D Error PD - "Prezesa piątek trzynastego"
Dwa dni wolnego od pracy były również wolne od bika. No cóż czasem inne, rzeczy trza porobić.
Dzień dzisiejszy nawet nie zapowiadał się jakoś felernie, a tu nieprzyjemny surprise.
Pobudka jakoś przed budzikiem 6:30 i powoli ogarniam się i szykuję do wyjazdu do pracy. Pogoda ładna wybija 7:30 ruszam do garażu po Meridiana. Dopinam sakwę z odzieżą roboczą i w drogę. Idealny wyjazd w oknie startowym. Łapią mnie światła przy Makro. Redukcja, zielone ja na pedał, a tu jak coś nie chrupnęło to ino raz. Spoglądam na dół WTF. Łańcuch leży na asfalcie.
Error sam się nie wyszydzę. Szybka analiza i tnę z buta z powrotem do garażu. 15 minut w plecy. Z pomocą przychodzi Author - dobrze, że jeszcze nie zabrałem się za jego konserwację. Bez oświetlenia i licznika, czasu nie ma więc nie bawię, się w przekładanie.
Duży blat sprawia, że udaje się nieco czasu podgonić, ale i tak już jestem spóźniony sporo. Na firmie w efekcie jestem z 20 minutowym opóźnieniem. Dobrze, że rezerwowego bika miałem, bo inaczej opóźnienie było by większe bo musiałbym ruszyć na zbiórkom.
Pecha było mało to i na domiar złego jakimś cudem udaje mi się rozwalić telefon (poszedł wyświetlacz). Potem pakowanie, wyjazd do Krakowa rozłożyć stoisko na weekendowe targi i dostawy wpływają na fakt, że Morawę opuszczam po 20:00.
Powrót w ciemnościach nocy. Powrót praktycznie tą samą drogą z wykorzystaniem w większości chodników.