Krótka rundka na robotę i do domu. Jeszcze dobrze nie ruszyłem i już poślizg mało kontrolowany, ale całe szczęście nie skończył się bliskim spotkaniem trzeciego stopnia z kostką brukową. Powrót w strugach padającego dziwnego czegoś chyba był to grad lub jakiś marznący deszcz.
Drobne kilometry ale zawsze. Po noworocznym spotkaniu klubowym, gdy już głowa doszła do siebie wskakuję na bika, kierunek Pogoria (Real)uzupełnić braki art. spożywczych. Korciło mnie jeszcze pokręcić ale mrozik i bolące gardło spowodowało iż skończyło się tylko na przejeździe koniecznym.
Kolejny rok z rzędu co na rowerze wspieram Orkiestrę. Z tegoroczną decyzją do ostatniej chwili nie wiedziałem czy wyjazd na bytomskie rowerowanie dojdzie do skutku. Drobna kontuzja górnej kończyny jednak nie przeszkodziła opuchlizna zeszła jednie paznokieć do wymiany i wyszło na to, że jednak wypad doszedł do skutku. ale od początku.
Właściwie całym motorem napędowym była Ola w sobotnie popołudnie dostaję SMSa czy i w jaki sposób się wybieramy w odwiedzimy do Romka. Po zaciągnięciu info od Oli konsultacja z Waldkiem co robimy i postanowione - niedziela 10:20 parking przy Delikatesach; - skład: dwie renówki, 5 bikerów i bikera, 6 rowerów; - cel: Bytomski Przejazd Rowerowy dla WOŚP, dobra zabawa i zbiórka do puszek orkiestry.
Jako pierwsza zjawia się Ola zaraz za nią Ja z tatą, lekka obsuwa czasowa dociera Waldek. Ogarniamy jak spakować 12 kółek do 4 kółek. Jakoś daje rade. Miało nas jechać pięciu ale w ostatniej chwili Kocurek na swoim kątowniku również dołącza do wesołej kompani. Spakowani po drodze zbieramy Pana_P już w renówce 5 bików oj z Czarnym będzie kłopot ale jakoś musi wejść. Ruszamy na center Sosnowca po Kocura czas goni już po 11:00 a my ogarniamy na różne sposoby jak spakować Czarnego wreszcie się udaje kupa śmiechu przy tym była. Czasu coraz mniej półgodz. do startu. Dzwonię do Romana co by chwilę poczekali jak byśmy mogli nie zdążyć na południe.
Pomimo różnych komplikacji jednak się udaje pod sklepem Romka jesteśmy 5 min przed startem. Teraz tylko poskładać sprzęty i na rynek. Wyjmowanie zdecydowanie szybciej może dlatego, że presja czasu, ale ważne że się udało. Wybija południe Roman wita wszystkich oczywiście zbiórka do puchy w zamian serducha i ruszamy na 30 km pętlę wokół Bytomia. Ludzi około 60 temperatura też nie rozpieszcza nas to nie zraża i z uśmiechem na ustach przemierzamy dzielnice bytomskie. Dość wychłodzeni zwłaszcza dłonie i stopy kończymy objazd przy BeCeKu, gdzie czekała na nas gorąca strawa i herbatka. Tutaj trochę czasu nam zlatuje na rozmowach z Romkiem i próbach osiodłania jego Bicykla. Tematów nie ma końca, rozmyślając gdzie jeszcze się coś dzieje powoli zbieramy się w drogę powrotną - ciężko się było zebrać ale maszyna ruszyła i pakujemy się na Sosnowiec.
Aha w Bytomiu również zjawili się Darkowie czyli Amiga i Djk, z którymi również się parę słów wymieniło.
Dzień zwariowany ale bardzo udany. Dzięki wszystkim za wspólny wypadzik samochodowo-rowerowy.
Reprezentacja Cyklozy na Bytomskiej imprezie
alternatywa dla rowerowych bagażników, nie tylko Berlingo potrafi wiele zdziałać z rowerami :D
Dziś pomimo małej kontuzji prawej ręki i zawiei śnieżnych środkiem do przemieszczania się jest niezmiennie bike.
Na początek robota, dziś krócej bo mniej do pracy potem zawijam kiecę i po zakupy do Reala. Po za tym delikatnie coby na niedzielnego WośP u Romka być dysponowanym.
W sumie dystans aż z dwóch dni. Wczorajszy dojazd do i z roboty, oraz dzisiejsza robota i przychodnia w jednym. Dziś chyba więcej na nogach przeszedłem niż na biku wykręciłem ale się nadrobi w przeciągu roku.
Święto Objawienia Pańskiego zwane świętem 3 Króli od kilku lat weszło w kanon śródrocznych dni wolnych od pracy. Rowerowy światek też nie marnuje takich okazji łącząc kościelne obrzędy ze wspólnym spotkaniem się i pokręcenia w grupie znanych i mniej znanych twarzy. Korzystając z zaproszenia Ghostów dziś wypad do Będzina na połączenie orszaku 3 Króli z rowerowymi Jasełkami.
Uzgodniwszy wcześniej z Waldkiem zgadujemy się u mnie pod blokiem na 11:00 i wolnym krokiem ruszamy pod Zamek zgarniając po drodze prezesa naszego PTTK. Ruszając już zaczynał prószyć śnieżek ale dla dzisiejszych bikerów nie jest rzeczą dziwną jazda w zimę i na wszystko byliśmy przygotowani. Docieramy prawie punktualnie pod Szopkę na wzgórzu zamkowym, hmm tylko gdzie reszta bikerów jest tylko Sławek który też rozgląda się za towarzystwem, tel do Hadzisa wymiana miejsc położenia i za chwilę ok. 30 osobowa grupa zimowych cyklistów jest w całości. Krótkie przywitanie i ruszamy pod kościół na Ksawerze skąd wszystko ma się zacząć. Trochę przyszło postać w jednym położeniu wreszcie dotarli mędrcy na koniach to znak zaraz ruszamy. Ludziska patrzyli z niedowierzaniem jak na taką aurę można się bujać na kole. Ale widać, że powoli się oswajają z tą tendencją. Przepuszczamy cały peleton piechurów i ruszamy w swoją trasę z naszymi królami na rowerach. Na początek Ksawera, dalej Warpie, Górki Małobądzkie żeby na zakończenie dołączyć na Modrzejowskiej do peletonu orszakowego zmierzającego pod Szopkę. Jeszcze tylko mała przerwa na krótką inscenizację walki Janioła z Diobłem i prosto pod Kościół pw. Świętej Trójcy na ciepłą stawę i herbatę.
Zima robi się na całego witamy pierwszy śnieg w tym roku. Z powodu pewnie pogody tłumy piechoty znikały w expresowym tempie. My w sumie też co będziemy defilować sami. Parę fotek i obrad nt. co dalej. Przegłosowane pójdźmy wszyscy do Wisienki. Tak też się stało i na raty docieramy do TSG. W ciepełku rozmowy, futrunek zapiekankowy, grzaniec/lane/herbata/kawa co kto lubi.
Po jakieś godz. zaczyna dzień dobierać końca, znaczy się słońce chyli się ku schowaniu to i my się zbieramy w składzie Limit, Waldek i Ja ruszamy w drogę powrotną. Na początek odprowadzamy Waldka na Dańdówkę dalej już w dwójkę na Zagórze. Kilometrów mi trochę brakuje do równości to Limita jeszcze eskortuję pod rondo Merkury, gdzie i nasze drogi się rozchodzą. Adaś dalej na Psary, a ja na nawrót i Zagórze city.
Dzień spoko, rano późna jesień z biegiem dnia czasem śnieżek czasem deszcz pod wieczór regularna zima. Fajnie było się spotkać i do następnego grupowego eventu.
Dziś jak na sobotę za specjalnie dystans nie duży. Po wczorajszym prysznicu rowerka dziś trzeba było doprowadzić do używalności, zwłaszcza łańcuch, który zaczął przybierać pozłacane barwy. Na początek bikem do Reala wydać trochę flo na zakupy, potem picowanie bika na jutrzejsze jasełka rowerowe (oby pogoda dopisała), potem małe testy po osiedlu i na tym się dzisiejsze kręcenie skończyło.
Kolejny nijaki styczniowy dzień. Pół dnia zleciało na robocie. Później dziś zaczęte to i skończyłem po zmroku. Myślę, zaś będzie dystans mini bo na tą pluchę kręcić jakoś mi się nie chciało. Nagle tel. od mamy co by jej na DG bilet zawieść, długo nie myśląc siodłam bika i w drogę. Deszczu nie ma, temp. w normie (hmm) nie ma to tamto korzystam z aury przekazuję przesyłkę i jadę jeszcze w plener.
Na początek na P3 na którą wjeżdżam od strony Gołonoga. Chwilowy postój na molo. Dziś sobie po lodzie nie pośmigam. Parę dni temu udało się z buta wokół mola przejść po lodzie, a dziś pokrywa lodowa trochę :schudła". Z Pogorii na Zieloną. Tutaj się pakuję w pierwsze błotko. Dalej na Będzin. Szwędasz kieruje na wały (zły pomysł), ale jak już się wjechało to trzeba było się jakoś przedostać do jakieś drogi brnąc po tej dziwnej nawierzchni, przed singielkiem zbijam w domki tak jak szlak prowadzi. Wszystko urypane po tak krótkim extremalnym odcinku. Z domków na Koszelew i bocznymi drogami zmierzam ku Słowiańskiej. Zaczyna padać, dość, że brudny to zaraz będę mokry a niech tam. Gubiąc nadmiary błota po drodze wreszcie docieram do Wisienki co by zaciągnąć trochę info nt. Niedzieli i rowerowych jasełek. Z Duchów jest tylko Artur, a reszta zjawia się niebawem. Śmiechy przy oglądaniu sylwestrowej galerii sweet foto. Pora zbijać, ciuchy wyschły ale na nic się to zdało na dworze aura bez zmian nadal siąpi z nieba, to już najkrótszą drogą do domku koło izby dla przesadzających z trunkami, Auchana, chatki Oli wylatując przy Makro.
W domku rower do pralni i pod szlauf. Jutro małe smarowanko, a potem się zobaczy.
Miałem niecny plan przekroczenia setki w tym sezonie ale widocznie jeszcze nie teraz. Dzisiejszy dzień z użyciem bika, aż szkoda rejestrować ale każdy km jest ważny w ogólnej więc niech będzie.
Dystans dzisiejszy to trasa na robotę do plebana i z powrotem. Daleko mam nie :D. Miał być jeszcze PTTK z objazdem ale stwierdziłem co się wlecze nie uciecze innym razem nadrobię, a do PTTK skorzystałem z usług PKM-u.
Pogoda do jazdy nie zachęcała, do tego dopiero dziś wychodzą ze mnie efekty uboczne poniedziałkowej nocy. Dopiero po 15:00 decyduję, że zrobię sobie małą rundkę po mieście. Dzwonię do Limita, czy wybył już z pracy jak przeciętny Kowalski, który musiał drugiego znosić dniówkę, ale zapomniałem iż ma jeszcze urlop i korzysta z nie-zimy i krąży od rana i to gdzie za granicą "Brynicą".
Z planów wspólnego kręcenia nici to ruszam sam. Objazd tu i tam, ale po zmroku dziś zdecydowanie zimniej do tego przenikliwy wiaterek, to zawijam do "rondla" po kolejną dostawę biletów miesięcznych i zbijam w kierunku domu. Na światłach przy ślimaku, akurat czerwone slalomem między samochodami i zajmuję pole position czekając na zielone. Nagle ulubiony dźwięk klamek (jacyś bikerzy) odwracam się, a tu jak to zwykle bywa całkiem zupełnie przypadkowe spotkanie z Tomkiem i Moniką wracającymi z dniówki. Korzystając, że jest okazja chwilę pogawędzić i wspólnie pokręcić turlamy się pod Real, gdzie ogrzewamy się i co po niektórzy robią małe zakupy. Spoglądając na czasomierz, jednak nie decyduję się na dalszą jazdę. Żegnamy się i zmykam na Zagórze.
Miło się było spotkać, do zobaczenia na kolejnej zupełnie przypadkowej przejażdżce.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym