Rogoźnik z Kariną i Duchami
Środa, 20 czerwca 2012
· Komentarze(2)
Kategoria rekreacja
Z dziennika pokładowego. 20 czerwca. Od rana pełne ręce roboty ciąg dalszy przy dłubaniu zapasowego bika Taty. Gdy się z tym uporałem większość czasu do obiadu spędziłem na bikeserwisie u Dziadka pomagając mu przy robocie, a przy okazji czegoś nowego się nauczyć.
W między czasie dostaje dziwnego smsa od Limita, pisze że w drodze do Pracy miał bliskie spotkanie z blaszakiem i leży na obserwacji w szpitalu w Czeladzi. Biorę za telefon dopytując się co się stało i czy jest cały. Całe szczęście nie miał poważnych obrażeń bynajmniej przez tel tak twierdził i że jak wszystko przez noc będzie w porządku to go rano wypuszczą. Nie dopisuję szczegółów bo nie znam ich na tyle i mógłbym coś przekręcić. Jak wyjdzie pewnie zapoda o tym na BS.
Po obiedzie trochę serfowania po necie wchodzę na forum Ghostów na którym to Karina napisała o wypadzie jak nie będzie padać.
Jak zwykle spóźniony jadę na wyznaczone spotkanie, grupa mi uciekła, spotkaliśmy się przy Orlenie na Centrum Czeladzi. Dalej już w składzie Ja, Karina Hadzis, Niecki i Włodek jedziemy już razem. Pogoda z dupy chmury się gdzieniegdzie pokazują ale deszczu nie ma. Duchota straszna ale i tak tempo trzymaliśmy ok 30 km/h. Trasą obok Szpitala jedziemy do Wojkowic, gdzie na wysokości parku skręcamy w prawo na Rogoźnik. Na trasie Karina debiutuje na SPDach co się później okazuje zalicza dwie niegroźne gleby. Przy stawach na Rogoźniku postój Duchy kosztują zimne dopalacze, a ja z racji dawki 2 przeciwbólowych tabletów tylko własnej produkcji napojem zaspokajałem pragnienie. Po odpoczynku i fotografii dokumentacyjnej(jak dostanę to zamieszczę) objeżdżamy zbiornik. Terenowa trasa z przeszkodami połączona z jazdą na SPD kończy się upadkami. O 20:00 Karina miała spotkanie w Czeladzi więc dalej już nie kręciliśmy. Drogę powrotną prowadzę Ja zwalniając co jakiś czas odbierając tel. od ludzi zainteresowanych niedzielną wycieczką do Ogrodzieńca. Żeby nie było cały czas asfaltem to prowadzę grupę przez Bobrowniki do Wojkowic, gdzie odbijamy w teren co odkryliśmy z Limitem na któreś ze wspólnych wypadów prowadzącym do drogi na Przełajkę. Miałem niecny plan pociągnąć ich jeszcze terenem przez Grodziec, ale że czas gonił no to drogą do Czeladzi. Żegnamy się z Kariną, chłopaki przodem pojechali, a ja spokojnym tempem za nimi. Pod M1 tel. do Łukasza czy na rower czasem się nie wybiera, ale wrócił z roboty i nic mu się nie chciało. Nad Dorotką zawisła burzowa chmura, która wędrowała w moim kierunku.No to jej uciekam. Z tyłu M1 asfaltem do świateł, przecinam 86 i podjazd na Syberkę. Za Bleckiem w prawo na 12% zjazd na Małobądzką, gdzie zmierzam ku wisience. Docieram chłopaki już są no to chwilę zamieniam parę zdań. Burza zbiera na sile więc zwijam się na chatę. Pod domem okazuje się, że tylko postraszyło, parę razy konkretnie zagrzmiało i tyle z tego było.
Jutro najprawdopodobniej zakup nowego rumaka.Jaki pozostawiam narazie dla siebie.
W między czasie dostaje dziwnego smsa od Limita, pisze że w drodze do Pracy miał bliskie spotkanie z blaszakiem i leży na obserwacji w szpitalu w Czeladzi. Biorę za telefon dopytując się co się stało i czy jest cały. Całe szczęście nie miał poważnych obrażeń bynajmniej przez tel tak twierdził i że jak wszystko przez noc będzie w porządku to go rano wypuszczą. Nie dopisuję szczegółów bo nie znam ich na tyle i mógłbym coś przekręcić. Jak wyjdzie pewnie zapoda o tym na BS.
Po obiedzie trochę serfowania po necie wchodzę na forum Ghostów na którym to Karina napisała o wypadzie jak nie będzie padać.
Jak zwykle spóźniony jadę na wyznaczone spotkanie, grupa mi uciekła, spotkaliśmy się przy Orlenie na Centrum Czeladzi. Dalej już w składzie Ja, Karina Hadzis, Niecki i Włodek jedziemy już razem. Pogoda z dupy chmury się gdzieniegdzie pokazują ale deszczu nie ma. Duchota straszna ale i tak tempo trzymaliśmy ok 30 km/h. Trasą obok Szpitala jedziemy do Wojkowic, gdzie na wysokości parku skręcamy w prawo na Rogoźnik. Na trasie Karina debiutuje na SPDach co się później okazuje zalicza dwie niegroźne gleby. Przy stawach na Rogoźniku postój Duchy kosztują zimne dopalacze, a ja z racji dawki 2 przeciwbólowych tabletów tylko własnej produkcji napojem zaspokajałem pragnienie. Po odpoczynku i fotografii dokumentacyjnej(jak dostanę to zamieszczę) objeżdżamy zbiornik. Terenowa trasa z przeszkodami połączona z jazdą na SPD kończy się upadkami. O 20:00 Karina miała spotkanie w Czeladzi więc dalej już nie kręciliśmy. Drogę powrotną prowadzę Ja zwalniając co jakiś czas odbierając tel. od ludzi zainteresowanych niedzielną wycieczką do Ogrodzieńca. Żeby nie było cały czas asfaltem to prowadzę grupę przez Bobrowniki do Wojkowic, gdzie odbijamy w teren co odkryliśmy z Limitem na któreś ze wspólnych wypadów prowadzącym do drogi na Przełajkę. Miałem niecny plan pociągnąć ich jeszcze terenem przez Grodziec, ale że czas gonił no to drogą do Czeladzi. Żegnamy się z Kariną, chłopaki przodem pojechali, a ja spokojnym tempem za nimi. Pod M1 tel. do Łukasza czy na rower czasem się nie wybiera, ale wrócił z roboty i nic mu się nie chciało. Nad Dorotką zawisła burzowa chmura, która wędrowała w moim kierunku.No to jej uciekam. Z tyłu M1 asfaltem do świateł, przecinam 86 i podjazd na Syberkę. Za Bleckiem w prawo na 12% zjazd na Małobądzką, gdzie zmierzam ku wisience. Docieram chłopaki już są no to chwilę zamieniam parę zdań. Burza zbiera na sile więc zwijam się na chatę. Pod domem okazuje się, że tylko postraszyło, parę razy konkretnie zagrzmiało i tyle z tego było.
Jutro najprawdopodobniej zakup nowego rumaka.Jaki pozostawiam narazie dla siebie.