Uczelnia i jazda po Katowicach
Z racji, że w bieżącym semestrze tylko jeden przedmiot mam to czas nie goni i dopiero po 12:00 jak syreny przestały wyć ruszam na Chorzów. Na liczniku wykazuje mi ok. 13 stopni ale mam wrażenie, że jest chłodniej. Droga nawet mija spokojnie na całym odcinku stoję tylko na jednych światłach przed SSC tam też mnie dziwne coś zwane mżawką dopadło i trochę zrosiło zanim się do szkoły doturlałem. Co ciekawe nawet bez spiny i jakiegoś ekstra tempa zmieściłem się dotrzeć w godzinę z paroma minutami. Przed uczelnią jak zwykle braci studenckiej ryję beret jak w taką pogodę można się na kole ruszać ?!
Przed 15:00 zawijam się w drogę powrotną z myślą się gdzieś jeszcze poszwędania. Trasa przez Batory, Załęże skąd za Punktem 44 zmieniam kierunek jazdy na Mikołowską i slalomem między blachosmrodami jadę w kierunku Ochojca. Gdyby chociaż połowa tej hałastry przesiadła się na biki to udrożniło by to centrum, a tak to nasza społeczność rowerowa na tym korzysta i się szybciej przedostaje wkurzając ich przy okazji.
Przy pętli na Brynowie dostrzegam mamę w autobusie i się z tyłu podpinam. Po chwili nudzi mnie takie co chwilowe zwalnianie i ruszanie więc nim dojedzie na Plac Wolności ja korzystam z chwili (dłuższej) i krążę tu i tam. Kościuszki docieram pod wieżę spadochronową tyle razy tam przejeżdżam, a teraz dopiero ją z bliska zobaczyłem dalej już tylko kluczenie po uliczkach i w końcu łapię znów busa przy Sądzie i już za nim pod przystanek gdzie mama wysiada. Towarzyszę jej w drodze na Skargi i kolejny bus do domu, gdy już wsiada ruszam dalej w kierunku Sosnowca przez Zawodzie, Szopki i Morawę. Aby minąć drogę którą dziś już jechałem skręcam na Borki i wylatuję niedaleko giełdy w Mysłowicach hehe kolejny korek tym razem do naszej granicy Zagłębiowskiej. Znów mijanka blacharzy i za chwilę jestem na Center. Dziś jeszcze na korki więc koniec tułaczki kurs na dom i na obiad bo zgłodniało się. Park Sielecki, Plejada, Park na Środuli, chwilę przez bloki i już pod domem umoczony, uchlapany ale co tam. Wrzucam na ruszt ciuch do pralki i już busem do młodego na korki.
Miała być jutro masa w Bytomiu, ale coś czuję że nawet niezależnie od pogody i tak nie dam rady jechać. Life is brutal }:->