Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczki

Dystans całkowity:20236.00 km (w terenie 3132.00 km; 15.48%)
Czas w ruchu:1083:21
Średnia prędkość:18.68 km/h
Maksymalna prędkość:70.50 km/h
Liczba aktywności:196
Średnio na aktywność:103.24 km i 5h 31m
Więcej statystyk

Lelów dzień 3 - wracamy.

Niedziela, 19 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
No i trzeba wracać. Dzień rozpoczynam od mszy i zwiedzania kościoła pw. św. Marcina.
Po Mszy wracamy z Agą na kwaterę i zajadamy Ciulim po raz ostatni.
Koło 10:00 następuje zbiórka do odjazdu. Podaję trasę powrotną do akceptacji. Sprzeciwu nie ma, więc się żegnamy z gospodarzami i w drogę.
Trasa poniżej.
Lelów -  Sokolniki - Kroczyce - Siamoszyce - Pilica - Smoleń - Ryczów - Chechło - DG - Zagórze.

Pogoda wytrzymała, co prawda w Pilicy trochę pokropiło, ale my wówczas futrowaliśmy obiadek "U Ryśka"

Lelów dzień 2 - pontony, objazdówka i impreza.

Sobota, 18 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Gdy większość jeszcze dogorywa zbieram się skoro świt z Tadkiem na objazd okolicy. Tak na rozruch do śniadania i degustacji Ciulimu.
Po 15 km wracamy na śniadanie. A właściwie pożywny Ciulim potrawę z tartych ziemniaków i żeberek opalanych w piecu chlebowym.
Posilona grupa z buta udaje się na spływ pontonowy po rzece Białce. Dwie godzinki zabawy szybko się kończą i wracamy na kwaterunek.  Już na rowerach kręcimy do Lelowa na obiad.
Po strawie prowadzę ekipę po okolicy ukazując różne ciekawostki z okolic.
Na zakończenie dnia udajemy się na koncerty w ramach festiwalu.

2 integracyjny wyjazd Cyklozy - Lelów 2018

Piątek, 17 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Z końcem ubiegłego roku Asia rzuciła hasło z zaproszeniem na organizację integracyjnego wypadu klubowego w jej rodzinnej Białej Wielkiej. Pomysł się przyjął i ostatecznie termin padł na ten weekend. Fajnie bo się zbiegło, bo pokryło się to z terminem festiwalu Ciulimu i Czulentu (dwa dni ukazujące kuchnię i kulturę polską i żydowską).

Większość grona pod przewodnictwem Krzyśka ruszyła ku włościom Asi po 10:00. Natomiast ja odbębniam dniówkę i na 16:00 jestem z Pawłem i Markiem pod fontanną na Dęblińskiej.

Zjeżdżamy się i śmigamy. Trasa troszkę na okrętkę aby miasto ominąć. 
Z Dęblińskiej na Pogoń i dalej azymut Będzin. Asfaltem rozgrzewając nogi do Sarnowa, skąd dalej na Ratanice. Tam wskakujemy na P4 i przez Wojkowice Kościelne śmigamy na Trzebiesławice. Następnie Chruszczobród i przez Głazówkę do Łaz, gdzie robimy krótki postój. Krótki, a zleciało z 15 minut.
Nim się dobrze nie rozkręcamy a tu Zawiercie, szybki przelot i zaczynamy wspinaczki. Rudniki, Włodowice na dobry początek. Odbicie na Rzędkowice i potrójna GP Hucisko, Zdów i Bliżyce. Tam już zjazd do Ślężan na Wojewódzką skąd ostatnia prosta do Lelowa. Jak na jazdę z tobołkami i po przebieganej dniówce to kręciło się rewelacyjnie.
Na miejscu w Białej już wszyscy w komplecie. 
Koniec na dziś jazdy. Izobronek i ognisko do późnych godzin nocnych.

Miodzio niedziela. Szczytownie, jeżyny, ulewa i walka ze zmęczeniem, czyli z Baraniej na Barani Kopiec.

Niedziela, 5 sierpnia 2018 · Komentarze(4)
Kategoria wycieczki
Oj poziom endorfin uzupełniony.
To był dobry pomysł z tą Baranią. Pobudka po 6:00 i na rozgrzewkę spacerek ze Swietłaną na szczyt Baraniej. Po nocnych deszczach widoki może nie idealne, ale i tak jest fajnie. Powrót na śniadanko do schroniska.
Jajecznica plus omlet na wypasie - solidny zapas energii. Uzupełniam zapas wody i po zwiedzeniu ekspozycji muzeum po 10:00 ruszam bez spiny na trasę. 
Już pierwsze schody na podejściu. Temperatura poszła w górę plus wpychanie roweru po kamieniach, przez chwilę zastanawiałem się czy nie iść na wygodę i tym asfaltem nie zjechać co się wczoraj wdrapywałem. Nie można być miętkim. Jak już te kamcury pokonałem to hyc na bika i pod sam szczyt dojechałem. Szybkie foto i kręcę dalej zielonym na Skrzyczne. Zimą się fajnie szło. Zobaczę jak szlak wygląda latem. Na zjeździe z Baraniej koło się blokuje o kamień i ląduje lewą nogą na jeżynach - auć. Łyda znów z dziarami.
No cóż nie zrażony zaś próbuje sił na niesprzyjającym terenie, tuż przed Magurkami przednie koło wpada w zamulisko i zaś dachowanie. Dobrze, że duży plecak do miałem na co upadać. Dobra jestem cały. I tak na zmianę wypych, zjazd, kamienie i tak w koło. Upał daje się ze znaki. Parę kilometrów, a ja ugotowany. Po pokonaniu Malinowskiej nieco przerwy i zaczynam podjazd pod Skrzyczne. Tu już dało się kręcić.
W schronisku pojenie browarkiem i zjazd niebieskim do Ostrego. Chmurki robią się nie ciekawe, więc trzeba zdążyć.
Nie wiem ale po nektarze jakoś lepiej mi się zjeżdżało.
W Lipowej kolejne pojenie tym razem elektrolity i kręcę w kierunku Bielska.
W Buczkowicach dopada mnie burza, rzutem na taśmę udaje mi się zjechać pod zadaszenie Urzędu Gminy. Godzina przerwy na lancz.
Drogi szybko po deszczu się osuszyły. Pora jechać dalej. Na jednej z moich map dostrzegam, że do Goczałkowic mogę pognać czerwonym szlakiem rowerowym. Tak też postanowiłem jechać. Na wlocie do Bielska od razu go namierzam i się go pilnuję. Bokami wyprowadza mnie do Czechowic. Potem gdzieś mi się urywa, ale i tak bez trudu docieram do Zdroju.
Aplikuję soczek kaktusowy i śmigam na tamę, skąd już prosta do Pszczyny. Trochę przerwy na rynku przy festiwalu Miodu i zaś pilnując się czerwonego szlaku przez Aleję Dębową docieram do Piasku, skąd już w las i długa do Kobióra. Sporo rowerzystów na szlaku. Nim się oglądam już Tychy i zaczyna się kryzys i marudzenie. Nie daję się jednak i na rezerwie docieram do Ochojca. 

Pora załadować paliwo. Dwie mufiny i elektrolit wystarczają. Z kilkoma przerwami domek osiągam po 22:00.
Umordowany, odrapany, ale mega zadowolony zapadam w sen bo jutro, ech zaś praca.


Praca, a po niej górki.

Sobota, 4 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria praca, wycieczki
Na ten weekend mnoga propozycji. Walki w Tenczynku, Pstrąg w Potoku, Miody w Pszczynie. A to się jeszcze urodził pomysł ogniska w Korwinowie z przewodnikami jurajskimi. Co tu wybrać.
Już w sumie nastawiłem się na Korwinów, aż tu jakoś od słowa do słowa ze Swietłaną i padło, że ją odwiedzę na Baraniej w Muzeum COTG PTTK. 

Rower doprowadziłem do stanu używalności (głównie hamulce) i w drogę. Punkt 14:00 opuszczam ściany strefy EURO.
Obiadek i gonię do Kato na cug do Wisły Głębce. Z 20 minutowym opóźnieniem po 19:00 melduję się na stacji końcowej.
Eh klima w tych pociągach - chyba do przesady. Dwie godziny jazdy i zmarzłem normalnie. Całe szczęście, że od razu pod górę to szybko wróciłem do temperatury ciała.
Bez kombinowania, bo już późno serpentynami na Kubalonkę. Następnie zjazd do Zameczku i czarnym szlakiem wzdłuż Czarnej Wisełki podjazd na Przysłop. Na szczycie melduję się chwilkę po 21:00. 
Ogarniam się na kwaterze w Muzeum i śmigam na degustację trunku w ramach festiwalu piwa do schroniska. Monia na dyżurze to i się załapałem na popas do piwka. 
Powrót na kwaterę i spać bo padnięty po dzisiejszej bieganinie.

XIII Ogólnopolska Pielgrzymka na Jasną Górę.

Sobota, 14 lipca 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
To co przejechałem dziś grupę przegoniłem.
Warunki pogodowe nieco gorsze, ale tragedii nie było. Faktem zastanawiałem się czy dam radę, bo jeszcze w czwartek byłem nie do życia, ale szybko się poskładałem.

W tamtą stronę 20 z czego połowa czarne stroje z Mysłowic, 3 nasze białe i 7 duszyczek sympatyków Cyklozy. Tempo zacne wszyscy wyjeżdżeni. 

W Poraju łączę się z panem, którego mieliśmy w Korwinowie złapać, ale pojechał prosto pod Katedrę. Skorzystałem z okazji i przez jego osobę zgłosiłem grupę zyskując gadżety w postaci bidonów, naklejek i kilku buttonów.

Wpadamy pod Katedrę, gdzie oczekiwała na nas przesyłka i już w naszym gronie kręcimy pod Szczyt, gdzie za kilka minut odbędzie się Msza. Nawet dobrze wyszło, nie było próżni w czasie.

Po Mszy biorę kilku i idziemy do Kaplicy Cudownego Obrazu na krótką adoracji, a przy okazji skromnie oprowadzam po włościach klasztornych.
13:00 pora w drogę powrotną, Mysłowice dołączają do swoich, a my bierzemy Marka i Basię z Murcek. Razem kręcimy do Kusiąt z dwukrotną przerwą na opady deszczu. Tam się żegnają, a my zaplanowaną trasą na kolejne punkty i obiad w Starym Spichlerzu. Przed Zrębicami dopada nas ostatni deszcz tego dnia. Potem już tylko lepiej.

Dzień chyli się ku końcowi. Kilka postojów po drodze i tuż na finiszu w Ujejscu Piotrek zaskoczył, że gdzieś zostawił plecak. Żegnam się z grupą i z Piotrkiem wracamy się do Łaz, ale ni śladu plecaka. 

Szybki powrót nieco osłabił siły i posiłkujemy się PKP z przelotem do Sosnowca. Zważywszy, że i tak już dziwna godzina.
Z Centrum razem kręcimy na Ludwik po czym już każdy w swoim kierunku.

Dzięki za wspólne kręcenie. Szkoda tylko plecaka.

Pielgrzymkowe koło przechodnie.

Rowerzyści świętują czyli pierwsze Śląskie Święto Rowerzysty

Niedziela, 17 czerwca 2018 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczki
O imprezie już wiedziałem od dłuższego czasu, ale oficjalne wici poszły w eter dość późno. 

Praktycznie tydzień przed wysłałem info do cyklozowiczów, że bierzemy udział w wydarzeniu. 

Na 10:30 zwołuje start z Dęblińskiej. Drobne opóźnienie - kapeć na starcie, ale szybko pomagam naprawić usterkę i 22 osobową grupą jedziemy do Kato, aby na Rynku wspólnie z tamtymi cyklistami udać się na metę do Skansenu w Parku Śląskim.

Łącznie 150 osobowa grupa pognała do parku.

Koło 15:00 już mniejszym stadkiem powrót na Sosnowiec. Przypomniało mi się, że nie odebrałem koszulki od Darka, więc jeszcze na poprawkę nawijka do niego do Mysłowic, skąd już zjazd do domu. 

Wizytacja bazy noclegowej klubowego rajdu integracyjnego.

Sobota, 16 czerwca 2018 · Komentarze(3)
Kategoria wycieczki
Wolna i pracowita sobota zarazem. Plan na dziś - wizyta u Asi w Białej Wielkiej i ustalanie szczegółów sierpniowego wyjazdu integracyjnego.

Dzień zaczął się dość wesoło, wstałem ze sporym zapasem czasu, a mimo to na ostatnią chwilę wyruszyłem z domu.
Gonitwa na Dworzec PKP w Sosnowcu, gdzie umówiłem się z Krzyśkiem i Edkiem. Rzutem na taśmę kupujemy bilety. Podjeżdża pociąg, my do wejścia przeznaczonego na rowery, a tu kierownik panowie nie pojadą brak miejsc. A taką figę. Pakujemy się na koniec składu i basta. Udało się jedziemy. Desant w Myszkowie, zakupy i kręcimy. 
Początkowo kombinowałem delikatniej przez Żarki i na Niegową. Remont drogi i nawrót na Światowid, gdzie wpadamy na czarny rowerowy. 

Nim to przez Górę Włodowską do Huciska. Dalej to już za drogą przez Zdów, Bliżyce do Staromieścia, skąd już docelowo do Białej Wielkiej, gdzie będziemy w sierpniu stacjonować. Ścianka przez Bliżycami miodzio.

Z rodzicami Asi ustalamy szczegóły kwaterunku, a gwiazda częstuje nas energetyczną strawą - makaronowo szpinakową.
Miło się rozmawia, a tu jeszcze trzeba do domu dociągnąć.

Powrót nieco inną trasą. Z Lelowa kręcimy przez Sokolniki i Kostkowice do Kroczyc. Kawałek kielecką krajówką, aby odbić na Skarżyce i przez Blanowice zjazd do Centrum Zawiercia na pociąg.

W tą stronę już bez przygód związanych z przewozem rowerów.

Wieczorek spędzony na koncercie Rubika na planu papieskim.



Klubowe rozpoczęcie sezonu w ramach pikniku europejskiego

Wtorek, 1 maja 2018 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
RESZTA PÓŹNIEJ

Tegoroczne rozpoczęcie sezonu zaczęliśmy od Pikniku Europejskiego i organizacji rajdowych tras Zjednoczonej Europy. Cykloza zajęła się trasą rowerową. Nadałem zawrotną nazwę Śladem Pociągu Pancernego. Jak i wymyśliłem taki i trasę poprowadziłem dla przybyłych 50 cyklistów. Trasa przez Maczki, Wągródkę, Cieśle, Ostrowy, Strzemieszyce, Gołonóg, Korzeniec, Ksawerę, będziński Zamek i wzdłuż torów kolejnowych podążyliśmy do Sosnowca.

Pod Urzędem Miasta dołączyło do nas 7 Ułanów na Koniach i korowodem podążyliśmy do mety - na Trójkąt, gdzie odbył się Piknik Europejski. Trochę stresów przy organizacji, ale najważniejsze, że wszystko się udało. 

A że rozpoczęcie sezonu, to symbolicznie zasiedliśmy przy izobronku i uczciliśmy kolejny rok wspólnej jazdy. Na powrocie jeszcze zawitałem do Maliny, skąd już na kwadrat.

11 Zlot Oddziałów PTTK Województwa Śląskiego Gliwice - Toszek

Sobota, 14 kwietnia 2018 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczki
To już 11 edycja, a 4 z moim udziałem tego typu impreza. Zaczęło się od Cieszyna, gdzie stawiałem pierwsze rowerowe kroki w pttk-u. Roku później mogłem się wykazać w roli organizatora i poprowadzić trasę po Sosnowcu. Potem dłuższa przerwa i był Chorzów i teraz Gliwice, gdzie nasza Cykloza dumnie szeregi Oddziału reprezentowała.

Generalnie co do wyjazdu. Darek przyjął na siebie ogarnąć ludków, którzy chcą się wyspać i dotrzeć ciapongiem, a ja pogoniłem z resztą na kołach.

6:15 w składzie Andrzej, Paweł, Grzesiek i Ja ruszamy z Dęblińskiej na Zawodzie, gdzie mieliśmy się spotkać z Pawłem i Andrzejem z mysłowickiej strony Cyklozy. 
Już w komplecie jadąc przez Załęże, Batory, Świętochłowice, Rudę, Zabrze docieramy pod dworzec PKP w Gliwicach.
Tam spotykamy Limita, a chwilę potem zjawia się reszta składu z grupy pociągowej.
Razem na rynek, gdzie startuje grupa rowerowa. Prowadzeni przez Huzego jedziemy przez Pławniowice, Poniszowice na metę do Toszka.
Posilamy się wusztem i pora wracać.
Rozdzielamy się czasowi jadą zawijasami, a ja z Andrzejem, Grześkiem i Krzyśkiem tniemy na Sc DK 94. W domku jestem chwilę przed 18:00 coś na ruszt i na dwie godzinki ogarnąć sklep.
Na koniec zostało dotoczyć się na kwadrat.



Na mecie - wśród innych Prezesów