Plan spalił na manowce weekend znów w pracy
Cóż taka praca i planuj tu weekend. Wtorek zleciał na serwisowaniu roweru znajomego. Za to środa musiała być jeszcze na dokrętkę.
Pobudka coś po 8:00 zbieram się do taty po rower i wspólnie po 10:00 ruszamy na centrum S-ca pozałatwiać sprawunki. Na ICM pokazują opad konwekcyjny więc prawdopodobieństwo burzy lub deszczu 50%.
Załatwiwszy sprawy na Rzeźniczej, ja odbijam do PTTK-u, a tata do znajomego odebrać klucz do odkręcenia wolnobiegu.
W Oddziale zlatuje trochę czasu, po 15:00 dzwonię do Tomka o której będzie wracał do domu i czy są szanse się dopasować. Niestety korelacja ujemna to kwadrans później ruszam sam na Zagórze. Powrót uszedł na sucho, chodź widziałem miejscami, że musiało padać ale całe szczęście wszędzie tam gdzie mnie nie było.
Po południu ciąg dalszy z pracami przy serwisowanym rowerze i jazda próbna czy wszystko działa jak należy. Po 17:00 dzwoni Tomek, że są z Kosmą w Castoramie. Dobrze się złożyło wskakuję na Meridiana i jadę dostarczyć przedłużoną Kartę PTTK.
Patrzę na licznik mało coś kilometrów, a na dworze sucho to o 21:00 jeszcze szybki szpil - rundka z Zagórza pod Molo na P3, objazd bieżni i powrót. No teraz pasuje. 40 km. zrobione 1400 przekroczone, można jechać w trasę. Jak cosik to fon powrót w niedzielę wieczorem.