Sobotnie nocno-wieczorne kręcenie
Sobota, 6 lipca 2013
· Komentarze(0)
Kategoria drugi napęd, rekreacja
Edit:
Pierwszy weekend lipcowy nie okazał się zbyt owocny w kilometry. W sobotę była propozycja wypadu z Duchami na "Dupkę", ale mamona robi swoje i sobota okazuje się dniem pracującym (z racji weekendu tylko na półdniówki) zrobić dostawę i w południe jestem w domu. Aura w porównaniu do początku dnia się powoli klarowała, ale sensu już nie było gonić wariatów (w pozytywnym znaczeniu słowa) i dzień ucieka na leżakowaniu i porządkach domowych. Do tego dochodzą większe zakupy i wymiana hamulców w rowerze u taty. Zlatuje do 21:00. Pogoda w miarę to decyduję się pokręcić trochę chociaż.
Aha najpierw bikem do Pogorii na zakupy, a potem na Pogorię III porobić parę kółek. Porobił bym gdybym znów nie spotkał znajomych twarzy. Jazda wokół zbiornika kończy się na 2 okrążeniach potem dłuższa posiadówka na ławkach w towarzystwie Ola (Grześka) i Andrzeja. Gdy już przyszła pora, że krwiste bestie komarzyce zaczęły umilać nam rozmowę w blasku nocnych latarni przyszło się ewakuować. Andrzej zmyka gdzieś w oddali, a Ja postanawiam Ola odprowadzić na Pogoń. Tak też się staje. Docieramy pod Promilka, gdzie każdy w swoją stronę. Mi mało jazdy, a ostatnio nocne wycieczki po mieście polubiłem to kierunek gdzie koło poniesie po mieście. Jak na sobotę na centrum drętwo, także powoli w okolicach 0:00 zawijam na kwaterę.
Niedziela też wstępnie ustawiona rowerowo z Pawłem i dziewczynami, a w praniu wyszedł wyjazd do Rabki na spotkanie ze znajomymi z obozu językowego i dzień zleciał bez bika, ale też na sportowo oglądając i kibicując naszym siatkarzom.
Pierwszy weekend lipcowy nie okazał się zbyt owocny w kilometry. W sobotę była propozycja wypadu z Duchami na "Dupkę", ale mamona robi swoje i sobota okazuje się dniem pracującym (z racji weekendu tylko na półdniówki) zrobić dostawę i w południe jestem w domu. Aura w porównaniu do początku dnia się powoli klarowała, ale sensu już nie było gonić wariatów (w pozytywnym znaczeniu słowa) i dzień ucieka na leżakowaniu i porządkach domowych. Do tego dochodzą większe zakupy i wymiana hamulców w rowerze u taty. Zlatuje do 21:00. Pogoda w miarę to decyduję się pokręcić trochę chociaż.
Aha najpierw bikem do Pogorii na zakupy, a potem na Pogorię III porobić parę kółek. Porobił bym gdybym znów nie spotkał znajomych twarzy. Jazda wokół zbiornika kończy się na 2 okrążeniach potem dłuższa posiadówka na ławkach w towarzystwie Ola (Grześka) i Andrzeja. Gdy już przyszła pora, że krwiste bestie komarzyce zaczęły umilać nam rozmowę w blasku nocnych latarni przyszło się ewakuować. Andrzej zmyka gdzieś w oddali, a Ja postanawiam Ola odprowadzić na Pogoń. Tak też się staje. Docieramy pod Promilka, gdzie każdy w swoją stronę. Mi mało jazdy, a ostatnio nocne wycieczki po mieście polubiłem to kierunek gdzie koło poniesie po mieście. Jak na sobotę na centrum drętwo, także powoli w okolicach 0:00 zawijam na kwaterę.
Niedziela też wstępnie ustawiona rowerowo z Pawłem i dziewczynami, a w praniu wyszedł wyjazd do Rabki na spotkanie ze znajomymi z obozu językowego i dzień zleciał bez bika, ale też na sportowo oglądając i kibicując naszym siatkarzom.