Zamykam miesiąc listopad. Można powiedzieć, że najlepszy jeżeli chodzi o dystans ze wszystkich listopadów od momentu jak jestem na bs. 1000 przekroczony. Na grudzień zostało 600 stówek do 10k km. Jak aura pozwoli, to się dokręci. I tak już button 2017 wskoczył na drugie miejsce po pamiętnym buttonie 2012, gdzie przekroczyłem 10,1k km.
Generalnie Big wheel zaliczył debiut po jeździe na śniegu. Wczoraj tylko 5 na dojazd do Euro i powrót, a dziś przy większej ilości mokrego, ale puchu czynię po pracy trochę zawijasów po Zagórzu.
Myślałem, że wczorajsze bliskie spotkanie z asfaltem będzie odczuwalne rano, a tu poza lekko przetartym ochraniaczem buta i zerwanej zaślepki od gripa to nic nie dolega.
Pobudka i zjazd do strefy Euro. Do południa czas szybko płynie i zbieram się do domu. Krótka drzemka i kręcę do Oddziału na zebranie Zarządu. Dużo spraw do poruszenia i zlatuje do 21:00. Tuż przez zakończeniem dzwonił Tomek. Nie odbierałem, ale już po zakończeniu oddzwaniam.
I tak spontanie ląduję na Pogoni w celu oględzin nowego nabytku. Wybór padł na Big Nine 300. Co by dobrze się kręciło nastąpiła dezintegracja. Do naszego duetu dołączył Krzychu. Wieczór się wydłużył do 2 w nocy. Wszystko pięknie miło tylko, Ja na 6 muszę się w pracy zameldować. Będzie ciężko.
Po wczorajszej setce przy + 3 stopniach nawet całkiem się dobrze czuję i poranne czynności idą sprawnie. Śniadanko i w dół do Euro. Po pracy zawijam do domu zmienić odzienie i sru do Oddziału rozpalić w piecu, co by przy obradach ciepło było.
Nadeszła 17:00 i się klubowicze stawili, trochę formalności trochę integracji i udaje się kilka pomysłów zaplanować.
Dziś rowerowo tylko ja i Limit, więc po spotkaniu odprowadzam Adama pod Zamek w Będzinie. Tam się rozdzielamy.
Już miałem jechać do domu, ale jakoś tak wyszło, że wylądowałem u Krzyśka na plotach. W drodze do niego przy zjeździe na Racławicką zaliczam spektakularnego szlifa. Szybko jednak się pozbierałem i pojechałem dalej. Herbatka rozgrzewająca i po godzinie zbieram się już na Zagórze.
Nie umiałem się zdecydować, czy gościnnie jechać z Jaworznem do Ogrodzieńca, czy z bytomską ekipą Romana po Powiecie Będzińskim. Jenak wygrał Ogrodzieniec. U Romka byłem w piątek.
Sobotę sobie odpuściłem od rowerowania. Generalnie czas spędzony na odsypianiu, regeneracji i popołudniowej walce z 4 oknami.
Poranek zaczynam od niedzielnych kościelnych obrzędów. Następnie śniadanie i śmigam na P3, gdzie dołączyć do Jaworzna lokalsi i Renegaci. Na miejsce docieram lekko spóźniony, ale i tak przed grupą z Jaworzna. Wreszcie są i oni. Przywitanie i lecimy. P3 na Piekło i do Ząbkowic, skąd odbicie na Łosień i dalej za wojewódzką do Niegowonic. Krótki postój na Kromołowcu i kręcimy dalej. Grupa się poszarpała. Dominice czas się kończy więc dociągamy tylko do ronda w Ogrodzieńcu i odbijamy na Zawiercie. Przy dworcu PKP wpadamy na drogę wzdłuż torów prowadzą do Łaz. Pół godziny później już na dworcu w Łazach. Pitstop na ciepłą herbatkę i mufinki. Pora ruszać dalej. Wysoka, Chruszczobród, Sikorka i Ząbkowice. Panią odstawiam pod drzwi, a sam dalej na objazdy. W Antoniowie odbijam na P4 i objazd zbiornika aż do Marianek, gdzie droga mnie prowadzi przez Preczów do Sarnowa. Na światłach wpadam na 86 i dociągam nią pod Chatę z Zalipia w celu orientacji gdzie to w piątek w ciemnościach pobłądziłem i czy faktycznie szlak jest rozkopany. Jak się okazało to wtedy padliśmy na obszar budowy kolejnej hali przy Centrum Logistycznym i stąd ta skarpa, a szlak za widoku był widoczny, a wtedy nie dało się się dostrzec. Jak już się dowiedziałem to co chciałem dociągam pod magazyny Lidla i przebijam się na drugą stronę 86. Przez Łagiszę docieram do Centrum Będzina, skąd odbicie na Zagórską i prosto do rodziców na wieczorny niedzielny obiad. Posilony jeszcze czynię rundkę do Parku na Środuli i docelowo już na kwadrat.
Oj długi to był dzionek. Chyba ten czarny piątek to tylko w centrach handlowych jedynie odczuwalny. W Euro dzień jak dzień. Dnióweczka od 6 rozpoczęta. Nim się oglądam i już koniec. Lekki obiadek, drobne zakupy i ciekawsza część dnia. Chwilę przed 16:00 ruszam do Będzina zgarnąć Dominikę spod Zamku i razem kręcimy pod fontannę. Na miejscu zbiórki dwóch Pawłów, Krzysiek i jeszcze jeden kolega. Czyli 6-cio osobowa reprezentacja. Bez zwłoki ruszamy do Bytomia. Wzdłuż kolei piaskowej pod Timkena i dalej Piaski i zjazd na 94. Na Bytomski Rynek docieramy na punkt 18:00. Chwila oczekiwania na Policję i ruszamy. Ludków jak dobrze zapamiętałem 56. Roman na swoim bicyklu prowadzi. Po godzinie zawijamy z powrotem na Rynek. Zimno się robi. Pomysł rozgrzewającej kawy nie przeszedł więc tylko łyk herbatki i wracamy. Też bez finezji czyli 94 do Czeladzi. Tam się rozjeżdżamy. Ekipa na Sosnowiec, a Ja odprowadzam panią na Ząbkowice. Tutaj włącza mi się tryb objazd. Na początek Grodziec i podjazd pod Dorotkę. Objeżdżamy szczyt i zjeżdżamy pod szkołę w Gródkowie.(czy Grodkowie, nigdy nie pamiętam która poprawna). Aby się rozgrzać zjazd z asfaltu i wpadamy na żółty szlak prowadzący do Psar. O ile pierwsza część z tyłu Magazynów Lidla przejezdna, trochę większych kałuż, to druga za budowanym centrum logistycznym nie do przejechania. Budowlańcy zaczęli tworzyć nową drogę. Niby utwardzone więc jedziemy, a tu nagle koniec drogi, a przed nami przeszło 2 metrowa ściana piachu. W tył zwrot i próbujemy dostać się na wiadukt przy Chacie z Zalipia. Tutaj udaje się dotrzeć. Wjazd na wiadukt, ale zjechać tylko można na DK 86. No cóż dobrze, że pobocze szerokie i spokojnie kilometrowy odcinek pokonujemy do świateł między Psarami, a Sarnowem. Potem już zjazd do Marianek i brzegiem P4 na Piekło. Zmęczenie daje się we znaki. Papa i każdy w swoją stronę. Wpadam na P3 i prawie mam bliskie spotkanie z sarnami. O ile jedną zauważyłem, to druga wskoczyła mi tuż przed koło. Z kolei Dominika wpadała na dziki. Heh. Potem już bez przygód. Od mola na Łęknice i długa na Zagórze. Pod domem idealnie licznik przeskakuje na 100 km.
Do Euro i powrót. Mimo, że dniówka już o 13:00 zakończona to nie udało mi się od razu wyskoczyć na objazdy. Dopiero po zachodzie o 17:00 ponowny rozruch. Godziny szczytu i jeszcze pałętający się między blaszakami rower. Z kwadratu zjazd do DG. Od Merkurego zaczynam sparing z przecinakiem 21 jadącym do Sosnowca. Długa na Będzin, nawrót na Nerce i kierunek Sosnowiec. Zgodnie za torami, a to ja pierwszy na przystanku, a to przecinak i na zmianę w zależności od układu świateł. Taka zabawa aż do Dworca PKP w Sosnowcu. Tam go odstawiam i kręcę na Dańdówkę, skąd przez Fińskie Domki i krótki treściwy podjazd ul. Łódzkiej zjazd do Zagórza.
Spontaniczna decyzja udziału w listopadowym NB. Prowodyrem Doms, który skromnie się spytał czy jadę. Uruchamiam SMS-a klubowego o wypadzie, ale do naszej dwójki stawił się Tomek, który po raz pierwszy uczestniczył w takiej imprezie.
Wyjazd 19:00. Pod fontanną jedynie Damian i Tomek. Zabieram ich na koło i lecimy pod NOSPR. Tam chwilka postoju i z cała grupą przelatując przez Sosnowiec jedziemy pod będziński Zamek. Na miejscu odłączają się towarzysze z CYKLOZY. Mało mam czasu na nocne wojaże, więc i ja pasuję. Grupa Katowicka rusza dalej, a ja podpinam się do mysłowicko-jaworznickiej grupy. Wspólnie przez Środulę, Wawel, Ludwik docieramy na Modrzejów. Tam żegnamy Rowerowe Mysłowice. Ja jeszcze dociągam pod Kościół na Niwce i tam się odłączam od Jaworznian. Z Niwki już długa prosta z lekkim profilem pod górę do domu.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym