Po pracy przesiadka na Wielkiego i testy zamiennika stacji Licznika. Czy dobrze sygnał podaje i czy na wybojach się nie traci. Na rozruch rundka wokół P3. Ludzików malutko. Po okrążeniu dociągam do świątyni grilowania i przeskakuje na czwórkę. Asfaltem pod kanał zalewowy zbiornika i tuż przed nim odbijam w lewo z ciekawością co to za domostwa są w oddali i gdzie mnie ta droga doprowadzi. A doprowadziła do Restauracji Finezja przy DK 86. Przeskakuję na drugą stronę i ląduję w Warężynie w miejscu w którym jeszcze moje koło nie było. Po chwili jednak docieram już do znanej drogi prowadzącej na Chrobakowe. Na kawusię do Ciastkarni nie zawijam tylko kręcę dalej prosto przez Dąbie Dolne. Na górze odbijam na Goląszę i dalej przez Brzękowice Wał na Górkę Paralotniarzy w Górze Siewierskiej.
Przegląd okolicy co nowego na horyzoncie powstało, a także jak tam układ chmur. Wygląda na to że gram z chmurą w berka.
Ssanie się włącza pora wracać na kwadrat. Terenem pod cmentarz na Strzyżowicach i zjazd do Limitowej krzyżówki skąd odbijam na Wojkowice. Za Orlenem zjazd na Czeladź i dalej za drogą do sosnowieckich Milowic.
Ruch się zwiększa na drogach to, żeby się nie przeciskać wpadam na czerwony i nim do Stawików. Objazdów starczy i ostatecznie zjazd do Zagórza.
Na zakończenie inżynieryjny obiekt około limitowy.
Pora ranków. Po ostatnich chłodnych nocach ubieram się zapobiegawczo i 4:30 ruszam do pracy. Zadziwiająco ciepło. No cóż wracać się nie będę, ale gapa też nie wziąłem krótkiego zestawu ze sobą.
Po pracy odziany w dresy. Kręcę do śródmieścia z jedną sprawą, następnie przelot do dąbrowskiego Optyka i nawrót na Zagórze. Po drodze realizując jeszcze kilka spraw.
Przy okazji w piwnicy udaje mi się dopasować awaryjną stację pod licznik i jeszcze nie będzie konieczności zakupu nowego.
Po pracy miałem kręcić na Orzesze, ale jakoś mi się nie chciało i postanowiłem pokręcić się trochę w pobliżu dąbrowskich kałuż. Nim ruszyłem szybka regulacja tylnej przerzutki. Coś się roztroiła po poprzednim weekendzie.
Na złość tego już i tak mocno przeciągnięty żywot licznika się zakończył. Czujnik całkowicie się rozsypał i skończyło się podawanie sygnału do licznika. Kolejna próba walki z kabelkami już nie ma sensu. Jedyna szansa, że jeszcze gdzieś pochytam stację która podejdzie pod licznik.
No cóż jazda na sucho bez pomiaru. Dziwnie tak bez trzymania kadencji. Pomiar szacunkowy na podstawie czasu jazdy.
Na rozruch P3. Kręcę na Piekło. Tam wzdłuż torów odbijam na jedynkę. Oględziny co nowego przybyło i oczywiście szukanie wiaty, którą mnie zaskoczył Rafał załączając w jednym ze zdjęć z objazdów jezior. Runda wokół zbiornika i nie znalazłem. Powrót do punktu wyjścia i zmiana kierunku na Bagna w Antoniowie. Tu szok. Wąska piaszczysta częściowo drużka zamieniła się w szeroką szutrową szosę przy której na końcu wreszcie znajduję wiatę której poszukiwałem.
Wiata po lewej, ale bardziej mnie ciekawi droga. Czy to gotowy wyrób leśników czy szykuje się jakaś drogowa alternatywa dla samochodziarzy, aby na P1 dotarli. Tym bardziej, że przy szlabanie od strony P1 spora zatoczka. (być może pod parking).
Dzień wolny od pracy rozpoczynam od nadgodzinowej dniówki w pracy. Po niej, że to na Dęblińską zebrać ekipę i wspólnie kręcimy do Kato z opcją pooglądania i oceniania Defilady. Niestety błędne info i brak dojazdu do stref, gdzie można by nico więcej zobaczyć skutkowało, że za dużo to nie pooglądaliśmy.
Po skończonej części oficjalnej zapada decyzja że lądujemy na chillu na Janinie. Przerwa na złocisty po czym nawrót i wracamy na Sosnowiec.
Niezła huśtawka zmianowa w tym tygodniu. Co dzień to inaczej. Dziś dniówka w klasycznym biurowym przedziale 8 -16. Prosto po pracy zgarniam Agę i nieśpiesznym krokiem z kilkoma przerwami ogarniamy pętlę P3 - P4 Ratanice - Wojkowice - Ujejsce - Sikorka - Wygiełzów - Antoniów - Piekło - P3 z przerwą na fragment koncertu przy Molo i zjazd na Zagórze.
Po powrocie z pracy mały serwis Meridy. Niwelacja luzów na tylnym kole oraz jak już przy tyle jestem to i wymiana dętki i smarowanie napędu.
Dodatkowo naprawiam Mactronica i mogę włóczyć się do nocy. Ogarnięty na Orlena dotankować luftu, zgarniam Agę i wspólnie kręcimy sobie nieśpiesznie przez Dańdówkę, Hubertusy, Szopki do Zawodzia. Tam za pętlą wpadamy na Bulwary i ciągniemy pod NOSPR. Zmiana ścieżki i wzdłuż Chorzowskiej prosto do PŚ.
Droga powrotna przez Siemce i Czeladź. Z wielkiej dziury na terenie wysypiska zostało lekkie zagłębienie. Normalnie ile już tam śmieci zostało zasypane.
Chmurki burzowe gdzieś się zbierały, ale gdzieś się zaraz rozchodziły i udało się również na sucho ostatni wypadzik w lipcu ukręcić.
Miesiąc przyzwoicie spędzony na rowerku. Może i wypadowo średnio, ale 500 + powyżej tysiaka udało się ukręcić.
Jakiś dziwny dzień, chyba nieświadomie lewą ręką wstałem. A to na złą godzinę budzik zadzwonił i z półgodzinnym opóźnieniem do pracy przyszło jechać. Dętki mi się jeszcze wymieniać nie chciało i drugi dzień bawię się z dopompowywaniem.
Popołudnie miało być bardziej rowerowe, ale wyszła popołudniowa burza i plan się posypał. Udaje się jednak po 17:00 wskoczyć ponownie i zdążyć przed zamknięciem zakupić oświetlenie w Plastrach. Szoping zrobiony zjazd na Stawiki na spotkanie z Krzyśkiem i wymianę zdań z wojaży po Portugalii.
Po spotkaniu jeszcze mała rundka po mieście i zjazd na kwadrat. Pod domem niemalże zaskakuję, że nie mam soczewki z mactroniku. Dotarło do mnie, że to właśnie na Milowicach mogło mi spać. W tył zwrot i na zakończenie pozytywna rzecz. Udaje się soczewkę znaleźć w przewidywanym miejscu. Mam nadzieję, że został mi jeszcze jeden dystans w pudełku, aby ponownie soczewkę nałożyć.
Sobotnie plany w połowie zrealizowane. Z pogodą nie wygrasz.
5:00 pobudka i ruszam na sobotni dyżur do pracy. Ok 13:00 gdy przyszło się zbierać słychać burzę. Wychodzę, przed halę, a tam na horyzoncie ołowiana chmura ze ścianą wody w tle. Ciekawie to wyglądało. Udało mi się na tyłach tej chmury burzowej dotrzeć na Zagórze, a tam jak po oberwaniu chmury. Rozlewiska, na drodze potoczki, ładnie tu grzało. Na mnie tylko trochę kropel spadło, a więcej wody spod kół zebrałem.
Do startu cyklozowej Rajzy jeszcze trochę czasu, więc myślę osuszy się trochę i ruszymy. Niestety przyszła kolejna chmura i do 18:00 marasiło. Rajd odwołałem.
Na szczęście do wieczora się wypadało i zebrałem się z Rafałem i Piotrkiem do Jaworzna na NB Niech żyje wolność, czyli tzw drugą część naszego rajdu. Na Rynku jesteśmy jedynymi z pierwszych. O 21:00 start i kręcimy po zaplanowanej trasie. Co prawda w blasku nocy, ale wreszcie zawitałem na Dolinę Żabnika. Na Dobrach ok. północy kończy się Rajd i zaczyna integracyjne ognisko z kiełbaskami. Na mecie orientuję się, że gdzieś na trasie straciłem tylną lampkę. Podejrzewam nawet w którym miejscu mogło się to stać.
Po godzince przerwy zbieramy się z Mysłowicami i w grupie kręcimy na Brzęczki pod czołga, którego nie ma. Stamtąd powoli każdy w swoją stronę. Z Rafałem dociągamy na Dańdówkę, gdzie już każdy do siebie.
Mimo połowicznie nie zrealizowanego dnia i tak fajnie spędzony czas.
Na szczęście mimo wejścia nocek, druga zaczęła wcześniej i po 17:00 byłem już wolny. Początkowo w planach był Roman i bytomska masa. Gonić mi się nie chciało i wyszło, że chciałem jeden mysłowicki fragment ogarnięty na mapie przetestować i sprawdzić w rzeczywistości przed jutrzejszą rajzą.
W sumie go nie sprawdziłem i trochę zacząłem improwizować wyszło to fajne i wyjechałem tam gdzie chciałem. Do tego drugi łącznik co odkryłem na mapie okazał się już znanym z wcześniejszych moich rozjazdów na krechę (przed siebie). I tak to przegoniłem całą pętlę jutrzejszej trasy, a miał być tylko fragment. Docieram na Rynek w Jaworznie, a stamtąd już prosto na Górę Piachu i przez Maczki, Juliusz, Porąbkę zjazd na Zagórze.
Cykloturysta z Sosnowca. Od najmłodszych lat zarażany Cyklozą. (w końcu mnie dopadło)
Współorganizator Zagłębiowskiej Masy Krytycznej i innych imprez rowerowych, były działacz w Akademickim Związku Sportowym, od 2011 Prezes Klubu Turystyki Rowerowej CYKLOZA przy sosnowieckim PTTK.
Największe dokonanie:
Wyprawa rowerowa Sosnowiec - Władysławowo - Sosnowiec (28.07-10.08.2012), 14 dni niezapomnianych wspomnień na dwóch kółkach,
nieco mniejsze dokonania:
21-24.07.2015 urlopowo Od Kielce po Lublin (Kielce, Kurozwęki, Ujazd, Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów, Lublin)
17-23.08.2015 Rowerowy objazd dookoła Województwa Ślaskiego
11-17.07.2016 Po Kaszubskim Parku Krajobrazowym