Wpisy archiwalne w kategorii

praca

Dystans całkowity:29917.00 km (w terenie 1653.00 km; 5.53%)
Czas w ruchu:1600:53
Średnia prędkość:18.38 km/h
Maksymalna prędkość:62.90 km/h
Liczba aktywności:1150
Średnio na aktywność:26.01 km i 1h 26m
Więcej statystyk

DPOD

Poniedziałek, 18 maja 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Powrót z delegacyii i jak to co poniedziałek 9:00 rano i ruszam na Morawę się rozliczyć. Za oknem słońce, ale mimo to decyduję się na długi wariant odzieżowy do jazdy. W sumie była to dobra decyzja, bo cały czas jechałem pod słaby, ale jednak zimny wiatr z południa.

Po 12:00 opuszczam bazę i w drogę powrotną. Już dużo cieplej. Trasę powrotną nieco zaginam. Na początek przebijam się obok cmentarza na Szopkach, skąd terenem pomiędzy stawami Morawa i Borki śmigam na Stawiki. Następnie kawałek szlakiem TTC na Naftową i zwrot do Oddziału po dwie mapki Sosnowca. Mimo zamkniętego PTTK natrafiam na Pawła, po czym w niedługim czasie zleciało się jeszcze parę osób i skończyło się na pogawędkach trwających do 15:00.

Zasiedziałem się trochę, się żegnam i śmigam dalej. Azymut Pogoń sprawdzić czy udało się coś "Romanowi" wskórać w sprawie nieszczęsnych blachosmrodów stających na przecięciu ścieżki w rejonie Żylety. Akurat dziś, żaden blaszak nie blokował drogi, ale mimo wszystko jeszcze widocznie Magistrat nie znalazł pomysłu jak ten problem naprawić.

Jadąc dalej ścieżką turlam się do Będzina. Telefon do Limita, z opcją się zjechania gdzieś na mieście. Weryfikacja trasy i zgadujemy się nad Pogorią III. 

Trochę pogaduch różnych. Limit zmęczony, ja głodny to nie przeciągamy rozmów za długo i po przejeździe na Zieloną, każdy w swoją stronę. Adam na Psary swoimi ścieżkami, a ja na Zagórze.  

Dla odmiany Poznań - debiut z bikem na delegacji

Piątek, 15 maja 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca, wycieczki
Przykładałem się już długo do tego i wreszcie nadarzyła się okazja i możliwość zabrania jednośladu razem ze sobą do pracy.

We wtorek dowiedziałem się, że jadę w ten weekend do Poznania, dzień długi, a targi do 17:00 więc popołudniowe wojaże możliwe. Trochę mi się już udało poznać Poznań w obrębie MTP i samej Starówki, więc przyszła pora poznać nieco inne zakamarki.
W czwartek wyjazd i kombinacje by ułożyć tak towar by się jeszcze rower zmieścił do Mastera. Nim jednak dojechałem i się rozłożyłem było już późno więc wieczór minął na przeglądaniu mapy i wytyczenia marszruty. 
Piątkowe popołudnie należycie wykorzystałem. 
18:00 wybiła, przebierka w bike wdzianko i w drogę. Na rozgrzewkę trochę terenu w pobliskim Lasku Marcelińskim koło kwaterunku. Następnie pilnując się częściowo czarnego szlaku i z wykorzystaniem infrastruktury rowerowej mijam Stadion Lecha przy Bułgarskiej i jadę w kierunku Jeziora Rusałka. Wkraczając na zalesiony teren parku przez chwilę poczułem się jak bym się znalazł w Parku Śląskim. Robię poglądowe okrążenie terenową ścieżką wokół jeziora, heh mają Poznaniaki kilka ciekawych miejsc do jazdy.
Podążając dalej za szlakiem czarnym jadę za tubylcami do Parku Cytadela. Również się nieco krzątam po parkowych alejkach, doglądając tu i ówdzie pozostałości poznańskiej warowni obronnej. Dzień się chyli ku końcowi. Zarzucam na siebie wiatrówkę i azymut Jezioro Maltańskie. Również rundka wokół zbiornika i powoli zawijam z powrotem w kierunku noclegu. Na zakończenie jeszcze rundka na centrum, większość uliczek przetuptałem przy poprzedniej okazji jak byłem w Poznaniu, dlatego też zakręcam na Rynek porównać jak miasto tętni życiem w ciepłe majowe wieczory, a tu wiary od groma przesiadującej w rozlokowanych gdzie się tylko da ogródkach piwnych. W marcu jeszcze tak tu klimatycznie nie było. Z Rynku pod Zamek Przemysła II, nadal zamknięty z powodu prac konserwatorskich.

Nie mogło się obyć od przejazdu ulicą Świętego Marcina, na której mieści się również jeden ze starszych w mieście obiektów sakralnych Kościół pw. św. Marcina. Wylatując z ulicy jeszcze zakręcam pod Zamek Cesarski. Objazd pobudynków dawnego osiedla zamkowego i już prosto Grunwaldzką na Junikowo do kwaterunku. 
W sobotę po bankiecie korciło mnie ruszyć jeszcze na nocne manewry w celu zaczerpnięcia trochę kultury poprzez noc muzeów, ale jak to bankiet późno się skończył i zaczęło nieco padać to sobie odpuściłem. 

Trochę mało czasu na jazdę, ale i tak było warto sobie bika zabrać pod pachę i się nieco odchamić po pracy. 

DPD

Wtorek, 12 maja 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Wtorek pod znakiem manewrów po Polsce. Znaczy się czas spędzony na dostawach.

Wyruszam z domu 6:15. Przebiera w cywilki i o 7:00 przesiadka do Renówki i w drogę. Sporo punktów i nim wróciłem na firmę środa nastała. Nocka jak na maj ciepła 19 stopni na plusie. Gdyby nie zmęczenie i chęć znalezienia się w wyrku skończyło by się na nocnych rowerowych manewrach, a tak 1:30 w tył zwrot i najkrótszą drogą do domu wracam.

DPD

Poniedziałek, 11 maja 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Po weekendzie spędzonym w Krakowie (weekend pracujący) powrót na dwa kółka start z domu 8:45. Z racji, że od czwartku nie miałem kiedy zrobić rozrządu w Meridianie, Author towarzyszy mi w drodze do pracy.
Trochę mi zlatuje na bazie i zamiast w południe to kończę pracę o 14:00 i śmigam niemalże identyczną drogą do domu.

Na center przy rondlu działacze PiSu nie próżnują i namawiają Sosnowiczan na to by głosowali na ichniego przedstawiciela na stanowisko Prezydenta RP.
Jadę dalej, na Sielcu na wys. Okrąglaka dostrzegam jadącego z przeciwka Krzyśka, chwila pogaduch, umawiamy się na popołudniowe rowerowanie po czym każdy w swoją stronę.

D Error PD - "Prezesa piątek trzynastego"

Czwartek, 7 maja 2015 · Komentarze(1)
Kategoria praca
Niby mówią siódemka szczęśliwa liczba, ale chyba nie dla mnie.

Dwa dni wolnego od pracy były również wolne od bika. No cóż czasem inne, rzeczy trza porobić.
 
Dzień dzisiejszy nawet nie zapowiadał się jakoś felernie, a tu nieprzyjemny surprise.

Pobudka jakoś przed budzikiem 6:30 i powoli ogarniam się i szykuję do wyjazdu do pracy. Pogoda ładna wybija 7:30 ruszam do garażu po Meridiana. Dopinam sakwę z odzieżą roboczą i w drogę. Idealny wyjazd w oknie startowym. Łapią mnie światła przy Makro. Redukcja, zielone ja na pedał, a tu jak coś nie chrupnęło to ino raz. Spoglądam na dół WTF. Łańcuch leży na asfalcie. 

Error sam się nie wyszydzę. Szybka analiza i tnę z buta z powrotem do garażu. 15 minut w plecy. Z pomocą przychodzi Author - dobrze, że jeszcze nie zabrałem się za jego konserwację. Bez oświetlenia i licznika, czasu nie ma więc nie bawię, się w przekładanie.

Duży blat sprawia, że udaje się nieco czasu podgonić, ale i tak już jestem spóźniony sporo. Na firmie w efekcie jestem z 20 minutowym opóźnieniem. Dobrze, że rezerwowego bika miałem, bo inaczej opóźnienie było by większe bo musiałbym ruszyć na zbiórkom. 

Pecha było mało to i na domiar złego jakimś cudem udaje mi się rozwalić telefon (poszedł wyświetlacz). Potem pakowanie, wyjazd do Krakowa rozłożyć stoisko na weekendowe targi i dostawy wpływają na fakt, że Morawę opuszczam po 20:00.
Powrót w ciemnościach nocy. Powrót praktycznie tą samą drogą z wykorzystaniem w większości chodników.

DPD

Poniedziałek, 4 maja 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Pora na rozkręcanie miesiąca maja.

Dzień rozpoczęty od 7:45, kiedy to ruszam do pracy rozliczyć się z majówkowej delegacji. 
Z początku wydawało mi się, że panująca wilgoć w powietrzu przyniesie z biegiem dnia deszcz, a tu się całkiem ładnie do wieczora trzymało.

Na starcie asfalty mokre, a już bliżej centrum podłoże już suche.

Wybija 13:00 zabijam kiecę i zwrot bocznymi drogami do domu. Miał się człowiek jeszcze wybrać na popołudniowe jazdy, ale inne sprawunki wpłynęły na fakt, że skończyło się tylko na 20 km.

D PTTK D

Środa, 29 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Dziś dzień odpoczynku, przez co poranny rozruch nastąpił bliżej południa.
Z domu wybywam o 13:30 i lecę na spotkanie w sprawie organizacji raju rowerowego do MOSiRu. Po spotkaniu zawijam do Oddziału na klubowe spotkanie.

Mało spraw poruszanych to i kameralne grono. Gadu gadu i zbliża się 19:00. Zamykamy lokal i zastanawiam się jak jechać do domku. 
Po analizie wariantu jazdy z Limitem wybraliśmy niecodzienną trasę do Zagórza. 

Przeciągam Limita po różnych zakamarkach, na Białostockiej ERROR Limit spostrzega, że poszły mu szprychy. Usuwamy z obręczy połamane dwie szprychy po czym kontynuujemy dalszą jazdę.

Dobijamy pod moją stancję. Limit ciągnie dalej zapobiegawczo by mu koło ocalało, a ja do domku.

Z cyklu sosnowieckie zamki: Kto mi powie gdzie się ów posesja znajduje :p
 

DPD z krótkim objazdem

Wtorek, 28 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca
Pogody na dzisiaj nieprzewidywalne, jedyne czego byłem pewien to jak otwarłem oczy - słoneczny poranek.
Znaczy się wybór dojazdu do pracy tylko jeden - rower, a potem się zobaczy.

Wyjazd na firmę dziś o półgodziny wcześniej, przez co 7:25 jestem już na Morawie. Przebierka w cywilciuch i rozpoczynam dniówkę w plenerze na dostawach. Jeszcze, koło południa nad Bełchatowem ładna pogoda, wracając w kierunku Częstochowy nadeszły deszczowe chmury, jednak nie tak groźne jakich się spodziewałem. Już w rejonie Piekar słyszę, w radio, że w łódzkim oberwanie chmury, a u nas jedynie drobny deszcz, pochmurno, wieje i jest chłodnawo. Wracam na bazę ok. 17:00 i poza tym, że wieje i jest chłodno warunki do jazdy nie są tragiczne więc i rowerem wracam do domu. Zapobiegawczo w plecaku miałem długie rękawy to termika ciała została zachowana i można było komfortowo jechać.

Miałem wracać najkrótszą drogą, ale załączył mi się szwędacz i skończyło się jak zawsze. Od Dęblińskiej, głównymi drogami przebijam się na Dańdówkę, potem już wpadam w nieco mniej uczęszczane drogi. 

Ruszam w kierunku ŚUM, skąd objazd zakładów znajdujących się na Strefie Ekonomicznej i przebijam się terenem wzdłuż DK 1 na Browar. Następnie przecinam ruchliwą o tej porze Wileńską i przez Galot jadę na Porąbkę. Potem fragmentem projektowanego szlaku jadę do Parku Kuronia. Rundka po alejkach, ale ludu znajomego nie widać. Pogoda jeszcze się trzyma bez deszczu to śmigam dalej. Azymut Dąbrowa Górnicza. Kieruję się na Staszic, następnie zjazd pod wiaduktem DK 94 i śmigam w rejon targu na Redenie. 
Przelot między blokami pod PKZ. Już miałem odbić do domu, ale widzę, że braknie mi km do przekroczenia 1400 więc jeszcze rundka na Mydlice, skąd już zwrot do domu.

Gdyby nie wiatr to można by sobie nieco wydłużyć te włóczęgi po mieście.Jutro wolne od roboty, a popołudniu do PTTKu na Cyklozowe spotkanie. 

DPD i popołudniowe Meridy dwie

Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria praca, rekreacja
Niedziela zleciała na regeneracji sił. 
Dziś już pora pracować więc i rower poszedł w ruch.
Start z domu 7:45. Od razu czuję, że warunki pogodowe bardzo dobre wiatr znikomy to można gonić.
Jak się rozbujałem, tak mi się dobrze śmigało, że wreszcie udało mi się przekroczyć magiczną barierę 20 minut dojazdu do pracy.

Pracy mało to i o 14:00 człowiek wolny. Objazdem przez Hubertusy, Park Harcerski, Ludwik, Kukułek wpadam na Zagórze w okolicach Pekinu i prosto do domku,

Odpoczniwszy o 19:00 dokręcam kilometry z Prezesową Narzeczoną. Na rozruch chomikarnia i dwa kółeczka wokół P3.
Następnie wałami do Będzina. Jadąc dalej śmigamy wzdłuż Czarnej Przemszy pod Pałac Ślubów. Przepuszczamy Pendolino na Konstantynowie i już za drogą prosto do domu.

DP - Kraków: Olszanico nadchodzimy, czyli sezon rowerowy czas zacząć

Piątek, 24 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki, praca
Pewnie będzie tak jak w zeszłym roku, czyli większość przejechanych kilometrów będzie związana z dojazdami do pracy, ewentualnie dłuższymi tripami w ciągu tygodnia roboczego, kiedy mam więcej wolnego. Ale co jak co sezon rowerowy uroczyście i zacnie trzeba było rozpocząć. A zaczęło się tak:
Od początku miesiąca załatwianie sobie wolnego na ten weekend. Po ciężkich bojach wreszcie się udało. W międzyczasie przygotowanie Meridiana do sezonu i konszachty z górą co by pogoda była gwarantowana na piątkowo-sobotni wyjazd.

Fort Olszanica zaklepany, miejsca rozeszły się jak świeże bułeczki. Wszystko zaplanowane można jechać.

Piątunio jednak przywitał mnie dość nietypową aurą. Zachmurzenie, ale ciepło i do tego w radio i na ICM niepewne wykresy co do opadów deszczu popołudniu.  W sumie wszystko mi jedno było ważne, że wolny weekend i można się za miasto wybrać i do tego w doborowym towarzystwie. 

Start z domu 8:30 tym razem z sakwami. Dawno się z nimi nie jeździło, ale wiatr na plecy przez co spoko się jechało. Na Morawę docieram o czasie. Mało dziś pracy i przychylność szefostwa sprawia, że zamiast o 16:00 kończę o dwie godziny wcześniej. 
Idealnie mi to pasuje. Wskakuję w bike wdzianko i parę minut po 14:00 opuszczam bazę.
Zastanawiam się tylko czy jechać do domu. Szybka analiza i stwierdzam, że to nie opłacalne więc melinuję się w PTTK-u. Czasu sporo to śmigam z buta do Plazy oporządzić obiadek na mieście. Wsad załadowany rundka na Dekerta zobaczyć za butami i wracam pod Oddział. W międzyczasie pod fontannę docierają Kocur, Limit i Rysiek. Przywitanko i idę do Oddziału po Meridiana.
Na miejsce zbiórki docierają kolejni uczestnicy Marek, Domino, Waldi no i moje słońce - Prezesowa Narzeczona. 

Pora śmigać. Nasz skład jest ostatnim, który śmiga do cyklozowej, zamiejscowej siedziby wypadowej FORTU Olszanica, reszta już w drodze. 
By sprawnie się przedostać decyduję się na wariant 100% asfalt.  Przystanek pierwszy BP Mysłowice, skąd zgarniamy Tomka.
Skład już w komplecie.
Rozkręcam wesoły pociąg i lecim na Pcim. Sprawnie pokonujemy Mysłowice, krótki pitstop w Imielinie i wbijamy się na wojewódzką 780, która prowadziła nas, aż do samego Krakowa.

Prorocze okazały się prognozy i mój słabszy biorytm, bo w Libiążu dopada nas deszcz.

I tak przez godzinę dawał nam się we znaki. Pierwszą falę deszczu przeczekujemy na stacji, gdy nieco odpuszcza ruszamy dalej. Jednak w Żarkach dopada nas ponownie chmura i znów pod dach.

Zielone światło nad horyzontem, deszcz ustaje słońce się chowa, a my w drugą stronę. Z uciekinierami z grupy łączymy się w Wygiełzowie. Zmrok nastał. Ostatnie 20 km pokonujemy w barwach nocy, robiąc jeszcze po drodze postój zaopatrzeniowy do grilla.
Na deser ostatni podjazd pod fort. Myślałem, że Martyna mnie zastrzeli, ale ambicja jej nie pozwoliła się poddać i dotarła w jednym kawałku pobijając swój dotychczasowy rekord dystansowy o 5 km. Należy również podkreślić, że treningi się przydały bo nie dawała za wygraną i równym tempem pokonywała kolejne kilometry o zróżnicowanym profilu trasy.

Wreszcie docieramy do celu. Reszta składu już biesiaduje przy kręgu grillowym. Ogarniamy się trochę i zacnie rozpoczynamy tegoroczne rowerowanie do późnych godzin nocnych.