Na i z uczelni plus pechowy objazd z Ghostami
(AVS 23,8 km/h, v-max 44,1 km/h dst 22 km, t 0,55 min)
Powrót z uczelni przez Batory, Załęże, Zawodzie. Na Szopkach przy kościele odbijam w prawo w kierunku Mysłowic. Bulewers kierowców stojących w korkach na Bończyka w Mysłowicach gdy ich slalomem mijałem bezcenny. Następnie Modrzejów, Niwka, Dańdówka i 11 Listopada na Zagórze. W drodze z uczelni pierwszy raz zahaczyłem o zieloną terapię i jadąc terenem wzdłuż 79 wpadłem jedną nogą w pokrzywy. Jak narazie nic nie zapowiadało się na to, że rower będę musiał oddelegować na rehabilitację.
AVS 23.6 i poprawa v-max do 51,9 (dane od wyjazdu z domu to tego momentu 51 km)
Cel na dalszy plan dnia dalsze załatwianie noclegów na wakacyjny trip i objazdówka z Limitem ok 15:30.
Plan zrealizowany w 60% - trasa przejechana, załatwianie noclegów zeszło na boczny plan. Co do trasy szykujemy ją na 16 czerwca na Dni Będzina.
Po obiadku drzemka i tel. od Limita, że już jest na dole. Ogarniam się trochę i ruszamy do tajnej siedziby Duchów. Jak to bywa ja z Limitem nie lubię jeździć dwa razy tymi samymi drogami więc wybraliśmy wariant pośredni, (odpadła trasa bezpośrednio na Popiełuszki i w stronę Makro), na krzyżówce wjazd w osiedle, gdzie Doms mieszka i terenem przez krzaki próbujemy się gdzieś sensownie przedostać, w końcu trafiamy na jedną ścieżkę po zachwaszczonej polanie jakoś dajemy radę jechać, a tu nagle mały pojazd szybka redukcja, a u góry znów parszywe pokrzywy. Tym razem dały mi w kość. Gdy się już przedostaliśmy przez te zdradzieckie ziele, docieramy pod miejsce wykopalisk archeologicznych przy zagórskim Kościele i do drogi, gdzie już bezproblemowo docieramy do Hadzisa.
Trochę pogaduch tel. od Kariny, że jest gotowa i ruszamy.
W składzie nadliczbowym, moja skromna osoba, Limit, jeden z moich Aniołków (Karina), Hadzis i Paweł z Ghostów ruszyliśmy po 16 spod dyskobola na objazd trasy celem naniesienia jej na mapę i zrobienia trochę fotek by się ludzie orientowali gdzie będą jechać.
Objazd pod Las Grodziecki minął bezproblemowo, aż tu na zonk, gdy już zbieraliśmy się w drogę powrotną najpierw psikus Karinie poluzowała się kiera, a zaraz mi poszła rama przy sztycy(by to ciul zawody i rajdy na najbliższe dwa tygodnie poszły się j..ć). No cóż zrobić w ten sposób znalazłem się w gronie nieszczęśliwców co z przyczyn technicznych muszą pauzować. Tak rower chodzi więc od Dorotki do W.. kręcąc na stojąco zatankować i z resztą ekipy Ghostów dołączyli się Pinio, Jola, Włodek i Marek - brat Nieckiego, ruszyliśmy na Pogę III wzdłuż Przemszy. Mój Aniołek z przyczyn jej znanych pożegnała się z nami i odbiła na Czeladź. Po drodze zaraz za Targowiskiem w przeciwka kręci Nekor, którego siłą przekonywania zabraliśmy ze sobą. Sprinterska rundka wokoło zbiornika, PitStop na plaży, zimny złoty napój i grupa się rozłącza Ja zawijam na DG i do domu, a reszta chłopaków w drogę powrotną do Będzina.
Gdyby nie ten incydent to dzień zaliczył bym do udanych. Kolejna setka jednego dnia (już siódma) przekroczę 10 to atakuje 200 jednego dnia, a puki co przerwa jak mi rower z sanatorium wróci.
Plan na kolejne dni
Jutro czyszczenie roweru i w Piątek rower na hospitalizację do serwisu niech wymienią trefną ramę. Plus tego, sesja więc się trochę wezmę za naukę. Przymusowy urlop. :( buu