I tydzień mija z przeziębieniem w tle. Eh. Do tego jakaś kumulacja kapci. Już co prawda miałem jedną w rezerwie do klejenia. Ale nie sądziłem, że jeszcze 2 dojdą. Rano do pracy dotarłem bez problemów. Dopiero na wyjściu wskakuję na Zenita, a tu miękko z tyłu. Wymieniać mi się nie chce, więc 3 dopompowania i udało się dokulać na kwaterę. W domu dostrzegam, że i Bigu miękki przód. No masz, jeden i drugi do roboty. Plus taki, że przy okazji wymianie uległy okładziny hamulcowe w Bigu. Tamte już mocno zmęczone były. Jutro muszę nieco je dotrzeć i pamiętać, że na nowo szybko łapią.
Rowerowo to tylko praca i powrót. Myślałem, że uda się już Meridę przegonić, ale środkowy blat na korbie jednak za bardzo zmęczony i chciał, nie chciał zamiennik jeszcze trzeba domówić.
Gruntowe prace serwisowe - wymiana napędu połączona z przesmarowaniem sterów i kół.
Dziś już wstawanie poszło gładko i z lekkim zapasem docieram na firmę. Rano było pochmurno, nie spodziewałem się, że popołudnie takie deszczowe będzie. Już mam ruszać na objazd - trochę pokręcić się po jaworznickich lasach, a tu dostrzegłem, że linka z przerzutkowa przednia jest mocno poszarpana. Hmm no to wymienię sobie w pracy, w końcu dużo to pracy nie jest. Ale wyszło, ale - nie zabrałem apteczki rowerowej, gdzie najpotrzebniejsze podzespoły wożę. Do tego granatowe niebo nie kusiło do jazdy.
Skusiłem się jednak zaryzykować i lekki objazd zrobić. Na początek Porąbka zobaczyć jak tak postępy z budową strefy na Czarnym Morzu. Następnie zawijasem odbijam na Ośrodek i dalej za drogą na Staszic, gdzie postanowiłem trochę poeksplorować alejki tamtejszej dzielni dąbrowskiej. Po zwiedzeniu na zjazd na Zagórze przystąpić do wymiany linki na nową. Wieczorem miała być dokrętka ale już na dobre się rozpadało i dałem sobie spokój.
Ostatnie podrygi w strefie Euro. Za tydzień transfer na inwestycyjną. Dziś krótko, pogoda na objazdy nie sprzyja, a po drugie po powrocie zabrałem się za małe naprawy przy Zenicie. Wymianie uległ mostek z regulowanego na sztywny, oraz zabrałem się za regulację skrzyni biegów. Zostało jeszcze stukanie w suporcie. Tylko nie potrafię namierzyć czy pedały, czy przyjdzie wkład zmienić.
Miało być za widoku i to zupełnie w innym kierunku. A tu po pracy korci mnie coś więcej pokręcić. Jednakże nie dawała mi spokoju tylna przerzutka. Się więc za nią zabrałem, aby obsługiwała pełen zakres kasety. Szukając przyczyny natrafiłem na problem z pancerzem (on blokował linkę) i nie odbijało tak ja trzeba. Skończyło się na wymianie linki. Pancerzyk zaś pożyczyłem z Zenita. Nim się uporałem Słońce się schowało.
Nocna więc rundka zaczęta od Stawików. Następnie Czeladź, skąd dalej na Grodziec. Wjazd na Dorotkę i powrót na Trasę. Kolejny punkt Pogoria 3. Księżyc tak bogato swieci, że lampka na minimum chodziła. Rundka wokół zbiornika i zjazd na kwadrat.
Weekend miał być nie rowerowy , ale nieco się harmonogram
zmienił i w sumie wyszło ciekawie.
Na przypadający w ten weekend Rajd Kadry w Domaniewicach na
Jurze miałem jechać busem, miałem jechać rano.
Psikus wolnego nie dostałem i musiałem jeszcze w sobotę do
pracy pójść. Wobec tego alternatywa, rzecz jasna rower. Tylko Zenitem hmm jak
już trzeba, a Big jeszcze w serwisie. W ostatniej chwili Szymon powiadamia, że
Merida gotowa do jazdy i mogę go odebrać. Nie wyrobię się, więc posyłam Tomasza po odbiór.
Stare
promaxy poszły od Żyda, a Big otrzymał nowe klamki Shimano. Jest różnica reakcji w porównaniu z podstawą.
Wybija 14:00 lecę do domu po sakwy i godzinę później
kierunek Domaniewice. Niecała 50 – łykam prawie bez pit stopów. Jedynie w
Sławkowie szybkie zakupy i w Kluczach oblekam się w długi rękaw.
Trasa testowa w tamtą stronę, w sumie to jeden odcinek łączący Sławków z Bolesławiem,
resztę znałem.
Sosnowiec – Sławków – Międzygórze – Podlipie – Bolesław –
Hutki – Klucze – Kwaśniów Dolny – Cieślin – Bydlin – Domaniewice.
Orientuję się gdzie nasza baza noclegowa i śmigam dalej w
poszukiwaniu klubowiczów Krzyśka i Romana, którzy pojechali wcześniej busem. Dogoniwszy wpadamy do sklepu
po zapas na wieczorną integrację. Chłopaki zapełniają mi sakwy do pełna. Ja
wracam szybciej, aby się jeszcze ogarnąć.
Potem już integracyjne przyjemności do późnych godzin
nocnych.
Tydzień wałakowania w głowie, czy i jakie hamulce wybrać. Biga coś za często w przeciągu półtora roku oddawałem do naprawy z uwagi na hamulce. Już był stan, że chciałem przejść na mechaniki.
Jednak dziś jak po pracy wybrałem się do Plastrów na konkretną rozmowę doszliśmy do porozumienia, że jednak zostanę przy hydraulice, ale inwestycja w zakup grupy shimano. Promax nie wytrzymał presji czasu. Układ nieszczelny, Szlak go trafił.
Początek dnia z Zenitem. Rundka do Euro, a po niej miałem od razu jechać do PTTK. Okazało się, że kierowca nie da dziś rady i na szybko zwołałem klubowe ruszenie w celu popchnięcia nieco prac z przeprowadzką. Wobec tego po pracy na kwadrat i mając dwie godzinki zapasu biorę się za serwisowanie Meridy. Smarowanie kół, wymiana klocków hamulcowych oraz naoliwienie łańcucha. Szybko jednak się godzina ruszenia zebrała. Wskakuję ponownie na Zenita, bo Big w częściach i tnę do Oddziału. Udało się zebrać 3 wozy co wpłynęło na zabranie większej ilości kartonów za jedną turą. Prace na dziś zrobione wracam na kwaterę szykować się do wyjazdu i dokończyć skręcanie Biga.
Weekend nie rowerowy. Były imprezy, ale jakoś ten deszczowy klimat mnie odstraszył. Za to nawet wypoczęty udaję na dniówkę do euro. Po pracy zgaduję się z Limitem i razem gonimy do centrum na zebranie klubowe. Mamy jeszcze trochę zapasu to odbijamy na Stawiki pogadać o starych pijakach. Ostatnie zebranie w murach Dęblińskiej. Niebawem przeprowadzka do nowego lokum. na 3 maja. Mało się goni to kręcę jeszcze Adama odprowadzić kawałek. W Czeladzi czuję, że coś mi przednia przerzutka dziwnie pracuje. Oględziny i przyczyną mocno popękana linka. Mam zapas, od razu wymiana linki i gonimy dalej.
I tak kontynuujemy jazdę, aż do Orlenu na Wojkowicach. Tam się żegnamy i zawijam na Zagórze.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym