Do prof. Szafera - czyli klubowo do Ojcowa.
Sobota, 13 maja 2017
· Komentarze(0)
Kategoria wycieczki
na opis przyjdzie stosowniejsza pora
Po zeszłotygodniowym testowym przejeździe przyszła pora na realizację kolejnej klubowej wycieczki do Ojcowa. Pogoda taka sobie, ale bez tragedii.
Zważywszy na przełożoną godzinę startu poranne wstawanie nieco się przeciąga przez co jadąc na zbiórkę musiałem nieco podkręcić tempo. Zaginam jeszcze pod ścianę płaczu i w efekcie melduję się na Dęblińskiej punkt 7:00. Zapisy, kamizelki, foto i po kwadransie startujemy. Odhaczone 17 duszyczek.
Przypadło na mnie jako roli prowadzącego, grupa zwarta przez co jedzie się płynnie. Z centrum na Juliusz, skąd kierunek Maczki i przez teren lokomotywowni docieramy na Sosinę. Wpadamy na asfalt i cała naprzód do Bukowna, gdzie pod fontanną urządzamy przerwę na popas. Humory dopisują. Pora jechać dalej. Od Żurady zaczynamy interwały, asfalt, teren, zjazdy i podjazdy. Przelatujemy przez Osiek i w Zedermanie zaś przerwa na uzupełnienie kalorii. Przecinamy DK94 i jadąc przez Kosmołów wpadamy na czerwony szlak, którym praktycznie docieramy pod Zamek w Pieskowej Skale. Zapas czasowy mamy, to część grupy udaje się na zwiedzanie muzeum zamkowego. Po lekcji historii zjeżdżamy do restauracji w której nieco dłużej niż planowaliśmy posiadujemy. W sumie w głównej mierze, wszystko przez mało ogarnięty personel. Smaczne było, ale oczekiwanie na potrawy dawało wiele do życzenia.
Posileni udajemy się do Ojcowa, tam z racji obsuwy podjeżdżamy pod ruiny Zamku i pod tablicę z wizerunkiem prof. Szafera. Fotki, potwierdzenia i przecinając PN kierujemy się do Doliny Będkowskiej. Niektórzy chcieli ominąć ten dość błotnisty odcinek, ale od niedzieli zdążyło podeschnąć i wcale nie było tak tragicznie. Z Będkowic zjazd do Rudawy, aby przebić się do Puszczy Dulowskiej, którą to docieramy do ostatniego zaplanowanego punktu - ruin zamku w Rudnie. Po potwierdzeniu bez marudzenia udajemy się do Trzebini. Do zachodu Słońca mamy jeszcze godzinę, więc decyduję się poprowadzić ekipę terenem do Ciężkowic. Dużą pętlę kończymy przy Sosinie, skąd ekipa Mysłowicka kręci na Stałe, a my wracamy na Maczki i dalej na Zagórze.
Dzień jak najbardziej na pro. Wycieczka również zaliczona do udanych, był kapeć i były niegroźne wywrotki.
Po zeszłotygodniowym testowym przejeździe przyszła pora na realizację kolejnej klubowej wycieczki do Ojcowa. Pogoda taka sobie, ale bez tragedii.
Zważywszy na przełożoną godzinę startu poranne wstawanie nieco się przeciąga przez co jadąc na zbiórkę musiałem nieco podkręcić tempo. Zaginam jeszcze pod ścianę płaczu i w efekcie melduję się na Dęblińskiej punkt 7:00. Zapisy, kamizelki, foto i po kwadransie startujemy. Odhaczone 17 duszyczek.
Przypadło na mnie jako roli prowadzącego, grupa zwarta przez co jedzie się płynnie. Z centrum na Juliusz, skąd kierunek Maczki i przez teren lokomotywowni docieramy na Sosinę. Wpadamy na asfalt i cała naprzód do Bukowna, gdzie pod fontanną urządzamy przerwę na popas. Humory dopisują. Pora jechać dalej. Od Żurady zaczynamy interwały, asfalt, teren, zjazdy i podjazdy. Przelatujemy przez Osiek i w Zedermanie zaś przerwa na uzupełnienie kalorii. Przecinamy DK94 i jadąc przez Kosmołów wpadamy na czerwony szlak, którym praktycznie docieramy pod Zamek w Pieskowej Skale. Zapas czasowy mamy, to część grupy udaje się na zwiedzanie muzeum zamkowego. Po lekcji historii zjeżdżamy do restauracji w której nieco dłużej niż planowaliśmy posiadujemy. W sumie w głównej mierze, wszystko przez mało ogarnięty personel. Smaczne było, ale oczekiwanie na potrawy dawało wiele do życzenia.
Posileni udajemy się do Ojcowa, tam z racji obsuwy podjeżdżamy pod ruiny Zamku i pod tablicę z wizerunkiem prof. Szafera. Fotki, potwierdzenia i przecinając PN kierujemy się do Doliny Będkowskiej. Niektórzy chcieli ominąć ten dość błotnisty odcinek, ale od niedzieli zdążyło podeschnąć i wcale nie było tak tragicznie. Z Będkowic zjazd do Rudawy, aby przebić się do Puszczy Dulowskiej, którą to docieramy do ostatniego zaplanowanego punktu - ruin zamku w Rudnie. Po potwierdzeniu bez marudzenia udajemy się do Trzebini. Do zachodu Słońca mamy jeszcze godzinę, więc decyduję się poprowadzić ekipę terenem do Ciężkowic. Dużą pętlę kończymy przy Sosinie, skąd ekipa Mysłowicka kręci na Stałe, a my wracamy na Maczki i dalej na Zagórze.
Dzień jak najbardziej na pro. Wycieczka również zaliczona do udanych, był kapeć i były niegroźne wywrotki.