W poszukiwaniu końca tęczy
Do 10:00 wyleguję się w wyrku, potem przyszła pora na nadrobienie i uzupełnienie wtorkowego wpisu. Przed 13:00 za oknem nie pada to na bikach ruszam z tatą do ZUS-u, po drodze podrzucając na Środulę Adiemu pendrive. Załatwianie w miarę szybko schodzi i zgaduję się z Kocurem aby wskazał mi jedno miejsce, gdzie tanio mogę naprawić lapa. Niestety zawarte i nic nie załatwiamy. Dalej w trójkę ruszamy na Morawę do firmy. Ugaduję się z kiero co do jutrzejszego wyjazdu i wracamy z powrotem za Brynicę. Pod Humanitasem, żegnamy się z Czarnym i już sami powrót na Zagórze. W domu obiadek i dalszy ciąg robienia domowej księgowości.
Na wieczór znów dokrętka kilometrów tym razem samemu. Za cel przybieram sobie czarny szlak wokół pojezierza dąbrowskiego czyli objazd w pakiecie wszystkich 4 pogorii. W drodze na Ząbkowice łapie mnie mała niegroźna mżawka po której wyszła rewelacyjna tęcza. Z głowie zrodził się nie osiągalny wręcz pomysł dotarcia do końca tego zjawiska pogodowego i tak idąc tym tropem docieram pod Łosień. Niestety czym "bliżej" się mogło wydawać byłem odnalezienia końca tęczy ta zaczęła się podnosić i znów garniec złota przemknął koło nosa. Ale żeby na pociechę znalazłem dotarłem do ogrodowego krasnala, a obok niego na ulicy przyuważyłem piątaka więc chyba gdzieś tu musiała się kończyć. Z granicy Ząbkowic i Łośnia wracam na zaplanowaną trasę. Kawałek wzdłuż torów przy P1 dalej na Antoniów i polną drogą wzdłuż gierkówki na P4. Objazd asfaltem największego z 4 zbiorników i z Piekła na P3. Po pierwszym okrążeniu pitstop na pogaduchy z panem Henrykiem, do grupy dołączył również Domino długobrody wracający z zapomnianej przeze mnie ustawki lodożerców. Dalsze pogaduchy do zachodu słońca. Domin rzuca hasłem o kolejnej ustawce z nalotem na Bidę. Chyba się skuszę. Wreszcie przyszła pora się zbierać towarzysze pogaduchy się rozjechali, a ja na odchodniaczka jeszcze szybszym tempem 2 kółeczka w koło P3 i powrót na Zagórze.