Kolejny weekend nierowerowy. Drugi weekend z rzędu na targach w Łodzi. Tym razem Mazury na sucho czyli Targi BOATSHOW.
Dziś skoro jest możliwość ruszam po 9:00 na bazę rozładować autko i rozliczyć się z targów. Nadal dojazd na Morawę jeszcze w normie ze średnią 27 km/h.
Myślałem, że jeszcze pokręci się po okolicy za widoku ale wpadły jeszcze dostawy w efekcie powrót już po zmroku na kwaterunek. Po dotarciu jakoś stwierdziłem, ze trochę wypadało by w tych 4 ścianach pomieszkać i kręcenie zostawiam na jutro.
Miało być wolne dziś, a tu jednak nadliczbowa dniówka. Wczoraj jakoś wyleciało mi z głowy załączyć budzikową melodyje i gdyby nie matula to bym sobie dalej dobrze i smacznie spał.
Synchro z czasomierzem szykowanie wersja przyspieszona i udaje się wyjechać w oknie czasowym. Na oko +4 na starcie z początku trochę chłodno ale potem szybko udało się rozgrzać. Trasa standardowa - Makro, 3 Maja, Centrum, Stawiki i Morawa. Jak na połowę listopada udało się wyrobić średnią 28,5.
Z pracy urywam się trochę wcześniej z racji zebrania rady prezesów kolarzy. Na początek trochę nie po drodze gonię na Dekerta odebrać pakunek. Przesyłka odebrana nawrót i tym razem przez Stawiki, Borki, DK 86 przebijam się na Gwiazdy dalej ścieżką pod Śródmieście i na Staromiejską.
Po zebraniu Rady ruszam na Stawową wrzucić coś ciepłego na ruszt - w roli głównej na dziś duża porcja frytek. Popas musiał wystarczyć. Naładowany objazdem przez Słoneczną, Siemce, Bańgów, Czeladź, Będzin, DG wracam na Zagórze.
To by było na tyle kręcenia w tym tydniu, jutro powrót do Łodzi.
Po czterodniowej absencji rowerowej dziś znów powrót do dwóch kółek.
Do pracy bez spiny startuję dziś parę minut po 9:00. + 6 stopni jak dla mnie nogi wypoczęte więc po mimo chłodnawej aury jechało się nawet sensownie.
Dla odmiany mała modyfikacja trasy; obok Joachima i Floriana potem park Środula i na 3 Maja pakuję się dopiero przy Sielcu, reszta trasy już bez zmian.
Po rozliczeniu się z delegacji kierunek powrotny na Zagórze. Zakręcam jeszcze do Oddziału po wizytówki bo mój zapas powoli się wykończył, potem na Dekerta po nowe ciżemki ale nie było mojego rozmiaru więc już bez kombinowania kierunek dom.
Mała przebierka i ruszam jeszcze na expo rozłożyć firmowe stoisko na targach.
Korciła mnie jeszcze dokrętka po bieżni ale ciemno, zimno - odechciało mi się wieczornych wojaży. Jutro może się cosik dokręci a potem znów kierunek Łódz.
Robota w weekend wypada to dziś znów wolne. Za dnia zbieram dwukołowca (znaczy się jeszcze nie bike) tzn. wózek i ruszam do skupu ze skarbami wtórnymi jakie mi zalegały w piwnicy. Potem kwiatów przesadzanie futrunek obiadowy i po 15:00 na dworze sucho wsiadam już na bika i ruszam pokręcić trochę po okolicy przed 4 dniową przerwą delegacyjną. Jak coś szukać mnie w Łodzi :D. Na początek do PTTK wrzucić kolejną dawkę ogłoszeń na serwer po drodze właściwie jeszcze na Zagórzu wpadam na Szwedzkiego, a dokładnie wylatując z kładki łączącej Mec z BMC zmierzałem Bora-Komorowskiego w kierunku Parku na Środuli.
Jak skończyłem robotę na PC-cie na dworze już zapadł zmrok. Plus, że nie pada więc objazd.
Z Oddziału na Kilińskiego i dalej pod Akademiki. Stamtąd wbijam się na ścieżynkę rowerową i nią to docieram pod zamek. Miały być wały ale uważając, że może być breja to tnę asfaltem na Łagiszę i dalej do Sarnowa. Nawrót na Preczów, P4 asfaltem do Piekła i przebijam się na Bieżnię P3. Cichociemnych krążowników praktycznie nie ma. Może paru w okolicy Mola i jeden biker z którym się minąłem. Jakoś nie chciało mi się toczyć jeszcze jednego to zawijam pod UM w DG stamtąd pod targ przez bloki do Parku Hallera. Trochę krążenia po alejkach i nawijka z powrotem na Zagórze.
Plany były niecne na weekend ale obowiązki wzywają więc na 4 dni urlop od bika. Może pod koniec miesiąca będzie lepsza aura by do 9k km dociagnąć.
Wczorajsze zielone słupki na ICM-e dały mi do wątpliwości jakim to środkiem transportu dotrzeć dziś do roboty.
Pobudka 6:00 za oknem jeszcze ciemno yhmm jednak zachmurzone niebo poranna analiza wykresików burza mózgu i postanowione mimo chlapy na dworze ekologiczny środek transportu.
Wypad w strefie okna startowego i dojazd lekko modyfikowaną trasą do roboty starając się uniknąć zwężki na 3 Maja. W efekcie przez wolniejsze tempo i mały objazd do roboty docieram na styk (tzn. mieszcząc się w dopuszczalnym studenckim kwadransie). W robocie okazuje się, że za dużo do roboty nie mam więc gdy wierzchnie okrycie wyschło za przyzwoleniem "góry" dalszą dniówkę byłem do dyspozycji pod telefonem.
Korzystając z owego zbiegu zdarzeń kręcę do Oddziału pobaraszkować znów w papierologii.
Deszczyk ani myśli przestać padać. 16:00 wybiła zamykam biuro i kierunek dom.
Po przymusowym dwutygodniowym wolnym wreszcie do roboty napędzać koniunkturę.
Jak na poniedziałek nie było tak tragicznie. Pobudka 6:00. Pakowanko i śniadanko. Obrobiony jeszcze przed oknem startowym wybywam z domu 7:20. Spokojnym tempem na firmę. Mokre drogi nie ma co szarżować bo znów wyląduję na zolu. Nawet jak mi na tempie nie zależało to wyjątkowo zielona fala. +5 na starcie.
Po pracy powrót do domku lekkimi zakolami ale bez większego kombinowania. Futrunek późno obiadowy i na dokrętkę do kolejnej setki w 8k km na Mec pod rotacyjną.
Do tego rozkmina co strzela w rowerze. Co gorsza luzów nie czuję ale po małej diagnozie jest to suport po nie całych 15k km lub lewy pedał.
Ranem kurs do PTTK-u zostawić bika. Po drodze na wysokości zwężki przy skarbówce jeden blachosmrodowicz podnosi mi ciśnienie wyjeżdżając na wstecznym z parkingu pakując się prosto pod koła. Dobrze że ciula zauważyłem jak z impetem wyjeżdżał nie patrząc kogo ma za sobą i uciekłem na zamknięty pas. Potem bezczelnie próbuje mnie blokować. Skończyło się tylko na pyskówce. W Oddziale szybka przebiera w cywili i ruszam z buta na Kilińskiego gdzie czekał na mnie już Maciej.
Przesiadka do automobila i ruszamy podrzucić Kasię z synem do Orzesza. Na konsultację do lekarza.
Powrót na Sosnowiec, kawusia w Oddziale i wracam objazdem przez Kukułek na Zagórze. Po południu mała być mała dokrętka ale jakoś tak ta pogoda się nie mogła zdecydować z deszczem więc sobie odpuszczam.
Ot kolejny dzionek w cywilnym wdzianku na rowerze. Około 9:00 kierunek Morawa zajrzeć na firmę i pogadać z szefostwem. Wmordewind z południa ale nie jechało się najgorzej. Omijając trasę zwężkową wzdłuż 3 Maja wybieram wariant przez Park na Sroduli, Kombajnistów i Narutowicza wylatując na Modrzejowskiej. Przeskok na światłach przy Plazie, Naftowa i Stawiki.
W drodze powrotnej jeszcze urodziło się parę sprawunków do załatwienia w magistracie więc zakręcam do Oddziału zostawić bika i z buta do Urzędu. Załatwiwszy sprawy powrót po bika i znów objazdem do domu. Tym razem na początek zajrzeć czy jeszcze Waldi jest na działce. Niestety już go nie zastałem to na Dańdówkę i koło nowego kampusu ŚUM przebijam się z tyłu Bitronu i terenem przebijam się na Klimontów. Dalej Fińskie Domki i przez Gwiezdną przebijam się na Zagórze do kwaterunku.
Wstępnie miało by być tego na koniec ale było i ale.
Miał być wieczorny browarek ALE się plany pozmieniały to w domku małe przeróbki przed wymianą pionów. Uporawszy się z tym stwierdzam, że wieczór nad wyraz pogodny i bezwietrzy to skusiłem się na nocne kręcenie. Zmieniam odzienie na bike-ciuszki i kierunek P3. Trzy szybkie rundki na bieżni i powrót na Zagórze.
Jakoś ta niedziela mało rowerowa. Rano niedzielne obrzędy kościelne wyjątkowe bo z wizytacją Biskupa w parafii. Po powrocie sprawozdanie z wczorajszego szalonego dnia i szykowanie obiadowania.
Gdy już się południowa strawa zawiązała w żołądku korzystam z wolnej niedzieli i jadę w odwiedziny do chrzestniaka. Zestawy obcisłych rowerowych wdzianków poszły do prania no to by nie wydawać na busa po cywilku dosiadam bika i w drogę na pogoń.
W planach było jeszcze zakręcenie na izo powera do Malczana, ale się plany zmieniły powrót na włości. Korciła mnie jeszcze P3 relaksacyjnie ale przyszedł dawno nie widziany opad deszczu więc dokrętki nie będzie.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym