Wpisy archiwalne w kategorii

praca

Dystans całkowity:29917.00 km (w terenie 1653.00 km; 5.53%)
Czas w ruchu:1600:53
Średnia prędkość:18.38 km/h
Maksymalna prędkość:62.90 km/h
Liczba aktywności:1150
Średnio na aktywność:26.01 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Uczelnia - objazd i wieczora eskorta :P

Czwartek, 9 maja 2013 · Komentarze(0)
Kolejny zakręcony rowerowo dzień.
Na początku pasowało by po długim weekendzie zajrzeć do Bankowej. Po 9:00 zbieram bika i kierunek Chorzów.

Znów lekko zmodyfikowałem trasę ale czasowo wyszło podobnie. Na początek koło cmentarza na Zuzannie na Środulę. Nie wiem jak ale się udało przejechać bez postoju na przejeździe przy Fakopie. Dalej na Akademiki, przecinam drogi i ląduję w Parku na Kresowej. Następnie przez Borki na Dąbrówkę i dalej na Bogucice. Łapię zieloną falę i szybko przedostaję się pod Silesię. Łyczek wody dla ochłody i tnę na Tauzena skąd już prosto na Sportową.

Wychodząc z uczelni łapię jeszcze zlecienie przewiezienia dokumentów do centrum Kato. Tel. do Ryśka-maturzysty i zgadujemy się na krzyżówce w Załeżu. Dalej sprawnie najpierw z przesyłką i potem na Staromiejską po pieczątki do Książeczki z Gisza i Nikisza. Gdy już wsio załatwione ruszamy trochę pokręcić po Kato i lądujemy w parku w Janowie. Czas goni do domu więc ruszamy do Sosnowca. Gdzie Ryszard łapie panę. Na BP przy PLAZie udało się naprawić problem. Korciła dłuższa jazda ale inne obowiązki wzywały więc po naprawieniu pora się żegnać i tnę na Zagórze. Po Drodze w Parku wpadam na Maćka. Pogawędka nt. Bieszczadzkiej wyprawy ale nie za długo i żegnam się i już prosto na Zagórze.

Dalsza część wypadu typowa rekreacja. Zdzwaniam się z Patykiem i półgodziny przed 22:00 ruszamy pod M1 aby odprowadzić Sandrę pod same drzwi. Na początek turlamy się przed Baną na center DG skąd z buta spacerkiem na Zagórze. Kończąc ten dzień Perłą

Powrót na budowę

Wtorek, 23 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria drugi napęd, praca
Drugi dzień z rzędu lżejszej jazdy ale nadal czuję, że nogi nie zapodają tak jak potrzeba.

Rano na budowę po miesięcznej przerwie. Dniówka jakoś dziwacznie zlatuje, ciągle coś.

Po robocie do domku na futrunek i kierunek najpierw bank podpisać Aneks i do PTTK. Po powrocie korciło mnie na Pogę ale czułem, że to zły pomysł.

No to się rozkręcamy - 1000 przed sezonowy i piersza 100-ka w sezonie.

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Korzystając z iście słonecznego dnia i najwyższej pory przekroczenia pierwszego 1000 w roku 2013, zabieram się za kręcenie :D.

Pobudka 6:30, śniadanie dosiadam bika i w drogę.
Na początek na 8:00 do roboty na Szopki rozładować TIR-a, pudeł z basenami i innymi akcesoriami końca nie widać. W końcu po 2 godz. uporaliśmy się z kontenerem. Przerwa na big kubełek KFC i pora pochować to do magazynu. 13:00 wybija, pora na mnie ruszam na Chorzów na uczelnię odebrać zaświadczenie. Trasa przez Zawodzie, rozkopane Center, Załęże i Chorzów Batory. Pół godz. przerwy w nogach dopiero 30 km. Telefon do Marka czy już dotarły odznaki KOT-u okazuje się, że są więc opuszczam mury Bankowej i ruszam w kierunku UM Miasta w Jaworznie. Początkowo rozmyślałem nad zaokrągleniem trasy ale analizując kilometry i czas na którą muszę zdążyć decyduję się na jazdę krajową 79. Wbijam się na Tysiąclecie skąd przy Żyrafie wylatuję na krajówkę. To był przejazd iście hardcore - godziny szczytu i brawura kierowców ale jakoś to ogarniam i slalomem czasami otitany przez miłych kierowców co musieli bidule stać w tym skwarze a ja się sprawnie przedostawałem do przodu. Na granicy z Mysłowicami trochę spokoju od blachosmrodów, ale nie na długo znów korek od wiaduktu przy Kościele koło rynku w Mysłowicach po Kościół na Niwce. Dla mnie to za dużego problemu nie stwarzało z wyjątkiem częstego zmieniania trajektorii jazdy. Od Jęzora już jazda normalna. Sprawnie przez Stałe potem ścinam na Podłęże i prosto na Center Jaworzna. Trochę mnie te manewry spowolniły i w jaworznickim PTTKu jestem 16:30. Odbieram Odznaki i idę wrzucić porcję kalorii do brzucha. Z myślą przekroczenia setki i tysia spoglądam na mapę szlaków i decyduję się na mieszankę szlaków czarnego, zielonego i żółtego przez Ciężkowice na Sosinę. Gdy już trochę ostygłem ruszam najpierw na Skałkę a dalej jak już szlak prowadził trochę terenem trochę asfaltem.
Już się fajnie rozkręciłem na trasie a tu docieram już pod Ciężkowice i pit stop. Najpierw przejazd zamknięty. Spoglądam prawo lewo i cugu nie widać wreszcie po jakimś czasie turla się dosłownie od strony Szczakowej. Wreszcie przejechał szlaban w górę, chcę ruszyć a tu na torach przednia opona zaczyna mi pływać, by to CIUL druga pana w sezonie ostatnią jak dobrze kojarzę w lutym miałem. Dobrze, że był zapas, po oględzinach opony nic nie widzę, a na dętce minimalna dziura oglądam oponę jeszcze raz ale nic nie ma no to wkładam drugą i dalej w trasę. Na nowo bujam się i tak docieram na Sosinę. Rundka wokół zbiornika, oj do końca nie był to dobry pomysł momentami trzeba było ładnie się napocić żeby przejechać podmokło gliniasty teren dalej to już tylko piach z którym się uporałem. Już 70 przekroczone. Z Sosiny na płyty i zmierzam na Maczki. Chwila przerwy na założenie oświetlenia i łyk wody. Dalej na Ostrowy i Park w Kazimierzu. W parku spoglądam na licznik 1000 przekroczony, za kawałek zaczepia mnie jeden przechodzień rozkmina o hej Sławka ledwo poznałem w cywilu tak to tylko gdzieś na rowerze się widzieliśmy. Na niego czeka kolega więc po krótkiej wymianie zdań się rozchodzimy a ja dalej teraz przekroczyć 100 zostało jeszcze niecałe 20 km. Czas nie jest tragiczny więc na Staszic i dalej na Gołonóg skąd drogą na Ząbkowice kieruję się na P1. Terenem wzdłuż torów docieram na P4. Kawałek asfaltem przeskakuję przez tory i na P3. Na nowo się rozkręcam goniąc jednego bikera aż tu za zakrętu wyłania się Gruby z Michasiem i Wilim. No to postój chwila odpoczynku dla nóg tocząc się docieramy pod Molo okazuje się, że znajomków jeszcze jest trochę. Setka w zasięgu ręki więc już nie gonię. Po jakimś czasie zbieramy się na Zagórze, ekipa w większości samochodziarze udali się przodem a ja dokończałem swego dzieła kręcąc dalej. Do domu wracam coś po 21:00.

Także dzień miłe rowerowo spędzony. Jutro dzień krótszego dystansu dla regeneracji co by mięśnie odpoczęły na sobotnio-niedzielne zmagania.

DPD

Wtorek, 12 marca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Znów dniówka bez większych kilometrów tylko nie zmienna krótka droga na robotę i z powrotem

DPD

Poniedziałek, 11 marca 2013 · Komentarze(1)
Kategoria praca
Dziś z racji niesprzyjającej aury i braku chęci krążenia dalszego na napędzie tylko dom-praca-dom.

Czekam na trochę bardziej sprzyjające warunki i ruszam do serwisu.

szara codzienność

Czwartek, 7 marca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria praca
czyli tylko drobne kilometry do pracy i z powrotem, co prawda po głowie chodziło mi jeszcze zrobić małą rundkę ale jakoś siły witalne mnie opuściły do tego nie pewna aura na polu i sobie odpuściłem. Bika doprowadzi się do stanu używalności to się zacznie kręcenie.

Sylwester miesiąca marca...

Czwartek, 28 lutego 2013 · Komentarze(0)
...czyli ostatni dzień lutego.
Analizując rok do roku (takie ekonomiczne zboczenie) statystycznie kilometrów więcej niż zimowe podrygi ubiegłoroczne. Styczeń dwie imprezy, awaria rozrządu brak funduszy na naprawę i luty całkowity przestój. Ten rok już trochę lepiej co prawda poza totalnie zużytym łańcuchem parę setek się zrobiło rower jako tako hula.

Dzisiejszy skromny dystans to znów tylko trasa dom - budowa - dom.

a zanosiło się na większy dystans

Środa, 27 lutego 2013 · Komentarze(0)
Ten tydzień roboczy jakoś tak nietypowo zaczynam od środy. Procedura standard na bika i kierunek plac budowy. W połowie dniówki słoneczko zaczęło tak grzać, że z chęcią rzuciłoby się sprzęty w kąt i pokręciło po okolicy. Ale co zrobić dniówkę trzeba odbębnić. Dzień trochę dłuższy jest to miałem nadzieję, że po workingu uda się wyskoczyć i nawet zdezelowany łańcuch by nie przeszkadzał tak bardzo.

Jednak i po robocie z relaksującego wypadu nici. No cóż poczekamy do weekendu.

W poniedziałek zaś do pracy

Poniedziałek, 4 lutego 2013 · Komentarze(0)
Po weekendzie zaś robota, w sumie można powiedzieć że się za dużo człowiek dziś nie narobił bo nie było czym robić zamówiony cement nie dotarł i nici z tynkowania.
Gdy zegar wybił 13:00 w drogę powrotną z małym objazdem przez Józefów.

Na dokrętkę bikem na Mec do przychodni po skierowanie na badania.

minimalne minimum

Wtorek, 8 stycznia 2013 · Komentarze(2)
W sumie dystans aż z dwóch dni. Wczorajszy dojazd do i z roboty, oraz dzisiejsza robota i przychodnia w jednym. Dziś chyba więcej na nogach przeszedłem niż na biku wykręciłem ale się nadrobi w przeciągu roku.