Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczki

Dystans całkowity:20236.00 km (w terenie 3132.00 km; 15.48%)
Czas w ruchu:1083:21
Średnia prędkość:18.68 km/h
Maksymalna prędkość:70.50 km/h
Liczba aktywności:196
Średnio na aktywność:103.24 km i 5h 31m
Więcej statystyk

Poznaj miasto na rowerze - part 3

Niedziela, 4 września 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Kolejna część szwendania się po mieście w ramach cyklu Poznaj Miasto na rowerze.
Dziś za cel podejmujemy Dębową Górę, Niwkę i Modrzejów.
Dzień zaczynam od porannej mszy po czym śniadanie i chwilę po 9:00 ruszam na Dęblińską skąd zaczynamy. Początkowo jest na oko jakieś 15 osób, ale ostatecznie frekwencja wyniosła 50 osób. Słowa wstępu, grupowe foto i ruszamy na zaplanowaną trasę.
Grzesiek omawia zabytkowe obiekty na trasie, a reszta Cyklozowiczów pomaga w zabezpieczaniu. 
Po trzech godzinach meldujemy się na Trójkącie. Rozpalamy ognicho i chillujemy się piekąc kiełbaski. Wycieczki przynoszą efekt, bo jest coraz więcej chętnych do udziału w wycieczkach, a co najbardziej cieszy kilku było zainteresowanych dołączenia do naszego grona.
Ognisko dogasza, ludziska się powoli rozchodzą i my się wreszcie rozjeżdżamy, sam śmigam przez Mysłowice do Kato do MSWiA odwiedzić małżonkę. Przesiaduję do wieczora, a potem slalomem omijając burzę i deszcze wracam na kwadrat. Pierwsze niegroźne ale dość sporawe krople dopadają mnie na Roździeniu. Nad głową coraz częstsze flesze. Po dotarciu pod Ludowy tylko grzmi i się błyska. Kontynuuje jazdę wzdłuż 3 Maja. Pod Ślimakiem dopada mnie kolejna dużo bardziej obfita w deszcz chmura. Zjeżdżam pod zadaszenie dawnego pałacu ślubów. Półgodzinny pitstop i ciągnę dalej już w delikatnej mżawce prosto na Zagórze. Po dojechaniu deszcz rozkręcił się na dobre.

Tam gdzie już byłem i coś nowego

Wtorek, 23 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Generalnie dzień podzielony na pętlę mniejszą i większą. 38 i 120 km. Ale o tym jutro. Tak to się kończy jak zajeżdżasz na firmę, a tu ci mówią dziś wolne. Dwa razy nie trzeba było powtarzać.
Wieża zdobyta idę spać.

Takie dni to ja lubię. Wczoraj dzień niemrawy i chęć do jazdy znikoma. Dziś z kolei miał być dzień roboczy, a jak na złość słońce od rana. Zbieram się z domu chwilę po 9:00 i kręcę na Morawę, zobaczyć jaki to przydział zajęć będę miał na ostanie dni miesiąca. Na miejscu niespodzianka. Dowiaduję się, że pracy na magazynie nie ma na tyle i mam dopiero jutro się stawić. W takim razie w tył zwrot i już mnie nie ma. Kręcę sobie mimochodem na centrum KATO. Po drodze wpadam na Artura - szwagra Pawła, zamieniamy kilka słów i kręcę sobie dalej. Nawrót na Rynku i śmigam na kawkę do żony na Rawę. Wypiwszy zabieram jedną przesyłkę i śmigam na pocztę, w drodze jeszcze zjazd do NEONETU podbić gwarancję i na kwadrat.

W domku coś na ząb, smarowanie łańcucha, zmiana plecaka i w drogę. W nogach już niecałe 40 km. Za cel obieram sobie ruiny zamku w Rabsztynie. Jest już po 13:00 więc trzeba gonić. Kręcę przez Las Zagórski na Kazimierz, następnie Ostrowy i koło Euroterminalu i schroniska młodzieżowego Niwa docieram na Rynek w SŁAWKOWIE. Ssanie małe mi się załącza. Podbijam sobie kajet w punkcie Informacji  i aplikuję sobie dwa kreple i 0,5 niegazowanej. Pora śmigać dalej. Jadąc dawno nie odwiedzanym odcinkiem szlaku dąbrowskiego przemieszczam się do Okradzionowa, a następnie Błędów. Trochę terenem, trochę asfaltem osiągam CHECHŁO. A tu niespodzianka, ktoś się nie bał i z...ał Wielbłąda. Foto na dowód zbrodni i odbijam na niebieski rowerowy, który wyprowadza mnie na punkt widokowy Dąbrówka. Zdjęcie z widokiem na PUSTYNIĘ BŁĘDOWSKĄ i kontynuuję jazdę niebieskim do KLUCZY. Tam się wtaczam na Czubatkę i czynię foto pustyni z innej perspektywy. Wrzucam na ząb rogaliki, które zakupiłem na rynku w Sławkowie i udaję się do JAROSZOWCA. Docieram pod basen i odbijam na jeszcze nie eksplorowany przeze mnie czerwony rowerowy, miejscami dość piaszczysty, który doprowadza mnie pod samiuśki zamek w RABSZTYNIE. Z innej strony do niego dojechałem i prawie go nie zauważyłem.  Do zamknięcia jeszcze niecała godzina, więc korzystam z okazji i postanawiam zwiedzić i zobaczyć jakie postępy czynią z rekonstrukcją. Jak narazie udostępniony jest częściowo dzieciniec wieża oraz wystawa w pomieszczeniu nad bramą główną. Dowiaduję się, że obecnie trwają prace mające na celu udostępnienie lochów zwiedzającym. Teleekspres przeleciał, zjeżdżam do karczmy u podnóża zamku  i posilam się plackiem z gulaszem z dodatkiem Lagera Brzeskiego.
Czas usieka, nim się oglądam już po 18:00. W  nogach setka, a tu jeszcze do domu dotrzeć trzeba. Pora się zbierać. Rozkręcam się powoli i śmigam do OLKUSZA. Udaje mi się złapać jeszcze jedną pieczęć, tuż przed zamknięciem informacji. Myślę jak tu jechać. Na Bukowno - monotonia, trasą - zbyt nerwowo, Trzebinia wojewódzką - spory ruch. Ten ostatni azymut najbardziej przypasował, lecz wybrałem wariant terenowy. Wpadam na pieszy zielony i jadę do Żurady. Po przejechaniu wsi zaczął się leśny odcinek prowadzący do PŁOK. Na zwiedzanie sanktuarium czasu nie i kręcę już asfaltem do MYŚLACHOWIC. Tam wpadam już na wojewódzką 791 i śmigam do TRZEBINI. Teraz już gonitwa do domu. Chłodno i ciemno się zrobiło. Podążając za krajową 79 po kolei przelatuję przez CHRZANÓW I JAWORZNO, aż docieram do Niwki, gdzie opuszczam tą trasę i już lokalną drogą do Zagórza i zjazd po 22:00 na kwadrat.

Takie spontany to ja lubię.  Znane mi miejsca docierałem nieznanymi jak dotąd drogami.

Szlak Sławków - Okradzionów. Kiedyś był tu tłuczeń i szuter. Dziś regularny asfalt


Gdzie jest Wielbłąd 


Tak to wyglądało


a tak wygląda na dzień dzisiejszy

W rodzinne strony - Gorzkowice i okolice

Sobota, 20 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Z cyklu spontaniczne wypadziki za miasto. Sobota wolna, żona w pracy to i ja się z domku ulatniam.

Familia chciała cobym jechał z nimi autem, ale stwierdziłem, że nie będę się z nimi gniótł i pojadę rowerem. :D
Dystans spory bo docelowo 150 km to większość drogi pokonuję ciapongiem. Na 3 stacje przed Gorzkowicami wychodzę z pociągu i docelowo już jadę jednośladem. Na miejscu mam nadal jeszcze półgodzinną przewagę za nim reszta ekipy autem się dojedzie, to korzystam z okazji i wpadam do babci na szybką poranną kawę. Potem lekkim zakolem przez wioski docieram na swoją jeszcze nie zagospodarowaną działkę w Cieszanowicach. Kilka godzinek w pełnym słońcu zlatuje na porządkowaniu terenu. Po wszystkim jeszcze zaglądam do chrześnicy i wieczorkiem powrót do Gorzkowic na powrotny ciapong do domu. Dystans może i nie za bogaty, ale gdyby mi się tryb szwędacz nie załączył i nie pomyliłbym drogi, to było by gdzieś z 10 km mniej.

Pół pętelka: Kamieńsk - Barczkowice - Gorzkowice - Gościnna - Wilkoszewice - Mierzyn - gdzieś ?? - Mierzyn - Cieszanowice - Szczepanowice - Gorzkowice.

Spontan po Powiecie Będzińskim

Środa, 17 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Ostatni dzień wolnego, więc również trzeba było wykorzystać. Jednak pogoda niepewna i długo się wahałem. Do południa z młodym wyskoczyłem na miasto pozałatwiać kilka sprawunków i do obiadu nazbierała się dyszka. Po obiedzie rozkmina to samo co wczoraj, czyli, gdzie?

Mało czasu bo już 16:00. Nim się zdecydowałem zaczął się teleekspres. Postanowiłem tak jadę na Pogorię, potem się zobaczy. W uszach zapodaje sobie utwory, które to małżonka posiada na swojej mp3. Mocne, rytmiczne brzmienia, aż się miło kręci. Okrążając samotnie bieżnię wpada mi do głowy pomysł co by się udać na  objazd Powiatu Będzińskiego (bez enklaw Siewierz i Sławków). W takim wypadku na Piekle odbijam na teren wokół P4 i zmierzam do Wojkowic Kościelnych. Następnie azymut tama w Przeczycach, skąd do Mierzęcic i przez Niwiska docieram pod Lotnisko w Pyrzowicach. Chwila przerwy. Selfik przy terminalu i wpadam na 913. Tutaj trochę podjazdów z epicentrum w Górze Siewierskiej, skąd siadam na ogonie jednemu na szosie i sunę za nim do Grodkowa. Jednak jak się zorientował, że mu na kole siedzę depnął w pedał i tyle go widziałem. Dopadłem go dopiero pod Lwem, gdzie postanowił zawrócić. Podejrzewam, że była to jego trasa treningowa. Dalej już samotnie przecinam DK 86 i odbijam na Lasek Grodziecki, którym to przebijam się na Osiedle Zamkowe. Zmiana częstotliwości i tempa. Dostrajam radio na audycję meczu Polski z USA i brnę dalej na Koszelew. Zjazd do Centrum Dąbrowy i przez Mydlice nawijka na Zagórze.

Rozruch 2 - Spontaniczna Jura

Wtorek, 16 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
opis przybędzie

EDIT:

Coś w tym roku ubogo z wypadami. Jak już wolne to nawał innych zajęć sprawia, że niestety rower musi iść na boczny tor i służy głównie do przemieszczania się. Wczoraj, aż głupio było nie wykorzystać dnia na rower, ale cóż zrobić zjazd rodzinny i nie da rady.
Za to dziś sobie odbiłem. Co jak co jeszcze dwa dni wolnego trzeba wykorzystać. Żonę oddelegowuję do pracy, a sam jeszcze czynię drobne porządki, aby doprowadzić mieszkanie do ładu. Takoż to zlatuje do 11:30. Wyciągam mapę i dumam gdzie tu jechać, gdzie to jeszcze mnie nie było. Takim to wywodem spoglądam na Lelów i myślę jaką to pętelkę tam zrobić. Plan naszkicowany, smaruję łańcuch i nim się oglądam już południe. Z Lelowem może być problem, ale się zobaczy. Spontan najwyżej się plan zmodyfikuje.

Rozkręcam się i sunę na DG. Wybieram głównie asfalty, by nadrobić trochę czasu. Przez Gołonóg lecę na Ząbkowice. Tam wpadam na wojewódzką 796 prowadzącą do Zawiercia. Dzień roboczy i ruch samochodów dość spory na tej drodze, nie lubię jej. Za Chruszczobrodem odbijam na luźniejszą drogę do Łaz. Pagórki się zaczynają. W Łazach postanawiam obejrzeć LOKOMOTYWĘ spoczywającą na bocznicy przy tutejszym dworcu PKP. Swoją drogą sam plac dworcowy też ładnie odrestaurowany. Znajduje się też tu lokalny punkt IT i PTTK. Niestety dziś zamknięty i pieczątki ozdobnej nie będzie. Punkt zwrotny Lelów coraz bardziej nierealny. A niech tam, jak nie teraz to innym razem. Ma być chillout nie gonitwa. Na mapie dostrzegam drogę asfaltową wzdłuż torów, która ma mnie doprowadzić pod dworzec w Zawierciu. Trochę się motam, aby na nią trafić. Co chwilę wypadam na drogę prowadzącą do Rokitna, a tam nie chcę jechać. Przy 3 próbie się udaje natrafić na chcianą drogę i kręcę sobie spokojnie mijając kilku piechurów i lokalnych rowerzystów i nieznaczną ilość samochodziarzy, a także zabytkową murowaną WIEŻĘ CIŚNIEŃ. Nim się obejrzałem - dotarłem do Dworca PKP w Zawierciu. Też odremontowanego od strony miasta nie widziałem. W holu głównym łapię pieczątkę w punkcie IT i zamieniam parę słówek z pracującą tam panią. 14:00 wybiła. Spoglądam na mapę, gdzie tu dalej uderzyć. Utrzymuję jednak kurs na Lelów i kręcę do Włodowic zobaczyć co tam za RUINY PAŁACU się znajdują. Po pokonaniu kolejnych mniejszych i większych wzniesień docieram do rynku we Włodowicach. Tu oprócz spędzenia kilku minut przy ruinach Pałacu z 2 poł. XVII w., oglądam wnętrze kościoła parafialnego pw. św. Bartłomieja. Czas biegnie nieubłaganie dalej. Jadąc dalej za drogą docieram do Rzędkowic. Przypomniałem sobie, że byłem tu z Maćkiem i Dominikiem na jednym z wypadów i są tu skałki. Pamięć nie zawiodła. Dotarłem do owego punktu. Po krótkiej przerwie docieram do Huciska i wpadam na oznakowanie czarnego szlaku rowerowego. Jest już po 15:00, nie ma co ciągnąć dalej. Wpadam na szlak i kręcę nim do ZAMKU w Bobolicach, zwiedzać dziś nie ma możliwości to kręcę do następnego, w sumie to ruin ZAMKU w Mirowie. Szybkie foto i zasiadam na popas w lokalnym zajeździe. Na ruszt wpada placek z gulaszem. Z zaciągniętej informacji dowiaduję się, że owe ruiny ma czekać ten sam los do w Bobolicach i ma być zrekonstruowany.  

Posilony postanawiam dalej kontynuować trasę, wzdłuż czarnego szlaku celem odtworzenia. Do Żarek przemieszczam się co prawda pieszym. Miła asfaltowa ścieżka (pieszo-rowerowa) biegnąca przez las i okoliczne pola. W Żarkach wypadam przy ZABYTKOWYCH STODOŁACH. Bez większych postojów za szlakiem ciągnę do Żarek Letnisko. Następnie przez większe i mniejsze wioski docieram do drogi 789, tuż na rogatkach Koziegłów. Chwila oddechu na rynku. Tu jestem na 18:00. Znaczy się dobrze, że nie goniłem dalej na północ.
Powoli zmęczenie i chłodniejszy wieczór dają się we znaki. Trzymam się szlaku i kręcę do Koziegłówek. Przed Pińczycami też mi coś orientacja w terenie szwankuje i gubię chwilowo szlak i muszę wspomóc się mapką. Wreszcie docieram do Siewierza, ale ten szlak tu kluczy po uliczkach i na Rynek docieram zupełnie z innej strony. Energetyczny zapas obiadowy na wyczerpaniu. Aplikuję sobie dodatkowo kebaba i dla kontrastu gałkę lodów jagodowych. Przelot koło ruin zamku i za szlakiem zmierzam do Wojkowic Kościelnych, by się wbić na P4. Myślałem, że będzie chłodno nad wodą, a tu na tyle jestem rozgrzany, że ten 8 km odcinek jedzie się dość płynnie. Przeskok przez tory na P3 i już przez miasto powrót na Sosnowieckie Zagórze.
Oj pyszczek się cieszy, że udało się gdzieś wyrwać, a i procenty z dnia poprzedniego odparowały.

Poznaj miasto na rowerze - part 2

Niedziela, 24 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Dziś odbył się kolejny z pięciu wyjazd klubowy po Sosnowcu. Trzygodzinna w sumie wycieczka rowerowa w oparciu o historię i ciekawostki z naszego miasta wiodła dzielnicami Porąbka - Klimontów - Zagórze - Środula - Konstantynów - Sielec.

Frekwencja dopisała - było nas ponad 30 osób. 

Po oficjalnej części wycieczki, nieoficjalny afterek pod parasolami w głównej części Parku Sieleckiego. Uzupełniwszy płyny śmigam na kwadrat na obiad.

Wieczorkiem dobitka. Wyciągam żonę na rower. Rundka po Pogorii, połączona z kąpielą w Jeziorze. Wieczorek klimatyczny, bo się udało na Freya z Jadzią wpaść. Nadarzyła się okazja do pogaduch.

XI Ogólnopolska Pielgrzymka na Jasną Górę

Sobota, 9 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Ot dane, a opis przyjdzie z czasem

edit

Grafik urlopowy zaplanowany po brzegi. Tyle co wróciłem z trekkingu górskiego to od razu na Masę do Kato, a na dziś zaplanowany został klubowy wyjazd na metę XI Pielgrzymki Rowerowej do Częstochowy.

Świętowanie Patykowych nastych urodzin i 4 godziny snu sprawiają, że wstaje mi się dość opornie, ale zobligowałem się poprowadzić rowerową grupę i trzeba było się ruszyć.
Dobrze, że zbiórka niemalże pod mym kwadratem i mogłem wyjść na ostatnią chwilę. Tak też się stało. Pozostała czwórka - Limit, Michał i jeszcze dwóch panów już czekała na mnie pod Dorjanem. Więcej osób mi się nie deklarowało, to po krótkim przywitaniu ruszamy. Plan początkowy mamy ambitny, dotrzeć do Poraja równo z grupą, która tam dojedzie pociągiem.
I tak przelatując przez Centrum Dąbrowy, P3, Antoniów docieramy do Ujejsca, gdzie w sklepie robimy zakup popasowy. Dalej do Siewierza pod zamek, gdzie znów krótki stop na foto i uzupełnienie płynów. Czas leci nie ubłaganie. 8:00 wybiła. Bez marudzenia azymut Myszków i zwrot przez Postęp do Żarek Letnisko i cała naprzód do Poraja. Pod dworcem już czeka pozostała 12 osobowa załoga, która zameldowała się tu jakieś 5 minut wcześniej.

Już w komplecie prowadzę już całą grupę przez Choroń, Biskupice do Olsztyna. Tam dalej w kierunku północnym zmierzamy przez Kusięta do Srocka. Tam już mijając po drodze, 3-krotnie z pieszą grupą pielgrzymką dreptającą spod Nowego Targu obieramy kurs prosto na Częstochowę. 

Pod Katedrą meldujemy się kwadrans po 11:00. W tym roku chyba jesteśmy ostatnią grupą, która dotarła. Po przywitaniu pielgrzymów wielką kolumną zmierzamy na szczyt Jasnogórski, gdzie o 13:00 na błoniach msza w naszej kolarskiej intencji.

Na zakończenie częstochowskiego pielgrzymowania ruszamy do pobliskiego Parku Staszica zwiedzić Muzeum Górnictwa Rud Żelaza.

Pora wracać. Dosiadamy nasze dwukołowce i kręcimy do Nierady na sprawdzoną już pizzę z pieca. Paliwo uzupełnione. Kręcimy dalej do Rudnika, gdzie odbijamy na Pakuły i walcząc z pagórkowatym terenem zbieramy się po krótce na rynku w Woźnikach. Kolano mi daje we znaki przez co docieram tam jako ostatni. Krótki odpoczynek i udajemy się do Cynkowa, gdzie obijamy w las i przelatując przez Strąków wylatujemy w Zadzieniu. Potem już za drogą do Boguchwałowic objazd jeziora i wyskakujemy w Wojkowicach Kościelnych. Przeskok przez DK 86 i powoli grupa się wykrusza. Limit odłącza się na Mariankach. Ja z grupą przez Wały wzdłuż Przemszy kręcę przez Będzin na Pogoń, tam znów pożegnanie Maćka i Stanisława. Wawel, odłączają się Krzychu i Paweł. Z grupą mysłowicka kręcimy Ostrogórską pod Giełdę za miedzą rozstając się po drodze z Elą. Chłopaków odstawiam po kolei i samemu zawracam na Niwkę i już prosto ciągiem WP, 11 Listopada i Mieroszewskich kręcę na kwadrat. 8 godzin w siodle daje się we znaki 22:00 za pasem.
Na liczniku 190 i rozważnie robić 200 czy nie. Kręcić pod domem nie ma sensu, sił też brak, odpuszczam i tak jest sporo. Dobrze, że mi to kolano popuściło bo mogło być ciężko na powrocie. Jutro dzień przerwy od dwóch kółek, a potem sru na Kaszuby.

Do Boronowa - czyli w odwiedziny do rodziny.

Wtorek, 28 czerwca 2016 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczki
Urodzinowy dzień wyszedł nie rowerowy, za to dzisiaj sobie odbiłem. Oj tak. Jeszcze wczorajszego dnia knułem, gdzie tu się udać. Małżonka również ma wolne, więc dałem jej wolny wybór jak chce go spędzić. Ja na pewno chcę nieco dalej pokręcić tak powyżej setki. 
Teraz tylko gdzie - może Koszęcin, nie głupia opcja. Dodałem jeszcze do tego, że może o Boronów bym zahaczył i może by się jej rodzinkę odwiedziło. Jak to Martyna usłyszała, uśmiech na twarzy, haczyk połknięty, więc jedziemy razem robiąc niespodziankę cioci i wujkowi.
Poranek jeszcze taki niemrawy, ale ICM opiniował, że warunki do jazdy będą znośnie, wiec problemu z pogodą później nie było.

Bez gonitwy, śniadanie, pakowanie i kwadrans przed 11:00 startujemy. Nim się na dobre rozkręcamy, jeszcze pojazd na Shella i tankowanie powietrza do opon plus regulacja siodełek. Wsio gotowe no to w drogę.

Zjazd do Dąbrowy i przez Konopnickiej jedziemy na P3. Planowałem przeskoczyć na P4 przy kręgu grillowym, a tamtejszy skrót przez tory w dalszym ciągu rozkopany. No cóż nawrotka i jedziemy dalej bieżnią na Piekło. Stamtąd przez przejazd i za drogą do Antoniowa na krzyżówkę z Gierkówką. Przecinamy ów drogę i przez Ujejsce jedziemy do Wojkowic Kościelnych, by tam zaś przeciąć DK 86 i dotrzeć do Przeczyc. Korciło mnie zobaczyć, czy wreszcie mostek na Przemszy przy stawach rybnych zrobili, ale stwierdziłem, że nie będziemy nie potrzebnie ryzykować z ewentualnym zawróceniem się. Krótki pitstop przy zbiorniku tuż przy remontowanej tamie. Myślałem, że więcej tej wody upuszczą w trakcie robót, ale jakoś dużej różnicy poziomów nie dojrzałem.

Wracamy do drogi i śmigamy do Boguchwałowic. Przecinamy 78 i bocznymi wiejskimi dróżkami śmigamy do Zadzienia. Wpadamy w las i sprawdzonym już terenowym odcinkiem kręcimy do Brudzowic, chwilę asfaltem i dalej przez las do Winowna.

Powrót na asfalt i jadąc przez Cynków docieramy do Woźnik. Tutaj nieco dłuższy postój odpoczynkowo-popasowy. Pora śmigać dalej. Podjazd do Ligoty Woźnickiej i przecinając budowany fragment A1 (faza początkowa) docieramy do Lubszy, następnie Psary - te nieLimitowe i już wojewódzką 908 prosto do Boronowa - punktu zwrotnego naszej dzisiejszej wycieczki. Nim docieramy pod wskazany adres zatrzymujemy się przy drewnianym kościele w centrum miejscowości. Oczywiście zaglądam do środka robiąc fotkę wnętrza kościoła. Stojąc pod drzewem nagle dostrzegam niepokojącego owada na lewej nodze. Skurczybyk kleszcz się dorwał do mnie. Udaje mi się go dość szybko usunąć zanim się na dobre zakotwiczył. 

Rzut okiem na mapkę i już prosto do wujków. Wpadamy na podwórko robiąc mega niespodziankę. Proponowali na weselu cobyśmy się do nich wybrali, ale chyba do końca nie sądzili, że na rowerach. Tym bardziej niespodzianka się udała. Na opowiadaniach zlatują między palcami ponad dwie godziny. 70 km w jedną stronę, a tu jeszcze do domu drugie tyle. 

Pora się żegnać i chwilę przed 18:00 odpalamy i udajemy się w drogę powrotną. Wpadamy na 907 i udajemy się do Koszęcina. Docieramy pod siedzibę zespołu Śląsk. Długo tu nie gościmy. Jest to miejsce, żeby sobie na spokojne pozwiedzać i zostawiam to na inny raz. Dzień powoli, ale dobiega końca. Bez większych postojów przelatujemy przez Kalety i w Miotku wpadamy na najbardziej męczący odcinek drogi czyli wojewódzką 908 zmierzając do Miasteczka Śląskiego. Parę kilometrów, ale strasznie obleganą drogą przez TIR-y. Pobocza nie ma, więc musiałem na siłę blokować środek pasa, by cię nie staranowali przy wyprzedzaniu. Dopiero, jak z przeciw była większa luka, lub jakiś parking po naszej stronie to uciekałem do krawędzi. Tuż przed Miasteczkiem odbijamy na 912 z ulubionym zakazem wjazdu dla pojazdów +3,5 t. 
W Żyglinie krótka przerwa na uzupełnienie płynów. Wreszcie docieramy do Parku w Świerklańcu. Trochę tu odnowionych obiektów od czasu jak byłem tu ze dwa lata do tyłu. Przejazd przez tamę w Kozłowej Górze, skąd na wiadukt nad A4, żeby wylecieć prosto przy upuście w Rogoźniku. Podjazd do Strzyżowic i od cmentarza na szczycie lecimy do Psar tych już Limitowych. Na zjeździe wylatuje mi pod rower ujadający kundel. Na tyle wredna bestia, że otrzymuje trepa na pysk i się dopiero odczepia. Opuszczamy  913 i wpadamy na Szkolną, którą to już prosto na Marianki przy P4. Chłodno się zrobiło, a moje prawe kolano zaczyna rwać. 10 km do domu. Przerzucam ciężar jazdy na lewą nogę. Nieśpiesznie już omijamy P3 i za drogą udajemy się na Zieloną, stamtąd pod Dworzec PKP, Centrum DG, szczytem przez Park Hallera i już prosto na Zagórze i parę minut po 22:00 dokujemy się na kwaterze.

Mimo kontuzji wypad na plus. Żonka pobiła o prawie dwie dyszki swój stary dzienny maksymalny dystans. Brawo TY.

Wyszło mniej więcej cosik takowego
 

Pitstop przy Ratuszu - Woźniki


Psary nielimitowe


Boronów - odhaczone


Koszęcin i przeciekający fortepian


Pałac Kawalera w Świerklańcu i paszczowo

Poznaj miasto na rowerze - part 1 plus wieczorową porą Industriada

Sobota, 11 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Dziś rozpoczynamy klubowe wycieczki po Sosnowcu w ramach pięciolecia naszego klubu. 
Na cel obrane wschodnie dzielnice miasta. Pogoda taka niepewna, nie pada, więc nie jest źle. Zbieramy się z Martyną na zbiórkę ok. 9:40. Po 10 minutach docieramy na miejsce startu - pod kościół na Dańdówce.

Widać jako tako informacja poszła w eter i na zbiórkę dotarło 20 uczestników plus nasza ekipa Cyklozy - szt. 8 oraz Olga.
Witamy z Grześkiem uczestników, trochę informacji organizacyjnych przeplatanych z ciekawostkami historycznymi i po chwili ruszamy.
Na trasie sporo postojów, ale takie było główne założenie. Na początek przystajemy przy ruinach budynku stacji PKP Sosnowiec Dańdówka. Kolejne postoje w pobliżu mleczarni i osiedla francuskiego oraz prochowni, gdzie Grzesiek przekazuje wieści historyczne.
Przebijamy się dalej w kierunku Bobrka i Upadowej. Nim się dobrze rozkręciliśmy przy Traugutta, jeden z uczestników łapie panę. Wymiana idzie dość sprawnie i po chwili kontynuujemy eskapadę. Korzystając z zielonego szlaku docieramy do dzielnicy Juliusz. Tam znów opowiastki i znów jazda. Kręcimy dalej na Balaton, objazd zbiornika i odbijamy na Maczki. Kolejna dawka historii okraszona fotografiami z dawnych czasów. Podjeżdżamy pod wodociągi, wieże ciśnień i kościółek. Potem już głównie duktami leśnymi przejeżdżając przy zalanym lesie docieramy do ostatniej dzielnicy Ostrowy Górnicze, gdzie przy Gospodzie w Niemcach zakończyliśmy oficjalnie pierwszy wypad.
Pamiątkowe foto i w mniejszych grupkach udajemy się w swoich kierunkach. Ludzików, którzy ze mną postanowili się zabrać na Zagórze przeciągam jeszcze przez Park w Kazimierzu, skąd na niebieski szlak, którym docieramy na Zagórze. Przy rondzie żegnamy się z ekipą i z Martyną odbijamy na sklep zakupić co nie co na obiad.

Popas i drzemka, która o godzinkę mi się przeciągnęła.

Całe szczęście dzwoni Ela, czy już jestem na Chemicznej. Spoglądam na czasomierz i oznajmiam, że będę, gdzieś za 20 minut. Ogarniam się i w drogę. Przy Pałacu Schoena natrafiam na Elę z Jarkiem, a zaraz za mną zjawia się i Krzysiek. Akurat łapiemy się na wejście do budynku muzeum połączone z zwiedzeniem wystawy obrazów rodziny Kossaków.
Po zwiedzeniu przyszła chętka na kawusie, więc nie namyślając się długo zasiadamy w przypałacowej restauracji Belweder degustując się Latte.

Około 19:00 towarzysze mi się rozjeżdżają, a ja kręcę na Zagórze przechwycić Patyka. Jednak natrafiam na Olgę i plac modyfikuję. W tył zwrot i wracamy na Chemiczną, gdzie natrafiamy na Rafała i Jadzię. Zasiadamy na trawce i wyczekujemy wieczornych atrakcji. Wreszcie zjawia się i Patyk więc grono się powiększa. Jest zabawnie. O 21:00 rozpoczął się spektakl plenerowy w który również zostali zaangażowani uczestnicy widowiska, a godzinę później rozpoczął się koncert.

Humor nam dopisuje. Nim się orientujemy wybija północ. Święto zabytków techniki dobiegło końca. Pora się żegnać. W czwórkę Ja, Olga, Patyk i Pani Patykowa udajemy się na Zagórze, skąd już każdy na swój kwaterunek.

foto by Olga Dudek
Dworzec w ruinie - Dańdówka


Nie obyło się bez pany - szybka akcja serwisowa


Trochę faktów, trochę ilustracji - Upadowa i najstarsza kopalnia


Maczki, Granica jak kto woli - jest sporo do opowiadania jak to Car, Stalin itd. itp.


Brawa dla Jasia najmłodszego w naszym gronie turysty kolarza


Zbiorowo -paszczowo


afterek na Chemicznej - Pałac Schoena i oczekiwania na resztę składu


są rowery - jest zabawa, Industriada na Chemicznej


Z dniem pierwszego maja ustawka na spontana

Niedziela, 1 maja 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Nie chce mi się szkrobać po nocy, więc narazie tylko liczbowo, za dnia reszta opisu zakręconego dnia. To tu, to tam i się setka uzbierała. Miły akcencik na początek miesiąca.

EDI95T

Spontaniczna ustawka wyszła w sumie z inicjatywy Krzyśka, który dzień wcześniej zadzwonił do mnie w sprawie obgadania i wyboru noclegu na Krasnobród. Miała być posiadówka przy Pececie lub pokręcić trochę na bikach, usiąść wygodnie gdzieś na polanie i wówczas przedstawić propozycje. Od słowa do słowa i wyszło, że zwołamy ustawkowe klubowe kręcenie po dzielni. Po analizie czasu mojego i Krzycha ustalamy, że zbieramy się pierwszego o czternastej na Dęblińskiej. SMS do wsiech klubowiczów, info na fb i klubowej stronie i czekanie, kto się na apel stawi.

Kalendarz przeskoczył na miesiąc maj. Z rana pogoda jakaś taka niemrawa. Zastanawiałem się czy ustawka dojdzie do skutku. Na szczęście z biegiem dnia się aura wyklarowała.

Wszamam obiadek i 13:40 odpalam Meridiana i ruszam na Dęblińską. Na miejsce docieram na dwie minuty przed godziną Z (zbiórki).
Zastaję nielicznych. Współpomysłodawcę ustawki - Krzyśka, do tego Kota i Janusza. Mamy jeszcze chwilę to idę z Krzyśkiem do Oddziału uzupełnić jego deklarację na Zlot. Po powrocie zastajemy jeszcze Limita, Adriana, którego już długo nie widzieliśmy w naszych szeregach oraz Elę. 
Na propagandowy przejazd po mieście trochę nas mało, więc po nieco dłuższych pogaduchach ruszamy. Ela mając jakieś obowiązki musiała się od nas odłączyć od razu. Jak to spontan pomysłu gdzie jechać nie było. Pada hasło, gdzieś w toku rozmowy - fabryka Porcelany. Nie było nas tam więc czemu nie. Kot za przewodnika i udajemy się do Katowic. Nim docieramy na Porcelanową po drodze zaliczamy zabytkową Hutę Cynku na Szopkach oraz pozostałości po hucie Uthemanna (rozpadająca się wieża ciśnień i budynek dyrekcji). Następnie po krajoznawczym błąkaniu się po Szopkach kręcimy na Nikisz pod Szyb Wilson, a stamtąd już docelowo pod Fabrykę Porcelany. W międzyczasie urodził się pomysł wyskoczyć na przeciw Patykowi wracającemu ze swoją połowicą z Lublińca.

Czasu jeszcze sporo do zmierzchu, innych alternatyw, ani sprzeciwów nie nie ma to przybieramy kolejny azymut Park w Świerklańcu. z Bogucic kręcimy na Rynek w Kato. Tam drobne zakupy popasowe i kręcimy dalej. Przelatując przez Park Śląski docieramy pod TV Katowice na Bytowie, a z kolei dalej za drogą do Michałkowic. Przecinamy DK 94 i wyskakujemy w Piekarach Śląskich - Dąbrówka Wielka. Pitstopujemy w Brzezinach. Tam łączność z Patykiem w celu ustalenia jego lokalizacji. Jeszcze jest szansa więc kręcimy dalej. Docierając do Dobieszowic kolejna łączność i wynika z tego, że dalsza droga nie ma sensu bo jeszcze do Tarnowskich Gór nawet nie dotarli. No cóż. W tył zwrot i znów zakosami kręcimy w kierunku domów. Przez Bobrowniki, Rogoźnik i Wojkowice docieramy do Strzyżowic. Tam odbijają Kocur z Januszem, wcześniej w Kato stracił nam się Adrian, któremu fura coś szwankowała. Pozostała nasza trójca. Zakręcamy na Górę Siewierską, gdzie po zjeździe odbija Limit, a ja z Krzychem podążając przez Dąbie docieramy do żółtego szlaku, którym to wylatujemy na skrzyżowaniu w Przeczycach. Nie ostygając, dalej udajemy się w kierunku Wojkowic Kościelnych. Przeskok na drugą stronę DK 86 i wyskakujemy na Pogorii IV. Ssanie się włącza, a muszkami wpadającymi nam czołowe nie idzie się najeść to na Ratanicach, zjazd na małe co nieco. Zasiadamy na popas w postaci zapiekanki na pół łokcia. 
Akumulatory naładowane. Noc już zapadła. Kręcąc dalej objeżdżamy czwórkę aż do Piekła i odbijamy na P3. Następnie Park Zielona i wskakujemy na ścieżkę wzdłuż wału Czarnej Przemszy. Kręcąc z nurtem rzeki docieramy pod Wisienkę. Krzychu wskakuje na ścieżkę i kręci w kierunku Centrum Sosnowca, a ja odbijam na Zagórze. 

Pierwszomajowe popołudnie wykorzystane na maksa. Spontanicznie, w obojętnie jakich kierunkach, aby spędzić aktywnie czas.

Huta CYNKU



Uthemann


Wilson


Porcelana