Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1309.00 km (w terenie 189.00 km; 14.44%)
Czas w ruchu:69:04
Średnia prędkość:18.95 km/h
Maksymalna prędkość:63.10 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:54.54 km i 2h 52m
Więcej statystyk

Początek rowerowego weekenu - VIII Ogólnopolska Pielgrzymka Rowererowa and trip to Gorzkowice

Sobota, 20 lipca 2013 · Komentarze(0)
Opis niebawem.

Pierwszy z parudniowych wypadów wakacyjnych na biku. Z uzbieranych nadgodzin udaje się uzbierać całą dniówkę w efekcie poniedziałek wolny i zyskuję jeden dzień wolnego. Ale o dniu dzisiejszym.
Plan był dość ambitny ale wyszło trochę inaczej. Zakładałem wyjazd dość wczas by na rowerku dociągnąć na kole i wziąć udział w mecie 8 ogólnopolskiej pielgrzymki rowerowej, a tu w piątkowy wieczór zasiedziało się trochę dłużej na AK i wstawanie wyszło opornie. W efekcie zostało się wspomóc koleją. Uszykowany zbieram się z tatą i gonimy na PKP do Dąbrowy. Widać nie tylko my skorzystaliśmy z tego wariantu są też znajomi zza Brynicy. Godzinny przejazd mija sprawnie. Z Dworca w Częstochowie grupką udajemy się pod Katedrę, gdzie wszystkie grupy się zbierały. Ludzi jeszcze mało, ale z biegiem czasu i zbliżaniu się godz. 10:00 ze wszystkich możliwych ulic zjeżdżały się barwne grupy cyklistów z różnych stron Polski. Są też znajomi z Ostrowa Wielkopolskiego z którymi miałem okazję się spotkać w zeszłym roku jak z Limitem torowaliśmy drogę do Bałtyku. Wybiła 10:00 ks. Grochowski główny organizator i pomysłodawca wita wszystkich i w środku Katedry następuje oficjalne przywitanie i przedstawienie przybyłych grup. Są pątnicy z Radomia, Lublina, Radomia, Radomska, Ostrowa, naszych okolic (Katowice, Gliwice, Racibórz) i wiele innych łącznie ponad 1000 rowerzystów. Po przywitaniu peletonem ruszamy aleją pod Jasną Górę, gdzie w Kaplicy cudownego Obrazu odbyła się msza w naszej intencji. Po całej ceremonii żegnamy się i ruszamy w miasto na małe co nieco uzupełnić kalorie. Fundujemy sobie z tatą porcję giga zapiekanki i burgera. Posileni ruszamy dalej w trasę. Podczepiamy się chwilę za grupą z Radomska z myślą poznania jakieś alternatywy drogi ale jakoś im ta jazda nie idzie więc się odłączamy i ruszamy znanym odcinkiem w kierunku Gorzkowic. Chwilowo rozkopaną krajową 1 by zjechać na starą trasę i boczną drogą DK 91 z oporem pokonujemy kilometry. Ciepło, wmordewind i drobne podjazdy nie ułatwiały zadania. Najważniejsze, żeby utrzymać średnią 20km/h. I tak po kolei z Częstochowy na Rędziny, Rudniki, Kłomnice, Radomsko docieramy do Kamieńska skąd już lokalnymi drogami do miejsca docelowego w Gorzkowicach.
Po mimo lekkich niedogodności o przyzwoitej porze docieramy do Babci. Pomimo tych 80 km w nogach jakiś niedosyt w drodze z ryneczku napatoczył się sąsiad i tak by zwieńczyć ten dzień luźnym tempem w barwach zachodzącego słońca robimy małą dokrętkę po okolicy.

DPD z objazdami - zaś pana

Piątek, 19 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Pobudka dziś trochę wcześniej bo o 6:00 z racji porannej dostawy na cito do Radzionkowa. Porannne szykowanie mija sprawnie i o 7:00 już w drodze na firmę. Znów jakiś inteligentny użył klaksonu na zwężce wzdłuż 3 Maja. Po za tym bez większych ekscesów.

Powrót również przesunięty o godzinę bo późno ruszyliśmy do klienta na Krzywopłoty. Wreszcie wybywam o 17:30. Do ślimaka samotnie, a resztę odcinka do Zagórza trochę za króliczkiem trochę przed.

Wieczorem ruszam na pilotażowy objazd trasy którą mam przygotować na sierpień w ramach projektu o wdzięcznej nazwie TOUR DE SENIOR. Najpierw laskiem na Kazimierz po Patyka, ale ma jeszcze coś do załatwienia no to korzystając z okazji nabijam kilometraż robiąc pętlę przez Ostrowy i kol. Feliks i powrót na Kazimierz. Dociera Marcin razem różnymi bocznymi ścieżkami przebijamy się na Centrum Sosnowca. Jedziemy,a tu trach ledwo Patyk wykrakał, patrzę na przód myśle, znów pana i szybka wymiana laćka na Dańdówce bo komary nas żywcem brały. Przecieramy kawałek zaplanowanej trasy i pakujemy się na akademiki. Dłuższa posiadówka i pora wracać na kwaterunek, bo jutro znów w trasę tym razem na rowerze.

DPD - i Bidnie nie było :(

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(2)
Kategoria drugi napęd, praca
Pobudka 6:30 jak w modelu, ale jakoś mi się wstawać nie chce i doleguję jeszcze kwadrans, który potem mi brakuje i znów na biegu szykowanie się do wyjazdu. Uszykowany 7:35 i w drogę. Co do minuty przejazd wyliczony to znów standardową wersją przejazdu. Światła nie co dziś mniej skorelowane i przy stanie 3/1 -z trzech zostaję przytrzymany na ślimaku. Oj się dłużyło się to oczekiwanie na zielony kolor.

Na firmie dziś mniej roboty i udaje mi się wyrwać w połowie dniówki na godzinne spotkanie z jednym z sosnowieckich stowarzyszeń ws. pomocy w organizacji imprezy rowerowej w sierpniu.

Po spotkaniu powrót na Morawę. Na granicy-brynicy przy stawikach rowerowe pozdro górną końcówką z jadącym z naprzeciw BIKO.

Firant na dzisiaj, w presji czasu i myślą (chęcią) udziału w BIDnej ustawce gastroczwartków Domina do BIDY, żwawym tempem wracam na Zagórze. W domu jestem parę minut przed 17:00 telefon kontrolny do Limita odnośnie szczegółów i coby chwilę na mnie poczekali. Niestety mama wyszła z niecnym planem ustawki zakupowej do Reala, także plany się posypały. W takim razie solidna porcja obiadu domowego i kierunek Pogoria. Sakwy napełnione, zakupy zrobione powrót do domu i było by na tyle z tego dzisiejszego kręcenia.

PS. W sobotę wybieram się do Częstochowy na metę VIII Ogólnopolskiej Pielgrzymki Rowerowej. Przywitanie wszystkich grup przy Katedrze planowane jest na 10:00 więc myślę wystartować z domu tak około 5:30 by spokojnie rowerem dotrzeć na miejsce, a potem dalej ruszyć w kierunku Piotrkowa Tryb. na Wieś i zostać do Poniedziałku. Jeśli znajdą się chętni do wspólnego kręcenia to zapraszam. Docelowo na sobotę przewiduję ok. 150 km.

W ramach odpoczynku

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(0)
Wtorek znów objazdowy (wschodnia granica), dopiero dziś udało się pokręcić załatwiając sprawy na mieście, a potem zupełnie rekreacyjnie wieczorem na P 3. Miały być kółeczka, a tu pac na ławeczce Frey i JAga tak że halt na małe pogaduchy, które przeciągnęły się do 23:00.

Poniedziałkowe DPD z plusem

Poniedziałek, 15 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Znów parudniowa przerwa od bika. Więcej ostatnio w Polsce jestem jak na miejscu. W piątek wyjazd kilometry same uciekają, szkoda, że nie dochodzą do roweru bo w 3 dni zrobił bym to co na ogół w miesiąc się kręci.

Swoją drogą ciekawe uczucie było jak jechałem w okolicach Gniezna i mogłem sobie wspomnieć i porównać jak wygląda ten obszar z punktu widzenia jazdy dostawczakiem.

Piątkowo, sobotnia pętla co prawda nie rowerowa ale ciekawa: Katowice - Częstochowa - Krotoszyn - Gniezno - Żnin - Bydgoszcz - Świecie - Grudziądz - Iława - Ostróda - Olsztyn -Nidzica - Mława - Płońsk - Wyszygród - Sochaczew - Piotrków Tryb. - Częstochowa - Katowice.

Niedziela również nie rowerowa - spędzona rekreacyjnie w Goczałkowicach.

Po ubogim w niekręcenie weekendzie jakoś mi było obojętne pochmurne niebo za oknem i ruszam standardową trasą do pracy. Dojazd się opłacił dotarło się na sucho. Powrót już trochę mniej wracając podkręcam do PTTKu po zapas mapek, które ostatnio porozdawałem. Wychodząc z oddziału jednak mnie mała mżawka złapała to przeczekuję pod zadaszeniem na center. Dalej przez park na Sielcu i znów pasem awaryjnym na Zagórze.

Wieczorem mała dokrętka jak to ostatnio bywa na Pogorię. Ale pogoda chyba wszystkich odstraszyła bo tylko jednostkowe sztuki można było zobaczyć. Dwie pętle wokoło i powrót przez Zieloną. Bo jutro znów w trasę. Tym razem Wschodnia granica: Krasnystaw, Dorohusk i Krasnobród.

W poszukiwaniu końca tęczy

Czwartek, 11 lipca 2013 · Komentarze(1)
Po wczorajszym całodniowym dostarczaniu foteli i innych produktów, dziś dzień wolnego na firmie, a jutro znów trasa okolice Gniezna i Olsztyna (mazurskiego).

Do 10:00 wyleguję się w wyrku, potem przyszła pora na nadrobienie i uzupełnienie wtorkowego wpisu. Przed 13:00 za oknem nie pada to na bikach ruszam z tatą do ZUS-u, po drodze podrzucając na Środulę Adiemu pendrive. Załatwianie w miarę szybko schodzi i zgaduję się z Kocurem aby wskazał mi jedno miejsce, gdzie tanio mogę naprawić lapa. Niestety zawarte i nic nie załatwiamy. Dalej w trójkę ruszamy na Morawę do firmy. Ugaduję się z kiero co do jutrzejszego wyjazdu i wracamy z powrotem za Brynicę. Pod Humanitasem, żegnamy się z Czarnym i już sami powrót na Zagórze. W domu obiadek i dalszy ciąg robienia domowej księgowości.

Na wieczór znów dokrętka kilometrów tym razem samemu. Za cel przybieram sobie czarny szlak wokół pojezierza dąbrowskiego czyli objazd w pakiecie wszystkich 4 pogorii. W drodze na Ząbkowice łapie mnie mała niegroźna mżawka po której wyszła rewelacyjna tęcza. Z głowie zrodził się nie osiągalny wręcz pomysł dotarcia do końca tego zjawiska pogodowego i tak idąc tym tropem docieram pod Łosień. Niestety czym "bliżej" się mogło wydawać byłem odnalezienia końca tęczy ta zaczęła się podnosić i znów garniec złota przemknął koło nosa. Ale żeby na pociechę znalazłem dotarłem do ogrodowego krasnala, a obok niego na ulicy przyuważyłem piątaka więc chyba gdzieś tu musiała się kończyć. Z granicy Ząbkowic i Łośnia wracam na zaplanowaną trasę. Kawałek wzdłuż torów przy P1 dalej na Antoniów i polną drogą wzdłuż gierkówki na P4. Objazd asfaltem największego z 4 zbiorników i z Piekła na P3. Po pierwszym okrążeniu pitstop na pogaduchy z panem Henrykiem, do grupy dołączył również Domino długobrody wracający z zapomnianej przeze mnie ustawki lodożerców. Dalsze pogaduchy do zachodu słońca. Domin rzuca hasłem o kolejnej ustawce z nalotem na Bidę. Chyba się skuszę. Wreszcie przyszła pora się zbierać towarzysze pogaduchy się rozjechali, a ja na odchodniaczka jeszcze szybszym tempem 2 kółeczka w koło P3 i powrót na Zagórze.

DPD - dzień zielonej fali

Wtorek, 9 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Wtorek zupełnie lepiej się ułożył niż zwariowany początek roboczego tygodnia.

Pobudka standard 6:30, śniadanko na zapas do roboty przetasowanie w sakwie i o 7:35 wyjazd do roboty. Mając na uwadze przeskakujący raptem po niecałych 4 tys napęd na drugim blacie bezpieczniej przy redukcji i rozpędzaniu się ze środkowego.

Trasa jak zawsze. Wylot na światła przy Makro,kawałek DK 94 i od Środuli wzdłuż torów na Morawę. Jak mi się udało przelecieć na pierwszych na zielonym - tempomat pow. 30km/h i podtrzymując dobrą passę na zielonym również przelatuję przy ślimaku i z 3 Maja na Dęblińską.

W robocie też dniówka mniej zakręcona niż wczoraj i udaje się sprawie wybyć przed 16:00. Wcześniej zgaduję się z Ryśkiem na Kato aby przekazać mu zestaw map o które prosił. Umawiamy się wstępnie pod Teatrem Wyspiana, ale w praniu wychodzi ze miejscem przekazania będzie Bogucicka w obrębie AE. Przy dobrej korelacji udaje się również dopasować z Tomkiem na wspólny powrót. Gdy już się trójca zjechała. Chwila pogaduch, żegnamy się i z Tomkiem wracamy na zagłębie. Nie chcąc mi się wracać na Szopki namawiam kompana wspólnych powrotów na modyfikację trasy pokazując inny wariant powrotu. Z Boguciciej jedziemy wzdłuż DK 86 w okolice Dąbrówki, gdzie podtrzymując zieloną passę unikamy świateł i kierujemy się drogą z tyłu TTW wylatując z tyłu Roździenia i dalej na Borki. Na wylocie z Sobieskiego również udaje się przeskoczyć na zielonym. Czas goni to skróciciem z Kilińskiego do Parku Żeromskiego. Dalej już pod Buczka, Fakop i Auchan (tym razem bez zakupowo). Na Józefowie w okolicach Makro się żegnamy ja odbijam na Zagórze, a Tomek na DG. Jutro dzień bez roweru.

Wieczorem znów dobitka kilometrów na P3.

Przed 5:00 wyjazd na dostawy. Katowice - Zawiercie - Szczekociny - Jędrzejów - Chmielnik - Opatów - Kraśnik - Lublin - Zamość - Krasnobród - Przeworsk - Łańcut - Rzeszów - Tarnów - Kraków - Katowice. Całodniowa pętla się szykuje tyle tylko, że w Meśku.

DPD -zakręcony poniedziałek

Poniedziałek, 8 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, praca
Zwariowany ten dzisiejszy dzień. A zaczęło się tak pomimo normalnej pobudki 6:30, jakoś opornie idzie mi zbieranie do pracy i w efekcie startuję z domu dopiero o 7:45. Chcący nadgonić opieszałość od razu nakręcam tempo i suprise - docieram pod światła przy Marko.Samochodów ustawionych na styk by załapać się na fazę zieloną. Z tą myślą nie pcham się do przodu tylko redukcja i mocniejszym obrotem korby próbuję załapać się na zielone i jak na złość tak pechowo przeskoczył mi łańcuch, że skończyło się na 10 cm szlilfie nad kostką. Dalej już bez większych ekscesów.

Dniówka w robocie też na biegu. Wszystko na już i w efekcie kończę o 1,5 h później niż normalnie. Korelacja z Tomkiem się udała. Czekając na mnie poprawiał coś w rowerze. Wreszcie opuszczamy Morawę i tniemy na Stawiki.

Dalej na Kilińskiego skąd za Humanitasem testujemy nowy wariant ominięcia centrum. Udaje się taką ścieżkę dopasować i w efekcie z WSH trafiamy prawie że bezkolizyjnie do Parku Żeromskiego. Dalej kawałek do głównej i przez Buczka, Fakop i Środulę do Auchana na małe zakupy. Ludzi teoretycznie nie dużo, ale na kasie swoje trzeba było odstać. Po zakupach piknik z daniem dnia (koszyk nektarynek i 70 konna czekolada) na pachołkach. Posileni ruszamy jeszcze do Decathlona dowiedzieć się co z moim kaskiem jest nie tak, gdyż on okazał się powodem dlaczego czasem ostatnio "pikam" na bramkach. Okazuje się, że przez prawie cały czas od zakupu (ok pół roku) nie był do końca rozkodowany. Po znów długim czekaniu na udzielnie informacji wreszcie ruszamy dalej na Józefów, gdzie ja odbijam na Zagórze, a Tomek tnie dalej na DG.

Wieczorem na zakończenie dnia z fatrem na koło pokręcić się po okolicy. Standardowo padło na P3. Kręcimy 2 kółka, przerwa na Molo, ale żadnej znane twarzy niewidzę to kusem do domu na Zagórze.

Sobotnie nocno-wieczorne kręcenie

Sobota, 6 lipca 2013 · Komentarze(0)
Edit:

Pierwszy weekend lipcowy nie okazał się zbyt owocny w kilometry. W sobotę była propozycja wypadu z Duchami na "Dupkę", ale mamona robi swoje i sobota okazuje się dniem pracującym (z racji weekendu tylko na półdniówki) zrobić dostawę i w południe jestem w domu. Aura w porównaniu do początku dnia się powoli klarowała, ale sensu już nie było gonić wariatów (w pozytywnym znaczeniu słowa) i dzień ucieka na leżakowaniu i porządkach domowych. Do tego dochodzą większe zakupy i wymiana hamulców w rowerze u taty. Zlatuje do 21:00. Pogoda w miarę to decyduję się pokręcić trochę chociaż.

Aha najpierw bikem do Pogorii na zakupy, a potem na Pogorię III porobić parę kółek. Porobił bym gdybym znów nie spotkał znajomych twarzy. Jazda wokół zbiornika kończy się na 2 okrążeniach potem dłuższa posiadówka na ławkach w towarzystwie Ola (Grześka) i Andrzeja. Gdy już przyszła pora, że krwiste bestie komarzyce zaczęły umilać nam rozmowę w blasku nocnych latarni przyszło się ewakuować. Andrzej zmyka gdzieś w oddali, a Ja postanawiam Ola odprowadzić na Pogoń. Tak też się staje. Docieramy pod Promilka, gdzie każdy w swoją stronę. Mi mało jazdy, a ostatnio nocne wycieczki po mieście polubiłem to kierunek gdzie koło poniesie po mieście. Jak na sobotę na centrum drętwo, także powoli w okolicach 0:00 zawijam na kwaterę.

Niedziela też wstępnie ustawiona rowerowo z Pawłem i dziewczynami, a w praniu wyszedł wyjazd do Rabki na spotkanie ze znajomymi z obozu językowego i dzień zleciał bez bika, ale też na sportowo oglądając i kibicując naszym siatkarzom.

DPD - Dziś dla odmiany przez Jaworzno

Piątek, 5 lipca 2013 · Komentarze(1)
Kategoria drugi napęd, praca
Dla odmiany, a to dla tegoż iż wczorajsza trasa przekroczyła przepisową dniówkę i dziś mogłem sobie odbić tą różnicę czasową. Faktycznym powodem było zawiezienie do Jaworznickiego PTTK książeczek moich klubowiczów do weryfikacji.

Wstępny plan był pobudki o 7:00 na spokojnie się wyszykować i o 8:00 bez spiny ruszyć na Jaworzno załatwić w PTTK i ruszyć dalej do roboty, ale nie to by było za piękne jak bym zamierzenie to zrobił i w sumie dobrze, że później wyleciałem.

W praktyce wyglądało to tak, że o 8:00 dopiero zwlokłem się z wyrka, śniadanie w postaci solidnej porcji makaronu, pakowanie, a następnie 10 minut przed 9:00 wyciągam koło i w drogę. Z obawy, że mogę się nie wyrobić w zamierzonym czasie od razu szybkie tempo.

Trasą od siebie w kierunku Zajezdni PKM, dalej na Juliusz, skąd lasem wzdłuż torów przebijam się na Maczki (na pierwszych 10 km przed podjazdem na Szczakowej pada rekord średniej 29km/h) co prawda nie udało mi się jej już dłużej przytrzymać ale i tak jestem zadowolony. Ze Szczakowej już jak droga prowadzi na Centrum Jaworzna na Grunwaldzką. W efekcie dobrej średniej nadrabiam czas i o 9:25 jestem już pod Oddziałem. 5 min przerwy na przekazanie książeczek. Telefon do Marka - potwierdzający dostarczenie i śmigam na Morawę. Z Centrum wzdłuż głównej osi przelotowej przez miasto na Osiedle Stałe (przymusowo chodnikiem, gdyż wyjątkowo dużo patroli krążyło, a na tej trasie stoją znaki zakazu jazdy rowerem i z musu chodnikiem, ale w większości nawierzchnia asfaltowa to można było gonić. Z OST na Łubowiec i wylot na Fasion Hause i Niwkę. W Mysłowicach na moście wybija 10:00 jestem planowo. Dalej wzdłuż trasy tramwaju T14 docieram na Szopienice. Zygzakiem po rozkopanych Szopkach na Morawę do bazy.

W robocie głównie przygotowania logistyczne związane z przyjazdem kolejnego kontenera z kolejnymi fotelami no i oczywiście rozładowanie sześćdziesięciu 80 kg foteli.

Pod koniec dniówki dzwoni Tomek i wreszcie po całym tygodniu udaje się zgrać na wspólny powrót. 16:20 wybija Tomek już czeka i ruszamy. Skrótami na azymut w kierunku Auchana, gdzie robimy małe zakupy. Wychodzimy, a od wschodu nadciąga front burzowy. Niezrażeni tym rozsiadamy się na pachołkach w celu nabicia elektrolitów w postaci koszyka Nektarynek i wysoko-konnej gorzkiej czekolady. Posileni przez Józefów lecimy na Zagórze, gdzie pod moją kwaterą się rozjeżdżamy. Burza jakoś dziwnie idzie więc chyba i Tomkowi uda się na sucho dotrzeć na Łosień.

Dzięki za wspólny powrót.