mój coś ma problemy z czasem przejazdu.

Etap na dziś: Sosnowiec - Psary - Piekary Śl. - Radzionków - Tarnowskie Góry - Księży Las - Toszek - Chechło - Poniszowice - Ujazd - Stara Kuźnia - Goszyce - Cisek - Roszowice -Wronin - Szczyty - Krowiarki - Pawłów.

Zdjęcia od Limita z tego dnia - ZDJĘCIA DZIEŃ 1
Zaczynamy z blachowaniem.


Leżing poobiadowy

Przełęcz na dobranoc 

Aklimatyzacja przedwyjazdowa

Poniedziałek, 24 września 2018 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Lekki falstart wyprawowy. Albo się starzeję, albo bardziej racjonalniej myślę. 
Jeszcze wczoraj niepewny był start wyprawy na Opolszczyznę. W nocy jakieś burze, grady wiatry. 
Pobudka o 5:00. Patrząc co jest za oknem oboje z Limitem po zdzwonieniu się dochodzimy do wniosku, że wyjazd odkładamy na wtorek. Jeszcze możemy sobie na to pozwolić.
Za to wybyczyłem się dziś jak mogłem. Przy okazji trochę porządków w domu. 

Po południu już miałem robaki w tyłku i postanowiłem sprawdzić czy wszystko w dużym kołem w porządku. 16:00 minęła i ruszam na krótką pętlę zależną od pogody. W sumie też przestawić się na niższą temperaturę, która przez kolejne dni będzie towarzyszyć.

Rundka Kazimierz - Ostrowy - Strzemieszyce z przestojem pod dachem domu przyjęć przeczekując padający grad - Laski - Gołonóg - P3 - Zielona - Centrum DG - zjazd na późny obiad do rodziców - i zjazd na kwaterę.

Tęcza po gradobiciu

Pomost w Parku Zielona

DPD

Sobota, 22 września 2018 · Komentarze(0)
I przyszło lekkie ochłodzenie - eh.

Ostatnie tchnienie lata

Piątek, 21 września 2018 · Komentarze(0)
Pierwsza część przeprowadzki na finiszu - pierwsza czyli opróżnienie Dęblińskiej, druga poukładanie tego na nowym miejscu jeszcze potrwa. 
Piątek minął na pracy i sielankowym kręceniu po Sosnowcu.

DPD

Czwartek, 20 września 2018 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Dziś ponownie tylko krótko, sporo pracy jeszcze do zrobienia.