Praca i wieczorna pętelka z wisienką na koniec
Pół dnia zleciało na robocie. Później dziś zaczęte to i skończyłem po zmroku. Myślę, zaś będzie dystans mini bo na tą pluchę kręcić jakoś mi się nie chciało. Nagle tel. od mamy co by jej na DG bilet zawieść, długo nie myśląc siodłam bika i w drogę. Deszczu nie ma, temp. w normie (hmm) nie ma to tamto korzystam z aury przekazuję przesyłkę i jadę jeszcze w plener.
Na początek na P3 na którą wjeżdżam od strony Gołonoga. Chwilowy postój na molo. Dziś sobie po lodzie nie pośmigam. Parę dni temu udało się z buta wokół mola przejść po lodzie, a dziś pokrywa lodowa trochę :schudła". Z Pogorii na Zieloną. Tutaj się pakuję w pierwsze błotko. Dalej na Będzin. Szwędasz kieruje na wały (zły pomysł), ale jak już się wjechało to trzeba było się jakoś przedostać do jakieś drogi brnąc po tej dziwnej nawierzchni, przed singielkiem zbijam w domki tak jak szlak prowadzi. Wszystko urypane po tak krótkim extremalnym odcinku. Z domków na Koszelew i bocznymi drogami zmierzam ku Słowiańskiej. Zaczyna padać, dość, że brudny to zaraz będę mokry a niech tam. Gubiąc nadmiary błota po drodze wreszcie docieram do Wisienki co by zaciągnąć trochę info nt. Niedzieli i rowerowych jasełek. Z Duchów jest tylko Artur, a reszta zjawia się niebawem. Śmiechy przy oglądaniu sylwestrowej galerii sweet foto. Pora zbijać, ciuchy wyschły ale na nic się to zdało na dworze aura bez zmian nadal siąpi z nieba, to już najkrótszą drogą do domku koło izby dla przesadzających z trunkami, Auchana, chatki Oli wylatując przy Makro.
W domku rower do pralni i pod szlauf. Jutro małe smarowanko, a potem się zobaczy.