Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1193.00 km (w terenie 277.00 km; 23.22%)
Czas w ruchu:64:53
Średnia prędkość:18.39 km/h
Maksymalna prędkość:58.70 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:51.87 km i 2h 49m
Więcej statystyk

koko koko euro spoko do przerwy 1:0

Piątek, 8 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
W planach było przed meczem otwarcia dobić do równych kilometrów, ale realia życia plany zmieniły.
Do południa biurokracja i opłacanie faktur, potem zabawa w serwismena i tak zleciało do 16:00 bawiąc się przy rowerach. Zrodził się pomysł co by jednak się wyrwać z Limitem na małą dokrętkę, ale i to nie wypaliło więc z dzisiejszej dłuższej jazdy nici.

Patrze na czasomierz, w czasie spożywania futrunku (czyt. obiad) późno już.
Pakuję plecak i do Ghostów, na naszą prywatną strefę kibica, którą to wczoraj testowaliśmy grając w Tekena. Dobrze w bramę nie wjechałem, a już dopadło mnie dwóch Picassów i przybrałem barwy narodowe. Do końca pierwszej połowy złoty trunek leje się litrami, emocje sięgają zenitu pada bramka szał na ulicach Będzina. Pewnie i nie tylko. Druga połowa to już euro nie było tak spoko. Tracimy bramkę, Szczęsny czerwona. Niestety tylko remiz. Brawa dla Tytonia za obronę karnego. Jak na widowisko medialne i mecz otwarcia wzorowo. W czasie odpoczynku między drugim meczem przerwa na Grilla. Rozpoczyna się drugie widowisko. Rosja pokazała swoją moc liczyliśmy na remiz bezbramkowy, ale Czerwoni dopięli swego serią goli. W efekcie wygrali 4:1. Teraz tylko zostaje czekać na pozostałe mecze Orłów Smudy. No i oczywiście kręcić swoje do przodu. Co rower to rower.
Powrót w późnych godzinach przypadł przy padającym z nieba drobnym deszczem.
Oby jutro pogoda dopisała na 6 edycję rodzinnego rajdu.

Wierni kibice polskiej Reprezentacyji:

Szwędacz po okolicy i Teken na deser.

Czwartek, 7 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria rekreacja
Wczoraj padłem po powrocie z tajnej siedziby Ghostów wiec dziś pora nadrobić zaległości.

Planowawszy czwartkową jazdę nie myślałem, że mi się taka pętla urodzi. Po obiedzie miałem się wbić w las zagórski i kolejne ścieżki poodkrywać gdzie prowadzą, ale że siły wroga w postaci komarów i innego robactwa były na tyle duże więc zmieniłem plany. Po ośmiokilometrowym buszowaniu po leśnych duktach odbiłem na Park w Kazimierzu miał być teren więc przecinam drogę i w las na ścieżkę dydaktyczną. Pomysły się skończyły podkręcam pod minizoo, ludzi dużo jak to zawsze w wolne dni. Rozkminiam gdzie dalej, w głowie Sławków, ale samemu na tych balonach jechać mi się nie chciało. No to do krzyżówki i skręcam na Strzemieszyce. Dalej tryb szwędacz prowadzi mnie bocznymi drogami do drogi 790 w kierunku Ogrodzieńca. Po asfalcie wlekę się jak mucha w smole. Nawet na zjeździe z Łośnia w kierunku Błędowa szału nie było. Przed zjazdem na Błędów, za wiaduktem skręcam w końcu pod 10 km w dąbrowski szlak prowadzący na Tucznawę. Zmiana nawierzchni piach, kamienie, żwir "I like it" od razu lepiej. Na Tucznawie skręcam w prawo na Bugaj i kamienistym podjazdem na Bukową Górę. Krótki odpoczynek i dalej cały czas prosto do szutrowego szlaku na Siewierz, gdzież to skręcam w lewo zjazdem do Podwarpia. Kawałek znów asfaltem do Pogorii 4, gdzie wbijam w terenową część objazdu zbiornika. Przy przejeździe na Ujejscu w prawo i wzdłuż torów pod Czarną Przemszę, gdzie cały czas wzdłuż wałów do Będzina. Skoro już tu dotarłem to szwędacz kieruje mnie do W..., już na rezerwie jadę więc pora zatankować. Docieram do siedziby Duchów i zostaję tu na dłuższy odpoczynek.

Podczas tankowania zbiornika. Testujemy naszą mobilną strefę, nagle zrodził się pomysł rywalizaji w Tekena. Consola podłączona i tak metodą turniejową zlatuje półtorej godziny zmagać. Emocje i doping prawie jak na gali KSW. Zaczyna się ściemniać pora się zbierać. Zbieram manele i powrót przez Pogoń, koło Żeroma skręcam na 3 Maja i na rondkach koło Plejady odbijam na Zagórze.

Popołudnie prorowerowe, dziś zobaczymy może znów się coś wykręci.

hurra powót na polskie drogi

Środa, 6 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Po paru dniach przerwy dzięki wsparciu Olka (Krzyśka) mogłem znów wrócić do tego co lubię. Niestety po ponad 15 minutowej rozmowie z serwisem Producenta marki Kross nic nie uzyskałem. Gdy kupowałem rower do każdego pojazdu była osobna gwarancja moja wina nie sprawdziłem tego przez co teraz na tym tracę. Gdyby jeszcze ta rama poszła w innym miejscu jakieś cienie szansy wymiany ramy by były niestety w tym niefortunnym miejscu pod siodłem ciężko udowodnić, że to nie moja winna była że pękła. Wykłócać się już więcej nie mam siły więc własnymi, źródłami zespawam ramę i będzie jako rezerwowy.

Ale do rzeczy na pożyczonym Corratecu w okolicach południa do roboty do PTTKu urwanie głowy ale myślę, że już dzisiaj się z większością uporałem.

W drodze powrotnej z racji, przetestowania i nie dosytu najpierw odbiłem na Park Sielecki, gdzie wpadłem na znajome twarze mykam jedną z alejek i nie ładnie było by się nie zatrzymać więc z chłopakami z ostatniej wycieczki do Lipowca parę zdań zamieniłem jak to u braci rowerowej tematy były oczywiste - stricte rowerowe. Dalej na Park przy stoku na Środuli, gdzie sprawdzałem jak się te obszerne opony sprawują w terenie, epicentrum było wjazd na szczyt stoku. Jak po parudniowym odpoczynku nawet gładko mi to poszło.
Pokręciłem się tu i tam jeszcze po osiedlu i przerwa na obiad. Pod domem było tylko 15 km więc niedosyt, a i żal tak małej skali na BS wpisywać wiec wieczorem dokrętka. Na początek z fatrem do CASTORAMY wymienić głowicę do kosiarki. Miał wracać do domu, ale zdecydował, że jedzie się ze mną powłóczyć się trochę.
Załączam w głowie GPSa tryb szwędacz i ruszamy. Nawrót przez parking i kierunek Mydlice, dalej pod Urząd Pracy w DG i bocznymi drogami na Ksawerę w Będzinie. Dzięki dróżniczce śmignęliśmy między zamykającymi się szlabanami. Już myślałem, że przymusowy postój ale Pani przytrzymała rogatkę także swobodnie przejazd minęliśmy. Krążąc między domkami pod Przemszę, gdzie kawałek wałem i znów w domki, ale się tu pozmieniało tyle nowych willi od ostatniego razu jak tam byłem. Wyjeżdżamy na Zielonej i na Marianki gdzie docieramy na P4. Prawym brzegiem na Ujejsce i na P3. Ścieżką relaksacyjnym tempem docieramy pod molo i dalej na Łęknice. Znów spotkanie tym razem wpadamy na Lenego z Ghostów, w cywilkach był i bym go prawie nie poznał, zmierzał pod molo na imprezę integracyjną. Chwila rozmowy i każdy w swoją stronę. Docieramy na Manhattan i prostą drogą z lekkim zawijasem zorientować się czy kumpel już w domu zmierzamy do naszego miejsca zamieszkania. Surprise się nie udał bo go nie zastaliśmy.

Rower po pierwszym dniu użytkowania spisuje się dobrze i znów sprawdza się powiedzenie przyjaciół to w potrzebie poznasz. Jeszcze raz dzięki.

XVI Mistrzostwa Tarnowskich Gór w kolarstwie górskim

Niedziela, 3 czerwca 2012 · Komentarze(3)
Kategoria zawody
Podczas nie dysponowania jazdy na swoim biku z wiadomych przyczyn wcale nie próżnuje w życiu rowerowym. Może trochę w innym stylu niż zamierzałem wybrałem się do Tarnowskich Gór na zawody.
9:20 z lekkim opóźnieniem magicznym sprzętem z Kariną za sterami ruszamy po medale.
Ja w roli fotografa i menedżera w jednym. Blaszak obładowany rowerami, aż miło.



Na miejsce jak po nitce docieramy dzięki Czesiowi i jego satelitkom. Ekipa poszła się zapisywać i poszukać sklepu w celu uzupełnienia elektrolitów, zostawili mnie biedaka bez bika, ale że piechur ze mnie też dobry więc korzystając z okazji z buta wybrałem się na trasę gdzie można się z aparatem fajnie ustawić. Co się okazało obszedłem trasę ale nie tą co duchy startowali praktycznie co grupa miała inną trasę co chwilę zmienianą. Już mi się tej ich 5 na piechotę zwiedzać nie chciało więc na rowerku Marka trasę objechałem - od razu lepiej się na duszy zrobiło jak się trochę pokręciło (żal tylko,że nie startowałem super pętla, ale dziś inne zadanie miałem) O 14:00 start elity od startu ruszyli niczym francuskie TGV.
Przed starem jeszcze na szybko foto z Kariną (jej debiut na takiej imprezie)



foto rozpędzonego peletonu i uciekam na trasę.



Adaś padł po 2 pętli i zjechał na Pit stop do mojego stanowiska strzeleckiego gdzie ładowałem serie aparatem niczym z CKM-u. Karina przejechała pełne 3 pętle w jej kategorii i zajęła zaszczytne 6 miejsce. Paweł trudno powiedzieć bo został zdublowany przez pociski a i tak dostał bonus w postaci 5 kółka, a za nim już wszystkich ściągali. Także wyszło jakby Niecki jako ostatni skończył wyścig.
A faktycznie wypadł gdzieś w połowie stawki. Po odpoczynku i sesji Ghostów na pudle. Spinamy rowery do Zielonego i w drogę powrotną.

Sumując lekko nie pocieszony, że nie mogłem startować ale i tak dzień miło spędzony. Trasa na 5 co do organizacji trochę zastrzeżeń, ale 4- mogę im wystawić.

Ekipa niedzielnego tripa.

Marek, Adaś, Prezes, Niecki(Paweł) i Karina.

nie pamiętam tylko czym sobie Niecki zasłużył na takie tortury na odchodne :D


oraz link do pełnej galerii autorstwa zbiorowego :P Adasia, Kariny i Mojego