Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczki

Dystans całkowity:20236.00 km (w terenie 3132.00 km; 15.48%)
Czas w ruchu:1083:21
Średnia prędkość:18.68 km/h
Maksymalna prędkość:70.50 km/h
Liczba aktywności:196
Średnio na aktywność:103.24 km i 5h 31m
Więcej statystyk

Ustawka: terenowo wokół komina.

Sobota, 20 maja 2017 · Komentarze(1)
Kategoria serwis, wycieczki
Kolejna z przygotowawczych ustawek do wyjazdu w Bieszczady.
Prowodyrem Limit. Plan przejazd różnorakim terenem od Sosnowca poprzez Czeladź, Siemianowice, Powiat Będziński do Dąbrowy na Zieloną.
Że mi wolne wypadło, do pracy na dyżur nie trzeba było jechać, więc żal było by nie skorzystać. Wsiadam na Wielkiego i śmigam pod Egzotarium na zbiórkę. Na miejscu Limit, Krzysiek i Roman, który z przyczyn osobistych musiał zrezygnować. Niebawem docierają Paweł, Maciek, Marek oraz Tomek. Dodatkowo dołączył się Olek, którego zwerbował Limit. Czekamy na ewentualnych, ale nikt już się nie skusił dupska z kanapy ruszyć.
Podjeżdżamy jeszcze pod Lidla na mały zakup i śmigamy. Limit prowadzi, reszta za nim. Ja nie wiem, dochodzę do wniosku, że jeszcze mało bezdroży mam przejechane. Tak człek nas wodził, że czasem nie kojarzyłem, gdzie jestem, ale prowadził to wiedziałem, że gdzieś wyjedziemy. Poranna słoneczna aura nieco się popsuła, się zachmurzyło i zaczęło nieprzyjemnie wiać, ale bez deszczu, nie ma tragedii.

Sporo przygód awaryjnych spadło na Olka. Chyba taki, chrzest bojowy. A to mu się łańcuch zaklinował w korbie, a to glebę zaliczył, hamulce do regulacji oraz smarowanie napędu.
Ustawka nie oszczędziła również Maćka, który miał bliskie spotkanie z ziemią. W sumie to z Markiem, który akurat wpadł na trajektorię upadku. Także, ja i Krzysiek mieliśmy swoje 5 minut. Przy szklarniach w Malinowicach czuję, że coś nie tak z przednią oponą. Ehh pierwsza pana na wielkim kole. Szydercze paluchy poszły w ruch. Zaczynam brać się za łatanie, a tu Krzysiek melduje, że złapał snejka, ale na tył. Zabieramy się za robotę, a reszta ekipy spełnia się dogryzając szyderczo. Po chwili rowery już na kołach. Od tego momentu już bez awarii. Docieramy na Zieloną, skąd już każdy w swoją stronę. Większość pojechała na wały, a ja odbiłem na P3 zobaczyć czy jeszcze żaglówki pływają po zbiorniku. Zawody już zakończone, ale kilka jednostek jeszcze się woduje. Przelot przez promenadę i już prosto na Zagórze.

Do prof. Szafera - czyli klubowo do Ojcowa.

Sobota, 13 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
na opis przyjdzie stosowniejsza pora

Po zeszłotygodniowym testowym przejeździe przyszła pora na realizację kolejnej klubowej wycieczki do Ojcowa. Pogoda taka sobie, ale bez tragedii.
Zważywszy na przełożoną godzinę startu poranne wstawanie nieco się przeciąga przez co jadąc na zbiórkę musiałem nieco podkręcić tempo. Zaginam jeszcze pod ścianę płaczu i w efekcie melduję się na Dęblińskiej punkt 7:00. Zapisy, kamizelki, foto i po kwadransie startujemy. Odhaczone 17 duszyczek.

Przypadło na mnie jako roli prowadzącego, grupa zwarta przez co jedzie się płynnie. Z centrum na Juliusz, skąd kierunek Maczki i przez teren lokomotywowni docieramy na Sosinę. Wpadamy na asfalt i cała naprzód do Bukowna, gdzie pod fontanną urządzamy przerwę na popas. Humory dopisują. Pora jechać dalej. Od Żurady zaczynamy interwały, asfalt, teren, zjazdy i podjazdy. Przelatujemy przez Osiek i w Zedermanie zaś przerwa na uzupełnienie kalorii. Przecinamy DK94 i jadąc przez Kosmołów wpadamy na czerwony szlak, którym praktycznie docieramy pod Zamek w Pieskowej Skale. Zapas czasowy mamy, to część grupy udaje się na zwiedzanie muzeum zamkowego. Po lekcji historii zjeżdżamy do restauracji w której nieco dłużej niż planowaliśmy posiadujemy. W sumie w głównej mierze, wszystko przez mało ogarnięty personel. Smaczne było, ale oczekiwanie na potrawy dawało wiele do życzenia.

Posileni udajemy się do Ojcowa, tam z racji obsuwy podjeżdżamy pod ruiny Zamku i pod tablicę z wizerunkiem prof. Szafera. Fotki, potwierdzenia i przecinając PN kierujemy się do Doliny Będkowskiej. Niektórzy chcieli ominąć ten dość błotnisty odcinek, ale od niedzieli zdążyło podeschnąć i wcale nie było tak tragicznie.  Z Będkowic zjazd do Rudawy, aby przebić się do Puszczy Dulowskiej, którą to docieramy do ostatniego zaplanowanego punktu - ruin zamku w Rudnie. Po potwierdzeniu bez marudzenia udajemy się do Trzebini. Do zachodu Słońca mamy jeszcze godzinę, więc decyduję się poprowadzić ekipę terenem do Ciężkowic. Dużą pętlę kończymy przy Sosinie, skąd ekipa Mysłowicka kręci na Stałe, a my wracamy na Maczki i dalej na Zagórze.

Dzień jak najbardziej na pro. Wycieczka również zaliczona do udanych, był kapeć i były niegroźne wywrotki.





Na rozpoczęcie "Do źródeł"

Sobota, 8 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Pierwsza z planowanych klubowych wycieczek na ten sezon.
"Do źródeł Brynicy" - taki to tytuł nadaliśmy temu wydarzeniu. Jeden sensu stricte odnaleźć źródła rzeki w Mysłowie, a dwa jako wstęp do cyklu wycieczek po Zagłębiu Dąbrowskim: "Spotkanie Rzek - Spotkanie Kultur", Wędrówki Sosnowieckie z historią w tle. Magiczna  rzeka-granica, która od wieków dzieli Zagłębiaków od Ślązaków. Za czasów Zaborów na rzece była granica między Prusami, a Carską Rosją. Tyle tytułem wstępu.

Piątkowe załamanie pogody domniemywam odstraszyło sporą część chętnych wzięcia udziału w wycieczce przez Cyklozę organizowaną. Na szczęście w sobotę to tylko o poranku mżawką postraszyło, a z biegiem dnia było coraz lepiej. No idealnie nie było, ale przynajmniej nie padało i się na trochę słońce pokazało. Zbieram się o 7:20 na miejsce zbiórki pod Stadion Ludowy. Jako z Cyklozy jestem tylko Ja i zmotoryzowana Swietłana, ale za to jest kilka duszyczek z poza. Swieta rozdaje plakietki, a ja czynię honory zapisów na listę z podaniem o pogodę :D (lista obecności). Z minuty na minutę zjeżdżają się Cyklozowicze i nie tylko. Pogoda też się poprawia. Nazbierała się łącznie dwudziestka chętnych. Zbiorowe foto na starcie i z lekkim poślizgiem ruszamy do GALERII ELEKTROWNIA W CZELADZI, gdzie zaplanowałem pierwszy postój. Czerwonym szlakiem do Milowic, skąd już asfaltem prosto do celu. Chwila na zwiedzanie i prowadzę uczestników do Wojkowic. A to po stronie Zagłębiowskiej, a to Śląskiej pilnujemy wałów Brynicy i sprawnie docieramy pod Netto w Wojkowicach. Przerwa na uzupełnienie zapasów na drogę. Pora ruszać dalej. Pierwszy podjazd przygotowałem w Dobieszowicach, gdzie zaliczamy DOM KULTURY, DAWNY DWÓR OBRONNY Z XVI w. Zaś krótka lekcja historii i kierujemy się przez Wymysłów do PARKU W ŚWIERKLAŃCU. Po deszczach park ładnie się zazielenił. Oglądamy Pałac Kawalera i Kościół, podziwiając przy tym otaczającą dookoła parkową florę. Przybliżam też uczestnikom trochę historii Donnersmarcków, właścicieli tych ziem.
Opuszczamy to urocze miejsce i przemierzając Brynicę, Ożarowice, Zenek docieramy do Strąkowa, gdzie wpadamy do lokalnego sklepiku na niezaplanowaną rozgrzewającą herbatkę. Nieco dłuższy postój, bo czas mamy wyjątkowo dobry. Przemierzając dalej las przecinamy już bardzo wąską Brynicę i rozpoczynającą swój bieg Małą Panew. Kolejne wzniesienie i meldujemy się w Cynkowie przy drewnianym kościele pw. św. Wawrzyńca. Niestety nie zdążyłem załatwić wejścia do środka i podziwiamy budowlę tylko z zewnątrz. Za kolejny punkt pośredni obieramy Rynek w KOZIEGŁOWACH. Po pokonaniu kilku wiraży meldujemy się przy fontannie z charakterystycznymi kozimi łbami. Jedni focą, inni się potwierdzają. Dzwonię do Pińczyc, niech powoli szykują nam obiadek. 

Pora ruszać dalej. Wlatujemy na czarny rowerowy i po przejechaniu Koziegłówek docieramy do Mysłowa, skąd odbijamy na Rzeniszów, do źródeł Brynicy, gdzie da się rowerem dojechać. Pamiątkowe foto i udajemy się na posiłek regeneracyjny do Gościńca w Pińczycach.
Rozgrzewający rosołek i schabowy znikają w mgnieniu oka.
Posileni trzymając się dalej czarnego szlaku kręcimy do Siewierza pod ZAMEK, skąd już ostatnia pofałdowana prosta do mety wycieczki, którą zaplanowaliśmy w Ratanicach przy Pogorii IV. 
Za udaną w pogodę, frekwencję oraz pomyślą wycieczkę zasiadamy przy nektarze bogów. Jak to mówią po bożemu jedno, mordę utrzeć i się zbierać do domu. W mniejszych podgrupkach każdy w swoim kierunku. Udany dzionek, kolejna setka i chrzest Wheel'a w błotku.

PASZPORTY DO KONTROLI, PRZEKRACZAMY BRYNICĘ

CHYBA JEDYNE MIEJSCE, GDZIE BRYNICA JEST TAK SZEROKA

ŚWIERKLANIEC

U ŹRÓDEŁ

Pierwsza setunia AD 2017

Sobota, 11 marca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Czyli samotny pilotaż pierwszej klubowej wycieczki w sezonie. Opis niebawem.
Generalnie pierwszy weekend co mogłem sobie pozwolić na dalsze wojaże. W sumie to nie mogłem się zdecydować czy jeszcze Meridiana męczyć, czy zakupić nowy sprzęt i dopiero eksplorować dalszą okolicę. Tak się zastanawiałem, tak mędrkowałem, że wskazówka na zegarze przekroczyła południe. No to teraz albo wcale.
Całe szczęście miałem w organizmie braki witaminy R i się przemogłem.

Start z domu godz. 13:00. Pomysł przejechać częściowo trasę pętli jaką szykuję na pierwszą klubową wycieczkę do Koziegłów, właściwe Mysłowa - źródeł Brynicy. Rozkręcanie się idzie dość opornie. Kręcę na Będzin, dalej Czeladź i dopiero w Wojkowicach po 20 km się rozkręcam i dalej już poszło. Może to za sprawą wiejącego upierdliwego wiatru. Przy Parku w Wojkowicach odbijam na Rogoźnik, gdzie przebijając się przez kolejny Park docieram pod A1. Przecinam autostradę i w Wymysłowie wpadam na zamierzony przebieg trasy. Chwila przerwy popasowej wśród zieleni Świerklanieckiego Parku. Przy okazji odkrywam zabytkowy Kościół i Mauzoleum z 1906 r, który jakoś wcześniej jak park przemierzałem umykał mojej uwadze.

Posilony udaję się przez Brynicę do Ożarowic, gdzie odbijam na Zendek w celu zjazdu na Strąków i dalej do Cynkowa pod drewniany kościół pw. św. Wawrzyńca. Następnie Wojsławice, gdzie miałem odbić w kierunku wojewódzkiej 789, ale przegapiłem moment i wyleciałem w miejscu którym nie chciałem czyli wlocie na DK 1. Trochę się wyczekałem, aby przeciąć tą drogę. Rynek w Koziegłowach omijam i wpadam od razu na czarny rowerowy, którym już prosto do Mysłowa. Przy pomocy mapy próbuję zlokalizować jedno ze źródeł, ale zważywszy na późną już porę udaje mi się tylko odnaleźć najprawdopodobniej ciek, który doprowadził by mnie do celu. Jednak sobie to odpuszczam, wracam do drogi i już prosto za szlakiem docieram do Siewierza.

Mile jestem zaskoczony wyremontowanym odcinkiem wylotówki do Myszkowa, a dokładnie projektem ścieżki. Normalnie szapoba. Od przejazdu kolejowego prawie do centrum ścieżka znajduje się na jezdni i ani jednego wysokiego krawężnika. Na Rynku uzupełniam kalorie i śmigam dalej do Dąbrowy. Zamiast na Czwórkę odbijam na Antoniów i tamtędy przebijam się do P3, skąd już na centrum. 
Stówka przekroczona, czas mam dobry to jeszcze do domku po sakwy i zwrot do Pogorii uzupełnić stan magazynowy w lodówce.

No miła rozgrzewka przed jutrzejszym tuptaniem po czeskich wzgórzach. Cel Skałka 964 m.n.p.m.

KOŚCIÓŁ I MAUZOLEUM KSIĄŻĄT HENCKEL VON DONNERSMARCK
 
CYNKÓW KOŚCIÓŁ PW. ŚW. WAWRZYŃCA


ŚCIEŻKA W SIEWIERZU - ZERO KRAWĘŻNIKÓW, STUDZIENKI WPUSZCZONE W KRAWĘŻNIK MIĘDZY DROGĄ, A ŚCIEŻKĄ.

Poznaj miasto na rowerze cz. 5

Sobota, 26 listopada 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Czy ja kiedyś na spokojnie przygotuje się do jakieś nawet najmniejszej wycieczki. Zawsze musi być poranna nerwówka. Mało tego jeszcze w środę nie wiedziałem, czy uda mi się zamienić, abym mógł nadzorować ostatnią wycieczkę po mieście, ale się udało.

Po tym jak doszedłem sam ze sobą, że jestem gotowy kręcę na Dęblińską. W okolicach cmentarza na Zuzannie myślę, że mam pozamiatane bo w czasie redukcji biegu gdzieś mi się tak łańcuch zawinął na przerzutce, że myślałem, że ją skrzywiłem. Na szczęście tylko to groźnie wyglądało i mogłem kontynuować jazdę. 

Pod fontanną jestem jakieś 20 minut przed startem. Jest już Grzesiek i pierwsi uczestnicy. Witam się i kręcę na pobliską BP dotankować nieco wozducha do tylnego koła.

Ostatecznie zebrała nas się grupka 36 cyklistów. Zbiorowe foto, orędzie Grześka i śmigamy. Niby śródmieście, a trasę przygotowaliśmy na około 15 km. Kręcimy przez Naftową, szlak czerwony, Sobieskiego, Kierocińskiej, Ciasną, Mireckiego, Odrodzenia, Wiązową, Chmielną, Moniuszki, Kiepury, Kilińskiego, Niepodległości, Lotników, Roweckiego, Parkową, Legionów, 1 Maja, Wyszyńskiego i Modrzejowską.

W trakcie przemierzania tej trasy było kilka dłuższych i krótszych postojów na historyczne opowiastki. Najdłużej nam zeszło na cmentarzu 4 wyznań, ale dowiedzieliśmy się także gdzie znajdował się dawny Szpital Żydowski, jak mniej więcej wyglądało dawne otoczenie dworca PKP. Zakręciliśmy koło Cerkwi, Katedry oraz Pałacu Schoena (aktualnie budynek Sądu). Całość wycieczki zakończyliśmy przy Janku na Patelni.
Podziękowania i się rozjeżdżamy. Kolegów z Gliwic oraz Limita i Grześka zapraszam na obiadek w sprawdzonym już barze mlecznym. Standardowo wybieram mój ulubiony posiłek - placek po węgiersku. Posilamy się i z pełnymi brzuchami planujemy co tu jeszcze ukręcić. 

Ostatecznie w czterech: ja, Patyk, Limit i Grzesiek, kręcimy na Pogoń, ciekaw byłem gdzie to Kiepura miał swoją posesję. Następnie kręcimy na Chemiczną, gdzie to prowadzeni przez Patyka objeżdżamy działki i kierujemy się kierunku Wilczej Góry i przecinając lasek lądujemy na Józefowie. Ekipa nam się dzieli. Korzystam jeszcze z dnia i postanawiam nieco odprowadzić Limita bliżej Psar. Kluczymy sobie różnymi zakosami do Sarnowa, chwila na pogaduchy i każdy w swoim kierunku. Już po zmroku śmigam do Preczowa, aby się dostać na Pogorie, skąd Parkową śmigam na Gołonóg i główną arterią dąbrowską prosto na Zagórze.








Samotnie po bezdrożach Jaworzna

Wtorek, 22 listopada 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Wczoraj narzekałem, że iście wiosenna aura, a ja muszę na salonie siedzieć. Dziś miałem okazję sobie to odbić. Jedynie jestem lekko zły na siebie, że wybierałem się jak sójka za morze.

Martyna miała dziś swoje obowiązki, więc bez skrupułów, że nie poświęcam jej czasu udaję się na przejażdżkę. Warunki pogodowe jeszcze lepsze jak wczoraj. Nim jednak ruszyłem, a to poprawiłem naciąg linek hamulcowych, a to do piekarni, na pocztę, oględziny i mapy, gdzie się udać i tak zleciało do południa.
Za cel przybieram sobie bliższe poznanie się z kolejnymi szlakami jaworznickim. Trzeba odrobić zaległości. Marszrutę chciałem rozpocząć od Osiedla Stałego. I tak, aby nie standardowo postanowiłem uczynić trochę eksploracji, aby wjechać do Jaworzna od Sosnowieckiego Boru, a dokładnie dotrzeć pod zapomnianą przez czas stację Sosnowiec Jęzor i stamtąd inspirując się mapą gdzieś wyjechać.

Na początek kręcę przez Szymanowskiego zobaczyć czy już asfalt oddany, ale nadal pomarańczowi czynią pracę przy studzienkach i jedzie się slalomem. Potem zjazd Lenartowicza na Porąbkę, gdzie wpadam na zielony rowerowy i nim jadę na Bór. Od tego momentu rozpoczynam eksplorację. Przecinam Przemszę i docieram pod jakieś zakłady związane z koleją. Szukam jakiesik drogi łącznikowej na drugą stronę torów, ale na nic się to zdało i przyszło się wspinać po skarpie. Wlazłem na górę i ukazała mi się rampa dawnego peronu na Jęzorze. Jest jakieś przejście podziemne, ale nie pewnie wygląda i nadal skaczę przez tory, aby się znaleźć na stronie jaworznickiej. Próbowałem też wyszukać miejsca gdzie był budynek stacji, ale sobie odpuściłem bo szkoda dnia. Wpadam na jakąś alejkę i według mapy powinienem wyjechać na Szczotkach, a wylatuję przy jakieś drodze. Po chwili załapałem, że jestem na Łubowcu. Skręt w prawo i kręcę na Osiedle Stałe w okolice basenu.

Tam rozpoczynam pętlę po szlakach. Na pełne okrążenie czarnym 472 wokół Jaworzna się nie piszę bo zostały mi dwie godziny do zachodu. Decyzja zapadała na mniejszą pętlę, łącząc różne warianty szlakowe.
Zaczynam od żółtego 476 i mijając obelisk upamiętniający ofiary dawnego Obozu Pracy docieram na Podłęże. Tam zwrot na czerwony 479. Ujechałem kawałek i szlak gdzieś mi się stracił, a sam wpadłem na niebieski. Coś nie tak. Cofam się kawałek i odnajduję miejsce, gdzie szlak odbija i nim jadę do Jelenia.
Krótka przerwa pojeniowo-popasowa. Myślę, czy sobie odpuścić. Ale żal mi dnia i śmigam dalej. Wpadam na zielony 7 i po pokonaniu wzniesienia Celinowa Góra z widokiem na taflę Jeziora w Imielinie i Beskidów na drugim planie docieram do Byczyny. Patrzę teraz co wybrać, aby za widoku jeszcze wrócić do Sosnowca. Za cel przybieram sobie Górę Wielkanoc. Prowadzi tam czarny 472 (dookoła Jaworzna). Mijając Użytek Ekologiczny "CHOMIK EUROPEJSKI" oraz Obszar Natura 2000 "ŁĄKI W CIĘŻKOWICACH" docieram do zaplanowanego punktu pośredniego. 
Opuszczam czarny i odbijam na zielony 471 prowadzący pod Stację PKP w Ciężkowicach. Ostatni etap to niebieski 474, którym to prosto na Sosinę.
Słońce już prawie, że się schowało za horyzont. Kręcę przez płyty na Maczki i dalej przez Ostrowy na Kazimierz. Rzut okiem na budowany Ogród Jordanowski w Parku Koronia i już asfaltem dookoła Lasku Zagórskiego przez Staszic na kwaterę.
Plan zrealizowany, trochę kolejnych nowych bezdroży poznanych. Nauczka - trzeba częściej puszczać w nieznane i studiować mapę, bo parę razy musiałem się dobrze zastanowić, która droga to moja droga.

ZAPOMNIANY PRZEZ LOS PERON SOSNOWIEC JĘZOR


I PRZEJŚCIE NA PERON


KU PAMIĘCI


NA ROZWIDLENIU SZLAKÓW


ZAŚ TEN CHOMIK 


NIE TE ŚWIĘTA, A NIECH TAM 


DZIEŃ SIĘ CHYLI KU KOŃCOWI

Okazjonalna ustawka do Tarnowskich Gór

Piątek, 18 listopada 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Opis później, jakoś mam lynia.

Edit.

Dość spontaniczna ustawka autorstwa Limita. Generalnie to w czwartek dostaję telefon, czy się nie piszę na jutrzejsze kręcenie. W sumie, gdyby nie dniówka to dlaczego nie, a tak to musiałem podziękować. Tego samego dnia wieczorem dostaję jednak cynka z roboty, że mam wolne.  Rano piszę do Adama, gdzie to chce kręcić, bo jednak jakimś trafem mogę sobie pozwolić na objazdy.
Udało mi się załapać, że nie wystartował jeszcze.
Zgadujemy się za godzinę na Orlenie w Wojkowicach.
Wrzucam w siebie coś na ruszt i startuję. Ledwo ruszyłem i czuję, że się chwilę spóźnię, bo przyszło mi większość drogi walczyć z dość silnymi podmuchami wiatru. Jadąc przez BĘDZIN I CZELADŹ wreszcie docieram na punkt zbiorczy. Limit już na mnie czeka. Krótkie przywitanie i jadąc przez całe WOJKOWICE, prowadzeni przez Garmina wtaczamy się BOBROWNIK, skąd nieznanym dla mnie odcinkiem docieramy do PIEKAR ŚLĄSKICH, do drogi prowadzącej pod Kopiec Wyzwolenia. Okazuje się, że Adam nie miał okazji, jeszcze być na szczycie Kopca, więc się tam udaliśmy. Dmie jak nie wiem. Trochę fotek na okolicę i staczamy się na dół.

Pora jechać dalej. Przecinamy 911 i pokonujemy fragment Księżej Góry i zjeżdżamy do RADZIONKOWA, skąd do Bytomia do kolejnego uroczyska - REZERWAT PRZYRODY SEGIET. 

Nim się oglądamy Garmin zaprowadza nas do Rept. Oglądamy fasadę neogotyckiego kościoła pw. św. Mikołaja, skąd kawałek dalej odnajdujemy budynki DOMÓW CELNYCH. Limit wykopał, gdzieś tą informację, ale na miejscu nic nie wskazywało, że mogą być to one. No może po za tym, że wylądały jak z dawnych lat. Przedzieramy się do Parku z Górnośląskim Centrum Rehabilitacji. Następnie obieramy punkt na ZAMEK w Starych Tarnowicach. Na zwiedzanie, trochę mało czasu, to łapię tylko pieczątkę oraz dowiaduję się nieco info odnośnie zwiedzania, aby z wiosną ponownie tu zagościć.
Wyjątkowo dziś z Limitem zgrani byliśmy. Prawie, że w jednym momencie doszliśmy do wniosku, że zdało by się coś na ząb wrzucić.
Jedziemy do centrum i na rynku zasiadamy do obiadowania w sprawdzonej już "Starej Stajni u Wojtachy"
Adam miał plan, na większą pętlę, ale nieco go zmodyfikowaliśmy, aby za dnia wrócić.

Posileni udajemy się nad zbiornik Nakło-Chechło, następnie terenami zielonymi kręcimy do Niezdary, aby dotrzeć do Sączowa.
Tutaj w niewielkim stopniu orientuję się gdzie jestem. Nazwy mieścin znane, ale nie potrafię sobie w głowie ułożyć ich położenia. Znów jakimiś zakosami docieramy pod Rogoźnik, gdzie wpadamy na 913 i za drogą ciągniemy do Psar, gdzie żegnam się ze współkompanem i samotnie już przez Sarnów i Preczów docieram na dąbrowskie pojezierze. Dalej tu już do centrum i zjazd do Zagórza.
Podziękował za wspólnie śmiganie po znanych i mniej znanych terenach.

KOPIEC PO RAZ KOLEJNY


SIEGIET, DAWNO MNIE TU NIE BYŁO


OKULARNICY


ODRESTAUROWANY ZAMEK 


W SOSNOWCU KRZYŻÓWKA TRAMWAJU Z KOLEJĄ, A W TARNOWSKICH - WĄSKOTOROWE Z NORMALNYMI


TU MNIE JESZCZE NIE BYŁO



Mała pętla wokół Jaworzna

Sobota, 5 listopada 2016 · Komentarze(2)
Kategoria wycieczki
Ustawka autorstwa Pawła.
Nie ganiają mnie na targi, to mogłem czynić to co lubię, czyli rower i przed siebie.
Sobotnia aura idealnie spasowała, zbieram zwłoki z wyrka i śmigam na ustawkową zbiórkę na Dęblińską. Na miejscu jest Ania oraz Agnieszka tuż za nimi docierają Paweł z Michałem oraz jeszcze jeden pan, który już z naszą ferajną miał okazję pojeździć. Czekamy jeszcze chwilę na Limita. Kwadrans dla spóźnialskich, ale żaden się nie stawił to ruszamy.
Początkowo czerwonym rowerowym na Mikołajczyka, gdzie przedzieramy się tyłami fabryki Watta na Niwkę, gdzie wskakujemy na zielony i nim pod stadion AKS-u. 
Przelot, przez Jęzor do Łubowca i dalej na Stałe, gdzie wbijamy się na czarny szlak nr 473. Nim to też docieramy pod Geosferę, gdzie czekał na nas Patyk. Wreszcie on na nas, nie na odwrót. :D. 
Kontynuujemy jazdę trzymając się czarnego. Zadziwia mnie to miasto, w odróżnieniu do Sosnowca, gdzie co chwilę powstają Brzydle, Pierdomki, Stonki i inksze dyskonty, tu dla odmiany co widzę, co chwilę jakieś nowe drogi, ronda. Właśnie jedna z tych drogowych inwestycji zmusiła nas do przedarcia się na drugą stronę, aby wskoczyć znów na szlak.
Różnymi bezdrożami docieramy na Górę Grodzisko. Tutaj trochę sielanki na MOR- ze (Miejsce Odpoczynku Rowerzystów) wzdychając do słoneczka.
Następnie wskakujemy na czerwony (481) i jedziemy nim na rynek do Byczyny. Zaś popas i posileni wybieramy czarny (472) i jedziemy nim na Jeleń przejeżdżając przez Stawy Bielnik. 
W dalszym ciągu okrążamy Jaworzno czarnym szlakiem, aż pod Elektrownię Jaworzno III, gdzie zmieniamy szlak na żółty (476) i trzymając się brzegów Przemszy wracamy w okolice Trójkąta Trzech Cesarzy.
Objazd Jaworzna zakończony.
Na Niwce czynimy pierwsze podziały. Mysłowice, gonią prosto, a ja z resztą śmigam do śródmieścia, gdzie odpada Aga. Ostatecznie rozjeżdżamy się na Pogoni, skąd przez Chemiczną i Środulę wracam do siebie na kwadrat.
Eh miło rowerowo spędzony dzionek.

Ustawka na Chudów i nie tylko.

Sobota, 29 października 2016 · Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
Pogoda nas odstraszyła, coby oficjalnie zakończyć sezon w Chudowie, dlatego czekaliśmy, aż aura się nieco unormuje.
Na poniedziałkowym zebraniu rzuciłem info, że jeśli ten weekend będzie w miarę pogodny to ogarniamy temat ustawki zastępczej za Chudów oraz, że na niedzielę szykuje się klubowy grill. Dodatkowo, poszła fama, że ostateczna decyzja zapadnie w czwartek wieczorem.

Tyle co do genezy wyjazdu.

Pobudka 7:00 rano, za oknem budzi się słońce. Powoli się ogarniam do wyjazdu, ale idzie to dość opieszale. Może, że jest to pora o której z reguły szykuje się do pracy. W efekcie wybywam z domu na kwadrans przed 9:00 i docieram na Dęblińską na punkt. Zebrała się grupka 4 wygłodniałych jazdy cyklistów Pablo, Przemek, Michał oraz kandydat na klubowicza Paweł. Witam się ze wszystkimi, czekamy jeszcze na możliwych spóźnialskich, ale nikt już nie dociera. Kwadrans studencki i ruszamy.
Cel Chudów. W głowie zrodziła mi się nieco inna trasa i nią to chłopaków prowadzę.
Kręcimy na Stawiki, by się dostać na katowickie Borki. Następnie przez Dąbrówkę na Bogucice i dalej pod SSC i odbijamy na Załęską Hałdę. Potem lasami trochę na czuja docieramy na Stare Panewniki, aby już sprawdzonym odcinkiem leśnym dotrzeć do Starej Kuźni. Znów przecinka lasem do Borowej Wsi, gdzie przy trasie DK 44 mieści się na szlaku arch. drewnianej KOŚCIÓŁ PW. ŚW. MIKOŁAJA. Chwilka na oględziny obiektu i kontynuujemy jazdę przez Paniówki do ruin ZAMKU W CHUDOWIE. Wiaterek daje się nieco we znaki i naszło nas na popas w oberży. Jednak dopiero czynna będzie za półgodziny to zamiast czekać udajemy się do Przyszowic obejrzeć PAŁAC wybudowany przez rodzinę von Raczek w latach 1890-95. Obecnie obiekt należy do Gminy. Ponadto w Przyszowicach mieści się odrestaurowany DREWNIANY SPICHLERZ PLEBAŃSKI. 
Pozwiedzali - wracamy do Chudowa na popas w Oberży Czarny Koń. Posilamy się gorącym rosołem plus tym co sobie każdy zażyczył, rozmyślając trasę powrotu. Po głowie chodził mi pomysł przejechania niebieskim pieszym przez Orzesze, Łaziska do Wyr i dalej na Tychy, ale chłopaki mają napięty grafik to pada na krótszą trasę. Zaś trochę na czuja, ale na azymut. 

Odpalamy ponownie rowery i prowadzę ekipę na Paniowy, gdzie zaś kolejny drewniany obiekt - KOŚCIÓŁ PW. ŚW. PIOTRA I PAWŁA. Kontynuując jazdę asfaltami kręcimy w kierunku Mikołowa, trochę znanymi mi drogami lądujemy na RYNKU. W głowie mam jeszcze obraz KAMIENNEGO MOSTU na Mlecznej w Katowickim Podlesiu. Zdjęcie tego mostu zauważyłem w przewodniku po szlakach Katowic. Nie mówiąc za dużo chłopakom tam ich też prowadzę. Nie jest to duży obiekt, ale ciekawy. Potem to już podjazd do Ochojca, aby się dostać do szlaku prowadzącego na Giszowiec i dalej do Mysłowic. Na rozwidleniu szlaków się żegnamy Pablo z Michałem kręcą przez Janinę do siebie na Mysłowice, a ja Przemka i drugiego Pawła odstawiam na 3 górki. Tam i ja się odłączam, a oni wracają na Sosnowiec.

W nogach już 80 km, a dopiero 15:00. Czasu sporo mam to po odłączeniu się od grupy udaję się na Panewniki wyciągnąć szwagra na rower, co będzie w domu siedział. Może warunki nie najlepsze, ale do jazdy się nadają. Po kwadransie melduję się u niego na Kokocińcu. Przeciąga mnie lasem na Rybaczówkę. No to teraz wiem, gdzie popełniłem błąd rano w drodze na Chudów. Liście na ścieżynkce mnie zmyliły. Teraz będę mądrzejszy. W zamian za to ja go trochę przegoniłem po okolicznych miastach. Ścieżką rowerową kręcimy do Rudy Śląskiej Kochłowic. Tutaj dopada nas 10 minutowy deszczyk. Nie jest źle jechać można. Udajemy się w kierunku Świętochłowic. Nie planowałem tego, ale udało się natrafić na WIEŻE SZYBOWE KWK POLSKA. Łapię pieczątkę, ale nie decydujemy się na zwiedzanie platformy widokowej. Idąc tym tropem zabieram młodego do Chorzowa, aby zobaczył SZYB PREZYDENT. Dzień chyli się ku wieczorowi, chłodnawo. Odbijamy na Park Śląski. Rundka wokół Parku i kierujemy się na Tauzen do Decathlonu ogrzać się trochę. Okazyjnie udaje mi się zakupić kolejne rowerowe gatki. Młody też skorzystał na tym wypadzie.
Pora ruszać w kierunku domu. Ponownie dziś przez Załęską Hałdę na Panewniki, ale już asfaltem. Odstawiam młodego i korzystam z ciepłej herbatki u teściowej. 

Czas zakończyć ten dzionek. Żegnać się czas i pora zawijać w kierunku domu. Bez kombinowania na Brynów, Centrum i wzdłuż 86 na Szopienice i już wzdłuż torów "piętnastki" prosto na Zagórze.

CHUDÓW


PAŁAC W PRZYSZOWICACH


MOST NA MLECZNEJ


WIEŻE SZYBOWE KWK POLSKA W DESZCZOWEJ SCENERII


CHORZOWSKI MURAL

Niedzielna ustawka na Smutną Górę.

Niedziela, 25 września 2016 · Komentarze(5)
Kategoria serwis, wycieczki
Ja nie wiem, człowiek chce tu kulturalnie wyskoczyć z chłopakami na rower, a tu los takie złości na mnie szykuje. Jak to Limit wspomniał "ofiary muszą być" - ale czemu akurat ja. Ale od początku.

Wczoraj od Maćka dowiaduję się, że chłopaki szykują na jutro jakąś ustawkę w kierunku Imielina. Jest okazja i super to czemu nie skorzystać. Budzę się po 6:00 i dzień zaczynam od iścia na poranną mszę, po czym zwrot na kwaterę. Pożywne śniadanko, do tego smarowanie łańcucha i 9:35 zbieram się w drogę.

Już mam na bika siadać przed blokiem, a tu ku mojemu zażenowaniu z tyłu nie ma luftu. Do startu ustawki jeszcze chwila to zabieram się na ekspresową wymianę gumy. Obleciałem ręką tylko oponę czy nie ma zadzioru i wkładam zapas. Dzwonię do Limita, że mam przymusową obsuwę i że będę gdzieś na 10:15 pod fontanną. 

Na miejsce zbiórki docieram ostatni. Są Michał, Przemek, Domino, Limit, Mario z latoroślą (Oskar). Krótka przerwa i zaczynamy przejazd. Prowadzi Michał. Długo nie ujeżdżamy, a ja łapię efektowny lot przez kierę przemierzając stawy Hubertus. Dobrze, że jechałem ostati i nikt nie widział. Doganiam ekipę i wydawało by się, że już bez kłopotów udaje się jechać. Jadąc zielonym szlakiem mysłowickim na drobnym podjeździe blokuje mi się lekko łańcuch wybijając z rytmu.
Jadąc dalej docieramy do Imielina. Tam przy zbiorniku imielińskim zasiadamy przy burgerach i pizzy. Posileniu już docelowo na Chełma Śląskiego, a konkretnie puntem zwrotnym była Smutna Góra.
Powrót urządzamy sobie drugą stroną zbiornika i trzymając się wałów Przemszy docieramy pod Elektrownie w Jaworznie. Korzystając z jaworznickich szlaków docieramy do Sosnowca w rejon TTC. Przerwa pojeniowa i kręcimy czerwonym sosnowieckim na Stawiki. Ledwo wjechałem na pętlę wokół zbiornika poziom irytacji zaś sięgnął zenitu, bo zaś panę złapałem. 

Większość chłopaków się już rozjechała, a ze mną został Limit, odszukuje w poprzedniej dętce dziurę i przy pomocy łatki samoprzylepnej łatam dętkę i dokonuję po raz drugi dzisiejszego dnia serwisu. Uporawszy się postanawiam wymienić również tylną oponę na nową. Stara już mocno wyeksploatowana, a ma dopiero i aż przejechane 3,5 tys. km.
Aby plan wcielić w życie udajemy się we dwóch do Decathlonu i zakupuję jedną identyczną jak ta co była założona. 
Rozbiór koła po raz trzeci i dokonuję wymiany ogumienia.

Opona wymieniona to czas na testy. Odwożę Limita lekkim zakolem pod jego kwaterę, skąd już samotnie z Psar śmigam na P4 i dalej przez P3 i park Zielona dociągam sie na Zagórze.