Wreszcie po trzeciej próbie udało się z Mario zgrać i zrealizować projekt Jura plus czyli z domu do domu przez Jurajski Rowerowy Szlak Orlich Gniazd.
Stety, niestety udało się tylko w 80% zrealizować przejazd całego szlaku, ale i tak z siebie jestem dumny.
Co do samej trzysetki zakładałem pierwszy raz taki dystans pokonać pod zbliżającą się trzydziestkę i ot okazja się nadarzyła. Myślę, że jak by inny profil trasy był to spokojnie bym taki dystans ogarnął.
Do naszej dwójki dołączył się Grześ i Patyk. Zbiórka chwilę przed północą przy Janku na Centrum. Po zebraniu się załogi pognaliśmy w kierunku Częstochowy.
Przelot przez Będzin - Sarnów - P4 - Trzebiesławice - Siewierz - Pińczyce - Osiek -Gliniana Góra - Lgota Górna - Nowa Kuźnica - Jastrząb - Korwinów i Częstochowa.
W między czasie po trzech godzinach jazdy zaczęło świtać i do Miasta świętej wieży docieramy już za widoku. A to dopiero 4:30.
Jak planowałem poranna kawusia na paliwowym Orzełku i prowadzę chłopaków do początku Szlaku pod Stary Rynek pokazując po drodze, gdzie znajduje się środek miasta Częstochowa.
Stary Rynek rozkopany, więc za punkt startu bierzemy plac przy koście św. Zygmunta.
No to start. Na początek trochę podjazdu przez Złotą Górę w kierunku Mirowa i kolejny pagurek objeżdżając Górę Ossona najwyższe częstochowskie wzniesienie. Śląski Odcinek jurajskiej rowerowej jedynki po odnowieniu oznakowania bardzo dobrze oznaczony.
Dalej za szlakiem przez Rezerwat Zielona Góra, Kusięta docieramy pod Olsztyńską Warownię. Krótka przerwa i kręcimy dalej.
Następnie przelot przez Zrębice i za nimi niespodzianka. Za Krasawą szlak zmienia kierunek. Dawniej biegł opodal strażnicy w Suliszowicach prosto do Ostężnika, a tu pozytywne zaskoczenie i za nowym oznaczeniem do Siedlca i tam przez las w kierunku Złotego Potoka. Wyskakujemy przy Pałacu Raczyńskich. Szlak dalej prowadzi wzdłuż muru posiadłości i dalej w kierunku Rynku, a my wjeżdżamy na włości i dawną bramą wjazdową wracamy na szlak. Prowadzeni strzałami przemykamy koło Kmicia i wjeżdżamy do Rezerwatu Parkowe. Przelot koło Groty niedźwiedziej i na wysokości Stawu Snu Nocy Letniej przejazd na drugą stronę i okrążając kolejne stawy wyskakujemy na parkinu przy obelisku Ponurego. Tu Szlak powraca na start tor i nim już do Ostrężnika. Śniadanko i pora śmigać dalej.
Sprawnie Czatachowa i wpadamy do Żarek. A tam dzień targowy. Przy Stodołach pełno kramów, można by objechać, ale jak szlakiem to szlakiem i przedzieramy się między tabunem ludzi.
Chwilę po 10:00 osiągamy Mirów. Dochodzimy do wniosku, że najwyższa pora na obiad i zapada godzinna przerwa.
Posileni udajemy się dalej. Bez większego marudzenia Bobolice i sprawnie do Zdowa.
W Podlesicach, Grzesiu opuszcza nas bateria mu się kończy i decyduje się na odbicie w kierunku Zawiercia i zjazd do domu. Trzeba umieć powiedzieć Pas. I tak sporo dał radę. My kręcimy dalej w kierunku Morska. Zaczynają się podjazdy. Kolejny zamek zaliczony. Zjazd do Skarżyc i pod Okiennikiem kolejna zmiana szlaku. Dawniej leciał przez Żerkowice do Bzowa. A teraz ciągnie przez Pagóry prowadząc do Kromołowa pod źródła Warty i tam dopiero do Bzowa opodal źródeł Czarnej Przemszy. Na Ogrodzieńcu kończy się śląska część Szlaku. Od razu widać różnice. Niby oznaczenie odnowione, ale w miejscach gdzie by się przydało to nie jest zauważalny i czasem posiłkować się trzeba było mapą lub znajomością terenu. Od Ryczowa po 180 km zaczynają się drobne kryzysy. Powoli dojazd do Krakowa staje się wątpliwy. Pod Zamkiem Pilcza tylko foto z daleka i zjazd Doliną Wodącej do Gór Bydlińskich. Zawijas przez Krzywopłoty i meldujemy się w Bydlinie. Puki nogi podają Cieślin, Golczowice i docieramy po 17:00 do Jaroszowca. Po uzupełnieniu kalorii dochodzimy do wniosku, że profil terenu daje nam mocno w d... i dalsza kontynuacja nie sprawi już przyjemności. Dociągamy jeszcze przez Rabsztyn do Olkusza i tam kończymy część szlakową. Z opcją, że za jakieś 2 tygodnie dokończymy trip na odcinku Olkusz - Kraków.
Kawusia stacyjna na zakończenie i przez Bukowno i Piernikarkę wracamy do Sosnowca. Na mieście około 20:30. Jeszcze gdy adrenalina trzymała, myślę coby jeszcze dwie godzinki pokręcić pokonując barierę 300, ale szybko wybiłem sobie to z głowy. Jeszcze będzie okazja. W domu szybki prysznic po czym padłem i po 12 h snu powstałem z powrotem.
Dziki załoga za wspólnie motywowanie i pozytywne przecioranie.
Na początku szlaku
Morsko zaliczone
nowe zgrabne oznaczenia szlakowe