Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawy rowerowe

Dystans całkowity:4173.00 km (w terenie 448.00 km; 10.74%)
Czas w ruchu:231:12
Średnia prędkość:18.05 km/h
Maksymalna prędkość:63.40 km/h
Liczba aktywności:46
Średnio na aktywność:90.72 km i 5h 01m
Więcej statystyk

Kaszuby, dzień szósty - ostatnia pętla.

Sobota, 16 lipca 2016 · Komentarze(0)
Ostatni chilloutowy dzień na Kaszubach. Dziś za cel wybraliśmy sobie północno-zachodnią część KPK. Wyjazd po 11:00 i od razu do Chmielna łapnąć pieczątkę w informacji. Jesteśmy o pół godziny za wcześnie więc sobie odpuszczamy i lecimy na plus minus określony azymut. Było sporo pagórków, trochę błotka w lesie i nawet ciut udało się zwiedzić i pieczątki złapać.

Trasa:
Łapalice - Chmielno - leśnoasfsltowa droga - Mirachowo Dworek Starościński - Kamienica Królewska - Pałubice - droga woj. 214 - Sierakowice  - obiad i zwiedzanie kościołów pw. Św. Marcina - Stara Maszyna - Szklana - Lisie Jamy - Długi Kietrz - Wygoda Łączyńska - Borzestowska Huta - Lipowiec - Chmielno - Zawory - Zamek Łapalice - Łapalice.

Potem jeszcze na dobranoc rundka do wsiowego lewiatana uzupełnić zapasy na pożegnalne ognicho.

Kaszuby, dzień piąty - pełen spontan

Piątek, 15 lipca 2016 · Komentarze(1)
Po wczorajszym całodziennym deszczowaniu nie mogliśmy się zdecydować jaki kierunek obrać. Las kiepsko bo będzie błotniście, a w wiadomościach podali, że Gdańsk podtopiony.
Po nieco dłuższej naradzie chwilę po 11:00 wybieramy azymut Trójmiasto. By nie tracić czasu chcemy złapać SKM i się szybciej przebić do cywilizacji, jednak tu też deszcz dał się we znaki bo szynobusy prawie o godzinę są opóźnione i jeszcze do tego do samego Gdańska, nie dojedziemy, a komunikacją zastępczą zamiast u Neptuna kulamy się do Gdyni. Tutaj już sucho, ale Strażaki uwijają się z wylewaniem wody z piwnic. Odtąd do Gdańska kulamy się na kółkach. Powrót też na wariata. Na objeżdżaniu Trójmiasta zlatuje nam trochę czasu i żeby nie kulać się po zmroku chcemy upolować SKM powrotne. Jednak do godziny 20:00 torów na naszej trasie nie naprawili. Pociągi nie jeżdżą wracać do Gdyni bezsensowne. Z pomocą przychodzi nam jedna dziewczyna i prowadzi nas na przystanek skąd odchodzi PKS do Kartuz. Wszystko fajnie, ryzyk fizyk czy kierowca pozwoli nam wsiąść z rowerami. Podjeżdża jest zgoda. We wnęce przeznaczonej na wózek lądują właśnie wózek, dwa nasze jednoślady i jeszcze jeden na doczepkę. Po godzinie lądujemy w Kartuzach, a tam znów jednoślady.
Trasa jak najbliżej morza:
Łapalice - Prokowo - Kartuzy - SKM - Gdynia dworzec główny - Gdynia Port - Gdynia Redłowo (Rezerwat Przyrody Kępa Redłowska) - Gdynia Orłowo molo - Sopot Park Północy (jazda po klifie) - Sopot Molo - ścieżka rowerowa nabrzeżna - Gdańsk molo - Gdańsk Port nowy - Gdańsk latarnia morska - Stocznia - Stare Miasto - Dworzec PKP - PKS - Kartuzy - Łapalice.

Kaszuby, dzień czwarty

Czwartek, 14 lipca 2016 · Komentarze(0)
Dziś nie pisane pokręcić rowerami. Od rana front deszczowy, mam nadzieje, że do wieczora się uspokoi i chociaż na rowerek wodny się wyskoczy pośmigać po jeziorze.

Kaszuby, dzień trzeci

Środa, 13 lipca 2016 · Komentarze(4)
Wstępnie w planach było zwiedzanie Trójmiasta, ale pogoda była niepewna więc wyrwaliśmy się na eksplorację tym razem północnej części KPK. Trasa też skromniejsza, aby wyrobić się przed popołudniowymi burzami.
Tak więc wyjazd około południa. Trasa:
Łapalice - Sianowo - Sanktuarium MB Sianowskiej Królowej Kaszub - rowerowy szlak zielony - Kolonia - Sianowska Huta - Pomieczyńska Huta - czerwony pieszy - Prokowo - Kartuzy - Kolegiata Wniebowzięcia NMP - Łapalice.

Chcieliśmy jeszcze nakręcić pętlę przez Kosy i Chmielno, ale dobrze, że ścięliśmy prosto na nocleg. Jakieś pół godziny potem zaczęło grzmieć i dość solidnie padać.

Kaszuby, dzień drugi

Wtorek, 12 lipca 2016 · Komentarze(0)
Po zaklimatyzowaniu czas na eksploracje.
Dzisiejsza pętla południową częścią Kaszubskiego Parku Krajobrazowego:
Łapalice - Zamek Łapalice - Zawory - Ręboszewo - punkt widokowy na górze Sobótka - Brodnica Dolna - Ostrzyce - Kolano - Wieżyca - punkt widokowy na szczycie Wieżycy 328 m.n.p.m. - Szymbark - dom do góry nogami - Gołubie - Stare Czaple - Przewóz - Sznurki - Lampa - Chmielno - Łapalice.

Oczywiście wspólnie ukręcone z małżonką.

Czas na Kaszuby

Poniedziałek, 11 lipca 2016 · Komentarze(0)
Czas na drugą część urlopowania.
Tydzień krążenia po drogach i bezdrożach kaszubskich. Pobudka wczas 4:30 dopakowanie sakw i na 6:30 ruszamy z Martyną na dworzec w DG. Ciapąg IC przyjeżdża i ruszamy do Gdańska, tam szybka przesiadka na SKM i jeszcze godzinka do Kartuz. Na centrum Kartuz obiadek i już na jednośladach docelowo na kwaterę do Łapalic. 
Dziś mało kręcenia, głównie przelot na spanie i rozeznanie po okolicy.

Na stacji stoi lokomotywa,


a na ulicy Marcina


widziano Kaszuba

Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 7, Garnek - Sosnowiec

Niedziela, 23 sierpnia 2015 · Komentarze(1)
Ostatni z zaplanowanych dni na przejazd pętli. Pobudka przed 6:00, oprócz budzika limitowego, za budzenie zabrały się kozy, barany, osioł i kogut. Było zabawnie. Łóżka takie wygodne, że w ogóle nie chciało się wstawać.

Mieliśmy ruszyć przed 8:00, ale zostaliśmy jeszcze na porze karmienia zwierzyny. Jak tylko popas dostały skończyło się to błogie larum.

Żegnamy się i ruszamy 8 km jedną długą prostą do Klasztoru Sióstr Dominikanek na Świętej Annie, gdzie łapię pierwszą z dzisiejszych pieczątek (potwierdzeń).

Ten dzień to praktycznie przeloty od PK do PK. Z Anny przed Dąbrowę Zieloną jedziemy do wsi Radoszewnica. Nic tu nie ma oprócz odremontowanego Pałacu znajdującego się w prywatnych rękach. Sklepy pozamykane o ile były. Dopiero łapiemy PK na rynku w Koniecpolu. Popas i kręcimy do Nakła. Gdzie zatrzymujemy się przy kościele św. Mikołaja. Akurat trafiam na proboszcza, pieczątkę przybija, piątkę na drogę i jedziemy w poszukiwaniu Pałacu. Znaleziony obiekt obecnie służy jako hotel i jest w prywatnych rękach. Powoli jest odrestaurowywany. Z Nakła lądujemy w Szczekocinach.

Podbijam się kwiaciarni. Robimy zakup popasowy i za miastem zasiadamy na łączce ładując akumulatory. 
Żeby tak nie wiało kręcimy przez lasy. Jednak szuter czasem zmienia się w sypkie podłoże i tam też się nieprzyjemnie kręci.

Dolatując do mieściny Łany Wielkie po krótkiej drzemce. Limit łapie się króliczka, mnie kolano zaczyna doskwierać i odpuszczam pogoń. Po chwili i Adam odpuszcza widząc, że zostałem z tyłu. Nieco spokojniejszym tempem docieramy do Żarnowca. Jak na złość na plebanii nikogo i to w niedzielę, sklepy na rynku pozamykane. Kawałek dalej znajduję dwa, ale pieczątek nie mają dopiero za trzecim razem otrzymuję pieczątkę.

Śmigamy do Pilicy. Gdzieś mam przypływ siły jak zobaczyłem pierwsze wzniesienia. Nim się oglądamy docieramy na Rynek i zasiadamy w już sprawdzonej Pizzerii. Nim się pizza zrobiła korzystam z okazji i podbijam się w Żabce. Wracam, a Limit niesie dużą jak stół przy którym siedzimy pizzę hawajską. Bierzemy się za futrunek.
Brzuszki napełnione. Telefon do Moni, że ją dziś nawiedzimy i ruszamy. Jakoś te pagórki między Pilicą, a Podzamczem gładko poszły. Stempelek na zamku i lecimy do Niegowonic. Do Mitręgi zjazd i wspinamy się na Kromołowiec. Wyprzedzam króliczka i kręcę żwawo pod górę. Za nami ciągnie się sznurek samochodziarzy wracających z Jury.Krótka przerwa na potwierdzenie z drugiej strony wzniesienia i kręcimy na Łosień - Łosień, dzielnica DG będąca obowiązkowym punktem zaliczeniowym do odznaki. Innej opcji nie było jak tylko zakończyć pętlę w Kosmicznej Bazie. Monia przybija swoją Norkową pieczęć na moim i limitowym kajecie.

Przy lampce szampana obgadujemy nasz przejazd. Nim się oglądamy robi się ciemno. Żegnamy się i śmigamy na kwaterunki. Rozkręcamy maszyny i jadąc wzdłuż Huty Katowice wylatujemy na Gołonogu. Zwrot na Zieloną. Wspólne foto na zakończenie i każdy w swoją stronę.

Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 6, Pawełki - Garnek

Sobota, 22 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Najzimniejszy poranek jak dotąd. Po rozmowach z kierownikiem dyżurnym, wynikało, że ekipa budzikowa wyjedzie nam na spotkanie.
Jak zwykle start nam się opóźnia. W sumie dzisiaj to za sprawą smarowania napędów. Focimy bazę noclegową oraz sąsiadujący z nią drewniany mały kościółek po czym ruszamy w dalszą podróż wokół województwa.

Z Pawełków kręcimy do Sierakowa Śląskiego, który jest na liście PK. Po drodze w Ciasnej próbujemy się podbić w Urzędzie Gminy. Jednak nie wziąłem pod uwagę, że dziś już sobota.  W Sierakowie tuż przy DK 11 łapię pieczątkę w jednym z lokalnych sklepów.

Łączymy się z Mariuszem jak tam mu droga idzie. A dwie lokomotywy Mario i Robredo od 5 rano już śmigają w naszym kierunku. Zmawiamy się w Przystajni, gdzie mamy kolejne PK. Jednak nam strasznie wiatr daje popalić, opóźniając przy tym drogę. Coś dziś nam ta jazda idzie od rana opornie. Nim się doturlaliśmy do Przystajni, chłopaki już dawno zdążyli ostygnąć. Ukręcając od rana już stówkę.
Drogi nam się krzyżują, my dalej na północ, a Mariusz z Robertem w dół. Miłe spotkanie na trasie przyszło zakończyć. Za to, że im się chciało otrzymują od nas mapę województwa. Chłopaki lecą na Dobrodzień, a stempel w sklepie na rynku i dalej z Limitem kręcimy swoje.

Rozkręcamy maszyny i lecimy na Starokrzepice. W tą stronę się jechało trochę lżej, bo wiatr mieliśmy zza pleców. Bardzo ładny mają kościół. Plebana przy sobocie też nie użyczę, kończy się na pieczątce w sklepie ogrodniczym. Pora na Parzymiechy brodatego.

W plebanii zamknięte, czyżby Limita się bali. Znów podbijamy się w sklepie i gonimy dalej. Stacja pośrednia Danków. Ruiny zamku o których mapa mówiła okazały się jedynie fragmentami murów obronnych na których obecnie znajduje się Sanktuarium Maryjne. 

Kierujemy się do Popowa. Znów płaskie odcinki przyprawiają Limita o poziom mega irytacji. Do tego przez chwilę zaczyna na nas pokrapywać. 70 km zrobione rozglądamy się za lokalem pojeniowym. Natrafiamy na takowy w Zawadach. Restauracja Wczasowa, może i z zewnątrz i w środku wyglądała jak by się czas na PRL-u zatrzymał zaspokoiła nasze żołądki. 

Z kolejnym zapasem energetycznym udajemy się do wsi Borowa. Tutaj nawet sklepu nie ma. Mają kościół, ale pleban gdzieś wybył i panie sprzątające odesłały nas do Sołtysa. Jak się okazuje całkiem niedawno ktoś na rowerach również u pana zagościł.

Z Borowej wzdłuż Jeziora Ostrowskiego udajemy się do kolejnej wsi Ostrowy. Tutaj znów sklep i gonimy do Mykanowa.
Już była szansa podbić się u Strażaków z OSP, ale Komendanta, akurat nie było, a on trzyma pieczęć jednostki. Padło znów na lokalny sklep. Uzupełniamy zapasy żywnościowe we wsiowym Lewiatanie i kierujemy się do kolejnego PK - Gminy Kruszyna.

Tutaj naszym oczom ukazał się masywny XVI - wieczny kościół, a za nim w remoncie Pałac Denhoffa. Udaje się trafić akurat na koniec mszy i mogłem zobaczyć budowlę sakralną od środka. Po zwiedzeniu udaję się na plebanię po pieczątkę parafialną. Chwilę porozmawialiśmy o historii kościoła. 

Z Kruszyny to już prosto na Świętą Annę. Jedak na dziś nie osiągalne. Po raz kolejny uśmiecham się do Martynki o pomoc. Ciężko było, ale udaje się odnaleźć nocleg w gospodarstwie agroturystycznym w Garnku. Dzwonimy, jest miejsce, ale znów zapytanie czy nam nie będzie przeszkadzał hałas imprezy osiemnastkowej. Pytanie retoryczne, jedziemy.

Na noclegu zaś po zmroku. Ale stąd to już na spokojnie zdążymy całość objechać do końca.

Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 5, Kuźnia Raciborska - Pawełki

Piątek, 21 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Chwilę przed 8:00 pozbierani ruszamy dalej. Plan zrealizowania objazdu do soboty nam się nie powiedzie, ale przychodzą myśli, że i planowo nie niedzieli się nie wyrobimy. Plan był dociągnąć pod Krzepice, jednak nam się nie udało.

Opuszczamy Kuźnię i jedziemy do Rud. Z rana wiatru jeszcze nie ma to i ten chłodek poranny nie przeszkadza. 
Informacja w Rudach otwarta dopiero o 9:00. Czekać półgodziny nie ma sensu. Łapiemy pieczątki w Nadleśnictwie i na Stacji Kolejki Wąskotorowej wliczanej również do Odznaki Turysta Ziemi Raciborskiej. Chcący zrealizować plan dotarcia jak najwyżej na północą część województwa jedziemy dalej. Chwilę jedziemy leśnymi duktami, ale z sakwą jazd idzie opornie bo korzenie, piach.  W efekcie w Stanicach wpadamy na asfalt i kręcimy do Pilchowic. Przerwa zakupowa plus stemplowanie w Gminie. 

Następny punkt kontrolny to miejscowość Sierakowice. Po przejechaniu Smolnicy i Sośnicowic ukazuje nam się kolejny drewniany kościół w Sierakowicach. Po sfoceniu obiektu kręcimy się po mieścinie w poszukiwaniu, gdzie tu się podbić. Nic nie znajdujemy z czerwoną tabliczką i lądujemy z powrotem przy kościółku, gdzie po rozmowie po co i dla kogo otrzymujemy pieczęć z nazwą miejscowości. Z resztą praktycznie do końca wyprawy w większości przypadków pieczątki łapałem w sklepach. 

Wrzucamy coś na ruszt i kierujemy się do Rachowic, gdzie znajduje się kolejny drewniany kościół. Stamtąd udajemy się do Wsi Łącza.
Na wlocie do mieściny rzuca mi się napis Pałacyk Leśny - zapraszamy rowerzystów. W oddali widać restaurację. Podjeżdżam może moją jaką ładną pieczątkę. Niestety nie, ale mają zwykłą z nazwą miejscowości. W sumie nam to wystarczy. Jedziemy dalej. Zakręcamy jeszcze zobaczyć kościół. Tym razem murowany.
Kręcimy do Rudzińca, gdzie znajdujemy kolejny drewniany kościół. Kilka foto i śmigamy do Chechła po kolejną pieczątkę z PK. Nawiedzam jeden ze sklepów i otrzymuję stempelek. Z Chechła kierujemy się do PK - Bycina. Po drodze oglądamy z zewnątrz kościół w Poniszowicach. W Bycinie łapiemy pieczątkę z Restauracji w której już Limit miał okazję obiadować. Sprawdzony lokal, to i tym razem zasiadamy na obiadowanie. Krzepic już raczej nie osiągniemy. 
Po obiadowaniu ruszamy do Toszka. To już moja kolejna wizyta na dziedzińcu zamkowym. Limit po raz pierwszy. Łapiemy stempel na zamku i lecimy dalej.

Kolejny PK - to wieś Dąbrówka. Docieramy na centralny plac, gdzie łapię pieczątkę w sklepie. W tył zwrot i kierujemy się do Wielowsi. Na długich prostych przez pola wiatr znów dał nam w kość. Pod Urzędem Gminy jesteśmy już po zamknięciu. W Kościele Msza, to pleban zajęty więc znów sklep i kierujemy się do Potępy. Znów pieczątka w sklepie i jedziemy na Krupski Młyn. Wrzucamy w siebie resztki jadła z sakw i kręcimy do Lublińca. Wpadamy na DK 11 i mamy już ciągnąć asfaltem, ale przypomniało mi się, że wzdłuż wyremontowanej jedenastki biegnie między drzewami szutrowa ścieżka rowerowa. Na pierwszym możliwym zjeździe odbijamy na nią i bezkolizyjnie z dala od samochodów lecimy do kolejnego PK. Przypadkowym trafem zamiast na ryneczek trafiamy pod Pocztę. Trzy minuty do zamknięcia. Wpadam z Kajetami. Dzień dobry i udaje się rzutem na taśmę łapnąć stempel.  
20:00 wybiła patrzę na mapę i przypomniałem sobie, że Paweł wspominał mi o noclegu w Schronisku PTSM w Pawełkach.

Dzwonię do Martynki, co by mi podesłała namiary. Dzwonimy, spanie jest i nie drogie, ale Pani wspomniała, że odbywa się tam impreza osiemnastkowa, jak nam nie będzie przeszkadzało to zaprasza. Piąty dzień zmagań, kto tam będzie myślał, że głośno. Zaklepane. Robimy zakupy w Lublińcu i po sznurku prowadzeni przez Garmina po nocy docieramy do Schroniska Pawełek. Impreza w kameralnym gronie jak się okazało. Nam absolutnie nie przeszkadzała. Jak człowiek oczy przymknął to rano otworzył. 

Dookoła Woj. Śląskiego - dzień 4, Gorzyczki - Kuźnia Raciborska.

Czwartek, 20 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Dziś jakoś to wstawanie gładko poszło i przed 8 już jesteśmy na kółkach. Rześko z rana. Z Gorzyczek udajemy się do Chałupek po kolejne potwierdzenie z PK. W Olzie na postoju przy sklepie podsuwam Limitowi pomysł suszenia ręcznika na superbohatera. Nie sądziłem, że na to pójdzie, ale przewiązał sobie ręcznik tworząc swojego rodzaju pelerynę i tak jechał do samych Chałupek.
Fotki na przejściu granicznym, pieczątki w Pałacu i na Poczcie. Z Chałupek kręcimy przez Krzyżanowice do Tworkowa, gdzie podbijam kajety w punkcie pocztowym oraz udajemy się pod ruiny Zamku. Brama zamknięta, za ogrodzenia widać, że trwają jakieś prace remontowe. Już mamy jechać dalej, aż tu zaczepia nas pani czy byśmy nie chcieli zwiedzić ruin. Jest możliwość czemu nie. Łapiemy dodatkową pieczątkę i kręcimy się między robotnikami.
Pora na nas. Następny punkt Krzanowice. Z PK nie było problemu, bo Urząd Miasta otwarty i mogłem się podbić w sekretariacie. 

Na długich prostych między polami wiatr daje się nam we znaki. Jak już pieczęć pozyskałem, zasiadamy na rynku na popas drugośniadaniowy, a może już trzeci. Nie pamiętam co chwilę coś się na ząb wrzucało.

Akumulatory naładowane. Rzeźbimy dalej kilometry. Przez Pietraszyn docieramy do Pietrowic Wielkich, tu krótki postój na zakupy pieczątki w Punkcie Pocztowym i Urzędzie Gminy. Następnie musieliśmy dotrzeć do Raciborza. Niby 10 km, ale przez ten silny wiatr w twarzoczaszkę droga dłużyła się niesamowicie i kosztowała nas sporo energii. Jak tak będzie wiało to daleko nie pociągniemy.

W Raciborzu zatrzymujemy się na nico dłuższą chwilę. Podbijam kajety w informacji i kierujemy się do PTTK. Obiecywałem Panu Staszkowi, że dojadę do Raciborza. Okazja się wreszcie nadarzyła. Szukając budynku Oddziału, szczęśliwym trafem wpadam akurat na Pana Stanisława idącego do Oddziału. 79 lat na karku, ale nad aktywny działacz i przewodnik turystyczny.
Zasiadamy na kawkę, nabywamy książeczki Odznaki Turysta Ziemi Raciborskiej i wymieniamy się wspomnieniami z różnych wycieczek po Polsce. Z racji, że niektóre miejscowości przez które dziś przejechaliśmy, znajdują się na liście punktów zaliczeniowych gospodarz podbija nam zaliczenie tych punktów.
Kawka wypita, zostawiamy rowery jeszcze na chwilę i idziemy zwiedzić Muzeum Raciborskie. Żegnamy się i znów z polecenia podążamy pod Magistrat, gdzie w podziemiach mieści się Restauracja "Swojskie Jadło". Dwudaniowy obiad znów nas napełnił na dalszą drogę. Wychodzimy na zewnątrz i zaczepia nas Radny z którym wymieniamy się uwagami nt. infrastruktury rowerowej. Od niego też dowiaduję się, że organizują raz do roku Raciborską Masę Krytyczną. Pora na nas żegnamy się i kierujemy się do kolejnego PK - Nędza. Jedziemy tam przez Rezerwat Łężczok, bardzo ciekawe miejsce pod względem krajobrazowym. W Nędzy jednak się nie podbijamy. Nie przyszło mi do głowy iść do sklepu po stempel.Z resztą zmęczenie dawało już się we znaki i powoli organizm domagał się odpoczynku. Z Nędzy udajemy się do Wsi Turze, gdzie trafiam do Pani Sołtys, która podbija nam pieczątkę na znak, że tu dotarliśmy. Powoli zaczynamy rozglądać się za spaniem. Pani Sołtys wspomniała, że u nich w przyszłym roku szykują bazę noclegową z przystanią nad rzeką Rudą, a najbliższe obiekty noclegowe to Kuźnia Raciborska. Tam też przybraliśmy azymut. Robimy zakupy popasowe, a ja dzwonię do Maryny z prośbą zlokalizowania obiektu. Wymęczeni tą szarpaniną z wiatrem docieramy do Hotelu "Gracja", gdzie udaje nam się przebunkrować do rana.