Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczki

Dystans całkowity:20236.00 km (w terenie 3132.00 km; 15.48%)
Czas w ruchu:1083:21
Średnia prędkość:18.68 km/h
Maksymalna prędkość:70.50 km/h
Liczba aktywności:196
Średnio na aktywność:103.24 km i 5h 31m
Więcej statystyk

W poszukiwaniu bunkrów.

Środa, 7 listopada 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Ostatni dzionek wolnego, nie może być zmarnowany. Faktem nie mogłem sobie pozwolić na za długie kółeczko, więc padło na terenowe rzeźbienie i odnalezienie bunkrów, które widziałem na jednym foto w wycieczek jaworznickiego Marcina.

Na mapach nie oznaczone, ale wytłumaczył, gdzie mam owe miejsce lokalizować. Takoż to wyjazd w okolicach południa. Od razu terenem po dawnym nasypie kolei na Upadową, tam na zielony do Juliusza. Asfaltem po dzielni i zaś lasem do Maczek. 
Przy dworcu wpadam na Sławka, chwila na pogaduchy i każdy w swoją stronę. 

Dalej za drogą na Geosferę, za nią odbijam za nową drogą do Skałki, a tam odbijam Jeleń. Następnie przelot przez Dąb i melduję się w Małopolsce. Wedle instrukcji docieram do bunkrów - właściwie 1 osobowych schronów przeciwlotniczych dla cywili. Nawieźli kilka z okolic w jedno miejsce i służy jako historyczna atrakcja.
Kontynuuję jazdę wokół imielińskiego zalewu w poszukiwaniu cmentarza holerycznego z XIX w. znajdującego się u podnóża Smutnej Góry.
Obiekt odnaleziony bez problemu. Za niebieskim szlakiem kończę objazd zbiornika i wracam na Jeleń, tylko od drugiej strony. Czarny Szlak rozkopany to posiłkuję się czerwonym przy którym również jakieś prace trwają. Przy stawach powrót na czarny i nim pod Elektrownię tam już asfalt i powrót na Sosnowiec. Na Modrzejowie nasz lokalny czerwony, którym to się do centrum przedostaję.
Nieco dłuższy postój w PTTK i zjazd na kwadrat.



 

W poszukiwaniu św. Marcina

Wtorek, 6 listopada 2018 · Komentarze(3)
Kategoria wycieczki
Nieplanowane parę dni urlopu trzeba dobrze wykorzystać. Zważywszy, że weekend spędzony na leniwca.

Nic tak nie doładowuje jak kontakt z przyrodą. Tylko, gdzie? Otwieram mapę, akurat Jura była pod ręką. Za cel obieram dwa kościoły pw. Św. Marcina - imieniny się zbliżają - jak znalazł.
Jeden w Zadrożu, koło Trzyciąża, a drugi w Porębie Dzierżnej.
Do tego dokładam romański kościół w Wysocicach, stolicę kapusty Charsznicę i Tczycę, aby pętla wyszła. A, że listopad, czas pamięci to i szczególną uwagę zwracam na miejsca związane z poległymi o wolność znajdującymi się na trasie.

Wyjazd dość późno, bo zebrałem się dopiero po 8:00. Kręcę początkowo na Strzemieszyce, następnie chwilę posiłkując się 94 docieram do Sławkowa. Bez zbędnych przerw sprawdzoną drogą przez Krążek do Bolesławia i dalej za drogą próbuję dotrzeć do Olkusza. Niestety to co widziałem na mapie okazało się drogą techniczną przez Odkrywkę Piasku i Kopalni Olkusz, zamkniętą i musiałem z powrotem wrócić do 94. Za to wpadłem na miejsce dawnego grodziska w Olkuszu. Fotka, zrzucam wierzchnie okrycie i kręcę na Rabsztyn. 
Od tamtego momentu zaczyna się teren przeze mnie jeszcze nie objeżdżony, co trochę spowalnia z powodu posiłkowania się mapą. Droga na Trzyciąż - zakaz ruchu - z dopiskiem nie dotyczy - znaczy przejezdna - dobrze, bo myślałem, że przyjdzie mi zmodyfikować trasę.
Niepozorne podjazdy dawały powody do rozgrzania, nie licząc kilku ścianek.
Koło 14:00 osiągam pierwszy z dwóch kościołów w Zadrożu. Oczekuję, kiedy skończy się pogrzeb w celu eksploracji wnętrza świątyni. Następnie udałem się w kierunku Wysocic. Tamtejszy romański kościół remontowany, więc mogłem sobie zwiedzić w środku, choć szału nie było. Rusztowania, folie ochronne psuły ocenę wnętrza. 
Dalej marszruta wiodła przez kapuścianą krainę z Charsznicą na czele. Ciesząc wzrok pofałdowanym terenem docieram do Tczycy, skąd już prosta droga do Poręby - kolejnego kościoła pw. św. Marcina. Tutaj też udaje zwiedzić się wnętrze. 
Dzień się powoli kończy, docieram do Strzegowej. Od tego momentu już jazda po nocy, a dopiero 17:00. 
Tak jak założyłem chciałem za widoku dotrzeć do znajomych ziem. Odbijam na Smoleń, skąd Kocikowa i postój pojeniowo ubraniowy w Ogrodzieńcu. Ostatni etap to Zawiercie i wzdłuż torów linii Warszawsko-Wiedeńskiej na sosnowiecką ziemię.

Grodzisko w Olkuszu

Św. Marcin w Zadrożu

Dwór w Tarnawie.

Jedno z licznych miejsc pamięci na trasie.

Romańska świątynia w Wysocicach



W kapuścianej krainie

Marcinów dwóch.


Marszruta

W poszukiwaniu imielińskiego Kopca Wyzwolenia.

Czwartek, 1 listopada 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Jak przystało na wariata i pierwszy listopada spędzam na rowerze. Piękna pogoda, żal nie korzystać.

Nie powiem poranek szedł opornie na błogim lenistwie. Koło południa doprowadzam się do porządku. Mniej więcej godzinę później dosiadam Meridę i ruszam. 

Rozruch to wizyta na cmentarzu na Piaskach. Ruch spory, ale mnie na jednośladzie to nie wzrusza.

Zdrowaśki przy rodzinnych grobach. W domu nim wystartowałem - szukałem inspiracji trasy, a także lokalizacji, gdzie w Imielinie znajdę Kopiec Wyzwolenia. 
Inspiracją okazała się trasa, która wyskoczyła mi na googlu --> https://www.traseo.pl/trasa/wokol-zalewu-dzieckowice

Terenowe kombinacje mnie skłoniły, aby przejechać fragmentem trasy autora.

I tak z Piasków przedostaję się terenem na Milowice, gdzie wpadam na Szlak Czerwony i nim do Ostrogórskiej. Zwrot w kierunku Giełdy, a dalej Rynku w Mysłowicach. Jadąc przez Promenadę dojazd na Trójkąt z Mysłowickie strony po to by wjechać na pieszy zielony prowadzący wzdłuż Przemszy Generalnie całkiem fajnie się nim jechało. Jakby trochę go dopieścić obyło by się bez kilku przeniosek.(jeżyny, skarpa, powalone drzewa). Tuż przed autostradą punkt do namierzenia - obelisk pamięci pomordowanych Powstańców Śląskich. Jest na szlaku, zauważyć nie jest trudno. Wtaczam się na drogę i kręcę przez Kosztowy na Dziećkowice.
Szukam drogi, która miała by nie doprowadzić do Kopca. Droga okazuje się leśnym duktem oznaczonym nr 13 drogi p. poż.

Wylatując z lasu wjazd na ulicę Wyzwolenia i nią już prosto do celu. Fotka dla potomnych i nawrót w kierunku Jelenia. Kociło mnie jeszcze odnalezienie cmentarza cholerycznego w Chełmku, ale zaczynała się szarówka i odpuściłem.

Z Jelenia przez Azoty na centrum i przez Geosferę na cmentarz w Szczakowej zapalić jeszcze jedno światełko. Na miejscu spotkanie z cyklistką, jak się okazało rodziną ze Sławkiem z Kazimierza. Chwilę rozmowy i każdy w swoją stronę.

Powrót przez Maczki, Ostrowy, Kazimierz, Staszic, aby wyskoczyć przy Expo. Stamtąd już na kwaterunek.

Pora zrobić bunt i przycisnąć Magistrat do interwencji.

Niepodległościowe portery w Mysłowicach.

Testujemy szlak zielony.

Ofiarom hołd

Kopiec znaleziony,


Regionalny Zlot Patriotyczny - Rajd wokół TTC

Sobota, 20 października 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Kolejny dzień dodatkowych prac zleconych. Dziś pełnię obowiązki przewodnika w ramach Regionalnego Zlotu Patriotycznego w 100 lecia Państwa Polskiego organizowanego przez Radę Seniorów i kilka jeszcze instytucji.
Inicjatywa może i ciekawa, ale niestety frekwencja słaba. Na 9:00 stawiam się na Stadion AKS-u. Poprosiłem chłopaków z Klubu o pomoc w przypadku dużego zainteresowania. A tu łącznie nas 8 duszyczek z czego 5 naszych i 3 uczestników. Reszta nie dotarła. Czekamy jeszcze z półgodziny. Nie ma sensu dalej czekać. Trasa krótka, to i na dobre wyszło z tym późnym startem. Objeżdżamy trój styk trzech Zaborców w rejonie rzeki Przemszy robiąc przerwy na krótkie opowiastki. Po przejechaniu zaplanowanej trasy wracamy na stadion, gdzie czekał ciepły żurek i konkursy. Ekipa szybko się rozjechała – mieli plany na później, a ja jeszcze zostałem dopełniając formalności.

Jakoś tak wyszło, że spróbowałem swoich sił w łowieniu rybek na sucho. Tak próbowałem, że puchar za pierwsze miejsce wygrałem.

Około 13:00 impreza dobiegła końca. Wracam na kwadrat wrzucić coś na ruszt i czynię jeszcze rundę na Centrum, skąd na Będzin i nawrót przez Środulę do rodziców. Przy okazji ogarniam, gdzie to mieści się Sztab Wyborczy w którym będę pracował. Końcówka drogi we mżawce. Kawusia u rodziców i powrót na kwadrat.
Jak się okazało na tym nie koniec dnia. Przyszło mi jeszcze jechać do Euro popracować trochę. W końcu tata za mnie gonił dwa dni to go wieczorem zastąpiłem.

Rajd Kadry - Szlakiem Warowni Jurajskich

Niedziela, 14 października 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Skoro już wyszło, że dotarłem rowerem, hamulce sprawne, więc żal nie wykorzystać tego. Co prawda myślałem dogonić ekipę w Chudowie, ale jak otworzyłem mapkę doszedłem do wniosku, że trochę edukacji nie zaszkodzi i postawiłem na przejazd Szlakiem Warowni Jurajskich aż do Skały, a potem się zobaczy.

Po śniadanku, tak koło 10:00 żegnam się i ruszam na zaplanowaną marszrutę.

Na początek do Dłużca, gdzie wjeżdżam na szlak. Tam trochę błądzenia, bo przegapiłem skręt, gdzie szlak odbija. Szybko jednak wracam na właściwy tor. Hmm przebijając się do Wolbromia zastawiałem się, czy to nadal szlak, ale oznaczenia były to jechałem w zaparte. Co prawda pieszy, to nie nie ma co oczekiwać, że w 100% będzie przejezdny na rowerze. Punkt pośredni osiągam sprawnie. Trochę marudzenia na foto i podziwianie. W końcu taki zamysł miałem.

Następnie szlak biegł w kierunku wzgórza z Krzyżem Milenijnym w Porębie Górnej, skąd roztaczał się widok na Wolbrom, Pasmo wzgórz Smoleńskich i drogę prowadzącą w kierunku Miechowa. Wszystko to okraszone barwami jesieni.

Grzbietem przez pola docieram do Budzynia, skąd kolejnymi polami przebijam się do Glanowa. Sporo terenu. Podoba mi się . W samym Glanowie znajduje się Dworek, niestety za wysokim płotem plus teren prywatny. Oględzin nie będzie. Pora na eksplorację Doliny rzeki Dłubni. Wschodnia część Jury też jak widać jest bardzo akt akcyjna krajobrazowo.

Przemierzając Dolinę, kilkakrotnie przyszło brodzić przez Dłubnię, aby dojechać jak szlak prowadzi do Imbramowic, gdzie znajduje się Klasztor sióstr Norbertanek. Po zwiedzeniu obiektu kontynuuję jazdę przemierzając Dłubniański Park Krajobrazowy. Trochę wioskami, sporo lasami. Wreszcie osiągam punkt do którego chciałem dotrzeć – Pustelni św. Salomei na Grodzisku.

Analiza mapy. Dalej szlak biegnie środkiem OPN, tamtędy nie da rady. Z resztą od Doliny Będkowskiej do Rudawy szlak już mi znany to odpuszczam. Staczam się schodami w dół Doliny Prądnika. Z góry wygląda rewelacyjnie o tej porze roku. Na dole kociokwik – samochodów zatrzęsienie. Miałem zjechać na strawę w pobliżu Zamku w Ojcowie. Ale horda ludzi wokoło. Cały dzień w ciszy – no nic jadę dalej. Przebijam się na czerwony rowerowy Orlich Gniazd. Dawno nim nie kręciłem do Krowodzy. Podpinam się za za kilku cyklistów tracąc oznaczenie szlaku. W ostateczności wpadam na wojewódzką 794 i nią że przez Zielonki do Krakowa.

Godzina już podła, ale za wcześnie, aby posiłkować się pociągiem. Wpadam na 79 i długa na Jaworzno. Ile się dało to tnę ścieżką. Od Zabierzowa to już z nóżki na nóżkę przed siebie. W Krzeszowicach zapas energetyczny się kończy. Zjazd na Orlena. Duża kawa, mufiny, zapas izotonów, odziewam się cieplej. Dzień się chyli ku końcowi. Ciemność dopada mnie w Trzebieni. Stąd już kamieniem rzucić do domu. W Chrzanowie odkrywam nową dróżkę, aby ściąć centrum i dalej kontynuuję jazdę 79. Chwila moment i już w Jaworznie. Przy Galenie wpadam na bikobanę i nią do Osiedla Stałego. Tam się niestety kończy, ale i tak umiliła jazdę omijając Pechnik i Leopold.

Na Niwce spoglądam na czas i wychodzi mi, że z przerwą kawową osiągam bardzo dobry czas przelotu z Krakowa. 3,5 h wystarczyło w zupełności.
Spod Kościoła w Niwce już prosto na Zagórze. Niby tylko 130, ale przyjeżdżam mocno zmęczony, ale bardzo zadowolony z przebiegu weekendu.

Rajd Kadry Programowej - Domaniewice

Sobota, 13 października 2018 · Komentarze(0)
Kategoria serwis, wycieczki
Weekend miał być nie rowerowy , ale nieco się harmonogram zmienił i w sumie wyszło ciekawie.

Na przypadający w ten weekend Rajd Kadry w Domaniewicach na Jurze miałem jechać busem, miałem jechać rano.

Psikus wolnego nie dostałem i musiałem jeszcze w sobotę do pracy pójść. Wobec tego alternatywa, rzecz jasna rower. Tylko Zenitem hmm jak już trzeba, a Big jeszcze w serwisie. W ostatniej chwili Szymon powiadamia, że Merida gotowa do jazdy i mogę go odebrać.
Nie wyrobię się, więc posyłam Tomasza po odbiór.

Stare promaxy poszły od Żyda, a Big otrzymał nowe klamki Shimano.
Jest różnica reakcji w porównaniu z podstawą.

Wybija 14:00 lecę do domu po sakwy i godzinę później kierunek Domaniewice. Niecała 50 – łykam prawie bez pit stopów. Jedynie w Sławkowie szybkie zakupy i w Kluczach oblekam się w długi rękaw.

Trasa testowa w tamtą stronę, w sumie to jeden odcinek łączący Sławków z Bolesławiem, resztę znałem.
Sosnowiec – Sławków – Międzygórze – Podlipie – Bolesław – Hutki – Klucze – Kwaśniów Dolny – Cieślin – Bydlin – Domaniewice.

Orientuję się gdzie nasza baza noclegowa i śmigam dalej w poszukiwaniu klubowiczów Krzyśka i Romana, którzy pojechali wcześniej busem. Dogoniwszy wpadamy do sklepu po zapas na wieczorną integrację. Chłopaki zapełniają mi sakwy do pełna. Ja wracam szybciej, aby się jeszcze ogarnąć.
Potem już integracyjne przyjemności do późnych godzin nocnych.

Sławków z Agnieszką.

Niedziela, 16 września 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Jak to mówią niedziela będzie dla nas.

W tygodniu zabiegani. Dopiero dziś udało się razem wyrwać na przejażdżkę.

Trochę kombinowania, sporo terenu. Cel Sławków. 

Na początek przez Upadową na Julek i dalej lasem na Maczki.  Przebijamy się przez rozkopaną dzielnię i kierujemy się przez Stare Maczki na Piernikarkę. Przynajmniej tak zamierzałem. Jednak coś pokićkałem i wylądowaliśmy na Burkach. Jechać od razu na Niwę było bezsensownie. W głowie zapadło w pamięci, że przez Ryszkę dało się dotrzeć pod Szerokotorówkę. Na Ryszkę chyba dotarłem, ale jakby nie w to miejsce, w którym bylem ze starą gwardią. Od tego momentu zaczęło się rzeźbienie. 
W efekcie wylatujemy dopiero przy stacji Bukowno Przymiarki.

Koniec lasu. Wracamy na asfalt i kręcimy na rynek w Sławkowie.W Austerii popas i prrez Niwkę powrót na Zagórze/

Powrót z blachowania - przegląd jurajskich szlaków.

Sobota, 15 września 2018 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczki
Poranek sobotni nie przepowiadał ładniej pogody. Całe szczęście ICM się nie mylił i koło 11:00 zaczęło się robić całkiem całkiem. 
Nim jednak wyruszyłem na trasę z Anią i Aldoną ruszyliśmy na spacer po Rezerwacie Parkowe.

Przed 13:00 dopiero dosiadłem 2 koła i w drogą. Cel się zrodził spontanicznie. Na początek test pieszego Szlaku Orlich Gniazd na odcinku Ostrężnik - Trzebniów - Niegowa - Mirów - Bobolice - Zdów - Góra Zborów. Generalnie super - jedynie w Niegowej trochę się zamotałem nim znalazłem właściwą marszrutę.

Za Górą Zborów odbijam na rowerowy, aby w Podlesicach zrobić przerwę na ciepły popas. Posilony dalej rowerowym Orlich Gniazd kieruję się na Morsko. Zjeżdżając z zamku po raz drugi gubię szlak bo wpadam na czerwony, ale po Powiecie Zawierciańskim. Szybko czynię jednak korektę i wracam na szlak w Skarżycach. Następnie Żerkowice i nużący podjazd do Bzowa, gdzie znajdują się źródła Czarnej Przemszy. 

Ostatnie promienie Słońca jeszcze łapię w Podzamczu, gdzie opuszczam Orle Gniazda. Tam wpadam na pieszy zielony, którym  przez Pazurek docieram pod Rodaki. Noc już zapadła. Stwierdzam coraz bardziej manewry nocą po Jurze coraz bardziej mi się podobają. Coś czuję, że niebawem jakiś rajdzik wymyślę.

W Rodakach przesiadka na czarny pieszy, którym docieram pod wielbłąda w Chechle.
Tyle było by manewrów. Od tego momentu cała na przód i przez Błędów, Hutę, Laski, Gołonóg śmigam na Sosnowiec.

Blachowanie przewodnickie.

Piątek, 14 września 2018 · Komentarze(3)
Kategoria wycieczki
I stał się ja oficjalnie Przewodnikiem Jurajskim.

Wspólnie z kolegami kursantami w malowniczej scenerii Rezerwatu Parkowe przed gremium Przewodników z Oddziału Przewodnickiego w Częstochowie złożyliśmy przysięgę przewodnicką na Przewodników Jurajskich.

„Świadomy zadań i roli przewodnika turystycznego PTTK – przyrzekam pełnić swoje obowiązki sumiennie i staranie, być rzecznikiem krzewienia wiedzy o swoim regionie i Polsce. Dbać o godność, honor i postawę moralną przewodnika turystycznego PTTK, godnie reprezentując swoje Koło Przewodnickie”


Nim jednak przy gitarze i ognisku zapadła ta podniosła chwila dzień się zaczął od dniówki w Euro.
Wiedząc, że chcę dotrzeć na miejsce rowerem urywam się nieco wcześniej z pracy. Pogoda nieco się załamała. Jednak się nie zrażam i nadal decyduję się na rower.

Do domu po sakwy i rura na Złoty Potok. 60 km przede mną.  Bez kluczenia jadę najkrótszą drogą. Po pokonaniu P4 dopada mnie mżawka. W Siewierzu już regularny deszcz. Kurta na plery i lecę dalej. Margines zapasu czasu niewielki. Deszcz ustaje dopiero na zjeździe do Myszkowa. Główna droga przelotowa przez Myszków zakorkowana wlot i wylot z ,miasta w remoncie. Na rowerze jednak udaje się sprawnie pokonać utrudnienia, nawet zamknięty odcinek prowadzący do Żarek.
W samych Żarkach zaopatruję się w popas żywnościowy i pojeniowy po czym prosto już do Złotego Potoku na imprezowanie. Mimo jazdy w deszczu całkiem fajny czasowo przelot. Wieczorem impregnacja w czasie integracji to mogłem sobie pozwolić na odrobinę wariacji jazdy w deszczu.

Przyjemne z pożytecznym - 200 na początek tygodnia

Poniedziałek, 27 sierpnia 2018 · Komentarze(1)
Kategoria wycieczki
Ot i taka okazyja się narodziła. Niedziela totalnie na chilloucie. Za to poniedziałek z wysokiego c.
Mama zleciła mi zadanie bojowe cobym z Gminy Gorzkowice odebrał kilka dokumentów. Tatko zastępował mnie w pracy, a ja w drogę. Co prawda miałem kręcić przez dwa dni, czyli niedzielę tam i poniedziałek powrót, ale jakoś tak wyszło, że padło tylko na poniedziałek. W sumie pogoda była głównym powodem jednodniówki.

 Oczywiście wieczorem nie chciało mi się pakować i rano gonitwa. Jesienny zestaw rowerowy bo na dworze mgła i tylko dycha na plusie. W ostatniej chwili wypad z domu i na dwie minuty przed pociągiem udaje się zakupić bilety. 
Przed 10:00 melduję się na stacji w Gorzkowicach.
Bez zbędnej zwłoki udaję się do Gminy. Sporo petentów - w końcu poniedziałek. Od ręki nie dostanę zaświadczeń, ale za dwie godzinki będą do odbioru.
W takim razie nie tracę czasu i robię sobie rundkę rozruchową po rodzinnych stronach. 

Szczepanowice - Cieszanowice z naszą działeczką - objazd Zalewu - zaglądam do dziadków na cmentarz w Mierzynie i powrót przez Gościnną do Gorzkowic. 40 km już w nóżkach. Przy drugim podejściu już wszystko mam. Nim jednak się obejrzałem już po 13:00.

Jadąc pociągiem rozmyślałem jaką trasę wybrać. Rozważałem krajoznawczo zahaczając o Apolonkę i tamtejszy cmentarz z II WŚ, Park Krajobrazowy Stawki koło Przyrowa oraz Szlak Partyzancki Majora Hubala, który gdzieś na mapie dojrzałem.

Z uwagi na czas jaki mi pozostał zmieniłem plany i bez większych udziwnień postanowiłem przetestować kolejną alternatywną trasę dojazdu rowerem na wieś przez Koniecpol.

Plan wcielam w czyn. Z Gorzkowic na Krzemienice, tam odbijam na Kodrąb. Niewielka mieścina przy drodze krajowej 42. W niej niewielki późnogotycki kościół pod wezwaniem św. Małgorzaty Panny Męczennicy i św. Jadwigi Śląskiej. Z ciekawostek z miejscowości wywodzi się ks. bp Stefan Bareła - Ordynariusz Diecezji Częstochowskiej w latach 1964 - 1984.


Dalszy azymut ustawiłem na Kobiele Wielkie - na mapie zaznaczony XVIII - wieczny dwór. Postanowiłem go odszukać.
Po kolejnych kilkunastu kilometrach jestem w miejscowości. Łatwo szło namierzyć. Z daleka już widać było starodrzew i dawny park dworkowy. Sam dwór schowany jest za budynkiem Urzędu Gminy i jest w coraz gorszej ruinie. Dwór należał do rodziny Tymowskich. Obecnie trwają spory o dwór między Gminą, a ostatnią właścicielką majątku.

Miejscowość Kobiele Wielkie słynie również z faktu, że w tej miejscowości urodził się noblista Władysław Reymont. W miejscu, gdzie stał dom obecnie znajduje się obelisk z napisem.


W Żytnie, krótka przerwa na pojenie. Droga na Koniecpol wiodła przez Borzykową i Grodzisko. W tej drugiej miejscowości z kolei natrafiam na miejsce gdzie znajdował się cmentarz choleryczny.

Nim Koniecpol. Po drodze jeszcze była Radoszewnica. Miejscowość z odrestaurowanym pałacem, którą miałem okazję odwiedzić w ramach pętli dookoła Woj. Śląskiego.




Będąc w Koniecpolu w ramach objazdu jakoś umknął mi Pałac. Tym razem mimo później pory 17:00 już wybiła udałem się do niego.
Sam pałac obecnie zaniedbany. Pierwotnie ten XVII-wieczny obiekt należał do rodziny Koniecpolskich. Potem majątek przejmowały kolejne rody.
Dłuższą pauzę kręcę w Białej u Asi. Kawusia, ploty i ucieka godzina. 
Pora śmigać dalej. Trzymając się już wojewódzkiej 794 kręcę przez Pradła do Pilicy. U Toporczyków ciemność nastała. Ostatni etap prowadził przez Ogrodzieniec na Niegowonice i dalej do Dąbrowy.
Na Łośniu jestem ok. 21:00. Jadąc najkrótszym wariantem 200 nie przekroczę. Toteż, że mi się chciało jeszcze kręcić poleciałem przez Ząbkowice na Gołonóg. Tam dopadam króliczka z którym docieramy na Koszelew. Tam nam się drogi rozchodzą. Dociągam do Nerki i kręcę na Pogoń. Przy Tomaszu ostatni zwrot i przez Buczka na Zaruskiego i prosto na kwadrat.

Oj miło się kręciło.