Wpisy archiwalne w kategorii

praca

Dystans całkowity:29917.00 km (w terenie 1653.00 km; 5.53%)
Czas w ruchu:1600:53
Średnia prędkość:18.38 km/h
Maksymalna prędkość:62.90 km/h
Liczba aktywności:1150
Średnio na aktywność:26.01 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Praca i wieczorna pętelka z wisienką na koniec

Piątek, 4 stycznia 2013 · Komentarze(1)
Kolejny nijaki styczniowy dzień.
Pół dnia zleciało na robocie. Później dziś zaczęte to i skończyłem po zmroku. Myślę, zaś będzie dystans mini bo na tą pluchę kręcić jakoś mi się nie chciało. Nagle tel. od mamy co by jej na DG bilet zawieść, długo nie myśląc siodłam bika i w drogę. Deszczu nie ma, temp. w normie (hmm) nie ma to tamto korzystam z aury przekazuję przesyłkę i jadę jeszcze w plener.

Na początek na P3 na którą wjeżdżam od strony Gołonoga. Chwilowy postój na molo. Dziś sobie po lodzie nie pośmigam. Parę dni temu udało się z buta wokół mola przejść po lodzie, a dziś pokrywa lodowa trochę :schudła". Z Pogorii na Zieloną. Tutaj się pakuję w pierwsze błotko. Dalej na Będzin. Szwędasz kieruje na wały (zły pomysł), ale jak już się wjechało to trzeba było się jakoś przedostać do jakieś drogi brnąc po tej dziwnej nawierzchni, przed singielkiem zbijam w domki tak jak szlak prowadzi. Wszystko urypane po tak krótkim extremalnym odcinku. Z domków na Koszelew i bocznymi drogami zmierzam ku Słowiańskiej. Zaczyna padać, dość, że brudny to zaraz będę mokry a niech tam. Gubiąc nadmiary błota po drodze wreszcie docieram do Wisienki co by zaciągnąć trochę info nt. Niedzieli i rowerowych jasełek. Z Duchów jest tylko Artur, a reszta zjawia się niebawem. Śmiechy przy oglądaniu sylwestrowej galerii sweet foto. Pora zbijać, ciuchy wyschły ale na nic się to zdało na dworze aura bez zmian nadal siąpi z nieba, to już najkrótszą drogą do domku koło izby dla przesadzających z trunkami, Auchana, chatki Oli wylatując przy Makro.

W domku rower do pralni i pod szlauf. Jutro małe smarowanko, a potem się zobaczy.

Jak ja nie lubię takiej aury

Czwartek, 3 stycznia 2013 · Komentarze(2)
Miałem niecny plan przekroczenia setki w tym sezonie ale widocznie jeszcze nie teraz. Dzisiejszy dzień z użyciem bika, aż szkoda rejestrować ale każdy km jest ważny w ogólnej więc niech będzie.

Dystans dzisiejszy to trasa na robotę do plebana i z powrotem. Daleko mam nie :D. Miał być jeszcze PTTK z objazdem ale stwierdziłem co się wlecze nie uciecze innym razem nadrobię, a do PTTK skorzystałem z usług PKM-u.

Uczelnia i jazda po Katowicach

Czwartek, 25 października 2012 · Komentarze(2)
Kategoria praca
Mogłem się wczoraj wybrać na uczelnię to bym się na dzisiejszą mżawkę nie nadział, a tak od rana analiza meteogramów i rozkmina bus czy bike - bike czy bus. Zaawansowane stadium Cykolozy to odpowiedź była jedno znaczna jadę na kole.

Z racji, że w bieżącym semestrze tylko jeden przedmiot mam to czas nie goni i dopiero po 12:00 jak syreny przestały wyć ruszam na Chorzów. Na liczniku wykazuje mi ok. 13 stopni ale mam wrażenie, że jest chłodniej. Droga nawet mija spokojnie na całym odcinku stoję tylko na jednych światłach przed SSC tam też mnie dziwne coś zwane mżawką dopadło i trochę zrosiło zanim się do szkoły doturlałem. Co ciekawe nawet bez spiny i jakiegoś ekstra tempa zmieściłem się dotrzeć w godzinę z paroma minutami. Przed uczelnią jak zwykle braci studenckiej ryję beret jak w taką pogodę można się na kole ruszać ?!

Przed 15:00 zawijam się w drogę powrotną z myślą się gdzieś jeszcze poszwędania. Trasa przez Batory, Załęże skąd za Punktem 44 zmieniam kierunek jazdy na Mikołowską i slalomem między blachosmrodami jadę w kierunku Ochojca. Gdyby chociaż połowa tej hałastry przesiadła się na biki to udrożniło by to centrum, a tak to nasza społeczność rowerowa na tym korzysta i się szybciej przedostaje wkurzając ich przy okazji.
Przy pętli na Brynowie dostrzegam mamę w autobusie i się z tyłu podpinam. Po chwili nudzi mnie takie co chwilowe zwalnianie i ruszanie więc nim dojedzie na Plac Wolności ja korzystam z chwili (dłuższej) i krążę tu i tam. Kościuszki docieram pod wieżę spadochronową tyle razy tam przejeżdżam, a teraz dopiero ją z bliska zobaczyłem dalej już tylko kluczenie po uliczkach i w końcu łapię znów busa przy Sądzie i już za nim pod przystanek gdzie mama wysiada. Towarzyszę jej w drodze na Skargi i kolejny bus do domu, gdy już wsiada ruszam dalej w kierunku Sosnowca przez Zawodzie, Szopki i Morawę. Aby minąć drogę którą dziś już jechałem skręcam na Borki i wylatuję niedaleko giełdy w Mysłowicach hehe kolejny korek tym razem do naszej granicy Zagłębiowskiej. Znów mijanka blacharzy i za chwilę jestem na Center. Dziś jeszcze na korki więc koniec tułaczki kurs na dom i na obiad bo zgłodniało się. Park Sielecki, Plejada, Park na Środuli, chwilę przez bloki i już pod domem umoczony, uchlapany ale co tam. Wrzucam na ruszt ciuch do pralki i już busem do młodego na korki.

Miała być jutro masa w Bytomiu, ale coś czuję że nawet niezależnie od pogody i tak nie dam rady jechać. Life is brutal }:->

Na uczelnię

Czwartek, 11 października 2012 · Komentarze(3)
Kategoria praca
Dziś bikem na uczelnię co prawda nie do końca na zajęcia lecz dostarczyć papiery na stypendium. Czasowo pomimo zimnego wiatru typu wmordewind i zbokuwind i chwilowych postoi na światłach i przejeździe na Chemicznej udało się w normie zmieścić i w godzinę byłem na miejscu. Trasa podobna jak zwykle, od domu wzdłuż trasy koło Auchana i dalej na Pogoń tam trochę krążę między uliczkami omijając krzyżówki chwila i spod Timkena wzdłuż DK 86 przecinając przez Borki na drugą stronę wylatuję przy gwiazdach. Dalej ścieżką pod Silesię skąd wbijam kawałek na drogę i na Tausena dolnego i górnego.

Powrót przez Batory, Załęże do Center Katowic, sprawnie omijam najbardziej rozkopaną część stolicy Śląska i kierunek Zawodzie i dalej Szopki. Pitstop na telefon bo pęd powietrza utrudniał komunikację i na Stawiki, po drodze do Banku i kierunek dom. Na Sielcu spotkanie z Panem Maćkiem, pogaduchy około rowerowe i nie tylko. Chłodno się robi do tego grafik napięty więc nie ma to tamto ruszam dalej na obiadokolację.

Na deserek rowerkiem na Pekin wspomóc Mateusza w Matematyce.
Jutro być może na Masę do Zabrza ostatnio tam byłem na kwietniowej.

hurra powót na polskie drogi

Środa, 6 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Po paru dniach przerwy dzięki wsparciu Olka (Krzyśka) mogłem znów wrócić do tego co lubię. Niestety po ponad 15 minutowej rozmowie z serwisem Producenta marki Kross nic nie uzyskałem. Gdy kupowałem rower do każdego pojazdu była osobna gwarancja moja wina nie sprawdziłem tego przez co teraz na tym tracę. Gdyby jeszcze ta rama poszła w innym miejscu jakieś cienie szansy wymiany ramy by były niestety w tym niefortunnym miejscu pod siodłem ciężko udowodnić, że to nie moja winna była że pękła. Wykłócać się już więcej nie mam siły więc własnymi, źródłami zespawam ramę i będzie jako rezerwowy.

Ale do rzeczy na pożyczonym Corratecu w okolicach południa do roboty do PTTKu urwanie głowy ale myślę, że już dzisiaj się z większością uporałem.

W drodze powrotnej z racji, przetestowania i nie dosytu najpierw odbiłem na Park Sielecki, gdzie wpadłem na znajome twarze mykam jedną z alejek i nie ładnie było by się nie zatrzymać więc z chłopakami z ostatniej wycieczki do Lipowca parę zdań zamieniłem jak to u braci rowerowej tematy były oczywiste - stricte rowerowe. Dalej na Park przy stoku na Środuli, gdzie sprawdzałem jak się te obszerne opony sprawują w terenie, epicentrum było wjazd na szczyt stoku. Jak po parudniowym odpoczynku nawet gładko mi to poszło.
Pokręciłem się tu i tam jeszcze po osiedlu i przerwa na obiad. Pod domem było tylko 15 km więc niedosyt, a i żal tak małej skali na BS wpisywać wiec wieczorem dokrętka. Na początek z fatrem do CASTORAMY wymienić głowicę do kosiarki. Miał wracać do domu, ale zdecydował, że jedzie się ze mną powłóczyć się trochę.
Załączam w głowie GPSa tryb szwędacz i ruszamy. Nawrót przez parking i kierunek Mydlice, dalej pod Urząd Pracy w DG i bocznymi drogami na Ksawerę w Będzinie. Dzięki dróżniczce śmignęliśmy między zamykającymi się szlabanami. Już myślałem, że przymusowy postój ale Pani przytrzymała rogatkę także swobodnie przejazd minęliśmy. Krążąc między domkami pod Przemszę, gdzie kawałek wałem i znów w domki, ale się tu pozmieniało tyle nowych willi od ostatniego razu jak tam byłem. Wyjeżdżamy na Zielonej i na Marianki gdzie docieramy na P4. Prawym brzegiem na Ujejsce i na P3. Ścieżką relaksacyjnym tempem docieramy pod molo i dalej na Łęknice. Znów spotkanie tym razem wpadamy na Lenego z Ghostów, w cywilkach był i bym go prawie nie poznał, zmierzał pod molo na imprezę integracyjną. Chwila rozmowy i każdy w swoją stronę. Docieramy na Manhattan i prostą drogą z lekkim zawijasem zorientować się czy kumpel już w domu zmierzamy do naszego miejsca zamieszkania. Surprise się nie udał bo go nie zastaliśmy.

Rower po pierwszym dniu użytkowania spisuje się dobrze i znów sprawdza się powiedzenie przyjaciół to w potrzebie poznasz. Jeszcze raz dzięki.

Na i z uczelni plus pechowy objazd z Ghostami

Środa, 30 maja 2012 · Komentarze(7)
Kategoria praca, rekreacja
Na początek dnia na Bankową standardową trasą. W większości bez przygód oprócz tego, że znów na styk zdążyłem na przejazd na Chemicznej, tuż przez zamykaniem szlabanów i na Pogoni muszę sobie do GPS wgrać nową dziurę na trasie do Chorzowa. Rekord nie pobity cały czas chłodny wmordewind.
(AVS 23,8 km/h, v-max 44,1 km/h dst 22 km, t 0,55 min)

Powrót z uczelni przez Batory, Załęże, Zawodzie. Na Szopkach przy kościele odbijam w prawo w kierunku Mysłowic. Bulewers kierowców stojących w korkach na Bończyka w Mysłowicach gdy ich slalomem mijałem bezcenny. Następnie Modrzejów, Niwka, Dańdówka i 11 Listopada na Zagórze. W drodze z uczelni pierwszy raz zahaczyłem o zieloną terapię i jadąc terenem wzdłuż 79 wpadłem jedną nogą w pokrzywy. Jak narazie nic nie zapowiadało się na to, że rower będę musiał oddelegować na rehabilitację.
AVS 23.6 i poprawa v-max do 51,9 (dane od wyjazdu z domu to tego momentu 51 km)

Cel na dalszy plan dnia dalsze załatwianie noclegów na wakacyjny trip i objazdówka z Limitem ok 15:30.

Plan zrealizowany w 60% - trasa przejechana, załatwianie noclegów zeszło na boczny plan. Co do trasy szykujemy ją na 16 czerwca na Dni Będzina.

Po obiadku drzemka i tel. od Limita, że już jest na dole. Ogarniam się trochę i ruszamy do tajnej siedziby Duchów. Jak to bywa ja z Limitem nie lubię jeździć dwa razy tymi samymi drogami więc wybraliśmy wariant pośredni, (odpadła trasa bezpośrednio na Popiełuszki i w stronę Makro), na krzyżówce wjazd w osiedle, gdzie Doms mieszka i terenem przez krzaki próbujemy się gdzieś sensownie przedostać, w końcu trafiamy na jedną ścieżkę po zachwaszczonej polanie jakoś dajemy radę jechać, a tu nagle mały pojazd szybka redukcja, a u góry znów parszywe pokrzywy. Tym razem dały mi w kość. Gdy się już przedostaliśmy przez te zdradzieckie ziele, docieramy pod miejsce wykopalisk archeologicznych przy zagórskim Kościele i do drogi, gdzie już bezproblemowo docieramy do Hadzisa.
Trochę pogaduch tel. od Kariny, że jest gotowa i ruszamy.

W składzie nadliczbowym, moja skromna osoba, Limit, jeden z moich Aniołków (Karina), Hadzis i Paweł z Ghostów ruszyliśmy po 16 spod dyskobola na objazd trasy celem naniesienia jej na mapę i zrobienia trochę fotek by się ludzie orientowali gdzie będą jechać.



Objazd pod Las Grodziecki minął bezproblemowo, aż tu na zonk, gdy już zbieraliśmy się w drogę powrotną najpierw psikus Karinie poluzowała się kiera, a zaraz mi poszła rama przy sztycy(by to ciul zawody i rajdy na najbliższe dwa tygodnie poszły się j..ć). No cóż zrobić w ten sposób znalazłem się w gronie nieszczęśliwców co z przyczyn technicznych muszą pauzować. Tak rower chodzi więc od Dorotki do W.. kręcąc na stojąco zatankować i z resztą ekipy Ghostów dołączyli się Pinio, Jola, Włodek i Marek - brat Nieckiego, ruszyliśmy na Pogę III wzdłuż Przemszy. Mój Aniołek z przyczyn jej znanych pożegnała się z nami i odbiła na Czeladź. Po drodze zaraz za Targowiskiem w przeciwka kręci Nekor, którego siłą przekonywania zabraliśmy ze sobą. Sprinterska rundka wokoło zbiornika, PitStop na plaży, zimny złoty napój i grupa się rozłącza Ja zawijam na DG i do domu, a reszta chłopaków w drogę powrotną do Będzina.

Gdyby nie ten incydent to dzień zaliczył bym do udanych. Kolejna setka jednego dnia (już siódma) przekroczę 10 to atakuje 200 jednego dnia, a puki co przerwa jak mi rower z sanatorium wróci.
Plan na kolejne dni
Jutro czyszczenie roweru i w Piątek rower na hospitalizację do serwisu niech wymienią trefną ramę. Plus tego, sesja więc się trochę wezmę za naukę. Przymusowy urlop. :( buu

cyklozowo - objazdowo

Piątek, 18 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria praca, rekreacja
Po zarwanej nocy i dwóch dniach odstawki bika chęć była na 100 km.
Chciałem początkowo bikiem jechać na trening volleyballa do Chorzowa, ale jakoś weny nie było i plany uległy modyfikacji. Stwierdziłem, że jadę siostrę wspomóc na maturze. Po 2 godz oczekiwaniu w końcu weszła na salę. Powrót do domu.
Przygotowanie materiałów i o 16:00 na zebranie klubowe do PTTK-u wspólnie z Adamem i tatą.

Frekwencja znów nie zadowalająca ale główni zainteresowani i głodni wycieczek się stawili. Tematyka różna, głównie odnośnie organizacji wyprawy nad morze, korekta terminów wycieczek, podsumowanie wcześniejszych oraz miłe słowa od naszego członka klubu nt. pochwały naszego klubu na qworum Regionalnej Rady Turystyki Kolarskiej odnośnie organizacji większych imprez. Młody klub z młodą kadrą a już o nas głośno za Brynicą :D. Nie obyło się również od moich podziękowań klubowi GHOSTBIKERS, dzięki którym udaje się tak fajnie przeprowadzić eventy. Dlatego też wspólnie z Prezesem Oddziału postanowiliśmy ich jakoś uhonorować.


Wręczam statuetkę Adasiowi - Prezesowi Duchów.

Po zebraniu pora przyszła na objazdówkę. Więc najpierw ja poprowadziłem przez Stawiki, nieuczęszczaną niby ścieżką w Parku 1000-lecia do Milowic, następnie w stronę Czeladzi.
Za Brynicą skręciliśmy w drogę prowadzącą pod bramy Katowickiego składowiska odpadów. Myślałem, że wyjedziemy w innym miejscu, ale to nie było to więc znów chłopy w las, teren very funny chyba nic tu nie jeździło oprócz kładowców. Trochę krążymy, ale koniec końców docieramy do czeladzkiego Stonehenge. Dalej Limit prowadził, znów jakieś tereny wjazdy, zjazdy i docieramy do Wojowic, potem boczną drogę, na Psary, gdzie odprowadzamy Limita. Od Adasia powrót na Sarnów, Preczów do Marianek. Tam przez domki do Parku na Zielonej, Korzeniec Centrum, Park Hallera i na Zagórze do domu.

W dzień przyjemnie się jechało ale te wiatry upierdliwe były.
Jutro brać rowerowa się rozjeżdża: Limit z ekipą do Pszczyny, koledzy z ZMK do Krakowa, jeden samozwaniec do Częstochowy stwierdził, że na ślub koleżanki na Biku pojedzie taką niespodziankę jej zrobić, a Ja z Duchami do Radzionkowa na
family cup

V Zlot Odziałów PTTK Województwa Śląskiego

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(5)
Kategoria Inne, praca
Kolejny weekend z rzędu co organizuję jakąś większą imprezę rowerową. Tym razem ponad 70 osób w pewnych momentach tamowało ruch na ulicach i chodnikach Sosnowca.
Tydzień temu "Dorotka", dziś można powiedzieć współorganizator jako CYKLOZA i organizator jako Oddział PTTK w jednym.

Zeszłoroczna edycja wojewódzkiego Zlotu odbyła się w Cieszynie w tym roku u nas.


TAK WYGLĄDAŁA JEDNA Z 2 GRUP W CIESZYNIE

A TAK U NAS NA STARCIE NA NIWCE PRZY KOMPLEKSIE SPORTOWYM AKS


O 8:00 wystartowaliśmy w czwórkę ode mnie na miejsce zbiórki dzisiejszego Zlotu.
W miarę było ciepło i prosta droga to z dobrym czasem dotarliśmy na Stadion AKSu.
Nie tylko my dotarliśmy przez czasem na start, również dotarła liczna grupa piechurów z Jastrzębia Zdroju.

Przez godzinę oczekiwania na wszystkich turystów kolarzy zapisanych na Zlot, omawiałem z grupą obstawiaczy trasy którędy jedziemy w między czasie zjawiały się grupy zarówno piechurów i kolarzy z Pszczyny, Cieszyna, Jastrzębia, Dąbrowy, Radlina, Tych, Jaworzna i innych miejscowości, które wyleciały z głowy. Łącznie przyszło mi 75 kolarzy rowerową wycieczką oprowadzić po Mieście.
O 10:00 wystartowaliśmy. Pierwszym punktem w Programie był Trójkąt Trzech Cesarzy, gdzie czekali na nas żołnierze reprezentujący wojska trzech zaborców.



niektórzy mieli problemy z przedostaniem się na dalszą część trasy


ale po negocjacjach udało mi się załatwić przepustkę.

Po zbiorowej foto i podbiciu przepustek pojechaliśmy z tyłu działek pod Kirkut na Modrzejowie. Tam parę słów ode mnie - ciekawostek na temat tego miejsca i całej dzielnicy.
Dalej ruszamy Mikołajczyka do następnego punktu postoju sosnowieckiej Katedry

(zwarty peleton przemierzający sosnowieckie ulice)
Na wysokości Magneti skręcamy na szuter i koło oczyszczalni "kosztując" tamtejszych aromatów docieramy do Ostrogórskiej. Na rondzie Gierka skręcamy w stronę Katedry.
Po zwiedzaniu jedziemy zrobić trochę młynu na Centrum. Nawracamy się na Modrzejowską (oj przydał mi się gwizdek) ludzie wyjścia nie mieli i robili nam ładne przejście. Dalej na Dekerta pod Okno Szpilmana i Targową znów na Modrzejowską, by dojechać do pomnika Kiepury. Szok ludzi na przystanku patrzący na rowerzystów bezcenny.

Tutaj znów skorzystałem z zasobów mojej wiedzy i opowiedziałem w Skrócie o Kiepurze oraz o Dworcu. Po czym dalszy etap młynu na Centrum schodzimy pod Przejście i jedziemy pod Cerkiew, gdzie czekał już na Nas Mikołaj i ks. Dziewiatowski.

Ciekawa opowieść przewodników o jednej z sosnowieckich perełek, która na co dzień nie jest dostępna dla zwiedzających pochłoneła trochę czasu.
Po wszystkim znów mój magiczny gwizdek i jedziemy dalej na Mireckiego, potem w prawo na Grota-Roweckiego i koło Żeroma jedziemy pod Kościół ewangelicki i Pałac Dietla.

Następny punkt Zamek Sielecki przy pomocy moich obstawiaczy sprawnie nawracamy na 3 maja i skręcamy pod Zamek. Gdy wszyscy dotarli konsultacja czy zahaczamy o Plac Papieski czy już na Metę zlotu. Przegłosowane i wracamy do ul. 3 maja i już prosto na Środulę pod stok narciarski.
Na deser swoim uczestnikom ufundowałem mały podjazd brukiem pod metę.


Na mecie czekała na nas grochówka, wbrew pozorom na 20 km trasie zeszło nam ponad 3 godziny ze zwiedzaniem.
Po napełnieniu żołądka przemówienia Prezesa Oddziału, który mnie wrobił cobym dołożył jeszcze swoje 2 grosze.

Skorzystałem z okazji i opowiedziałem o klubie, zeszłotygodniowym zlocie i imprezach jakie organizujemy. Na koniec podziękowania i oczekiwanie na grupy Piechurów.

Po wszystkim odprowadziłem jeszcze kolarzy z Cieszyna na miejsce startu, po drodze na ich prośbę odbijając na Plac z Pomnikiem Papieża. Tam podziękowanie Prezesa Ondraszku na super organizację przejazdu i trasę jaką wytyczyliśmy.
Wracając do domu zahaczyłem jeszcze o Środulę, ale już wszyscy się zwinęli i pozostało wracać do domu. Po obiedzie jeszcze rowerkiem do W..i gdzie zrobiliśmy after po Zlotowe.

Na koniec jeszcze podziękowania dla Ghostów, którzy napracowali mi się i odwalili kawał dobrej roboty przy zabezpieczeniu przejazdu kolumny.

Przedzlotowa objazdówka czyli wybór trasy podejście drugie

Piątek, 20 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria praca
No nareszcie pierwszy 1000 w tym sezonie zrobiony.

Rano wypadzik rowerem na większe zakupy zaopatrzenia żywnościowego do Reala w Pogorii.

Po obiedzie najpierw objazd na Będzin po piątkowe wydanie Dziennika Zachodniego, gdzie w Dodatku o Powiecie Będzińskim był artykuł o Zlocie na Dorotce.
Potem przez Pogoń do serwisu drukarek i na zebranie PTTK. Trochę spraw miałem do przekazania przybyłym i uciekło ok. 1,5h. Po zebraniu wspólnie z Adamem i Pawłem udaliśmy się na objazd drugiego wariantu jutrzejszej trasy, której początek będzie miał miejsce na stadionie AKSu na Niwce. Tempo słabe bo sprawdzałem czas mniej więcej jaki zajmie łącznie z grupą zwłaszcza, że mam ograniczony limit czasowy na przejazd, stąd zmiana trasy.

Opis trasy w jutrzejszym sprawozdaniu nie lubię powielać tekstu.

Na Pogoni żegnamy się z Pawłem, który zbija do siebie, a my dalej w stronę stoku na Środuli. Potem jeszcze odprowadzam Adama pod Auchan i nawijam do siebie, przez Józefów.

No to tyle by było z dzisiejszego dnia. Jutro od 8:00 znów kręcenie i tak w kółko jak to my :D

Dom-Uczelnia-Objazd-Dom czyli Setka po raz trzeci

Środa, 18 kwietnia 2012 · Komentarze(3)
Kategoria praca
Rano dość chłodno wprawdzie ok +10 ale zimny wschodni wiatr uprzykrzał życie.
Standardowo późno z domu wyszedłem i trzeba było przykręcić korbę i gonić na uczelnię.
Trasa bez zmian 20 km obok cmentarza na Zuzannie na Chemiczną, Pogoń i wbijam na 86 do Katowic, dalej ścieżką do Spodka, denerwują mnie krawężniki i przechodnie to wbijam na zakorkowane drogi cisnę dalej 79 do Chorzowa i na AKS zbijam na Klimzowiec na Sportową. Prędkość przełożyła się na nowy rekord trasy 0:51:20 poprawiony o 6 minut do ostatniego, średnia ok 27 km/h.

Wchodząc na uczelnie w krótkich batkach dziwne spojrzenia braci studenckiej - jeszcze nie przywykli, że i na uczelnie można bikiem jeździć (tanio, szybko i ekologicznie) nie wspomnę o czasie jaki zajmuje im szukanie parkingu.

Powrót już spokojniej na Park Chorzowski, terenowym podjazdem pod Planetarium, dalej pod wieżę TVP Katowice i na Siemce tam trochę krążę oglądając za dnia tą trasę, którą wracaliśmy z Masy w Zabrzu, dalej na Dąbrówkę Małą, Milowice, Pogoń, Sielec i do domu na Zasłużony obiad.

Długo nie zasiedziałem w domu, bo ustawiłem się z Adamem na sprawdzenie trasy na sobotni Zlot Oddziałów PTTK w Sosnowcu.

Z Zagórza udaliśmy się przez Kombajnistów, Narutowicza, Mikołajczyka na Niwkę po drodze odbijając w las. Na Stadionie AKSu. Konsultacja z Garminem ale za bardzo nie ma co wywnioskować innej drogi i na przełaj terenem wzdłuż Białej Przemszy na Maczki. Nigdy tamtędy nie jechałem wiec dziewiczy teren będzie ciekawie i było. Piasek, błoto, PSY, liście, skarpy, zjazdy, mosty i podjazdy.

Psy to chyba najciekawszy moment tego penetrowania lasu, z jednego i drugiego brzegu Przemszy. Po jakiś czasie jadąc błotnistą drogą ukazuje się brama i tablica w stylu teren szczególnie niebezpieczny uwaga groźne psy, które jak Adam podjechał bliżej bramy wyleciały z mordami na nas. Szczęście miały, że wyszedł właściciel i je przywołał, bo widziałem, że Adama już nerwy brały próbowaliśmy to objechać ale znów na nie się napatoczyliśmy i po tym stwierdziłem, że limit ma swoje limity i ma zdolności rozmowy z bestiami siłą perswazji jak się na nie wydarł to sam zwątpiłem. Kontynuujemy trasę natrafiając na tunel między torami.
Nie wiem czy go rozwalają czy reperują. Sami oceńcie.


Z JEDNEJ STRONY


I Z DRUGIEJ

Za mostem zapowiadała się łagodna trasa po płytach jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy znów piach, błoto i liście.

Dalej przyszło jechać po skarpie z której rozciągał się widok na podwójny żelazny most kolejowy podobny jak na Trójkącie i kopalnie Piasku na Juliuszu.
W końcu docieramy do czarnego jaworznickiego szlaku rowerowego, który doprowadza nas do Maczek. Z Maczek to już na Kazimierz asfaltem, koło parku na Dąbrowę, a dokładniej na Pogorię III gdzie ustawiłem się z Pawłem.
Czekając na molo na Pawła nagle podjeżdża Damian i zaraz za nim Paweł. Krótkie pogaduchy i robimy wspólnie kółeczko wokół zbiornika.


PRAWIE KOMPLET - ADAM STANDARDOWO ZA FOTOGRAFA ROBIŁ

Potem dłuższa chwila rozmowy - Damian namawia mnie co by IV okrążyć ale już mi się nie chciało. No i się rozjechaliśmy Limit do siebie do domu, Doms w pojedynkę do okoła IV, a ja z Pawłem najpierw na DG na Kebaba i do domu odprowadzając Pawła do granic Zagórza.

Jutro chyba busikiem bo się picie zapowiada po Uczelni więc wolę nie ryzykować z rowerem.