Wpisy archiwalne w kategorii

praca

Dystans całkowity:29917.00 km (w terenie 1653.00 km; 5.53%)
Czas w ruchu:1600:53
Średnia prędkość:18.38 km/h
Maksymalna prędkość:62.90 km/h
Liczba aktywności:1150
Średnio na aktywność:26.01 km i 1h 26m
Więcej statystyk

DP Perfekt D

Sobota, 14 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Wczorajszy dzień zdecydowanie na odpoczynek, chodź w pracy. 

Dziś odespało się brakujące godziny i organizm lepiej współpracuje. Pobudka koło 8:00 za oknem w miarę chodź czarne chmury powoli się formują i na ICM-ie za różowo też nie jest. Mimo to się jednak decyduję na wariant rowerowy dotarcia do pracy. Upgrade śniadaniowy bike w mieszkaniu od wczoraj spoczywa więc tylko do garażu podjazd po sakwę i długa w kierunku Kato.

Trzymając się 94 sprawnie docieram na Pogoń, przecinka przez Akademiki i przy torze kartingowym powrót na trasę szybkiego ruchu tym razem 86 i poboczem dojazd przed czasem i na sucho do Salonu na Rawę, gdzie przez weekend stacjonuję.

Pod wieczór jak pogoda pozwoli bikem prosto do Będzina na koncert Perfektu. Narazie za oknem co chwilę pada.

EDIT:
Przez dniówkę z salonie baczna obserwacja ICM-a i tego co się dzieje na zewnątrz. Im bliżej wieczora tym deszczowe chmury zaczęły znikać i plan jazdy na koncert mógł dojść do skutku.

Godzina 20:00 wybiła rolety w dół przebierka znów w bike wdzianko i ruszam do Będzina. Wariant trasy o znikomym ruchu samochodów, czyli Dąbrówka Mała, Czeladź do 94 i zwrot w kierunku Parku na Dolnej Syberce, gdzie trwały koncerty na Dni Miasta.
Dojazd w niecałe półgodziny, niby punktualnie ale przyszło jeszcze drugie tyle czekać na wyjście Markowskiego z zespołem, a spokojnie mogłem odbić na Zagórze po dłuższy wariant odzienia bo przy +11 mało komfortowo się stało.

Jak na zespół z takim dorobkiem artystycznym spodziewałem się lepszego show w sumie człowiek się wychował na ich piosenkach i balladach. Nie obyło się bez bestsellerów ,,Autobiografia, Nie płacz Ewka, Kochaj mnie" i paru inkszych kawałków w sumie nie cała godzina koncertu gwiazdy wieczoru z czego jakieś 10 minut to pauza z wyłącznym graniem perkusji.

Bisów praktycznie nie było chwilę po 22:00 krótka przemowa Prezydenta Będzina, odliczanie i pokaz fajerwerków.
Po wszystkim na rozgrzewkę przebijam się przez rozchodzący się tłum i podjazd na górną Syberkę rozgrzać silnik, zjazd pod stadionem i przez centrum Dąbrowy powrót do domku spać bo jutro znów od rana w robocie.

DPD

Poniedziałek, 9 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Jak to poniedziałek rano pobudka i wyjazd na Morawę przepakować targowe autko. Słońce jeszcze tak mocno nie przygrzewa z rana i do tego delikatny wiatr na plecy powoduje, że się gładko i bezproblemowo docieram na bazę.

Z grafiku wychodzi, że teraz wtorek i środa robocza i oddelegowany do wystawienia się na halach Expo na Zagórzu. Auto spakowane i ruszamy się rozłożyć. Na firmie już wsio porobione i wracać mi się nie chciało to korzystam z okazji i pakuję bika na pakę z myślą, że wcześniej będę w domu i się po południu pokręci cosik jeszcze, ale wyszło inaczej.

Stoisko rozłożone wyjmuję brykę z auta i już na dwóch kółkach do domu, a popołudnie zleciało na inkszych sprawach.

DPOD - niekończący się dzień

Piątek, 6 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca, rekreacja
Piątek weekendu początek ale nie dla mnie. W tej robocie ów dzień służy jako poniedziałek.

Pobudka 7:30 śniadanko, ruszam po bika i wyjazd na bazę 8:50. Droga bezproblemowa udaje się też od samego początku załapać na zieloną falę.

Na bazie chwilę się pokręcić i zapakować autko na targi tym razem z basenami wystawiam się w Imielinie. Plan wstępny był rozłożyć się i wrócić na bazę, a tu bonus na bazę nie wracamy więc bika na pakę. Przedostajemy się na miejsce targów.

Uporawszy się z rozłożeniem namiotu i basenu dogaduję się ze z szefostwem co do jutrzejszego dnia, rower z paki daleko nie ma to powrót na dwóch kółkach.

I się zaczęło. Mogło być banalnie asfaltem do Mysłowic i dalej już jak droga prosta od Niwki na Zagórze, ale nie ja :D

Zaraz za Imielinem na wyskości baru zjazd w las i podążam za czerwonym mysłowickim szlakiem. Tak też się jakoś go starałem pilnować, że nieoczekiwanie znalazłem się na czerwonym szlaku rowerowym ale jaworznickim i wylądowałem gdzieś na Dziećkowicach po czym pilnując go dalej dotarłem do Jelenia. By uniknąć asfaltu próba jazdy dalej tym szlakiem i chęć wylądowania na Podłężu, ale gdzieś go jednak tracę i wypadam na Azotce. Skoro tu mnie przyniosło zmiana koncepcji i dojazd do Centrum Jaworzna, rzut okiem na wyremontowany rynek i dalej w kierunku Góry Piachu. Korzystając z okazji odbijam do Geosfery. Od ostatniego razu jak tu byłem sporo się zmieniło. Z Geosfery przebijam się szlakiem po płytach do Szczakowej, a tu na przeciw dostrzegam Sławka. Dłuższa przerwa na pogaduchy i przypadkiem dostrzeam niepokojącą rzecz - dziura w oponie z której wygląda dętka - dziwne, że wcześniej tego nie zauważyłem, skoro już od paru dni czułem dziwne bicie oraz, że nie złapałem żadnej pany.

Żegnamy się i podążam dalej. Skoro już znam przyczynę nie chcę kusić losu odpuszczam sobie Sosinę i trzymając się asfaltu zmierzam na Maczki. Za lokomotywownią łapię jakiegoś zawiasa dziwne czuję jakby zapłon odcinało, więc kręcę spokojnie jakoś powoli dotrę. Nagle wymija mnie Sławek o znów się widzimy, a że wraca już w moje rejony łapię mu się na hol i trzymając się za kołem sprawnie przelotową +30 przebijamy się do Kazimierza.

Jakoś tak przypadkiem ląduję u niego na małej czarnej. Znów poruszamy tematy wypadów tych bliższych i dalszych. Czas błogo ucieka, spoglam na czasomierz, a tu już po 19:00. Zbieram się i przez Porąbkę docieram pod zajezdnię i dalej na Szymanowskiego. Na finiszu jeszcze zakręcam pod garaż zobaczyć co tam u pana Robka słychać i umówić się na mały przegląd na przyszły tydzień.

Znów trochę minut uciekło, ale co tam szczęśliwi czasu nie liczą pora do kwatery zjechać uzuełnić elektrolity.

Spontaniczny powrót dzięki któremu poznało się kilka nowych ścieżynek.

DP - deszczowo

Wtorek, 3 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Wieczorem dostaje telefon z roboty, żebym się na rano zjawił pomóc przy rozładunku, a potem na dostawy.

Pobudka przed 7:00 za oknem szarówka i mokre asfalty spowodowane teoretycznie niegroźną mżawką, znaczy nie ciekawie. Lekkie śniadane i ruszam po bika. Wydaje się ciepło, gdyby nie ten deszczyk to by było znośnie. Zestaw na deszcz i w drogę. Trasa standard nie ma czasu na kombinowanie alternatywnej trasy bokami.

Na pierwszych km okazuje się, że mżawka z prędkością + 30 sprawia wrażenie jazdy w regularnym deszczu.

Pomimo nie sprzyjającej aury i zawilgotniałych butów droga bez problemów i do tego na zielonej fali. 
Powrót do domu na pokładzie traffika.

DPD - czerwiec czas zacząć

Poniedziałek, 2 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Z początkiem nowego miesiąca trasa rowerowa na linii praca - dom.
Wyjazd z domu chwilę po 9:00. Trasa standardowa. Mimo braku słońca w miarę się jechało.

Po pracy małym objazdem - z Morawy odbijam na Dąbrówkę skąd dalej za drogą do Czeladzi, na granicy miasta odbijam na Piaski i dalej wjazd do Sc od strony Pogonii. Przy kościele pw św Tomasza azymut na Zagórze jadąc przez Hutę Buczek, Plejadę i Park środulski. 
Popołudniu były ambitne plany pokręcić w kierunku Zawiercia, ale warunki pogodowe się pogorszyły i spasowałem.

DP

Poniedziałek, 26 maja 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Weekend roboczy i kręcenia nie było. Tym razem delegacja do Kościerzyna k. Sieradza, a nie jak z początku mi się zdawało do Kościerzyny na plenerówkę - wystawa ogrodnicza i inkszych różności, wśród których znalazłem się i ja z Dmuchanymi Basenami SPA.

Oczywiście nie obyło się bez przygód. W sobotę po południu dorwała nas ulewa i po imprezie, a moje stoisko zaczęło pływać. Deszczówki naleciało się po kostki.

Dziś w planach był dojazd do roboty rozładować TIR-a. Pobudka o 7:00 za oknem jakaś taka bezpłciowa pogoda. Najważniejsze, że nie pada ciepławo też jest jakiś 13 na plusie. Lekkie śniadanie po bika i ruszam trasą standard na bazę. Zestaw odzieżowy na "letniaka".

Myślałem, że będzie się dziwnie jechało, a tu bez wiatru wilgotność też w miarę to bez problemu leciało się przelotową +35.
Gdyby nie pechowy układ świateł no i rozkopana Sobieskiego, być może byłby rekord dotarcia na bazę, a tak średnia wyszła +27,5.

Kontener już na bazie. Jednak nie było mi pisane go rozładowywać i wyszedł dzień na Dostawach czyli do południa wyjazd w okolice Oświęcimia. powrót na bazę, przerwa śniadaniowa i znów w kierunku południowym tym razem za Bielsko i w drodze powrotnej do Będzina naprawić zamek (od basenu). By nie kręcić w te i z powrotem bika pakuję na auto za drugim razem. Po skończonej robocie wracamy od Dąbrowy, gdzie opuszczam cztery kółka i wskakuję na bika kręcąc spod Nemo do siebie, a kierowca poleciał na bazę.

Wieczorem miała być dokrętka ale pogoda nie pewna i sobie odpuściłem jutro wolne to się może coś więcej ukręci.

DPD, kurierka z biletem w tle oraz nocne maratony filmowe

Poniedziałek, 19 maja 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca, rekreacja
Zimna Zośka się skończyła i temperatura i aura zdecydowanie na pro.

Po targowym weekendzie jak co poniedziałek pobudka 7:00 śniadanie i ruszam na bazę rozliczyć się z targów. Jak na poniedziałek ruch na drodze nawet nie tragiczny do tego efekt zielonej fali z wyjątkiem świateł przy Sobieskiego i kolejny rekord czasowy dojazdu bo pracy przekroczony. Przy okazji w drodze na Morawę spoglądam jak tam idą prace na rozkopanym łączniku Sosnowca z Szopienicami.

Z pracy wyjazd o pierwszej. Wiadomo by nie wracać identycznie powrót zaginam przez Borki, Ludowy, Wysoką  i przez Mireckiego przedostaję się pod Akademiki. Dalej zamiarowałem odbić na Chemiczną ale pomarańczowi rozłożyli się ze swoimi zabawkami obszar przy wiadukcie zaczyna się korkować.No cóż ja rowerkiem się przedostałem, a blaszaki niech czekają na swoją kolej,

By nie przebijać się przez świeżo wylany i głaskany asfalt brnę dalej za drogą do Będzina. Zwrot następuje przy Starostwie, skąd dalej pod Będziński Dworzec PKP i kierunek Zagórską pod Decathlona. Nie chce mi się brnąć pod rondo i zawijam przy skupie w łąki i dalej w lasek, gdzie po zawiłych ścieżynkach dociągam w okolice Makro i dalej do domku,

Obiad wrzucony już miała być sjesta, a tu alert zbieraj się na rower kierunek piekarnia i następnie tatę odholować do DG na pociąg. Fater busem, a ja z młodym na koń i gonimy. Pociąg punktualny, my również cześć - cześć i każdy w swoją stronę.

Wreszcie zasłużona sjesta popołudniowa. Nim się wyłożyłem telefonicznie rozmówki z Panem_P i ugadujemy się na 20:00 na rundkę po okolicy po czym do Remedium na nocny seans.

Oczywiście budzika nie nastawiłem i obudził mnie Marcin, że już pod domem czeka. Powoli się ogarniam po czym ruszamy na rundkę po okolicy, Mianowicie z Zagórza na DG, Molo na P3. Spotkanie ze znajomkami: Andrzej, Domino, Kosma z Tomkiem. Z każdym po kilka słówek. Po czym dalej na Zieloną i przez Mydlice przebijamy się pod Auchan, gdzie przejmujemy Olgę i w trio ruszamy na seans.

Odcinkowa Gra o Tron dobiega końca. Pora się zbierać większość do pracy, ja co prawda wolne ale pasowało by trochę dychnąć. Bokami przez Buczka, Plejadę, Orion odprowadzamy Marcina na Lenartowicza, Na odchodne jeszcze porcja rozmówek i się rozdzielamy. Patyk do siebie, a ja Olgę pod domek i również nawijka do siebie.

Dzionek miło spędzony, jutro biesiadowanie 3 roczku założenia naszego klubu i w miarę pogody ustawka na P3


DPDOD - jazda na zielonej fali

Wtorek, 13 maja 2014 · Komentarze(3)
Kategoria praca, rekreacja
Ot kolejny dzionek aktywnie spędzony na dwóch kółkach. Co prawda na ICM-ie wykresy nie wróżyły nic dobrego i zielony kolor się pokazywał. Całe szczęście jedyny deszcz zastał mnie w pracy, a potem tylko postraszyły jakieś dziady z których nie padało.

Dziś w robocie dniówka nadgodzinowa. Pobudka skoro świt - słońce było szybsze niż budzik i skutecznie skłoniło mnie do wcześniejszego opuszczenia wyrka. Od razu jakiś wewnętrzny biorytm lepszy. Na śniadanie na szybko jajecznica i ruszam do rodziców po Meridiana.

Lekki poślizg czasowy, ale jeszcze dopuszczalny. Wyjazd z domu 7:40. Do świateł przy Makro spory ogonek więc się posiłkuję dojazdem do krzyżówki od strony Długosza. Udaje się od razu wstrzelić na zielone światło i pakuję się na trasę. Powietrze jakieś takie ciężkie i wilgotne. By nie łapać chłodnego powietrza profilaktycznie tempo w granicach 27-30 km/h. W jednym ciągu udaje się też załapać na zielone przy Ślimaku, to samo przy Dęblińskiej. Dopiero chwilowa redukcja i postój na światłach przy wlocie na Sobieskiego. Dalej już bez postojów przez stawy przebijam się na firmę. 

TIR już stoi, przebierka w cywilki czekamy na jeszcze jednego pomagiera i do roboty rozładować kontener. Potem to wszystko pochować po magazynach, końcówkę to na przyśpieszeniu bo zebrało się na deszczowanie. Uporawszy się ze wszystkim o 15:00 opuszczam bazę i kierunek PTTK. Zlatuje kolejna godzina. Jak się dowiedziałem, że jutro kolejny dodatkowy kurs to się zbieram do kwatery na jakieś obiadowanie. Po drodze spoglądam na czasomierz i naskakuje mi opcja, że jak podkręcę tempa to uda mi się jeszcze dziś szweda sfocić. Nawrót na Kombajnistów, by nie wracać 3 Maja (którą, rano kręciłem)  i za Kukułek dostrzegam królicza za którym gonię i docieramy wspólnie na Gwiezdną, skąd ja odbijam na Stare Zagórze, a króliczek, gdzieś w stronę Klimontowa.
Dalej już samotnie ścieżką do domu po focisza. Sakwy w kąt i na pusto powrót na Gwiezdną upolować bestię. W drodze powrotnej łapię jeszcze jednego, którego pewnie już większość ma w swoich zbiorach. Dokumentacja zrobiona już spokojnie na obiadowanie.

Przerwa do 19:00 i ruszam na dokrętkę. Miała być solówka, a wyszło Trio, czyli zadzwonił Krzysiek, że są z kol. Darkiem na kołach i kręcą od lotniska. Umawiamy się, że się widzimy na P4. Nim ja się doturlałem chłopaki już byli na tamie. Pogaduchy i ruszamy na rowerową przebieżkę, czyli rundka +30 asfaltem do Wojkowic kościelnych i z powrotem. Potem już zbieramy się w drogę powrotną. Z P4 na P3, Zielona, wały, domki, ksawera, dworzec PKP Będzin Miasto, Chemiczna w Sosnowcu, Huta Buczka i lądujemy na Os. Zamkowym. Odprowadzamy Darka, potem Krzyśka i samotnie przez Rzeźniczą, Kukułek wyjazd na Zagórzu Pekinie skąd już najkrócej na spanie.

Na zakończenie kolejna porcja Szweda, znów Zagórze.



DPD i obiecany Szwedzki

Poniedziałek, 12 maja 2014 · Komentarze(2)
Kategoria praca
Standardowa trasa do i z pracy.
Jak jeszcze do ukręciło się dobry czas pomimo chłodnego wmorewindu, tak powrót zdecydowanie wolniej jakby zapłon odłączyło. Plus, że droga całkowicie uszła na sucho.

EDiT : cosik dla Noibasty,

Zagórskie Szwedy



Centralne:




oraz mała architektura przy której, lub wzdłuż której niebawem będzie szedł szlak nad którym obecnie pracuję:


DPOD - stówka po raz drugi

Czwartek, 8 maja 2014 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Wpis czwartkowy.

Od rana jakiś dziwaczny dzionek. Koniec urlopowego długiego weekendu majowego. Z oporami pobudka po 7:00, śniadanie i przygotowania do zameldowania się na bazie. Dziś decyzja na krótki zestaw ubraniowy. W drodze po bika jednak ocena pogody wpływa, że na górę dłuższy rękaw. 8:30 wybija i w drogę.

Początek standardowy kieruję się na światła przy Makro skąd nawrót na 94 w kierunku centrum miasta. Ruch sporawy na wiadukcie brak możliwości zjazdu na pas do lewo skrętu więc nie ryzykując odbijam na Auchan. Szczytem przez parking i przebijam się na Północną ponieważ TIR-ów jak mrówków i zjazd wiaduktem przy elektrociepłowni mógłby być ryzykowny zwłaszcza, że nie ma pobocza.

Z północnej, na przejazd przy Pałacu Ślubów na Chemicznej jak na złość trafiam na dziwą porę i przy zamkniętych szlabanach czekam dobre 10 min jak przejadą 4 pociągi. Jak już te szynobusy przetoczyły się po torach szlaban w górę i gonię dalej.  Rybna, Sucha, Roweckiego i od Mireckiego przebijam się już na stały tor jazdy na Morawę. Lekko spóźniony ale w granicach normy przybywam na miejsce. Szczegóły pracy wyjazdowej na weekend, pakowanie auta na targi i o 12:00 jestem już wolny.

Pogoda jak ta lala więc trzeba spożytkować ostatni dzionek wolnego. Z Morawy przebijam się na stawy Hubertus, skąd do Ostrogórskiej i dalej na szlak pogranicza. Poprzedni wywiad środowiskowy się potwierdził i ruszyły roboty przy udziale ciężkiego sprzętu na tym odcinku szlaku (Ostogórska - Mikołajczyka) ale jakoś udało mi się między pomarańczowymi przebić się na drugą stronę. Dalej na Tuwima i pakuję się po raz enty na planowany nowy szlak. Generalnie jeszcze jedno pojechałem sprawdzić by przekonać się czy obraz z mapy pokrywa się z rzeczywistością i czy będzie możliwe przejechać tamtędy na biku. Próba udana wałem przy Bobrku na tym odcinku można przejechać. Telefon do Pawła jak jest czasowy i czy jest w Magistracie. Otrzymuję pozytywną odpowiedź i od Upadowej nawrotka i gonię bocznymi drogami do Urzędu na Mościckiego. Konsultacja różnych wariantów rozwiązań infrastruktury oraz spoglądamy na mapy do kogo należą działki na newralgicznych punktach, gdzie mógłby biegnąć szlak oraz wstępnie zatwierdzamy najaktualniejszą wersję. Jeszcze tylko przejechać całość, rzucić ślad GPS do wyceny i ruszamy z oznaczaniem. Na rozmowach w Urzędzie zlatuje ponad godzina.

Obgadawszy szczegóły z Centrum ruszam do rodziców na obiad. Parkując bika patrzę 40 km. Pogoda jest i chęć do jazdy. Hmm posilony po godzinnej przerwie ponownie na Meridiana już bez sakw na popołudniową rundkę. Na chwilę kręcę się po Zagórzu po czym długa i na DG. Rozbujany docieram pod Molo i wpadam na Freja. Chwilę pogawędki ale mamy rozbieżne plany i każdy w swoją stronę.

Rzut oka na taho. Plan objazd czterech kałuż. Na początek bieżnią od strony Cypla do Piekła, gdzie przebijam się na dwójkę, przejazd terenowy i przecinka do P1. Objazd jeziora i  przez bagna w Antoniowie dojazd do odcinka leśnego wokół P4  Dalej też do Wojkowic Kościelnych i dalszy objazd P4  i powrót na P3. Na bieżni dostrzegam Łukasza, któremu to towarzyszę w trakcie pokonywania biegnąc 3 okrążenia. 85 km wybiło więc samotnie jeszcze jedno okrążenie bieżni i powoli nawija do Zagórza bo jutro w sumie wyjazd do Krakowa.
Nocki w domu więc może przez weekend jeszcze km wieczorową porą trochę wpadnie.