Cykliczny wypad w Polskę: Opolszczyzna - dzień 6

Niedziela, 30 września 2018 · Komentarze(2)
Wyjazd dobiega końca. Przed nami odcinek na zarżnięcie. Poranek rozpoczynamy od smarowania napędu. Silniki były smarowane wieczorami. :D
Potwierdzenie u plebana na początek niedzieli i w drogę kierunek Praszka.
Chyba jakieś zmęczenie materiału. Początkowy rozruch mam bardzo oporny. Temperatura też daje się we znaki. Pozbywanie się cieplejszych warstw nastąpiło dopiero po 40 km.
Na między odcinkach trafiają się drewniane kościoły w Uszycach i Gołej. Niby otwarte dziś, ale w trakcie mszy nie wypada zwiedzać od środka. Wreszcie osiągamy punkt pośredni. Organizm domaga się kawusi. Akurat trafił się Orlen, to była babeczka i kawusia. W centrum łapię pieczęć z ciastkarni Ale Ciacho. Oczywiście zakup sporej ilości ciasta i dalej w drogę ku miejscowości Dobrodzień.
Dłuższej uwadze chciałem poświecić w gminie Rudniki, jednak obsuwa sprawia, że nie odbijamy na dodatkowe obiekty, tylko jedziemy po kresce.
Zależało mi na zwiedzeniu kościoła w Żytniowie pw. Św. Marcina. Ale jak zajechaliśmy trwała suma i przyszło by długo czekać na koniec mszy. Innym razem.
W Borkach Wielkich u Franciszkanów łączność z naszymi klubowiczami, krótka relacja z naszej wyprawy. Na parę kilometrów, lub na 3 blachy przed Gutentagiem spotykamy kolegę zza miedzy. Mysłowiczanin pociągiem pojechał do Poznania, kupił tam rower i na nim postanowił jednego dnia wrócić do domu. Towarzyszy nam na odcinku między blachami, ale po tym się żegnamy i każdy swoim tempem.
Gutentag po raz kolejny nie rozczarował mnie smaczną kuchnią. Posileni ruszamy dalej. Nudną jak barszcz drogą wojewódzką docieramy do Zawadzkiego. Zjazd w celu potwierdzenia i dalej kontynuacja ową drogą do Wierzchlesia.
Tam zjeżdżamy i bokami przez Barut dokręcamy do Jamielnicy. Próbuję złapać potwierdzenie u zakonników, ale zawarte.
Na wylocie z miejscowości dostrzegam neon jakiegoś zajazdu. Zjeżdżamy może tam się uda podbić.
Restauracja Iskra mile nas zaskakuje. Właściciel bez problemów pieczętuje nam kajety i z dobrego serca częstuje posiłkiem regeneracyjnym w postaci schabu, zimnych nóżek, roladek i nocnika kawy.
My się odwdzięczamy skromnie tylko odblaskami z logo. Będąc pod wielkim wrażeniem i miłym zaskoczeniem z sytuacji.
Teraz czekała już nas jazda po nocy. Ostatnie potwierdzenie w Strzelcach i nużąca walka z drogą powrotną.
Krajową 94 kręcimy wspólnie do Toszka. Już po 21:00. Dokładam na siebie dodatkowe warstwy i po pożegnaniu z Adamem ruszam dalej krajową, a Limit postanowił kręcić bokami i udał się w kierunku Tarnowskich.
Do Pyskowic jedzie się mi rewelacyjnie. Bytom osiągam już w Październiku. Drogi puste. Kryzys dopada w Czeladzi. Zjazd na tankowanie, kawusia z nutką czekolady dodaje nieco energii.
Wreszcie M1, zjazd do Nerki, dwa Pagórki pod Warpie i z nóżki na nóżkę przez Mydlice na Zagórze.
Drogówka nie śpi. Przy Dorjanie się ustawili. Mnie jednak zostawiają w spokoju. Ostatnia prosta i zjazd na kwadrat. Teraz prysznic i szybko spać bo czas na powrót do rzeczywistości.

Przejechany odcinek: Byczyna – Uszyce – Goła – Praszka – Żytniów – Radłów – Borki Wielkie – Łomnica – Klekotna – Dobrodzień – Zawadzkie – Borut – Jamielnica – Strzelce Opolskie – Toszek – Pyskowice – Karłowice – Bytom – Czeladź – Będzin – Dąbrowa Górnicza – Sosnowiec

ZDJĘCIA DZIEŃ 6 

Komentarze (2)

Można pomyśleć, nie mówię nie.

gozdi89 15:00 piątek, 5 października 2018

Szkoda, że nie mieliśmy więcej czasu. Na tą trasę spokojnie ze 3 dni więcej by trzeba. A i w 2 tygodnie byśmy się nie nudzili. I przede wszystkim tak nie żyłowali. Ale i tak warto było. Może kiedyś powtórka w drugą stronę tyle, że koniecznie latem i wolniej.

limit 07:02 piątek, 5 października 2018
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa tynie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]